wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 27

          Dziś obudziłam się bez niczyjej pomocy. Co było bardzo dziwne. Sięgnęłam po telefon leżący na szafce nocnej i spojrzałam na wyświetlacz. Było dobrze po dziesiątej. Czyżby jeszcze spali. Możliwe. Zeszłam z łóżka i ruszyłam w stronę wyjścia. Byłam jeszcze we wczorajszych ciuchach. Musiałam zapomnieć się przebrać. Opuściłam pokój i zajrzałam do pokoju Louisa. Był pusty. Dziwne. Następnie do Zayna. Też pusty. Gdzie oni są? Nialla i Liama też nie było. Został ostatni. Weszłam do środka. Na łóżku leżał Harry. Szczęście. Przynajmniej jeden. Dzięki jego spaniu mogłam dowiedzieć się gdzie jest reszta. Podeszłam do łóżka i szturchnęłam chłopaka. Nie zareagował. Ponowiłam próbę. Nadal nic. Tym razem zrobiłam to mocniej. Harry zamruczał coś i cały schował się pod kołdrę. Westchnęłam. Nadzieja matką głupich. Wyszłam z pokoju. Przecież jego obudzić to wyczyn nie do osiągnięcia, jeszcze jak nie wiadomo o której poszedł spać. Weszłam do salonu, a następnie do kuchni.
     -Bella!-krzyknął Louis podbiegając do mnie i przytulając-Gdzie ty byłaś przez całą noc?-spytał spoglądając na mnie.
     -Co?-spytałam zdziwiona rozglądając się po kuchni. Wszyscy tam byli.
     -Szukaliśmy cię prawie do północy-powiedział Niall.
     -Jak masz ochotę wychodzić na całe noce to chociaż nas uprzedź. Louis ciągał nas po całym Londynie-jęknął Zayn.
     -Gdzie byłaś?-Na końcu spytał Liam.
     -Spałam u siebie w pokoju.
     -Co!?-wszyscy na raz krzyknęli, a następnie spojrzeli wrogim wzrokiem na Louisa.
     -Mówiłem, że na pewno jest w domu-jęknął Niall.
     -Oj nieważne, dobrze że się znalazłaś-chłopak pocałował mnie-dlaczego jesteś we wczorajszych ciuchach?
Zaśmiałam się.
     -A tak jakoś wyszło?-wzruszyłam ramionami-Głodna jestem.
Po zjedzeniu kilku pożywnych kanapek wszyscy udaliśmy się do salonu i włączyliśmy telewizję. Nagle drzwi do pokoju trzasnęły, a chłopak wyleciał z nich jak z torpedy prosto do wyjścia.
     -Wychodzę-krzyknął i tyle go widzieliśmy.
Po jakiejś godzinie oglądania zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Nikol. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam przedmiot do ucha.
     -Halo?
     -Bella?-spytała wesoło dziewczyna.
     -A kto inny?
     -OK, OK spotkajmy się za pół godziny przy kafejce-rozłączyła się.
     -Co?
I teraz nie mam jak się wykręcić.
     -Sory chłopaki muszę wyjść. Za niedługo wrócę-wstałam z kanapy dając jeszcze buziaka Louisowi.
     -Gdzie idziesz?-spytał szatyn.
     -Muszę się spotkać z Nikol-uśmiechnęłam się do niego.
     -Aha. To OK.
Wróciłam do mojego pokoju i przebrałam się w dżinsowe spodenki za kolana i fioletową bluzkę na ramiączka, a do tego czerwone trampki. Z włosów zrobiłam warkoczyka od czubka głowy i wyszłam z pokoju.
      -Cześć-pożegnałam się z chłopakami i opuściłam nasz apartament.
Taksówką pojechałam pod tą samą kafejkę gdzie chodzimy z Nikol po naszych mini koncercikach. Usiadłam na ławce i zaczęłam na nią czekać.
     Jestem tu już od pół godziny i nadal jej nie ma. Co to stworzenie sobie myśli? Tak marnować mój cenny czas. Po chwili poczułam wibracje. Wyjęłam telefon z kieszeni i odczytałam wiadomość.
