piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 24

          Jasne promienie słońca wpadające do pokoju oświetliły moją twarz. Mruknęłam cicho i przekręciłam się na drugi bok. Podciągnęłam kołdrę pod brodę, ale po chwili odrzuciłam ją na bok i położyłam się na środku rozkładając szeroko ręce i nogi. Wpatrywałam się w zielony sufit pokoju.Po chwili zamknęłam oczy i westchnęłam głośno. Usiadłam na łóżku, a następnie zeszłam z niego jednym zwinnym ruchem. Podeszłam do łóżeczka Rose i lekko pogłaskałam ją po blond loczkach. Dziewczynka nadal spała. Odwróciłam się i weszłam do garderoby i przyjrzałam się porozwieszanym ciuchom. Co by dziś założyć. Odwróciłam się i wyjrzałam przez okno. Świeciło słońce, ale było widać kilka małych obłoków swobodnie dryfujących po niebie. Ponownie weszłam do szały i wyciągnęłam fioletową sukienkę na ramiączka w żółte kwiaty. Do tego czarne baleriny. Weszłam do pokoju i położyłam buty przy łóżku. Otworzyłam drzwi do łazienki zamykając je za chwilę za sobą. Podchodząc do wanny usłyszałam jakieś śmiechy. Odwróciłam się naokoło rozglądając się uważnie, ale nic nie zauważyłam. Położyłam sukienkę na wannie. Ponownie dało się słyszeć odgłosy. Tym razem ktoś przemówił.
     -A widziałaś jego minę?-Adrian powiedział z rozbawieniem-Jak zombi. Blee!
Podeszłam do kratki wentylacyjnej. Zupełnie o niej zapomniałam. Dzieci zaśmiali się.
     -Nieźle się wczoraj upił-zachichotała dziewczynka.
     -No-przytaknął blondyn.
Drzwi zamknęły się z hukiem i nic więcej już nie usłyszałam. Przeklęte bachory jak oni tak mogą kogoś obgadywać za plecami? Pokręciłam głową i odkręciłam wodę w kranie. Dokładnie umyłam twarz i dłonie następnie założyłam sukienkę, rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki. Usiadłam na łóżku, wsuwając na stopy baleriny. Podniosłam się i opuściłam pokój. W salonie siedzieli wszyscy oprócz Nialla i dzieciaków. Rozejrzałam się po chłopakach. Kiedy napotkałam wzrok Louisa uśmiechnął się do mnie lekko. Spuściłam wzrok. O Matko! Co ja mam zrobić? Podeszłam do kanapy, na której siedział czarnowłosy i zajęłam miejsce obok.
     -Cześć-powiedziałam siadając.
     -Cześć-przywitali się chłopcy.
     -Co oglądacie?-spojrzałam na ekran telewizora, na którym w tym momencie widniały reklamy.
     -Jak na razie na nic nie możemy się zdecydować-oznajmił najbliżej siedzący, Zayn.
     -Kto chce śniadanie to do kuchni!-po salonie rozległ się donośny głos Nialla.
Wszyscy wstaliśmy i skierowaliśmy się do kuchni. Kiedy przekroczyłam próg ujrzałam cały talerz kanapek. Za stołem stało rodzeństwo i uśmiechało się do nas. Natomiast Niall stał za drzwiami z rękami założonymi po bokach.
     -I jak?-spytał z zachwytem.
     -Super-uśmiechnęłam się o niego-Nawet nie wiesz jaka jestem głodna-głos uznania dostałam od mojego burczącego brzucha.
Zajęliśmy miejsca i zaczęliśmy jeść. Coś mi tu nie pasowała. Przed chwilą Maja i Adrian naśmiewali się z Harrego, a teraz byli dla wszystkich mili. O co w tym chodzi? Poczekamy, zobaczymy. Wzruszyłam ramionami i ugryzłam kanapkę.
     Po zjedzeniu wróciłam do pokoju zaglądając do Rose. Nadal śpi. Usiadłam przy drewnianym stoliku i oparłam brodę o łokcie. Siedziałam tak z piętnaście minut kiedy dziewczynka poruszyła się i ziewnęła. Wstałam i podeszłam do kołyski.
     -Hej malutka-pogłaskałam ją po policzku.
Dziecko otworzyło oczy i uśmiechnęło się radośnie wyciągając łapki w moją stronę. Nachyliłam się i podniosłam ją delikatnie. Jest taka słodziutka. Nie to co jej rodzeństwo. Ale muszę przyznać, że dziś się postarali z ty śniadanie. Może nawet byłoby dobrze gdyby nie ten incydent w łazience.
     Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Akurat na moje szczęście był w niej Harry. Chłopak nie miał za wesołej miny. Stał oparty o stół i grzebał w telefonie.
     -O Harry-podeszłam do niego-Mógłbyś potrzymać Rose, a ja zrobię jej coś do jedzenia.
Bez słowa odłożył telefon na stolik i wziął ode mnie dziewczynkę. Podeszłam do kuchenki i zaczęłam przygotowywać dla niej śniadanie. Odwróciłam się w stronę reszty i zaczęłam ich oglądać opierając się o kuchenkę. Rose bawiła się jego lokami, a on obdarzał ją słodkimi i zabawnymi minkami. To takie słodkie.
     -Co się stało?-spytałam w końcu.
Harry spojrzał na mnie zdziwiony.
     -Dlaczego ostatnio tak dziwnie się zachowujesz? W ogóle prawie się do mnie nie odzywasz. I tak się wczoraj upiłeś.
     -Mam swoje powody-powiedział bez żadnych emocji.
Podeszłam do nich bliżej.
     -Harry, proszę powiedz mi jeśli to przeze mnie.
Zaśmiał się.
     -Myślisz, że jestem tylko jaką tam rozwydrzoną gwiazdką, która jak ma forsę to może mieć wszystko-powiedział z sarkazmem.
Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam. Przecież to nie prawda. Nigdy tak o nim nie myślałam. O żadnym z chłopaków tak nie myślałam. Jak mu to w ogóle przyszło do głowy.
     -To nie prawda.
     -Myślałem, że jesteś inna-powiedział ze skrzywioną miną.
     -Ale ja naprawdę tak nie myślę. Jesteście moimi przyjaciółmi. Wszyscy. Prawdziwymi przyjaciółmi. Nie mogła bym tak myśleć.
     -Nie musisz się męczyć. Po tym co powiedziałaś nie umiem ci zaufać.
Oczy wypełniły mi się łzami. Spuściłam głowę, a one spłynęły po policzkach.
     -Skoro twierdzisz, że jestem tu tylko dla pieniędzy to w takim razie wyjeżdżam. Chcę żebyś był znowu szczęśliwy, ale skoro nie może się to stać dopóki tu jestem to jutro wrócę z powrotem do Polski. Maja, Adrian i Rose też będą już wyjeżdżać, więc będziesz miał w końcu święty spokój.
Przez cały czas jak mówiłam Harry patrzył się na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Po chwili podszedł i przytulił mnie wolną ręką, co wywołało u mnie zdziwienie.
     -Przepraszam-szepnął przy moim uchu-Nie chciałem tego powiedzieć. Nie chcę żebyś wyjeżdżała-kontynuował-Po tym jak powiedziałaś, że mam mnóstwo kasy i mogę sobie kupić co chcę-przerwał na chwilę-To naprawdę zabolało. To że mam pieniądze nie znaczy, że nie lubię swoich rzeczy i codziennie kupuję sobie nowe-odsunął się i posłał w moim kierunku przyjazny uśmiech.
     -To ja cię przepraszam. Nie powinnam odreagowywać na tobie moich problemów.
     -Przeprosiny przyjęte-ponownie się uśmiechnął.
     -Dziękuję. Mam nadzieję, że przez resztę pobytu z wami będzie już dobrze.
     -Ja też-ponownie się przytuliliśmy.
Rose zaśmiała się cicho. Przez cały czas słuchała uważnie naszej konwersacji. Pewnie nie wiedząc o co chodzi, ale kiedy atmosfera się rozluźniła dziewczynka też poczuła się radosna. Jak za starych dobrych czasów.
     Wróciłam z Rose do pokoju i położyłam ją z powrotem do kołyski. Cieszę się, że w końcu wyjaśniliśmy sobie wszystko z Harrym. Teraz została tylko sprawa z Louisem. On powiedział, że mnie kocha. I co ja mam teraz zrobić. Usiadłam na łóżku i wplotłam ręce we włosy. Muszę dam mu dziś odpowiedź.Opadłam na łóżko rozkładając szeroko ręce. Przecież na początku mnie nie lubił. Kiedy to się stało? I że tego nie zauważyłam. Nagle przed oczami stanął mi nasz pierwszy pocałunek i te słowa które powiedział wtedy w nocy
     ,, To był idealny pocałunek "
Uśmiechnęłam się lekko. Co ja robię? Wstałam z łóżka. To co należy. Wyszłam z pokoju i otworzyłam te obok. Louis leżał na łóżku, kiedy mnie zobaczył podniósł się zdziwiony. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do niego. Wydawał się jeszcze bardziej zdziwiony jak nic nie powiedziałam tylko położyłam dłonie na jego twarzy i go pocałowałam. Na początku stał bez żadnej reakcji. Po chwili jednak odwzajemnił pocałunek łapiąc mnie w talii.
     -Też cię kocham-szepnęłam kiedy przerwaliśmy pocałunek.
     -Kocham cię-powiedział i pocałował mnie jeszcze raz, a następnie mocno do siebie przytulił.
Staliśmy tak kilka dobrych minut, kiedy Louis w końcu się odsunął.
     -To jest jeden z najszczęśliwszych-uśmiechnął się do mnie i pogłaskał po policzku.
Przez następne godziny siedzieliśmy razem u niego w pokoju i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Opowiadał mi o swoim dzieciństwie. O rodzinie. Ja też opowiedziałam mu o moim dzieciństwie, ale pominęłam śmierć moich rodziców. Nie chciałam popsuć tej chwili. Opowiem mu o tym kiedy indziej. Jak będzie chciał oczywiści.
      Harry miał zająć się Rose. Przez ten cały czas. Reszta chłopaków zajmowała się resztą rodzeństwa. Jak do tej pory nam nie przeszkadzali. Dochodziła prawie dziesiąta w nocy, więc postanowiłam iść już spać. Louis zaproponował żebym spała dziś u niego. Nie widziałam przeszkód, więc się zgodziłam. Położyliśmy się na łóżku, a następnie przytuliłam się do boku chłopaka i usnęłam w jego ramionach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz