piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 24

          Jasne promienie słońca wpadające do pokoju oświetliły moją twarz. Mruknęłam cicho i przekręciłam się na drugi bok. Podciągnęłam kołdrę pod brodę, ale po chwili odrzuciłam ją na bok i położyłam się na środku rozkładając szeroko ręce i nogi. Wpatrywałam się w zielony sufit pokoju.Po chwili zamknęłam oczy i westchnęłam głośno. Usiadłam na łóżku, a następnie zeszłam z niego jednym zwinnym ruchem. Podeszłam do łóżeczka Rose i lekko pogłaskałam ją po blond loczkach. Dziewczynka nadal spała. Odwróciłam się i weszłam do garderoby i przyjrzałam się porozwieszanym ciuchom. Co by dziś założyć. Odwróciłam się i wyjrzałam przez okno. Świeciło słońce, ale było widać kilka małych obłoków swobodnie dryfujących po niebie. Ponownie weszłam do szały i wyciągnęłam fioletową sukienkę na ramiączka w żółte kwiaty. Do tego czarne baleriny. Weszłam do pokoju i położyłam buty przy łóżku. Otworzyłam drzwi do łazienki zamykając je za chwilę za sobą. Podchodząc do wanny usłyszałam jakieś śmiechy. Odwróciłam się naokoło rozglądając się uważnie, ale nic nie zauważyłam. Położyłam sukienkę na wannie. Ponownie dało się słyszeć odgłosy. Tym razem ktoś przemówił.
     -A widziałaś jego minę?-Adrian powiedział z rozbawieniem-Jak zombi. Blee!
Podeszłam do kratki wentylacyjnej. Zupełnie o niej zapomniałam. Dzieci zaśmiali się.
     -Nieźle się wczoraj upił-zachichotała dziewczynka.
     -No-przytaknął blondyn.
Drzwi zamknęły się z hukiem i nic więcej już nie usłyszałam. Przeklęte bachory jak oni tak mogą kogoś obgadywać za plecami? Pokręciłam głową i odkręciłam wodę w kranie. Dokładnie umyłam twarz i dłonie następnie założyłam sukienkę, rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki. Usiadłam na łóżku, wsuwając na stopy baleriny. Podniosłam się i opuściłam pokój. W salonie siedzieli wszyscy oprócz Nialla i dzieciaków. Rozejrzałam się po chłopakach. Kiedy napotkałam wzrok Louisa uśmiechnął się do mnie lekko. Spuściłam wzrok. O Matko! Co ja mam zrobić? Podeszłam do kanapy, na której siedział czarnowłosy i zajęłam miejsce obok.
     -Cześć-powiedziałam siadając.
     -Cześć-przywitali się chłopcy.
     -Co oglądacie?-spojrzałam na ekran telewizora, na którym w tym momencie widniały reklamy.
     -Jak na razie na nic nie możemy się zdecydować-oznajmił najbliżej siedzący, Zayn.
     -Kto chce śniadanie to do kuchni!-po salonie rozległ się donośny głos Nialla.
Wszyscy wstaliśmy i skierowaliśmy się do kuchni. Kiedy przekroczyłam próg ujrzałam cały talerz kanapek. Za stołem stało rodzeństwo i uśmiechało się do nas. Natomiast Niall stał za drzwiami z rękami założonymi po bokach.
     -I jak?-spytał z zachwytem.
     -Super-uśmiechnęłam się o niego-Nawet nie wiesz jaka jestem głodna-głos uznania dostałam od mojego burczącego brzucha.
Zajęliśmy miejsca i zaczęliśmy jeść. Coś mi tu nie pasowała. Przed chwilą Maja i Adrian naśmiewali się z Harrego, a teraz byli dla wszystkich mili. O co w tym chodzi? Poczekamy, zobaczymy. Wzruszyłam ramionami i ugryzłam kanapkę.
     Po zjedzeniu wróciłam do pokoju zaglądając do Rose. Nadal śpi. Usiadłam przy drewnianym stoliku i oparłam brodę o łokcie. Siedziałam tak z piętnaście minut kiedy dziewczynka poruszyła się i ziewnęła. Wstałam i podeszłam do kołyski.
     -Hej malutka-pogłaskałam ją po policzku.
Dziecko otworzyło oczy i uśmiechnęło się radośnie wyciągając łapki w moją stronę. Nachyliłam się i podniosłam ją delikatnie. Jest taka słodziutka. Nie to co jej rodzeństwo. Ale muszę przyznać, że dziś się postarali z ty śniadanie. Może nawet byłoby dobrze gdyby nie ten incydent w łazience.
     Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Akurat na moje szczęście był w niej Harry. Chłopak nie miał za wesołej miny. Stał oparty o stół i grzebał w telefonie.
     -O Harry-podeszłam do niego-Mógłbyś potrzymać Rose, a ja zrobię jej coś do jedzenia.
Bez słowa odłożył telefon na stolik i wziął ode mnie dziewczynkę. Podeszłam do kuchenki i zaczęłam przygotowywać dla niej śniadanie. Odwróciłam się w stronę reszty i zaczęłam ich oglądać opierając się o kuchenkę. Rose bawiła się jego lokami, a on obdarzał ją słodkimi i zabawnymi minkami. To takie słodkie.
     -Co się stało?-spytałam w końcu.
Harry spojrzał na mnie zdziwiony.
     -Dlaczego ostatnio tak dziwnie się zachowujesz? W ogóle prawie się do mnie nie odzywasz. I tak się wczoraj upiłeś.
     -Mam swoje powody-powiedział bez żadnych emocji.
Podeszłam do nich bliżej.
     -Harry, proszę powiedz mi jeśli to przeze mnie.
Zaśmiał się.
     -Myślisz, że jestem tylko jaką tam rozwydrzoną gwiazdką, która jak ma forsę to może mieć wszystko-powiedział z sarkazmem.
Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam. Przecież to nie prawda. Nigdy tak o nim nie myślałam. O żadnym z chłopaków tak nie myślałam. Jak mu to w ogóle przyszło do głowy.
     -To nie prawda.
     -Myślałem, że jesteś inna-powiedział ze skrzywioną miną.
     -Ale ja naprawdę tak nie myślę. Jesteście moimi przyjaciółmi. Wszyscy. Prawdziwymi przyjaciółmi. Nie mogła bym tak myśleć.
     -Nie musisz się męczyć. Po tym co powiedziałaś nie umiem ci zaufać.
Oczy wypełniły mi się łzami. Spuściłam głowę, a one spłynęły po policzkach.
     -Skoro twierdzisz, że jestem tu tylko dla pieniędzy to w takim razie wyjeżdżam. Chcę żebyś był znowu szczęśliwy, ale skoro nie może się to stać dopóki tu jestem to jutro wrócę z powrotem do Polski. Maja, Adrian i Rose też będą już wyjeżdżać, więc będziesz miał w końcu święty spokój.
Przez cały czas jak mówiłam Harry patrzył się na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Po chwili podszedł i przytulił mnie wolną ręką, co wywołało u mnie zdziwienie.
     -Przepraszam-szepnął przy moim uchu-Nie chciałem tego powiedzieć. Nie chcę żebyś wyjeżdżała-kontynuował-Po tym jak powiedziałaś, że mam mnóstwo kasy i mogę sobie kupić co chcę-przerwał na chwilę-To naprawdę zabolało. To że mam pieniądze nie znaczy, że nie lubię swoich rzeczy i codziennie kupuję sobie nowe-odsunął się i posłał w moim kierunku przyjazny uśmiech.
     -To ja cię przepraszam. Nie powinnam odreagowywać na tobie moich problemów.
     -Przeprosiny przyjęte-ponownie się uśmiechnął.
     -Dziękuję. Mam nadzieję, że przez resztę pobytu z wami będzie już dobrze.
     -Ja też-ponownie się przytuliliśmy.
Rose zaśmiała się cicho. Przez cały czas słuchała uważnie naszej konwersacji. Pewnie nie wiedząc o co chodzi, ale kiedy atmosfera się rozluźniła dziewczynka też poczuła się radosna. Jak za starych dobrych czasów.
     Wróciłam z Rose do pokoju i położyłam ją z powrotem do kołyski. Cieszę się, że w końcu wyjaśniliśmy sobie wszystko z Harrym. Teraz została tylko sprawa z Louisem. On powiedział, że mnie kocha. I co ja mam teraz zrobić. Usiadłam na łóżku i wplotłam ręce we włosy. Muszę dam mu dziś odpowiedź.Opadłam na łóżko rozkładając szeroko ręce. Przecież na początku mnie nie lubił. Kiedy to się stało? I że tego nie zauważyłam. Nagle przed oczami stanął mi nasz pierwszy pocałunek i te słowa które powiedział wtedy w nocy
     ,, To był idealny pocałunek "
Uśmiechnęłam się lekko. Co ja robię? Wstałam z łóżka. To co należy. Wyszłam z pokoju i otworzyłam te obok. Louis leżał na łóżku, kiedy mnie zobaczył podniósł się zdziwiony. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do niego. Wydawał się jeszcze bardziej zdziwiony jak nic nie powiedziałam tylko położyłam dłonie na jego twarzy i go pocałowałam. Na początku stał bez żadnej reakcji. Po chwili jednak odwzajemnił pocałunek łapiąc mnie w talii.
     -Też cię kocham-szepnęłam kiedy przerwaliśmy pocałunek.
     -Kocham cię-powiedział i pocałował mnie jeszcze raz, a następnie mocno do siebie przytulił.
Staliśmy tak kilka dobrych minut, kiedy Louis w końcu się odsunął.
     -To jest jeden z najszczęśliwszych-uśmiechnął się do mnie i pogłaskał po policzku.
Przez następne godziny siedzieliśmy razem u niego w pokoju i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Opowiadał mi o swoim dzieciństwie. O rodzinie. Ja też opowiedziałam mu o moim dzieciństwie, ale pominęłam śmierć moich rodziców. Nie chciałam popsuć tej chwili. Opowiem mu o tym kiedy indziej. Jak będzie chciał oczywiści.
      Harry miał zająć się Rose. Przez ten cały czas. Reszta chłopaków zajmowała się resztą rodzeństwa. Jak do tej pory nam nie przeszkadzali. Dochodziła prawie dziesiąta w nocy, więc postanowiłam iść już spać. Louis zaproponował żebym spała dziś u niego. Nie widziałam przeszkód, więc się zgodziłam. Położyliśmy się na łóżku, a następnie przytuliłam się do boku chłopaka i usnęłam w jego ramionach.

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 23

          Jak obudziłam się rano ku mojemu zdziwieniu Harrego już nie było. Otworzyłam oczy. Miejsce obok mnie wyglądało jakby w ogóle nikt tam nie spał. To było dość dziwne. Gdzie on jest? Wykopałam się z ciepłej kołdry i powoli opuściłam pokój. Weszłam do salonu. Znalazł się. Spał sobie w najlepsze na kanapie przykryty kocem. Najwidoczniej usnął przed telewizorem. Wzięłam pilota i wyłączyłam go. Jego ciuchów już nie było. Usiadłam na kanapie przed nogami Harrego. Dokładnie przykryłam mu je, w tym momencie chłopak się obudził.
     -Bella...?-mruknął-Co ty tu robisz?
     -Jak do tej pory to mieszkam-przewróciłam oczami.
Harry usiadł na kanapie i ziewnął przeciągliwie.
     -Dlaczego tutaj spałeś?-spytałam.
     -A tak jakoś. Usnęło mi się przed telewizorem-odpowiedział zmykając oczy i opierając głowę o oparcie kanapy.
     -OK-jakoś dziwnie się zachowywał. Zawsze był taki pobudzony, a teraz... teraz był smutny-Coś się stało?-spytałam patrząc na jego twarz,która miała nieodgadniony wyraz.
     -Nie-odpowiedział i usiadł prosto chcąc wstać.
     -Gdzie idziesz?
     -Zrobić sobie śniadanie.
     -Czekaj-zatrzymałam go łapiąc za rękę-Odpocznij sobie. Ja ci zrobię i przy okazji zrobię-mróknął coś i ponownie usiadł. Wstałam i weszłam do kuchni, gdzie siedział Liam i czytał jakąś gazetę.
     -Cześć Bella-uśmiechnął się do mnie.
     -Hej
Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej mleko, a następnie wlałam trochę garnka i włączyłam gaz. Wyjęłam dwie miski i wsypałam do nich czekoladowe kulki.
     -Co czytasz?-usiadłam po drugiej stronie stołu.
     -Jak do tej pory nie natknąłem się na nic ciekawego-przekręcił kartkę gazety, wziął z talerzyka jedno z ciastek, a następnie podniósł wzrok na mnie-Dlaczego Harry spał dzisiaj na kanapie? Pokłóciliście się o coś?
     -Nie wiem-odpowiedziałam smutno-Jest dzisiaj jakiś inny.
     -On czasami tak ma. Przejmuje się byle błahostkami, a później dusi to w sobie-westchnął Liam.
     -Mam nadzieję, że tym razem szybko mu przejdzie-nie chciałabym wyjeżdżać z tond pokłócona z którymś z chłopaków.
Wstałam od stołu i wlałam gorące mleko do płatków. Odstawiłam garnek.
     -O matko-usłyszałam nagle Liama.
     -Co się stało?-odwróciłam się w jego stronę.
Chłopak wpatrywał się w gazetę z szeroko otwartymi oczami. Nachyliłam się nad stołem i spojrzałam na artykuł o którym właśnie czytał. Niemożliwe. Było tam moje zdjęcie z Louisem. To z tego feralnego wieczoru. Właściwie to nocy. Złapałam gazetę i wybiegłam z puchni prosto do pokoju Louisa.
     -Louis! Wstawaj!-podeszłam do jego łóżka.
     -Co?-wymamrotał i nadal spał.
     -Wstawaj mamy problem.
     -Później-mruknął i schował twarz w poduszkę.
     -Louis!-wyciągnęłam mu ją z pod głowy-Wstawaj ale już!
     -Oddawaj-usiadł na łóżku.
     -Zobacz-rzuciłam mu na kolana gazetę.
     -Co to?-spytał podnosząc ją i przymrużonymi oczami spojrzał na zdjęcie-Nieźle-powiedział.
     -Tylko nieźle?-spojrzałam na niego zdziwiona-Przecież to okropne.
     -Już tak nie przesadzaj.
     -Ale Louis, czytałeś to? Oni tam napisali, że to przeze mnie rozpadł się wasz związek. Przecież tam jest data.
     -Przecież dobrze wiesz, że to wina Eleonor.
     -Gdybym wtedy nie umówiła się z nim w tym klubie...
     -Bello-spojrzał mi w oczy-To nie twoja wina.
     -Louis, nie oszukuj. Przecież ja to wiem. Lepiej by było gdybym tu nie przyjeżdżała. Wtedy Eleonor by tego nie zrobiła.
     -Bella-chłopak podszedł do mnie i złapał za dłonie-Eleonor wszystko mi wtedy wyrzuciła. Ten związek od początku nie miał przyszłości.
     -To nieprawda Louis. Zniszczyłam waszą miłość.
     -Może to był znak żeby znaleźć nową-uśmiechnął się i ścisnął moje dłonie mocniej. Spojrzałam na niego zdziwiona.
     -Co?
     -Kocham cię-szepnął i pocałował mnie. Tego się nie spodziewałam. To było takie gwałtowne. Po chwili odsunął się-Kocham cię, Bello-nic na to nie odpowiedziałam. Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami. Spuściłam wzrok-Bello-podniósł moją brodę. Odwróciłam wzrok-Powiedz coś-szepnął.
     -Co?-zaśmiał się lekko.
     -Powtarzasz się.
     -Louis ja...
     -Tak?
     -Ja... Ja nie mogę-wyplątałam głowę z jego dłoni i ponownie spuściłam wzrok.
     -Dlaczego?-spytał.
     -Nie mogę.
     -Czemu-jego głos był strasznie smutny-Kochasz mnie?-spytał po chwili. Nic mu nie odpowiedziałam, nadal tępo wpatrując się w ziemię-Bello, kochasz mnie?-spytał ponownie.
     -Nie wiem-wyjąkałam.
     -Czyli mam jakieś szanse-uśmiechnął się.
     -Czy moglibyśmy porozmawiać o tym innym rzem?
     -Potrzebujesz czasu?
     -Tam. Potrzebuję trochę czasu. Muszę załatwić jedną sprawę.
     -Dobrze-odpowiedział.
     -Muszę iść-powiedziałam i wysunęłam swoje dłonie z jego.
Wyszłam z pokoju. Chłopak został w środku. O matko. Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież Louis od samego początku zachowywał się jakby mnie nienawidził, a teraz mówi, że mnie kocha. Na kanapie siedział Liam, natomiast Harrego nie było. Usiadłam obok niego.
     -I jak?-spytał spoglądając w mojąstronę.
     -Dobrze-odpowiedziałam-Gdzie Harry?
     -Wyszedł, zaraz po tym jak poszłaś do Louisa.
     -Aha. A nie wiesz gdzie? Kiedy wróci?
     -Nie. Ale coś mi się zdaje, że nie prędko.
     -Skąd wiesz?
     -Kiedy wychodził to nie miał najlepszego humoru.
     -Rozumiem-wzięłam pilota ze stolika i włączyłam telewizor. Dźwięk rozległ się po całym pokoju. Telewizor grał na cały legulator.
     -Wyłącz ten telewizor-wydarł się Adrian stojący w progu swojego pokoju. Dokładnie w progu pokoju Louisa. Ściszyłam-I przy okazji zrób śniadanie.
     -W kuchni na stole są płatki.
     -Świetnie-wbiegł do kuchni-Majka śniadanie!-zawołał jeszcze do siostry, która po chwili wybiegła z drugiego pokoju.
Razem weszli do kuchni i zaczęli jeść płatki. Po chwili dołączyli do nas Zayn i Niall. Rozsiedli się na kanapach obok.
     -Mam do was prośbę-powiedziałam nie patrząc na żadnego z nich.
     -Już się boję-Niall wstrząsnął się.
     -Dawaj-Powiedział Zayn.
     -Proszę zaopiekujcie się Dzieciakami? Muszę coś załatwić.
     -No nie wiem-odpowiedział czarnowłosy.
     -Proszę to jest bardzo ważne.
     -A co dokładnie-dopytywał Niall.
     -Powiem ci kiedyindziej. To jak?
     -OK. A na jak długo?-spytał w końcu Liam.
     -Na cały dzień?-spytałam niepewnie.
     -Tak długo-jęknął Niall.
     -Proszę-złożyłam ręce przed nimi w błagalnym geście.
     -Dobra-westchnął Zayn-Leć już.
Podziękowałam im i wbiegłam do pokoju. Szybko wyciągnęłam z garderoby zwykłą fioletową ciemną bluzkę i dżinsowe spodenki do kolan. Weszłam do łazienki. Przebrałam się i opuściłam apartament żegnając się z resztą. Wyszłam przed hotel. OK. Trzeba znaleźć Harrego i wyjaśnić z nim tą sprawę. Ruszyłam przed siebie.
     Chodziłam po mieście już od jakiś trzech godzin i nigdzie go nie było. Gdzie on mógł pójść? Przecież nie rozpłynął się w powietrzu. Dochodziła 14. Postanowiłam odwiedzić Nikol. Na pewno będzie teraz w parku. Może ona będzie wiedziała gdzie jest. W końcu przyjaźnią się. Po kilku minutach byłam na miejscu. tak jak myślałam dziewczyna siedziała na altance i śpiewała. Weszłam w tłumek i przysłuchiwałam się jej. Po kilku minutach zauważyła moją obecność. Odłożyła gitarę i podeszła do mnie, a następnie mocno przytuliła.
     -Jak ja długo cię nie widziałam-powiedziała uradowana-Tęskniłam.
     -Ja za tobą też-odwzajemniłam uścisk.
     -Co masz taką zbolałą minę? Czy nigdy nie możesz odwiedzić mnie z samej siebie i być radosna jak ptaszek?-zaśmiała się.
Podeszłyśmy do ławki i zajęłyśmy miejsce.
     -No dawaj-pokręciła się odwracając w moją stronę.
     -Wolisz wiadomość złą czy szokującą?-spytałam parząc na nią uważnie.
     -Może zacznijmy od tych złych-puściła mi oczko. Odetchnęłam.
     -A więc chodzi o Harrego-zaczęłam. Dziewczyna lekko posmutniała-Nie wiesz gdzie może teraz być? Wyszedł rano i od tej pory nie mogę go znaleźć.
     -Wiem-szepnęła.
     -Wiesz gdzie jest?
     -Był wcześniej u mnie. I nie wyglądał za najlepiej.
     -Wiesz gdzie teraz jest?
     -Tak. Ale to nie najlepszy pomysł żebyś teraz do niego szła. Potrzebuje pobyć trochę sam-oznajmiła.
     -Czemu?-spytałam zdziwiona-Od wczoraj zachowuje się jakoś dziwnie. Jakby próbował mnie unikać?
     -Na pewno mu przejdzie. Musisz tylko trochę poczekać-przytuliła mnie.
     -Tylko jak długo-westchnęłam.
     -Dobra to teraz czas na tą szokującą wiadomość-odsunęła się-Nie mogę się doczekać co to jest. Westchnęłam głośno.
     -Louis powiedział, że mnie kocha-powiedziałam na jednym wydechu. Nikol wyglądała na zaskoczoną.
     -Waw. Myślałam, że wy się nienawidzicie?
     -Też myślałam, że mnie nie lubi, ale dziś rano to powiedział.
     -I co mu na to odpowiedziałaś?-spytała ciekawsko.
     -Nic-szepnęłam.
     -Jak to nic?
     -Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Mam mu dać odpowiedź innym razem. Jak już rozwiążę problem z Harrym.
     -A ty go kochasz?
     -Ja?
     -A kto? Ja? Pewnie, że ty. to jak kochasz go?
     -No... Ja ja nie wiem. Lubię go. Ale czy kocham?
     -Dobra. Zastanowimy się nad tym u mnie. Chodź.
Pociągnęła mnie za rękę w stronę jej domu. Po drodze zaszłyśmy po Elenę, która akurat skończyła pracę. Po półgodzinie byłyśmy na miejscu. Nikol zaprosiła nas do domu. Rozsiadłyśmy się na kanapie w salonie i zaczęłyśmy rozmawiać. Opowiedziałyśmy jej o tym o czym rozmawiałyśmy w parku. Elena też była zaskoczona wyznaniem Louisa. A ja nadal nie wiem co mu odpowiedzieć. To wydaje się być takie proste, ale tak naprawdę to jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu. Rozmawiałyśmy tak do bardzo późna. Prawie do dwudziestej pierwszej. Pożegnałyśmy się z Nikol i razem z Eleną wyszłyśmy z jej mieszkania. Po kilku minutach dotarłyśmy do domu brunetki. Pożegnałam się z nią i ruszyłam do hotelu. Na dworze było już całkiem ciemno. Szłam pustymi ulicami. Nagle zza jednego z budynków wyłoniła się ciemna postać. Trochę się przestraszyłam, ale po chwili rozpoznałam chłopaka opierającego się o ścianę.
     -Harry?-podbiegłam do niego. Brunet odwrócił się w moją stronę zdziwiony.
     -Bella co ty tu robisz?-spytał niewyraźnym głosem. Był pijany.
     -Co ja tu robię? Pytanie brzmi co ty tu robisz?
     -Piję-uśmiechnął się-A co?
     -Nic-odpowiedziałam smutno.
     -Chcesz trochę?-spytał podchodząc od ściany i wyciągając w moją stronę butelkę piwa.
     -Nie dzięki-mruknęłam.
     -Jak chcesz-powiedział i przysunął ją do ust pociągając spory łyk. Nagle zachwiał się i omal nie upadł, ale w ostatniej chwili złapałam go po ramię.
     -Nic ci się nie stało?-spytałam.
     -Wszystko... OK...-oparł swoje ramię na moich barkach podpierając się.
     -Chodź wracamy do hotelu-powiedziałam ciągnąc go za sobą.
     -Dobra... I tak jestem już zmęczony-ziewnął głośno.
Do hotelu nie było daleko, więc po pięciu minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do hotelu i podeszliśmy do windy. Wciągnęłam do niej pijanego i ledwo przytomnego chłopaka. Wjechaliśmy do górę. Wyczołgałam do z niej i podprowadziłam pod drzwi apartamentu. Otworzyłam drzwi i wprowadziłam go do środka. Zayn i Liamem od razu mi pomogli. Posadzili go na kanapie.
     -Gdzie on się tak upił?-spytał Zayn, wyjmując z jego dłoni butelkę, a następnie upijając trochę alkocholu.
     -Nie będzie tak spał w twoim pokoju-oznajmił Liam-Dziś przenocuje u mnie, a ja u Zayna albo Nialla.
     -OK-powiedziałam i ruszyłam w stronę swojego pokoju-Dobranoc-przekroczyłam próg i zamknęłam drzwi. Dobrze, że nie było Louisa. Powolnym krokiem weszłam do łazienki i przebrałam się w piżamę. Wróciłam do pokoju. Wsunęłam się pod kołdrę i zamknęłam oczy. To był męczący dzień. Po chwili usnęłam.

Proszę o komentarze:)

piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 22

          Kiedy powoli zaczęłam się przebudzać, poczułam jakiś dziwny zapach. Pomidory? Otworzyłam szybko oczy. W pokoju nikogo już nie było. Ani Harrego, ani Rose. Podniosłam ręce do twarzy żeby ją przetrzeć. W ostatniej chwili odsunęłam je z piskiem. Były całe w ketchupie. W błyskawicznym tempie wstałam i wbiegłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Całe włosy i twarz miałam w ketchupie. Zabije je. Ze wściekłą miną wybiegłam do salonu, gdzie biegali dzieciaki drąc się na całego. Kiedy tylko mnie zauważyli zaczęli się głośno śmiać.
     -Kto to zrobił?!-krzyknęłam, wskazując palcem na moją twarz.
W tym czasie z kuchni wyszli chłopcy. Niall trzymał Rose na rękach. Oni też nie mogli powstrzymać się od śmiechu, nawet dziewczynka.
     -Kto to zrobił?!-powtórzyłam. Nadal nie uzyskałam odpowiedzi-Jeszcze tego pożałujecie-warknęłam i wróciłam do pokoju.
Weszłam do łazienki. Wyjęłam z szafki ręcznik kładąc go na brzegu wanny i zdjęłam bluzkę. Niedoczekanie ich. Zostałam w staniku i dolnej części piżamy. Pochyliłam głowę nad wanną i włączyłam wodę. Dokładnie umyłam twarz i włosy, które nadal śmierdziały ketchupem. Rozłożyłam ręcznik i zaczęłam je wycierać, kiedy usłyszałam jak drzwi się otwierają i stanął w nich w całej swojej okazałości Louis.
     -Idziesz...?
     -Wynoś się z tond!-nie dokończył, bo wzięłam z szafki szampon i rzuciłam w niego, podchodząc do drzwi i go wypychając, a następnie zamykając z hukiem.
     -Fajne...
     -Zamknij się!-warknęłam.
     -OK, OK. Już sobie idę. Chciałem tylko zapytać czy idziesz z nami do kina-powiedział jeszcze zza drzwi.
     -A na co?-zapytałam zaciekawiona.
     -Zombi-odpowiedział pewnie.
     -A to nie, dzięki-wzdrygnęłam się na samą myśl o tytule.
     -Czemu?
     -Bo nie. To jest głupie.
     -Skąd możesz wiedzieć skoro nie oglądałaś-spytał ironicznie.
     -A skąd ty możesz wiedzieć, że jest taki fajny. Też jeszcze chyba nie oglądałeś.
     -Dobra, dobra jak nie chcesz to pójdziemy tylko we trójkę.
     -Jak to we trójkę?
     -Normalnie. Ja, Maja i Adrian.
     -Nie pozwalam zabrać ci tej dwójki!
     -Dlaczego?-spytał zdziwiony.
     -Nie poradzisz sobie z nimi sam.
     -To chodź ze mną.
     -Nie. Oni zostają w domu, a ty jak chcesz to idź, a jak nie to zostań.
     -Nie możesz im tego zabronić, wiesz jak się cieszyli?
     -Po tym co zrobili z moimi włosami!?
     -A jak to nie oni. To będą mogli iść?-spytał niepewnie.
     -Co!?-otworzyłam ze wściekłą miną drzwi.
     -No wiesz...
     -Pożałujesz tego Louis!
     -Oj, nie gniewaj się.
     -Nie gniewaj się? A co ty byś zrobił na moim miejscu?
     -Poszedłbym ze mną do kina-wyszczerzył się i zaczął porusza zabawnie brwiami.
     -A ja nie pójdę.
     -No chodź-złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę salonu-Idziemy!-krzyknął.
     -Ale ja...
     -Cii... I tak się nie wymigasz.
     -Louis!-krzyknęłam nerwowo-Daj mi się ubrać.
     -Nie ma takiej potrzeby-powiedział Harry z fotela-Świetnie wyglądasz bez bluzki. Mogłabyś tak spać.
     -Ja ci zaraz dam-warknęłam na niego i wbiegłam do pokoju.
     -Czekamy!-krzyknął za mną szatyn.
Podeszłam do garderoby i wyciągnęłam bladoróżową bluzkę na grubych ramiączkach z dżinsowym kołnierzykiem i spódniczkę przed kolano. Weszłam do łazienki i przebrałam się w naszykowane rzeczy. Włosy miałam już prawie suche, więc tylko przeczesałam szczotką. Wróciłam do salonu.
     -Nareszcie-westchnął Adrian-Ile można się szykować.
Spojrzałam na trójkę osobników stojących w drzwiach i czekających tylko na mnie. Przeniosłam swój wzrok na resztę chłopaków siedzących na kanapie i oglądających telewizję.
     -Proszę. Niech ktoś jeszcze z nami pójdzie-jęknęłam błagalnie.
Nagle wszyscy udali, że są strasznie zajęci.
     -Ja byłem wczoraj, więc...-zaczął Harry, bawiąc się Rose.
     -Więc pójdziesz też dziś-dokończył za niego Liam.
     -Ja też byłem wczoraj i dziś mi się nie chce-Niall założył nogi na stolik.
     -Ja też odpoczywam-powiedział Liam. Błagalnym wzrokiem spojrzałam na Zayna.
     -Eee... ja... ja mam...-jąkał się. W końcu westchnął ze zrezygnowaną miną-Dobrze, dobrze pójdę z tobą.
     -Dziękuję-uśmiechnęłam się do niego z ulgą.
Opuściliśmy hotel i wsiedliśmy do busa. Po około dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Louis kupił bilety i zajęliśmy miejsca w kinie. Zastanawiam się czy dzieci mogą oglądać takie filmy, ale skoro nas wpuścili to najwidoczniej tak. Usiadłam pomiędzy Zaynem, a Louisem, obok którego siedzieli dzieciaki. ten film to po prostu żenada. Cały czas się tylko zabijają i nic więcej. To zatruwa dzieciom umysł, ale im to już i tak to nie grozi. Zayn tak jak ja nie był zachwycony filmem, ale jakoś to znosił. Natomiast dzieci, i te małe i te duże przeżywali każdą minutę filmu. Zamknęłam oczy i westchnęłam cicho. Kiedy poczułam jak ktoś mnie chwyta za rękę. Otworzyłam oczy i spojrzałam w stronę Louisa. Ten patrzył na ekran z szeroko otwartymi oczami. Odwróciłam się w tym samym kierunku.
     -O matko!-ścisnęłam dłoń chłopaka, a drugą złapałam się za serce. Akurat w tym momencie z szybkością błyskawicy na ekranie pojawiła się głowa zombi. Po sali rozległ się krzyk. Po chwili odetchnęłam z ulgą. Ale mnie głupi potwór wystraszył.
     -Bella-powiedział Louis. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem-Bo zmiażdżysz mi palce-uśmiechnął się łobuzersko. Szybko zabrałam rękę.
     -Sorry-mruknęłam.
     -Nic się nie stało-powiedział i ponownie złapał mnie za rękę łącząc nasze palce. Reszta filmu przeleciała spokojnie. Kiedy wyszliśmy z kina odetchnęłam z ulgą, że to już koniec. Niestety nadzieja matką głupich. Musieliśmy jeszcze jechać oczywiście do Nando's, co nie było takie złe, ale później. Masakra. Chodziliśmy od sklepu do sklepu. Teraz, ku mojemu zdziwieniu, to nawet Zayn się rozkręcił. Kupowali jak najęci, a ja stałam z boku i tylko się przyglądałam. Około osiemnastej nareszcie postanowili wrócić do hotelu. Już na korytarzu dobiegły nas krzyki. szybko wbiegliśmy do apartamentu.
     -Co tu się dzieje?-spytałam od razu. Na środku salonu stał Harry trzymając w rękach pociętą koszulkę. Na kanapie obok leżała cała kupa ciuchów-Po co pociąłeś tą koszulkę?
     -Ja?-spytał zdenerwowany-To oni mi to zrobili-wskazał na dwojga najmniejszych osobników.
     -No co?-spytał Adrian.
     -My tylko je upiększyliśmy-uśmiechnęła się Maja.
     -Tylko?-spytał ironicznie-Zniszczyliście prawie wszystkie moje ubrania!
     -Nie histeryzuj lokowaty, kupisz sobie nowe-uśmiechnęła się blondynka i razem z bratem pobiegli do swoich pokoi.
     -Nie przejmuj się tym-podeszłam do chłopaka i położyłam rękę na jego ramieniu-Kupisz sobie nowe. Przecież masz kupę forsy-skierowałam się do swojego pokoju. Byłam padnięta-Idziesz?-odwróciłam się w jego stronę.
     -Jeszcze nie-mruknął i usiadł na kanapie włączając telewizor.
     -Jak wolisz-weszłam do pokoju i klapnęłam na łóżku.
To naprawdę męczący dzień. Dobrze, że już się skończył. Powoli wstałam i weszłam do łazienki. Umyłam twarz i ręce, a następnie przebrałam się w piżamę. Wróciłam do pokoju i schowałam się pod kołdrą. Poszłam spać nie czekając aż Harry pojawi się w pokoju. Chyba mi to wybaczy, prawda? Zamknęłam oczy i szybko usnęłam.

Proszę o komentarze :)

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 21

          Obudziły mnie śmiechy. Mruknęłam cicho i przekręciłam się na drugi bok. Poczułam przeszkodę na mojej talii. Na pewno Harry. Chłopak przysunął się bliżej mnie i mocno ścisnął. Otworzyłam oczy. Brunet nadal spał.
     -Aaa! Bella i Harry są razem w łóżku i będą mieli dzieci!-usłyszałam znienawidzone głosy dwójki diabełków, w dziecięcej postaci.
     -Co się dzieje?-Harry otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie.
     -Będą mieli dzieci!-krzyczeli.
     -Kto będzie miał dzieci?-zdziwiony chłopak odwrócił się w ich stronę.
     -Wy-powiedział Maja.
     -My?-spytał zdziwiony.
     -Tak! Noel i Sarę-powiedziała rozmarzona.
     -Nie, bo właśnie, że Crisa i Josha!-przedrzeźniał ją brat.
     -Dzieci?-zmarszczył lekko brwi-Jakie dzieci?-chyba jeszcze z rana nie kontaktował, bo już o to pytał.
     -O Boże. Aleś ty tępy-westchnął Adrian.
     -Wasze-uśmiechnęła się blondynka.
     -Nasze dzieci?-spytał zdziwiony i spojrzał na mnie-Ale my... nie...-jąkał się.
     -Nie!-krzyknęłam-Oni zmyślają.
     -Ale skoro śpicie ze sobą to musicie mieć dzieci-ciągnęła Maja.
     -Wcale nie musimy. I gdyby nie wy to byśmy nawet razem nie spali-mówiłam.
     -Właśnie-poparł mnie Harry.
     -To wolałbyś mieć dzieci z Lou?-spytała go blondynka, a chłopczyk wybuchnął śmiechem.
     -Nie-odpowiedział szybko Harry.
     -Czyli z Bellą?
     -Nie-odpowiedzieliśmy razem.
     -To z kim?-spytał w końcu Adriann.
     -Na razie z nikim-odpowiedział.
     -Czyli, że nie będziecie mieli dzieci?-spytała zdezorientowana.
     -Nie-odpowiedzieliśmy razem.
     -To dlaczego razem śpicie? Mogłaś wywalić go na podłogę. Ja bym tak zrobił.
     -Ale ja to nie ty. I tak nie wypada.
     -Wypada czy nie wypada. Ważne, że masz całe łóżko tylko dla siebie-mała uśmiechnęła się.
     -Po co tu przyszliście?-spytałam już tym zmęczona.
     -Jeść-powiedzieli razem.
     -To ty nic nie znajdziecie. Poszukajcie lepiej w kuchni-powiedziałam kładąc się na łóżku.
     -Zrób nam-rozkazała Maja.
     -Od śniadania to jest Liam-powiedział Harry.
     -OK. To siema-Adrian wybiegł z pokoju.
     -Miłego...-przerwała-Czegoś tam-dokończyła Maja i wybiegła za nim.
Harry wstał z łózka i podszedł do swoich ciuchów na krześle.
     -O właśnie Harry-spojrzał na mnie-Jeśli chcesz tu spać to musisz kupić sobie piżam-powiedziałam nie spuszczając z niego wzroku.
     -Dlaczego?-spytał zdziwiony.
     -Bo dziwnie się czuję gdy leżymy razem w łóżku i jesteś w samych bokserkach.
     -Aha-wziął ubranie i wszedł do łazienki-Jak chcesz to ty też możesz zdjąć bluzkę-uśmiechnął się szelmowsko.
     -Chyba sobie żartujesz. To ty masz się zaopatrzyć w piżamę-rozkazałam.
     -Zastanowię się-powiedział jeszcze.
     -Ja ci się zastanowię-mruknęłam sama do siebie.
W pokoju było strasznie gorąco, więc odciągnęłam kołdrę na bok i rozłożyłam ręce i nogi. Po jakiejś półgodzinie Harry wyszedł z łazienki. Włosy miał mokre. Więc brał prysznic? Miał na sobie biały T-shirt  i dżinsowe spodnie. Na ramionach miał ręcznik. Podszedł do łóżka i stanął w jego nogach. Nic nie mówił, nagle na jego ustach zagościł szeroki uśmiech.
     -Mam!-zawołał i rzucił się na mnie.
     -Co ty robisz!?-krzyknęłam.
     -Pokaż mi twój tatuaż. Masz go na kości biodrowej. Widziałem.Zielono-czarny motylek. Taki tyci-zaczął pokazywać na palcach.
     -Co?-spytałam.
     -Pokaż mi twojego motylka-zarządał.
     -A co za to dostanę?-uśmiechnęłam się do niego, naciągając bluzkę.
     -Ale jesteś-prychnął.
     -Taka jak wy. To ja?
     -A co chcesz.
     -Śniadanie-powiedziałam-wystawne śniadanie-poprawiłam się.
     -OK. A teraz mi pokaż.
Podciągnęłam bluzkę wyżej pokazując mu tatuaż. Podszedł bliżej i przyjrzał mu się uważnie.
     -Niezły. Ale mój ładniejszy-wyszczerzył się.
     -Że co?-krzyknęłam, naciągając bluzkę-Wiesz ile się namęczyłam żeby go zrobić?
     -Sama go zrobiłaś?-zdziwienie malowało się na jego twarzy.
     -Ups-zakryłam sobie usta dłonią-Nie-przeciągnęłam ostatnią literę.
     -Weź nie żartuj. Jakby spojrzeć na niego niego w ten sposób to jest śliczny.
     -W inny sposób też jest śliczny-założyłam ręce na biodra i lekko przechyliłam je na bok. Harry patrzył się na mnie w milczeniu-Co się tak gapisz?
     -Nic-wzruszył ramionami-Po prostu wyglądasz seksownie w tej pozie-uśmiechnął się zawadiacko. Czułam jak na mojej twarzy pojawia się rumieniec. Po chwili na twarzy chłopaka widniał tylko lekki uśmiech. Westchnął i usiadł na łóżku.
     -Co się stało?-spytałam podchodząc i siadając obok.
     -Myślałem jak ot będzie jak wrócisz do Polski-powiedział patrząc na kołyskę Rose, która spała w nim spokojnie.
     -Co ty Harry? Jeszcze prawie dwa tygodnie muszę tu siedzieć z wami, wariatami-zmierzwiłam mu dłonią mokre włosy. Zaśmiał się.
     -A później?-spytał smutno-Wszyscy naprawdę się z tobą zaprzyjaźniliśmy-westchnął.
     -Nie myśl o przyszłości. Myśl o tym co masz teraz.
     -Ale to co mam teraz dokładnie za dziesięć dni wyjedzie do zupełnie innego kraju i możliwe, że już nigdy się nie zobaczymy-powiedział patrząc na mnie smutnym wzrokiem.
     -Na pewno kiedyś się zobaczymy-przytuliłam się do niego-Przecież będziemy utrzymywać kontakt. Prawda?-spojrzałam mu w oczy.
     -Oczywiście-odpowiedział szybko-Ale będzie tu tak pusto bez ciebie.
     -Na pewno nie będzie pusto. U was to jest niemożliwe-zaśmiałam się.
     -Będzie mi cię brakować-przytulił mnie mocniej.
     -Mi ciebie na pewno też. Wszystkich was będzie mi brakowało. Spędziłam, jak do tej pory, z wami jedne z najlepszych chwil w moim życiu.
     -My z tobą też-szepnął.
Nagle usłyszeliśmy ciche gaworzenie Rose. Wstałam powoli i podeszłam do kołyski, żeby wziąć ją na ręce. Wróciłam do Harrego i wręczyłam mu ją, a sama poszłam do łazienki się przebrać. Postanowiłam założyć krótkie brązowe szorty i szary T-shirt. Przeczesałam włosy i zostawiłam rozpuszczone. Wróciłam do pokoju. Harry siedział na łóżku z małą i bawili się. Kiedy do nich podeszłam wziął Rose i wyszliśmy do salonu. Liam i Zayn siedzieli na kanapie i oglądali telewizję, a reszta bawiła się w jakąś głupią zabawę. Biegali i wskakiwali sobie na barana. Usiedliśmy na wolnej. Od razu wzięłam się za jedzenie kanapek, które stały na stoliku. Byłam strasznie głodna.
     -Chcę do wesołego miasteczka!-krzyknął nagle Adrian.
     -Ja też!-zawołała za nim Maja.
     -I ja!-dołączył Niall.
     -I Lou też-dodał chłopczyk.
     -To masz zajęcie na cały dzień Bella-powiedział Zayn.
     -Co!? Ja mam z nimi iść!? Nie wystarczy, że będzie tam Louis i Niall.
     -Nie zostawia się dzieci pod opieką dzieci-powiedział Liam.
     -Właśnie-powiedział Louis podchodząc do mnie-To idziemy.
     -Ale ja muszę zająć się Rose-wskazałam na dziewczynkę, z którą bawił się Harry.
     -Ja się nią zajmę-zaoferował się Liam.
     -Nie zostawiajcie mnie z nimi sam na sam. Niech ktoś jeszcze idzie ze mną-błagałam.
     -To ja pomogę Liamowi-powiedział Zayn.
Wszyscy spojrzeli na Harrego, który w najlepsze bawił się z dziewczynką, nawet nie zwracając na nas uwagi.
     -Harry-powiedział Liam.
     -Co?-spytał nie odwracając wzroku od małej i robiąc śmieszne miny.
     -Oddaj ją-Liam zabrał mu śmiejącą się Rose-Idziesz z Bellą i dziećmi do wesołego miasteczka.
     -Co!? Ale ja muszę zająć się Rose-powiedział przerażony wizją spędzenia całego dnia z tymi potworkami. A jeszcze wczoraj tak się cieszył. Zaczęliśmy się śmiać-No co?
     -Ta wymówka jest już wykorzystana-powiedział Liam.
Wypchnęli nas z Zaynem z apartamentu i życzyli miłego dnia. Zjechaliśmy windą na dół. W taksówce byśmy się nie zmieścili, więc Harry zadzwonił do Paula, żeby ten podstawił nam busa i pożyczył na kilka dni. Po kilku minutach jechaliśmy już do wesołego miasteczka. na szczęście droga przebyła spokojnie. Na miejscu od razu wyskoczyli jak małpy z busa i pobiegli w stronę wyjścia. Na szczęście wzięłam dużo pieniędzy, bo zaliczali wszystko po kolei.Niestety reszta też musiała się dołączyć. Kiedy doszliśmy do kolejki górskiej byłam wyposażona w wielkiego misia i jeszcze kilka innych rzeczy. Podobnie jak Harry. Robiliśmy za bagażowych. Harry zapłacił jakiemuś kolesiowi za to żeby przypilnować naszych rzeczy i my też postanowiliśmy pojechać. Było nawet fajnie. Następnie poszliśmy do stoisk. Adrian kupił mi jakąś smołę, która okropnie ślizgała się w rękach, a później stwierdził, że jest za fajna i ją zabrał. Od Nialla dostałam różowe okulary przeciwsłoneczne. Od Louisa niebieską plecioną bransoletkę, z którą męczył się z pięć minut żeby zapiąć na moim nadgarstku, a od Harrego wisiorek z małym serduszkiem i gwiazdką. Postanowiliśmy już wracać do domu. Po drodze zajechaliśmy do KFS. To była akurat dobra strona tej wycieczki, bo w końcu od kilku godzin mogłam coś zjeść. kiedy weszliśmy do apartamentu, rzuciłam wszystko na ziemię i runęłam na kanapę.
     -Ale się zmęczona-jęknęłam.
     -Harry!-zawołał Louis i podszedł do niego z ogromnym misiem, którego wygrał-Proszę, to dla ciebie-wręczył mu go-Wiem, jak bardzo lubisz pluszaki, więc masz-zaśmiał się szyderczo. Ja też.
     -Lou! To było dawno i nieprawda!
     -Sam powiedziałeś, że to było dawno-powiedział i wbiegł do swojego pokoju.
     -Gdzie Rose?-spytałam patrząc na Liama.
     -Śpi już-uśmiechnął się.
     -Szkoda chciałam się z nią jeszcze trochę pobawić-jęknął Harry.
     -To ja też idę spać-głośno ziewnęłam, udając się powoli do pokoju.
     -Czekaj na mnie-zawołał Harry.
     -Dobranoc-powiedziałam do reszty i weszliśmy do pokoju.Podeszłam do kołyski i pocałowałam Rose w policzek-Śpij dobrze-szepnęłam. Weszłam do łazienki i przebrałam się w piżamę. Wróciłam do pokoju.
     -Miałeś spać w piżamie!-krzyknęłam na Harrego.
     -Ale ja nie mam piżamy-uśmiechnął się.
     -Zaraz ci coś dam-weszłam do garderoby i rozejrzałam się po niej.Mieli tu bluzki we wszystkich rozmiarach, więc w XXL też będą mieli. Wzięłam jedną i rzuciłam chłopakowi. Z ogromnym marudzeniu ubrał się i położył obok mnie. Objęłam poduszkę i usnęłam w mgnieniu oka. Ten dzień naprawdę mnie wykończył.