     ,, Wybacz, ale nie mogę przyjść. Muszę jechać gdzieś z rodzicami. Przepraszam. "
     -Co-jęknęłam-No weź. I dopiero teraz mi to piszesz?
     -Nie wiedziałem, że mówisz sama do siebie-usłyszałam obok siebie czyjś głos.
Podniosłam głowę do góry.
     -Co ty tu robisz-spytałam zdziwiona.
     -Przechodziłem akurat-chłopak usiadł obok mnie na ławce.
     -Gdzie ci się tak rano śpieszyło?-spytałam chowając telefon do kieszeni.
     -Musiałem się z kimś spotkać-uśmiechnął się.
     -Dziewczyna?-spytałam uśmiechając się do niego.
     -Tak.
     -Czemu nam o niczym nie powiedziałeś?-spytałam z wyrzutem.
     -O czym?-zdziwił się.
     -Że masz dziewczynę.
     -Ona nie jest moją dziewczyną. My tylko się przyjaźnimy-powiedział.
     -Każda miłość zaczyna się od przyjaźni-chłopak zaśmiał się.
     -I ty to mówisz?
     -O co ci chodzi?
     -Jakoś na początku to z Louis sem skakaliście sobie do gardeł-uśmiechnął się-To dzięki mnie to wspaniałe uczucie rozkwitło między wami. Powinnaś mi być wdzięczna.
     -O na pewno.
     -No pewnie-spiorunowałam go wzrokiem.
     -To kim jest ta dziewczyna? Znam ją?
     -Nie-odpowiedział szybko. Z szybko.
     -To musisz mnie jej przedstawić.
     -Nie-zmienił pozycje.
     -Dlaczego?-spytałam zdziwiona.
     -No bo... bo... ona... o! Nie chce żeby ktoś o niej wiedział-uśmiechnął się.
     -Kręcisz-spojrzałam na niego spode łba.
     -Co?-speszył się-To prawda.
     -Powiedz mi kto to jest-ostrzegłam.
     -Nie mogę. Ale mogę ci tylko powiedzieć, że kilka razy już ją widziałaś.
     -W telewizji?
     -Tak, tak-widać było, że odetchnął z ulgą.
     -Dobra nie będę cię męczyć, sam w końcu mi powiesz.
     -Tylko nie mów nic chłopakom, OK.
     -OK. Masz czas?-spytałam.
     -Tak. A co?
     -Idziesz ze mną na spacer?
     -Pewnie.
Podnieśliśmy się i ruszyliśmy w stronę parku. Przez cały czas rozmawialiśmy ze sobą. Ciekawe kim jest ta dziewczyna, o której on mówił. Muszę to jakiś z niego wyciągnąć. Ale jak? Trzeba coś wymyślić. Spojrzałam w bok. Przy jednej z ławek stał pudło, a w środku były małe kotki. Na ławce siedziała młoda dziewczyna. Najwyraźniej chciała je sprzedać. Pociągnęłam Harrego w tamtym kierunku.
     -Chodź zobaczyć kotki, proszę?
     -Jakie kotki?-spytał zdziwiony.
Zaciągnęłam go w stronę dziewczyny, która była widocznie zachwycona jego widokiem.
     -Zobacz jakie słodkie-wyciągnęłam jednego. Był cały bury i białą plamą pod główką.
W środku bawiły się jeszcze dwa i Ruda kocica. Jeden był identyczny jak matka, a drugi również bury tylko w białe i rude plamy. Harry uśmiechnął się do dziewczyny, na co ta słodko się zarumieniła. Przywitał się z nią i wziął tego kolorowego słodziaka. Odłożyłam swojego. I stanęłam naprzeciwko chłopaka, który bawił się z tą kruszynką.
     -Harry kupmy go-mruknęłam go niego-Proszę-złożyłam przed sobą ręce.
     -Proszę, możecie go zatrzymać-szepnęłam dziewczyna-Taki prezent-uśmiechnęła się.
     -Dzięki-pisnęłam i uścisnęłam ją.
     -Ale nie wiem czy można trzymać zwierzęta w hotelu-powiedział chłopak.
     -Co? Nie-jęknęłam robiąc smutną minę.
     -Najwyżej nielegalnie go przemycimy-uśmiechnął się, na co od razu się rozchmurzyłam.
     -Eee, Harry?-spytał dziewczyna.
     -Yhym?-spytał.
     -Mogę autograf?-zarumieniła się.
     -Pewnie-wziął od niej markera i podpisał się w rogu jej bluzki.
     -Dzięki-uśmiechnęła się.
     -Nie ma sprawy-pomachał jej i odeszliśmy-Cześć.
Postanowiliśmy przejść się jeszcze po parku. Przez całą drogę bawiliśmy się z kotkiem. To znaczy ja się z nim bawiłam, a Harry jęczał mi nad uchem, że on też chce, ale za nic mu go nie oddam. Nie wiadomo co on może mu zrobić? Jeszcze będzie miał fobię do końca swojego życia. Po około dwóch godzinach spacerowania zaczęły boleć nas nogi, a mnie to jeszcze głowa oj jego jęków. Usiedliśmy na jednej z ławek w końcu zlitowałam się nad chłopakiem i dałam mu na chwilę potrzymać kotka.
     -Tylko nie zrób mu krzywdy-ostrzegłam.
     -Przecież wiem-mruknął i zaczął się z nim bawić.
Wziął go na kolana kładąc na plecach i nachylił się nad nim i wyglądało to jakby go łaskotał. Ja też tak chcę. Patrzyłam tak na nich prze chwilę.
     -Daj mi go już-wyciągnęłam ręce.
     -Co?-dopiero mi go dałaś.
     -Kiedy to było-chciałam mu go zabrać, ale chłopak podniósł rękę do góry.
     -Ej to nie fair.
Opuścił ją lekko. Kotek znajdował się kilka centymetrów od mojej twarzy. Leżał spokojnie na jego dłoni i patrzył się na mnie swoimi dużymi zielonymi oczami. Spojrzałam na twarz chłopaka i ponownie na kotka i jeszcze raz na Harrego w końcu powiedziałam.
     -Macie takie same oczy.
     -Co?-spytał zdziwiony odwracając go w swoją stronę, przyglądając mu się uważnie-No coś ty, moje są zupełnie inne.
Zastanowiłam się chwilę.
     -Racja kicia ma ładniejsze-zaśmiałam się zabierają kotka od niego i uciekając.
     -Oddaj mi go!-krzyknął za mną.
     -Chyba coś ci się pomyliło?
     -Niby co?-spytał zdziwiony.
     -To jest dziewczynka!
     -Serio?-spytał zdziwiony zatrzymując się.
     -No a nie.
     -Nie wierzę ci-powiedział pewnie.
     -No to sam zobacz-podeszłam do niego, odwracając kotka na plecy.
     -Nie widzę-powiedział.
     -No to się przyjrzyj-podsunęłam mu go pod nos.
Ten uśmiechnął się tylko i złapał go uciekając.
     -Dla mnie to i tak będzie chłopak-zaśmiał się.
     -Oddaj mi ją!-krzyknęłam za nim.
     -Sama sobie weź-uciekał dalej-Jak by tu go nazwać?-zaczął się zastanawiać.
     -Ja go nazwę, a nie ty!
     -Czyli przyznajesz, że  to chłopieć.
     -Nie!
     -To może Bond. James Bond!
     -Nie!
     -No to Hamfrej!
     -Nie!
     -O wiem! Reksio!
     -Nigdy w życiu!
     -No to jak!?
     -Nie wiem, ale na pewno nie tak jak ty chcesz!-w końcu go złapałam.
Chłopak zachwiał się i przewrócił na ziemię. Na szczęście kotek nie ucierpiał. Obrócił się na plecy. Nachyliłam się nad nim i chciałam mu go zabrać, ale ten mi nie pozwalał. Jedną ręką trzymał kotka przy sobie, a drugą próbował go obronić. W końcu położył mnie obok siebie przyciskając ręką do ziemi, a sam podniósł się i klęknął z mojego lewego boku. Nadal przyciskając mnie do ziemi.
     -Harry-jęknęłam-Puść mnie. Obiecuję, że ci jej nie zabiorę.
     -I tak wiem, że to zrobisz-uśmiechnął się.
     -Nie, obiecuję, ale puść mnie.
Zaczął się zastanawiać.
     -Jak pozwolisz mi wybrać imię-uśmiechnął się.
     -Nie, bo ty wybierzesz jakieś głupie.
     -No to nie-wył ramionami i położył się obok nadal mocno zaciskając jedną rękę na moim brzuchu i odwrócił się w moją stronę. Próbowałam odepchnąć jego rękę, ale miałam za mało siły.
     -Dobra-powiedziałam zrezygnowana-Ale jak się nie zgodzę to zmienisz.
     -OK-uśmiechnął się-To może na początku Greg?-spiorunowałam go wzrokiem.
     -To jest dziewczynka.
     -Ale może mieć męskie imię.
     -Nie, nie może-założyłam ręce na piersi.
     -Dobra no to może... Molly?
     -Nie.
     -Dlaczego? To ładne imię.
     -Za bardzo popularne. Wolę inne.
     -I jak tu dogodzić kobietą?-westchnął za co dostał kuksańca-To jakie ty chcesz?
Zaczęłam się zastanawiać.
     -Nie wiem. Może Na...
     -Nina?-spytał nagle.
     -No nawet, nawet.
     -Ha!
     -Widzisz jednak twój mózg się na coś czasami przydaje-poklepałam go po głowie, na co tylko prychnął-No to teraz mnie puszczaj.
W tym momencie coś pstryknęło, a później pojawił się błysk. Ktoś zrobił nam zdjęcie. Znowu. Czy oni nie mogą mieć chwili prywatności. Fotograf szybko uciekł. Harry chciał za nim pobiec, ale go zatrzymałam. Przecież nie było sensu i tak by nie usunął tego zdjęcia. Wzięłam kotka i zaczęliśmy iść w stronę hotelu. Dochodziła prawie szesnaste. Nie chcę żeby chłopcy martwili się o mnie tak jak wczoraj. 
     Po kilku minutach wyszliśmy z parku, ale w zupełnie nieznanym ni miejscu. Harry zaczął się rozglądać dookoła.
     -Gdzie my jesteśmy?-spytał nagle, na co palnęłam się w twarz.
     -To ja powinnam pytać się ciebie, w końcu to ty tu mieszkasz.
     -W sumie to tak, ale Londyn jest duży, nie znam go całego na pamięć.
     -Mam deja vu-westchnęłam.
     -Co?-spytał spoglądając na mnie?
     -Nic. Spytał się kogoś czy zna drogę.
     -Dlaczego ja?-spytał z wyrzutem.
     -Bo to przez ciebie się zgubiliśmy.
     -A właśnie, że nie!
     -A kto uciekał z Niną? Ja?
     -Bo chciałaś mi go zabrać-bronił się.
     -Ja!
     -Dobra, dobra nie kłóćmy się-machnął ręką.
     -To co robimy?
     -Zadzwoń po Lou niech po nas przyjedzie-oznajmił.
     -OK-powiedziałam wyciągając telefon ze spodni i wybierając numer mojego chłopaka. Odebrał po dwóch sygnałach.
     -Hej mała-powiedział radosnym głosem.
     -Louis mamy problem.
     -Co się stało?-spytał poważnym głosem-Kosmici cię porwali, nie UFO!
     -Przecież to to samo
     -Właśnie, że nie-oburzył się.
     -Dobra, dobra. Mógłbyś po nas przyjechać bo ten idiota nie umie sam wrócić do domu-powiedziałam spoglądając na Harrego.
     -Jaki idiota?-spytał równocześnie z Louisem.
     -Miałaś byś z Nikol.
     -No bo miałam, ale ona mnie wystawiła. Jak byłam już na miejscu napisałam mi, że nie może przyjść.
     -OK rozumiem. To teraz. Jaki idiota?
     -No Harry, a kto?
     -A racja?-usłyszałam plask. Co oznaczało, że chłopak najwyraźniej uderzył dłonią o czoło-A skąd on się tam wziął?
     -Miał...-już miałam mu powiedzieć o tej dziewczynie, kiedy napotkałam wrogi wzrok Harrego-W sumie to sama nie wiem.
     -Dobra to gdzie jesteście?
     -Ee...-spojrzałam na mojego towarzysza, ale on tylko wzruszył ramionami-Na pewno w Londynie-powiedziałam po chwili.
     -O Matko-jęknął Louis-Poszukajcie jakiejś kawiarni czy coś i podajcie mi jej nazwę to was znajdę.
     -OK-powiedziałam, a następnie zwróciłam się do chłopaka-Szukaj kawiarni.
     -Co?-spytał zdziwiony-Po co?
     -Louis kazał. Rusz się!-pogoniłam go.
     -Ale dlaczego ja?
     -Nie gadaj tylko szukaj.
     -Dobra, dobra-powiedział i zaczął iść jakąś uliczką.
     -Louis mam niespodziankę-powiedziałam jak Harry zniknął mi z pola widzenia.
     -Jaką?-spytał podekscytowany chłopak.
     -Zobaczysz jak nas znajdziesz-uśmiechnęłam się sama do siebie.
     -Ej, to nie fair.
Po chwili przybiegł Harry. Podał mojemu chłopakowi nazwę pobliskiej piekarni i rozłączyłam się z nim.Poszliśmy pod piekarnię i usiedliśmy pod ścianą i zaczęliśmy się bawić z Niną. Po około półgodzinie wstałam i wyjrzałam na drogę. Louisa jak nie było tak nie ma.
     -Gdzie on jest?-spytałam sama siebie.
     -Spoko. Zaraz się zjawi-powiedział Harry.
Wyciągnęłam telefon i ponownie wybrałam jego numer. Po chwili odebrał.
     -Gdzie ty jesteś?-spytałam od razu.
     -Za minutkę będę na miejscu-powiedział i się rozłączył.
Harry podniósł się z ziemi i czekaliśmy na szatyna. Jak się okazało ta jego minutka trwała dziesięć minut, ale w końcu zauważyliśmy jego czarny samochód na horyzoncie. Zatrzymał się, a my podbiegliśmy do niego. Usiadłam z przodu, a Harry z tyłu pojazdu obok siedzącego tam Zayna.
     -A jaki słodki kotek-powiedział Louis zabierając mi go z rąk.
     -Jemu to dajesz, a mi nie chciałaś-powiedział oburzony na co Zayn zaczął się głośno śmiać.
     -Z czego się śmiejesz-spytałam.
Ten nic nie odpowiedział tylko nadal kontynuował czynność.
     -Właśnie-poparł mnie Louis.
     -Harry a nie pomyślałeś, że one jest jej chłopakiem?-powiedział w końcu.
     -Co? A co ma kot do rzeczy z chłopakiem/-spytał zdziwiony.
     -O Matko. Ale ty jesteś tępy.
     -Ale co ma kot związanego z...-jak to sformuować-rzeczą?
     -Boże pobłogosław Amerykę-uniósł głowę w górę.
     -Chyba Polskę-poprawiłam go.
     -Ta chciałabyś. Anglię-powiedział Harry.
     -Dobra jedźmy-powiedział w końcu czarnowłosy.
Louis oddał mi kotka i pocałował.
     -Ble. Zaraz będę rzygał tęczą-Harry pokazał jakby miał zaraz wymiotować.
     -Otwórz okno stary, bo zapaćkasz Louisowi furę.
     -Jak to zrobi to będzie leciał z buta do hotelu-ostrzegł chłopak i odpalił wóz.
Po prawi dwudziestu minutach drobi byliśmy już na miejscu. Musieliśmy naprawdę daleko odejść. Wjechaliśmy na górę i weszliśmy do naszego apartamentu. Nareszcie w domu. Od razu rzuciłam się na kanapę.
     -Co tak długo?-spytał Niall.
     -Wiesz jak oni daleko odeszli-jęknął Louis.
     -Ta i Lou się zgubił-dodał Zayn.
     -Serio?-spytał Harry rozbawiony-Ale ciota.
     -Ja ci zaraz dam ciotę!-krzyknął Louis rzucając się na niego.
     -Ratunku!-krzyknął brunet-Zboczeniec!
     -Ja ci dam zboczeńca!
     -No to będę miał już do kolekcji i zboczeńca i ciotę-zaśmiał się.
     -Moglibyście przestać?-spytałam wstając z kanapy-Jest coś do jedzenia? Cały dzień nic nie jadłam.
     -Czyj to kot?-spytał nagle Niall bawiący się z Niną na podłodze.
     -Mój-powiedzieliśmy równo z Harry.
     -On jest mój!-krzyknęłam na niego.
     -Ale ona mi go dała!
     -Ale ja go pierwsza chciałam!
     -A ja go pierwszy zauważyłem!
     -Cisza!-krzyknął Liam. Wszyscy spojrzeliśmy na niego-A możecie go tu trzymać.
Spojrzałam na Harrygo, a on na mnie.
     -No tak-powiedział chłopak.
     -Pytaliście się ochrony?
     -Jakbyśmy się pytali to by już go tu nie było-dodałam, na co Harry popukał się w głowę.
     -Czemu mu to powiedziałaś-szepnął podchodząc do mnie.
     -Przecież i tak by się dowiedział.
     -Ale nastąpiło by to później.
     -Jak dzieci-westchnął Liam-Nie powiem im, ale jak to się wyda to nie będzie moja wina-powiedział wchodząc do pokoju.
     -Dobra, dobra-machnęła ręka-Jak się dowiedzą to będzie wina Harrego. Przecież on go dostał.
     -Co? Ale ty chciałaś go kupić!
     -A ty go dostałeś!
     -Kto chce pizze!-krzyknął Niall.
     -Ja!-odkrzyknęłam mu pędząc do kuchni, w której teraz aktualnie siedział. To co zauważyłam jak weszłam było komiczne. Blondyn stał nad stołem, jedną ręką podtrzymywał kotka i drugą karmił go pizzą, a ten wsuwał aż mu się uszy trzęsły.
     -Co wy nie karmiliście go cały dzień?-spytał.
     -Ją-poprawiłam go.
     -Co wy nie karmiliście jej cały dzień?-spytał ponownie.
     -No jakoś nie było okazji-zaczęłam bawić się palcami.
     -Dzieci-pokiwał z politowaniem głową.
     -I kto to mówi-powiedziałam sama do siebie.
Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść po chwili dołączyła do nas reszta i zaczęli się śmiać z wyczynów blondyna. Jak już skończył karmić kotka to dał my mleka. Gdzie mu się to mieści. A następnie zaczął masować go po brzuszku. Jak będzie tak go karmił to w przyszłości będzie gruby jak beczka.
     Po zjedzeniu kolacji poszliśmy z Louisem do mnie do pokoju i położyliśmy się na łóżku rozmawiając o różnych rzeczach. Opowiedziałam mu co robiłam przez cały dzień, a on mi jak to wczoraj się o mnie martwili i wyruszyli na kilku godzinne poszukiwania, ale Harry zrezygnował około dwudziestej i wrócił do hotelu. Musiałam już wtedy spać, ale przecież bym coś słyszała. Później chodzili tak we czwórkę po całym Londynie i byli nawet na policji. O matko co za wariaci. Nie mogli po prostu wrócić do domu.
     -O której wczoraj wróciłaś?
     -Chyba o osiemnastej.
     -Co?-spytał zdziwiony.
     -Co, co?
     -Zabije go. Kiedyś normalnie go zabiję.
     -O co chodzi? Kogo chcesz zabić?
     -No Harrego oczywiście. Dzwoniłem do niego jak wrócił do domu i pytałem się czy jesteś to powiedział, że cię nie ma, że obszukał cały dom i ani śladu.
     -Wiesz coś mi się zdaje, że mógł mnie nie znaleźć, bo siedziałam w garderobie, a tam w środku nic nie słychać.
Wczoraj w nocy Harry na pewno nie wrócił o dwudziestej i mnie nie szukał i jeszcze dziś rano był taki zmęczony. Pewnie poszedł do tej swojej tajemniczej dziewczyny, ale skoro obiecałam mu, że będę go kryć to dotrzymam tajemnicy.
     Około dwudziestej drugiej Louis poszedł do siebie, a ja przebrałam się w piżamę i poszłam spać.


Proszę o komentarze :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz