środa, 16 października 2013

Rozdział 7

          Rano obudziłam się wypoczęta. Poleżałam jeszcze trochę w łóżku. W końcu postanowiłam wstać, bo mój żołądek upominał się o śniadanie. Wstałam i wyszłam z pokoju prosto do kuchni. Kiedy otworzyłam drzwi ujrzałam różowowłosą dziewczynę, która siedziała przy stole i jadła jakąś sałatkę.
     -Cześć-przywitałam się.
     -Siemka-odpowiedziała spoglądając na mnie.
     -Bella-przedstawiłam się-Jesteś dziewczyną któregoś z chłopaków?-spytałam.
     -Tak. Zayna. Jestem Perrie.
     -Ale jestem głodna-podeszłam do lodówki, otwierając ją-Nic nie ma-zamknęłam.
     -Jak to nic nie ma?-zdziwiła się dziewczyna-Lodówka jest prawie pełna.
     -Ale...-przerwała mi dzwonek do drzwi. Kto normalny przychodzi w odwiedziny o ósmej rano. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał listonosz z koszem pełnym marchewek.
     -Louis Tomlinson?-spytał. Jakby nie było widać.
     -Nie, ale mieszka tu niejaki Tomlinson. Mogę mu przekazać-uśmiechnęłam się do niego.
     -Jesteś jego dziewczyną?-spytał wręczając mi kosz.
     -Nie-prychnęłam. I co jeszcze?
     -Narzeczoną?-dopytywał.
     -O nie-odchyliłam głowę do tyłu-Znajomą.
     -Aha. Do widzenia-odszedł.
     -Do widzenia-weszłam do kuchni i położyłam kosz na stole-Jak sądzisz Louis nie obrazi się jeśli zjem sobie kilka marchewek?-spytałam spoglądając na Perrie.
     -Jeśli chodzi o marchewki to wszystko jest możliwe-uśmiechnęła się.
     -Zaryzykuję-wzięłam jedną z marchewek i zjadłam. Muszę przyznać, że są wyśmienite. Takie chrupiące. Zaczęłam jeść następną.
     -Kto je moje marchewki!?-nagle usłyszałam krzyk bruneta. Ale skąd on o tym wiedział? Marchewkę, którą właśnie jadłam schowałam pod bluzkę i położyłam ręce na brzuchu, żeby mi przypadkiem nie wypadła. Chłopak wszedł do kuchni.
     -Cześć-przywitałam się z nim.
     -Czemu trzymasz się za brzuch?-spytał. Spojrzałam na niego, był w samych bokserkach. Odruchowo zakryła oczy dłońmi, co spowodowało, że marchewka wyleciała mi z pod bluzki.
     -Ty-usłyszałam jego warknięcie-Czemu zjadasz moje marchewki-podszedł bliżej.
     -A ty czemu chodzisz w samych gaciach, w mojej obecności!?-krzyknęłam na niego.
     -To też jest mój dom-podniósł z ziemi marchewkę, następni umył ją.
     -Wyjdź z tond-pokazałam palcem drzwi.
     -Nie-zaczął jeść warzywo.
     -Bo zaraz cię z tond wykopię-warknęłam.
     -Nie dasz rady-powiedział pewnie.
     -Jesteś pewny?-popchnęłam go do wyjścia i zamknęłam za nim drzwi-Jak z tond wyjdę to masz być ubrany, albo nie pokazywać mi się na oczy. Idiota.
     -Nieźle-pochwaliła mnie dziewczyna.
     -Ma się to coś-podeszłam do kosza i wzięłam następną marchewkę.
Zjadłam jeszcze kilka i wyszłam do swojego pokoju. Pogoda nie była zbyt ładna, więc założyłam dżinsowe rurki, białą bluzkę i na to różowo-czarną bejsbolówkę. Wyszłam z pokoju i ponownie weszłam do kuchni. Powiedziałam Perrie, żeby przekazała reszcie, że wychodzę. Zjechałam windą na dół. Jak zwykle przywitałam się z personelem. Zeszłam po schodach gdzie spotkałam pana od taksówek. Postanowiłam, że się przejdę. Do parku nie miałam aż tak daleko, a z Nikol miałam się dopiero spotkać o trzynastej. Dziś też będziemy grać nad altanką. Już nie mogę się doczekać. Kocham śpiewać i jeszcze podoba się to ludziom. Jest jedenasta. Postanowiłam, że nie chcę, żeby ktoś mnie rozpoznał, więc weszłam do jednego sklepów z perukami. Wybrałam sobie blond z grzywką. Do tego dokupiłam kapelusz i okulary. Założyłam i poszłam na umówione spotkanie. Kiedy dotarłam na miejsce dziewczyna już tam była. Przywitałyśmy się i zaczęłyśmy śpiewać. Tak jak wcześniej było mnustwo ludzi. Niektórzy nawet nas nagrywali. Tak jak wczoraj, było super. Grałyśmy trzy wspaniałe godziny. Po występie poszłyśmy do kawiarni. Zdjęłam perukę i wsadziłam do mojej torby.
     -Co zamawiany?-spytała dziewczyna siadając przy jednym z wolnych stolików.
     -Ja chcę duże lody-uśmiechnęłam się.
     -Ok. Zaraz wrócę-powiedziała odchodząc od stolika, żeby po chwili wrócić z dwoma pucharkami lodów. Szybko zabrałam się za jedzenie.
     -Nikt ci ich nie zabierz-zaśmiała się blondynka.
     -No przecież wiem, ale jestem strasznie głodna.
     -Ta. I lodami się najesz?
     -Oczywiście-oburzyłam się.
     -Dobra. To jutro też się spotykamy?-spytała.
     -Pewnie. O której?
     -Oczywiście o trzynastej. To będzie taka nasza stała godzina-puściła mi oczko.
     -Hej dziewczyny-usłyszałam tak dobrze znany mi dłos.
     -Nathan?-odwróciłam się w jego stronę.
     -To ja już pójdę-Nikol podniosła się i skierowała się do wyjścia-Do jutra Bella.
     -Cześć-pomachałam jej-Siadaj.
     -Wybacz, ale dziś nie mogę, właśnie idę na jakiś wywiad.
     -Aha-posmutniałam trochę.
     -Ale zapraszam cię dziś do klubu.
     -Super. Na pewno przyjdę.
     -No to super. Do zobaczenia o dwudziestej pierwszej.
     -Cześć-pomachałam mu.
Była już osiemnasta, więc postanowiłam pojechać do hotelu. Zamówiłam taksówkę i po piętnastu minutach byłam na miejscu. Wjechałam na górę i weszłam do pokoju.
     -Cześć-przywitałam się ze wszystkimi-Idę dziś do klubu-oświadczyłam.
     -Sama?-spytał Harry.
     -Tak-skłamałam. Jakbym im powiedziała to by się wkurzyli.
     -Nie wpuszczą cię-powiedział.
     -Jak to?-spytałam zdziwiona.
     -Nie jesteś pełnoletnia.
     -A ty skąd to wiesz?
     -Z twojej legitymacji.
     -Grzebałeś w moich rzeczach! Kto ci pozwolił?
     -Sam. Ale dowiedziałem się dużo ciekawych rzeczy.
     -Niby jakich?
     -Jestem od ciebie aż o pięć dni starszy-uśmiechnął się.
     -Czy ktoś tu wybiera się na imprezę?-spytał Zayn wychodząc z pokoju.
     -Ja.
     -Jak chcesz możesz iść z nami?-zaproponował.
     -My też idziemy-powiedziała Eleonor parząc na Louisa.
     -To chodźmy wszyscy razem-powiedział Niall.
I okazało się, że idziemy wszyscy razem. Niestety moje plany diabli wzięli. Poszłam przebrać się do swojego pokoju, a następnie do garderoby. I co tu na siebie włożyć, żeby spodobać się Nathanowi. Po dziesięciu minutach postanowiłam założyć kremową sukienkę do kolan na grubych ramiączkach. Kiedy przeglądałam się w lustrz, usłyszałam pukanie.
     -Otwarte-do pokoju weszła Perrie.
     -Boże. Ty tak chcesz iść na imprezę-spytała zszokowana. Była ubrana w czarną sukienkę, miniówkę, bez ramiączek  i wielki szpilki.
     -No tak-odpowiedziałam.
     -Zdejmuj to. Zaraz ci coś znajdę-weszła do garderoby.
     -Ale mi się to podoba-spojrzałam na swoje odbicie.
     -Ale to nie jest strój do klubu. Idealna-rzuciła w moją stronę czerwoną sukienkę, za zwijanymi ramiączkami tak, że jedno opadało na ramię. Krótką jak nie wiem co i na dodatek bez pleców.
     -No co ty. Będę w tym wyglądała jak dziwka-krzyknęłam.
     -Będziesz w tym wyglądała sexi-uśmiechnęła się-Zobaczysz jak chłopakom kopary opadną.
     -Z chęcią bym to zobaczyła-zaśmiałam się.
     -To ubieraj się-powiedziała w moją stronę.
Zdjęłam poprzednią i założyłam czerwoną sukienkę. Ponownie spojrzałam w lustro. Boże jak ja wyglądam.
     -Wyglądasz ślicznie. A teraz załóż te buty-wręczyła mi czarne, chyba same koturny. Dobrze, że małe i górę wstążek.
     -Jak to się zakłada?-spytałam. Różowowłosa tylko pokręciła z politowaniem głową i zaczeła mi je zakładać.
Wstążki ciągnęły się do kolan. Były nawet ładne. Następnie zrobiła mi koka który lada momęt mógłby się rozpaść. Tylko gdzieniegdzie włosy opadały mi na ramiona.
     -A teraz makijaż-uśmiechnęła się szeroko.
     -Makijaż?-powtórzyłam po niej-A nie obędzie się bez niego?-spytałam z nadzieją.
     -Impreza i makijaż to syjamskie siostry bliźniaczki. Bez jednej ani rusz.
     -Ale lekki-pogroziłam jej.
Przyniosła jakieś kosmetyki i zaczęła mnie malować. Ratunku! Jak ja tego nie lubię. Po półgodzinnych katórgach skończyła. Spojrzałam w lustro. Normalnie się nie poznałam. Usta miałam pomalowane różowym błyszczykiem, a oczy były niewiarygodnie czarne.
     -Miało być mało-odwróciłam się do niej.
     -No przecież jest-uśmiechnęła się-Wyglądasz pięknie. Idziemy zobaczyć reakcję chłopaków-pociągnęła mnie za rękę do salonu. Miny chłopaków były niezastąpione.n Normalnie naprawdę kopary im opadły.
     -Wow-powiedział Harry-Wyglądasz ślicznie.
     -Dzięki-uśmiechnęłam się-To co? Idziemy?
Pokiwali głowami na tak. Była dopiero dwudziesta. W klubie byliśmy po półgodzinie. Harry odrazu porwał mnie do tańca. Reszta też wyszła na parkiet. Niall znalazł sobie blond włosom partnerkę i także wirował z nią na parkiecie. Liam zaprosił swoją dziewczynę Daniell. Po kilku piosenkach byłam już zmęczona, więc podeszłam do baru i zamówiłam sobie drinka. tak dokładnie to kupił mi Zayn, który siedział z Perrie.Trochę alkoholu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Po chwili dołączyła do nas reszta ekipy. Usiedliśmy przy stoliku. Chłopaki pili po piwie. po kilku minutach Niall poszedł tańczyć z Eleonor, a Zayn z Perrie. Siedziałam między Harrym, a Liamem. Obok niego Daniell a naprzeciwko Louis. Dochodziła dwudziesta pierwsza. Wzrokiem szukałam Nathana, ale nigdzie go nie było. Nagle Louis poderwał się z miejsca z trochę wkurzoną miną i chwycił mnie za rękę.
     -Idziemy tańczyć-powiedział ciągnąc mnie na parkiet.
     -A czy ja wyraziłam zgodę?
     -Oj. Nie narzekaj już.
