środa, 12 lutego 2014

Rozdział 25

          Jaskrawe promienie wdzierające się o pokoju skutecznie uniemożliwiały mi dalszy sen, więc ze zbolałą miną postanowiłam w końcu wstawać. Nie otwierając oczu przekręciłam się na drugi bok i uśmiechnęłam się sama do siebie. Pod dłońmi wyczułam czyjąś sylwetkę.
     -Hej kochanie-wymruczał chłopak i pocałował mnie lekko w policzek-Jak się spało?
     -Tak sobie-otworzyłam powoli oczy i przyglądałam mu się.
     -Tylko tak sobie-zrobił smutną minę.
     -Strasznie się wiercisz w nocy-zaśmiałam się cicho.
     -I tylko to? Ale poza tym było dobrze?
     -Całkiem, całkiem-ponownie zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko-Śniłeś mi się dziś-ponownie na niego spojrzałam. Louis uśmiechnął się łobuzersko.
     -No taki piękny chłopak-przeczesał z gracją potargane włosy palcami.
     -A jak ci powiem, że to był koszmar?
     -Na pewno nie-powiedział dumnie-Uśmiechałaś się przez sen. To znaczy, że to nie był koszmar.
     -To może miałam dwa sny. Jeden straszny koszmar o tobie, a później uroczy o...
     -Stop!-krzyknął-Nie chcę wiedzieć o kim śni moja dziewczyna jeżeli to nie jestem ja.
Zaśmiałam się cicho.
Ponownie miałam ten sam sen w który wszyscy braliśmy ślub, ale nareszcie zamiast wpychającego się na siłę Harrego był Louis. Pocałowałam go przelotnie wstając z łóżka.
     -Gdzie idziesz?-spytał odwracając się w moją stronę.
     -Na śniadanie oczywiście-podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę.
     -Chyba zrobić śniadanie-powiedział Louis jak byłam już na zewnątrz-Mi też zrób!
     -Ma dupa nogi?
     -No weź. Jestem twoim chłopakiem!-krzyknął z wyrzutem.
     -To nie znaczy, że muszę cię obsługiwać-przeszłam przez salon i weszłam do kuchni. Gzie ku mojemu nie zdziwieniu siedział Niall i zajadał się... Czymś tam.
     -Co jeść?-spytałam podchodząc do niego i patrząc na dziwną potrawę.
     -Cześć-powiedział z pełną buzią-Nie wiem. Leżało w lodówce więc sobie wziąłem-wzruszył ramionami.
     -Ja też chcę-podeszłam do przedmiotu i otworzyłam go. Rozejrzałam się i wyciągnęłam to samo co jadł chłopak. Usiadłam przy stole naprzeciwko niego i również zaczęłam jeść.
     -Czy ty i Louis...-powiedział nagle kiedy odkładałam talerz do zlewu-no wiesz.
     -Nie do końca. Mów jaśniej.
     -Jesteście razem?-spojrzał na mnie.
     -No tak-zarumieniłam się lekko.
     -To super!-uśmiechnął się-Wszystkiego najlepszego wam życzę.
Podszedł do mnie i przytulił.
     -Wreszcie znalazł sobie normalną dziewczynę.
     -Co to miało znaczyć " normalną "-usłyszeliśmy w drzwiach głos wspominanego chłopaka.
     -Eee...-zająkał się. Następnie podszedł do niego-Gratulacje-uścisnął go próbując wymigać się od odpowiedzi na pytanie.
Po chwili szatyn podszedł go mnie i pocałował. Usłyszałam za sobą jak Niall wzdycha teatralnie. Zaśmiałam się cicho.
     -Jak wy słodko razem wyglądacie-pisnął na co Louis podszedł do niego i palnął lekko w głowę, ale tego oczywiście zabolało.
     -Ja nie jestem słodki. Jestem mężczyzną-oburzył się.
Oboje z blondynem zaczęliśmy się śmiać. Po chwili do kuchni wparowało rodzeństwo i zaczęło się wydzierać, że są głodni. Wiedziałam, że ten stan spokojności nie będzie trwał wiecznie. Zaraz za nimi przyszedł Liam i wyciągnął dla nich to coś z lodówki. Dzieciaki zajęli się jedzeniem dzięki czemu przez chwilę była cisza. W między czasie przygotowałam mleko dla Rose i wyszłam z kuchni do mojego pokoju. Otworzyłam drzwi w weszłam do pokoju potem ponowie ostrożnie je zamknęłam i Harry i dziewczynka jeszcze spali. Podeszłam do kołyski. Starałam się jak mogłam, ale niestety jak staram się najbardziej to zawsze musi to się skończyć źle. Tuż przed kołyską potknęłam się o jedną z zabawek małej i wylądowałam na ziemi z niemałym hukiem. I oczywiście obudziłam dziewczynkę która ku mojemu zdziwieniu nie płakała tylko zaczęła się. Jakby na dodatek ze mnie. Wstałam i odwróciłam się w stronę łóżka. Harry jak spał tak spał w najlepsze. Jego to normalnie z rana to nawet przelatujący obok niego helikopter to by nie obudził. Nachyliłam się nad kołyską i wyjęłam z niego małą. Podeszłam do łóżka i usiadłam na wolnej połowie i zaczęłam ją karmić. Jakoś w połowie posiłku chłopak zaczął się strasznie wiercić i po chwili przylgnął do moich pleców splatając ręce na brzuchu i wymamrotał.
     -Nikomu nie oddam mojego misia-zaśmiałam się cicho i nadal karmiła dziecko.
Dopiero kiedy skończyłam postanowiłam uwolnić się z uścisku. Odwróciłam się i położyłam Rose po drugiej stronie łózka z daleka od Harrego żeby jej przypadkiem nie pogniótł jak będę próbowała się uwolnić. Złapałam za jego ręce i powoli odczepiłam od brzucha, ale wymagało to nie lada wysiłku. Chłopak był naprawdę silny. Oczywiście od razu jak mnie puścił odwrócił się w stronę dziewczynki i przytulił ją ale o wiele lżej. Dziewczynka uśmiechnęła się i zaczęła bawić jego włosami. Wyglądali naprawdę słodko. Sięgnęłam po mój telefon, który leżał na biurku. Nie wiem skąd się tam wziął ponieważ jestem pewna, że chowałam go do torebki. Pewnie Harry coś tam ruszał. Jeszcze kiedyś tego pożałuje. Podeszłam bliżej i zrobiłam im zdjęcie. Ma dźwięk migawki chłopak mruknął lekko i zaczął powoli otwierać oczy. Normalnie, jak walnęłam o podłogę z wielkim hukiem nawet nie drgnął, a obudził go cichy dźwięk migawki. Zaśmiałam się sama do siebie.
     -Co?-mruknął zdezorientowany-Z czego...-poruszył się lekko-Z czego się śmiejesz?-spytał nieprzytomnym głosem.
     -Z niczego-podeszłam do łóżka odkładając telefon na szafkę nocną i zabrałam Rose-wstawaj Liam już śniadanie zrobił.
     -Jakie?
     -Nie wiem co to było, ale naprawdę nieźle mu wyszło.
     -Aha, OK-wymamrotał i dalej leżał powoli znowu zasypiając.
     -Harry!-krzyknęłam.
     -No co?-jęknął-Ciszej trochę. Chcę spać.
     -Wstawaj.
     -Zaraz-rozmawiał ze mną z zamkniętymi oczami.
     -A tak przy okzji. To czemu ruszałeś mój telefon?
     -Bo ci dzwonił-odpowiedział jakby to było oczywiste.
     -I ty musiałeś oczywiście odebrać?-prychnęłam.
     -Wtedy bym się nie dowiedział o co chodzi-uśmiechnął się.
     -Kto dzwonił?-podniosłam telefon i spojrzałam w listę połonczeń.
     -Twój brat.
     -I musiałeś rozmawiać z nim aż pół godziny? O czym wy tak nawijaliście?
     -Przede wszystkim o tobie-otworzył oczy i spojrzał na mnie.
     -A pytałeś się o zgodę.
     -Nie.Po co?
     -Boże widzisz i nie grzmisz-westchnęła zrezygnowana-I co się z tego dowiedziałeś.
Uśmiechnął się cwaniacko.
     -Wiele kompromitujących rzeczy związanych z twoim życiem. Jak twój brat się rozgada to nawija jak panienka.
     -Ty...-warknęłam-Masz nigdy nie odbierać więcej moich telefonów.
     -Spoko już wymieniliśmy się numerami, więc nie ma problemu-uśmiechnął się szerzej.
     -Kiedyś normalnie i legalnie cię zabiję. Obiecuję ci to.
     -Jak można zabić takiego pięknego chłopaka ja?
     -Masz za duże miemanie o sobie.
     -Wiem-wzruszył ramionami-Co ja na to poradzę, że jestem taki piękny.
     -Ta piękny od siedmiu boleści.
     -Zazdrościsz-zaczął poruszać brwiami w górę i dół.
     -Tobie? Nigdy.
     -Dobra, dobra i tak wiem swoje-położył się na plecach i włoży ręce pod głowę-Jak tam z Louisem?
     -Dobrze-odpowiedziałam z uśmiechem.
     -Tylko tyle?-spytał zdziwiony i odwrócił się na następny bok tyłem do mnie i ziewnął.
     -No właściwie to nie-zaśmiałam się nerwowo. Czego ja się tak stresuję?-Jesteśmy razem.
     -To super-powiedział z małym entuzjazmem jakby znowu zasypiał-Życzę szczęścia. Dobranoc.
     -Żadne dobranoc tylko wstawaj-krzyknęłam i pociągnęłam jedną ręką z kołdrę odkrywając go do pasa.
     -Daj mi pięć minut-jęknął.
     -OK, ale za pięć minut widzę cię w salonie-powiedziałam i wyszłam na zewnątrz z Rose.
Na kanapach siedzieli już pozostali członkowie zespołu Liam i Zayn zaczęli mi gratulować nowego i jak mają nadzieje lepszego związku. Usiedliśmy na kanapach i zaczęliśmy oglądać telewizje. Liam jakimś cudem wysłał dzieciaki do pakowania się. Nareszcie! Dziś wyjeżdżają! Normalnie mogłabym skakać ze szczęści, ale nie przystoi tak przy nich jeszcze wszystko opowiedzą Tyśce i będzie przesrane. Usiedliśmy z Louisem na jednej z kanap i obejmując się przyłączyliśmy się do reszty. Po godzinie oglądanie jakiegoś filmu, który nawet swoją drogą był ciekawy zauważyłam, że tego małego oszukańca jeszcze nie ma. Ale jestem spostrzegawcza. Szepnęłam do chłopaka, że zaraz wrócę i podałam mu Rose. Weszłam do mojego pokoju. No pięknie. Harry w najlepsze spał sobie wygodnie w łóżku. Co on sobie myśli, że będzie spał kiedy ja muszę zasuwać na nogach i pilnować tych bachorów, którzy akurat w tym momencie rozwalali jego pokój. To on ich tu zaprosi. Podeszłam do łóżka i ściągnęła kołdrę a następnie wzięłam jedną z poduszek i klapnęłam go w głowę. Jęknął i spojrzał na mnie z wyrzutem.
     -Za co to było?
     -I ty jeszcze się pytasz. Godzinę temu miałeś być w salonie. Ubieraj się! Musimy powynosić bagaże po za godzinę przyjeżdżają po tych diabłów.
     -Dobra, dobra-leniwie zwlekł się z łózka i stanął patrząc na mnie.
     -Na co czekasz?
     -Mogłabyś wyjść? Chyba, że wolisz popatrzeć.
     -Wyjdę-szybko opuściła pokój-Masz jedną minutkę.
Po kilku minutach wyszedł i zaczęliśmy powoli znosić bagaże na dół. Spakowałam rzeczy dziewczynki, a Zayn i Louis wynieśli kołyskę. Po czterdziestu minutach wszyscy byliśmy na dole i czekaliśmy na rodziców naszych małych, kochanych współlokatorów. Po około pięciu minutach nadjechali wielkim busem i wysiedli.
     -Witaj Bello-powiedział Tyśka i przytuliła mnie.
     -Cześć-uśmiechnęłam się.
     -Nie sprawiały wam problemu?
     -Nie było tak źle-zachichotałam.
     -Racja było koszmarnie-szepnął mi do uch Harry.
Następnie rodzice przywitali się ze swoimi dziećmi. Po kilku minutach w końcu pożegnaliśmy się i odjechali. Wszyscy wpatrywaliśmy się z wielkimi uśmiechami za odjeżdżającym busem i szczęśliwi wróciliśmy do naszego apartamentu. Ponownie rozłożyliśmy się na kanapach i włączyliśmy telewizor. Niall w między czasie zamówi kilka pizzy. Prawdę mówiąc to w ogóle nie oglądaliśmy tylko cały czas gadaliśmy o różnych pierdołach. Cieszyłam się jak nigdy, że w końcu odjechali.
     Około dwudziestej zaczęliśmy rozchodzić się do swoich pokoi. Kiedy tylko Harry wszedł do swojego to aż pisnął z przerażenia. Wszyscy zebraliśmy się przy jego drzwiach i zaczęliśmy się śmiać. Jego pokój to była po prostu porażka. Wszystko było porozrzucane we wszystkich możliwych kierunkach. Zlitowaliśmy się nad nim i pomogliśmy mu posprzątać, za co był nam dozgonnie wdzięczny i niestety musiał w nagrodę zrobić nam jutro na śniadanie gofry.
     Louis odprowadził mnie pod drzwi mojego pokoju.
     -Naprawdę nie chcesz spać dziś ze mną?-spytał smutno.
     -Co za dużo to nie zdrowo-uśmiechnęłam się do niego.
     -Ale...
     -Daj spokój do jutra wytrzymasz-pocałowałam go na dobranoc-Miłych snów.
     -Kolorowych ze mną w roli głównej-uśmiechnął się i pocałowaliśmy się jeszcze raz-Dobranoc.
Weszłam do pokoju zamykając za sobą drzwi. Przebrałam się w piżamą i wskoczyłam do łóżka zasypiając z wielkim uśmiechem na twarzy.

2 komentarze:

  1. http://climbing-the-walls-pl.blogspot.com/
    Hej Hej!
    Haley spotyka ogromna tragedia, jak sobie poradzi, kiedy do tego dojdą niechciane dotąd uczucia?

    OdpowiedzUsuń