Idąc minęliśmy Nialla i Eleonor, którzy właśnie wracali. Stanęliśmy na środku i jak na złość z głośników zaczęła lecieć wolna piosenka. Chłopak przysunął się i złapał moje dłonie kładąc sobie na ramionach, a swoimi obioł mnie w talii. Obięłam go rękami i położyłam głowę na ramieniu. Kołyszmy się lekko w rytm muzyki. W tym momencie mogłabym zabić Perrie, że wybrała mi tą sukienkę. Ręce Louisa spoczywały na moich nagich plecach. Na szczęście piosenka już się skończyła i szliśmy do naszych miejsc.
     -Bella, chodź na chwilę-zawołała mnie Eleonor, która stała sama przy barze.
     -On sam chciał tańczyć-powiedziałam obojętnie.
     -Nie o to chodzi. Dzwonił do ciebie Nathan-uśmiechnęła się.
     -Co?-spytałam zdziwiona.
     -Powiedział, że niestety nie może dzisiaj przyjść. Wiesz jakby chłopcy dowiedzieli się, że przyszłaś to spotkać  się z nim to by się nieźle wkurzyli.
     -Czego ty chcesz?-spytałam.
     -Jakbyś mogła zająć się Louim. Skoro i tak znasz moje zamiary, a ja bym się zabawiła.
     -Jesteś wredna.
     -To jak? Mam im powiedzieć dla kogo tu przyszłaś?
     -Dobra, ale odczep się w końcu ode mnie.
     -OK. To ja spadam-i tyle ją widziano. Wróciłam na swoje miejsce. Bawiliśmy się dalej super bez niej. Louis trochę na początku wypytywał, ale wcisnęłam mu kit, że spotkała swoich starych znajomych. Chłopaki byli już nieźle spici. Harry już około północy, to ledwo trzymał się na nogach. Ja choć zbyt dużo nie piłam. Tylko kilka drinków, ale czułam, że też mnie wzięło. Przez następne trzy godziny tańczyliśmy i bawiliśmy się wyśmienicie. Wypiłam jeszcze trzy drinki i na tym postanowiłam skończyć. Zrobiło mi się trochę duszno, więc postanowiłam wyjść się przewietrzyć. Wyszłam z pomieszczenia i usiadłam na jednej z ławek, patrząc w gwiazdy. Księżyc świecił jasno, więc nie było aż tak ciemno.
     -Mogę się przysiąść-usłyszałam zmieniony przez procenty głos Tomlinsona.
     -Pewnie, siadaj-usiadł obok i spojrzał wgwiazdy.
     -Ale ładne niebo-powiedział.
     -Yhym-przytaknęłam mu.
     -Takie jak ty-normalnie w tym momencie walnął we mnie grom. Spojrzałam na niego. Był odwrócony w moją stronę i przyglądał się mi.
     -Co?-spytałam.
     -Jesteś piękna-położył dłoń na moim policzku i pocałował mnie. Tak delikatnie. To był mój pierwszy pocałunek, ale czemu z nim? Tyle razy sobie go wyobrażałam i był właśnie taki. Delikatny. Chłopak przejechał językiem po mojej dolnej wardze. Lekko rozchyliłam usta pozwalając mu pogłębić pocałunek. Normalnie bym tego nie zrobiła, ale alkohol zdziałał swoje. Zaczęłam odwzajemniać jego pocałunki. W końcu opamiętałam się i odsunęłam swoją twarz od jego,zdejmując dłoń z policzka. Wróciłam do klubu. Czemu on mnie pocałował? Przecież mówił, że mnie nie lubi. O co mu w ogule chodzi? Zadawałam sobie mnustwo pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Postanowiliśmy wrócić. Po półgodzinie byliśmy w hotelu. Starałam się nie patrzeć na bruneta, przez ten czas. Wjechaliśmy windą na górę i weszliśmy do środka. Od razu skierowałam się do swojego pokoju, mówiąc tylko dobranoc. Weszłam do łazienki, wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę, następnie weszłam pod kołdrę. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Stanął w nich Louis. W świetle księżyca, chwiejnym krokiem podszedł do mojego łóżka i usiadł na nim. Położył mi dłoń na policzku. Nie odzywałam się.
     -To był idealny pocałunek-powiedział i wyszedł.
To było trochę dziwne. Ale byłam zbyt zmęczona, żeby dalej się nad tym zastanawiać. Po kilku minutach usnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz