poniedziałek, 7 lipca 2014

Epilog-pamiętnik

     O dziwo dzisiejszego ranka nie obudził mnie żaden z chłopaków. Co bardzo mnie ucieszyło. Przeciągnęłam się i otworzyłam jeszcze zaspane oczy. Znajdowałam się w pokoju Louisa, na którego wspomnienie lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Niestety po chwili ów uśmiech znikł. To mój ostatni dzień w Londynie. Nie chcę jeszcze z tond wyjeżdżać, ale cóż na to poradzić. Muszę wrócić do Polski na zakończenie roku szkolnego. No i oczywiście na bal organizowany corocznie na pożegnanie ostatnioklasistów. Ale przede wszystkim na piątą rocznicę, w końcu tego nie przegapiłabym za żadne skarby świata. Bardzo mi ich brakuje.
   Westchnęłam głośno i podniosłam się z łóżka, spoglądając na zegarek, stojący na stoliku nocnym. Obok łóżka Louisa. Dochodziła prawie dziesiąta. no to dziś sobie pospałam. Ponownie ziewnęłam, podchodząc do drzwi, a następnie wychodząc z pomieszczenia. W całym apartamencie było dość cicho jak na chłopaków. No nic. Wzruszyłam ramionami i weszłam do mojego pokoju, aby doprowadzić się do w miarę normalnego stanu. Otworzyłam nietypowe drzwi garderoby. Na początku dziwnie się z nimi czułam, ale po tych czterech tygodniach zdążyłam się już przyzwyczaić. Weszłam do środka rozglądając się dookoła. Po chwili chwyciłam ciemnozieloną bluzkę na grubych czarnych ramiączkach i czarne spodenki. Weszłam do łazienki, kładąc ciuchy na koszu z brudną bielizną. Przed wyjściem na spotkanie z Nikol i Eleną, postanowiłam wziąć jeszcze prysznic. Ponieważ przed koncertem chłopaków nie będzie już na to czasu.
   Po umyciu szybko włożyłam przygotowane wcześniej ciuchy i wysuszyłam włosy. Z łazienki poszłam prosto do kuchni, bo dość strasznie zgłodniałam. Otwierając drzwi od razu w moje oczy rzuciła się biała kartka. Podeszła do stołu i ją podniosłam. Czytając jej zawartość.
     " Musieliśmy wyjść na próbę przed wieczornym koncertem, dlatego nas nie ma. Wiem, że już za mną tęsknisz. Lou :) "
Westchnęłam tylko i wrzuciłam karteczkę do kosza. Następnie wyjęłam z lodówki banana i zaczęłam jeść. Do spotkania z dziewczynami jest jeszcze sporo czasu, a mi się nudzi, że nie wiem co.
   Wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer do Nikol, naciskając zieloną słuchawkę.
     -Halo?-dziewczyna odebrała od razu po pierwszym sygnale.
     -Hej, Nikol. Co robisz?-spytałam, podpierając głowę na dłoni.
     -O, cześć Bella-przywitała się-Właśnie siedzimy z Eleną u kawiarni-powiedziała, prawdopodobnie piorąc łyk jakiegoś napoju.
     -To jak. Idziemy dzisiaj do parku?-spytałam, uśmiechając się lekko.
     -Oczywiście-powiedziała stanowczym tonem-W końcu wieki się nie widziałyśmy i nigdy nie przegapiłybyśmy okazji żeby spędzić ten ostatni dzień z tobą.
     -Taa, szkoda, że ostatni-mruknęłam.
     -A nie możesz zostać jeszcze kilka dni w Londynie? Chłopaki na pewno by się zgodzili żebyś pomieszkała z nimi jeszcze trochę.
     -Nie mogę. Mam do załatwienia w Polsce sprawy rodzinne-wyjaśniłam jej.
     -Aha-mruknęła, kończąc tm samym temat-OK. Jak możesz to przyjdź już, czekamy.
     -Zaraz będę-rozłączyłam się i szybko wybiegłam z apartamentu. Biorąc po drodze tylko moją torbę.
   Po około piętnastu minutach byłam już przed kawiarnią, otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia.
     -Tutaj!-Elena krzyknęła w moją stronę, machając ręką.
Szybko podeszłam w ich stronę, witając się i zajmując miejsce. Siedziałyśmy w środku rozmawiając ze sobą prawie godzinę, w końcu postanowiłyśmy powoli kierować się w stronę parku. Ku naszemu zdziwieniu, dochodząc do miejsca, w którym zawsze grałyśmy było pełno ludzi, a szczególnie dziewcząt zebranych naokoło innych, takich ulicznych grajków. Niestety tłum był zbyt duży i nie mogłyśmy dokładnie przyjrzeć się prawdopodobnie dwóm chłopakom, zajmujących nasze miejsce. Jeden grał na gitarze, a drugi śpiewał. Jeszcze przez chwilę słuchałyśmy ich występu, kiedy poczułam jak burczy mi w brzuchu. Powiedziałam dziewczyną, że zaraz wracam i poszłam kupić sobie coś do jedzenia. Pytając się ich czy też chcą, ale odmówiły.
   Kiedy wróciłam na miejsce przy fontannie siedziała już Nikol z gitarą w ręce i wygrywała jedną z dobrze znanych mi melodii. Naszych poprzedników już nie było. Szkoda, chciałabym chociaż zobaczyć jak wyglądali. Trudno. Weszłam za jeden z murków i wsunęłam na głowę perukę i ciemne okulary z mojej torby. ponownie skierowałam się w stronę parku. Podeszłam do fontanny i usiadłam, dołączając się do dziewczyny.
   Nasz mini koncert przerwał dźwięk dobiegający z mojego telefonu. Przeprosiłam naszych widzów i odeszłam na bok odebrać telefon.
     -Halo?-spytałam spoglądając za siebie, na nadal grającą blondynkę.
     -Bella, gdzie ty jesteś? Musisz szybko wracać do hotelu bo jedziemy na koncert. Jest prawie siedemnasta. Mamy tylko dwie godziny. Szybko-powiedział Louis na jednym wydechu i rozłączył się.
    -Też tęskniłam-mruknęłam sama do siebie, chowając telefon do kieszeni.
Kiedy wróciłam na swoje miejsce, powiedziałam o wszystkim mojej towarzyszce. Postanowiłyśmy zagrać jeszcze jedną piosenkę. Po skończeniu utworu pożegnałam się z dziewczynami i szybko wróciłam do hotelu.
     -Nareszcie-powiedział Louis, podchodząc do mnie i całując w policzek-Ubieraj się szybko, bo za pół godziny wyjeżdżamy-pośpieszał mnie.
Weszłam do środka naszego apartamentu, rozglądając się dookoła. Wszędzie panował istny chaos, a chłopaki biegali po salonie w poszukiwaniu różnych potrzebnych im przedmiotów.
     -Idź i się ubieraj-Louis poklepał mnie po plecach.
Powoli szłam w kierunku mojego pokoju. Omijając porozrzucane po podłodze przedmioty. Reszta nawet mnie nie zauważyła. Weszłam do pokoju, zdejmując z krzesła moją nową sukienkę. Weszłam do łazienki i przebrałam się w strój.Wyczesałam dokładnie włosy robiąc z nich oddzielne fale. Następnie przerzuciłam na lewą stronę i podpięłam z tyłu wsuwkami, które leżały w szafce. Umyłam twarz, wycierając ją dokładnie i wyszłam z łazienki. Na stopy wsunęłam buty i wyszłam z pokoju. Tak jak przed moim odejściem, każdy w salonie robił coś innego. Przeszłam na drugą stronę i stanęłam przy drzwiach, zakładając ręce. Patrzyłam na nich przez jakieś piętnaście minut. Co chwile spoglądając na zegarek. W końcu westchnęłam i odchrząknęłam głośno. Ale oni nawet na mnie nie spojrzeli.
     -Chłopaki!-krzyknęłam.
Oni nareszcie na mnie spojrzeli.
     -Zbierajcie się i wychodzimy, bo się spóźnimy-popędziłam ich.
 Chłopaki niezdarnie zaczynali przepychać się w stronę drzwi. Zabierając po drodze potrzebne im rzeczy. Po chwili wszyscy byliśmy już na zewnątrz, a Liam zamknął drzwi.
   Na miejsce dotarliśmy po około dwudziestominutowej drodze. Naokoło auta było pełno rozwrzeszczanych fanek. Limuzyna zatrzymałam się. Chłopcy głośno odetchnęli i ze zdenerwowaniem zaczęli poprawiać swoje stroje. Po chwili zaczęli wychodzić, na zewnątrz z szerokimi uśmiechami na twarzach. Dostałam jeszcze buziaka od Louisa i on również wysiadł mówiąc, że zaraz spotkamy się za kulisami.
   Limuzyna odjechała, zawożąc mnie na tyły areny. Jeden z ochroniarzy otworzył mi drzwi. Wysiadłam, a mężczyzna zamknął je za mną.
     -Tędy-powiedział mężczyzna, prowadząc mnie do środka.
Po chwili weszliśmy do pomieszczenia w którym byli już chłopcy. Wokół nich krzątali się pracownicy, poprawiając wygląd. Louis od razu podniósł się z chcąc do mnie podejść, ale zatrzymała go jedna ze stylistek. Chłopak tylko posłał w moją stronę smutne spojrzenie i ponownie usiadł na krześle.
   Mężczyzna, który mnie tu przyprowadził, wskazał na jedną z kanap. Usiadłam na niej i czekałam, aż styliści w końcu wypuszczą chłopaków. Po chwili na miejscu obok mnie rozwalił się Niall. Rozłożył ręce na oparciu kanapy i odchylił głowę do tyłu i westchnął głośno.
     -Koniec-Podniósł głowę do góry. Rozglądając się po pomieszczeniu, sprawdzając co robi reszta.
Blondyn po chwili zaczął nerwowo podśpiewywać piosenki pod nosem.
     -Widzę, że się denerwujesz-Uśmiechnęłam się do niego. Odwracając się w jego stronę i opierając opierając łokcia na oparciu kanapy.
     -Nawet nie wiesz jak bardzo-powiedział, nadal nucąc piosenki.
     -Myślałam, że jak tyle razu występowaliście już przed takim tłumem to przyzwyczailiście się do tego.
Niall uśmiechnął się nerwowo, poprawiając swoją pozycję na kanapie. Po chwili jednak odwrócił się w moją. Przestając mamrotać pod nosem.
     -Mam do ciebie jedno pytanie-powiedział, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem-Czy jak wczoraj jak byliśmy na zakupach...
Nie dokończył bo w tym momencie podszedł do nas Harry siadając obok niego i zarzucając mu rękę na ramiona. Niall spojrzał na niego. Natomiast po mojej stronie stanął Louis, wyciągając do mnie rękę. Złapałam ją i podniosłam się ze swojego miejsca. Szatyn od razu jak wstałam zaczął mnie całować, a reszta wydawała dziwne odgłosy. Odsunęliśmy się od siebie. Spojrzałam na chłopaków, którzy nadal mieli wykrzywione miny.
     -Oj, dajcie już spokój-wzruszyłam ramionami-Przecież to tylko zwykły pocałunek. Czy wy nigdy się nie całowaliście?-spytałam rozkładając ręce przed sobą.
Oni zaśmiali się tylko. Po chwili dołączyli Liam i Zayn. Wszyscy byli bardzo zdenerwowani. Po chwili mężczyzna około trzydziestki zawołał chłopców na występ. Louis ostatni raz mnie pocałował i poszedł za resztą chłopaków.
   ten sam mężczyzna zaprowadził mnie w miejsce, gdzie mogłam swobodnie oglądać cały koncert. Kiedy chłopcy wyszli na scenę, od razu można było usłyszeć głośne piski fanek. Zayn przywitał się z nimi i zaczęli śpiewać. W połowie koncertu zgodnie z umową Niall zaczął śpiewać Baby Justina Bibera. Fanki zaczęły piszczeć jeszcze głośniej. Naprawdę nieźle mu to wyszło i jeszcze chłopaki robiący za chórek. Kiedy skończyli po arenie rozległ się jeszcze większy pisk. Natomiast pod koniec koncertu swoje zadanie musiał wykonać Louis. Kiedy chłopak to ogłosił, od  razu kilku facetów ruszyło przez tłum. Stanęli między tłumem nastolatek, w miejscu gdzie miał wylądować Louis. Szatyn krzyknął i skoczył w tłum. To jest szalone. Louis wylądował na tłumie, ale niestety nie trwało to długo. Ochroniarze po chwili go przechwycili i zanieśli z powrotem na scenę. Koncert trwał jeszcze kilka minut. Następnie pożegnali się z fanami i wrócili za kulisy. Louis chciał mnie uściskać, ale odsunęłam się od niego, wyciągając ręce przed siebie.
     -Nie chcesz uściskać swojego chłopaka?-spytał cienkim głosem ze smutna miną.
Zaśmiałam się tylko z niego.
     -Wiesz co ? Nie. Poczekam, aż się umyjesz-uśmiechnęłam się szerzej.
Chłopak zrobił obrażoną minę i zakładając ręce na piersi wyszedł do jednego z pokoju. Reszta tylko się zaśmiała i ruszyli za nim. Mówiąc, że za chwilę wrócą.
   Jak się okazało ta ich chwila trwała prawie godzinę. Ale nie nudziłam się w tym czasie. Zapoznałam się z ich zespołem, którzy pozwolili pograć mi na ich instrumentach.
   W końcu przyszli chłopcy. Czyści i w nowych ciuchach. Louis znowu podszedł do mnie i wskazał na siebie, uśmiechając się. Wzruszyłam ramionami i mocno go przytuliłam.
   Następnie razem wyszliśmy z areny głównym wyjściem. Com mnie trochę zdziwiło, bo myślałam, że tak jak wchodziłam wyjdę od zaplecza. Tuż przy drzwiach Louis złapał mnie za rękę. W końcu opuściliśmy budynek. Od razu uderzył w nas blask fleszy. Odruchowo zmrużyłam oczy. Szatyn objął mnie w tali, pozując do zdjęć. Uśmiechnęłam się niepewnie w stronę obiektywów.
   Po chwili wszyscy wsiedliśmy do limuzyny i odjechaliśmy w stronę hotelu.
   Po przyjeździe na miejsce od razu weszłam do swojego pokoju i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Jeszcze tylko kilka godzin i wracam do Polski. Naprawdę chciałabym tu jeszcze zostać. Będę tęskniła za przyjaciółmi. Bardzo zaprzyjaźniłam się z chłopakami oraz Nikol i Eleną. Nie wyobrażam sobie życia bez nich. Ale jakoś to będzie. Moja wakacyjna przygoda powoli dobiega końca i trzeba się z tym pogodzić. Ciężko będzie rozstać się z Londynem i moimi przyjaciółmi, a najciężej z Louisem, z którym połączyła mnie naprawdę mocna więź. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Może już nie jako para, ale przynajmniej dobrzy przyjaciele. Przed wyjazdem musimy jeszcze załatwić sprawę naszego związku, ponieważ nie sądzę aby związek na odległość okazał się dobrym rozwiązaniem. Ale tym zajmiemy się przy jutrzejszym pożegnaniem. dziś chłopcy są już za bardzo zmęczeni. A więc mój pamiętniczku. W Londynie spędziłam jeden z najlepszych miesięcy mojego życia. Spotkałam naprawdę miłych i szczerych ludzi. Oraz poznałam co to jest miłość. Oczywiście nie zabrakło też tych gorszych chwili, ale wszystko jak do tond skończyło się Happy Endem. Mam nadzieję, że będzie trwało to już na zawsze.
                              Kocham Cię, Bella.

~~***~~

Hej wszystkim!
Przepraszam, że tak długo nie pisałam. Ale oto proszę kolejny rozdział. I to jest ostatni rozdział tej serii. Ale będę prowadzić drugą część.
http://this-is-my-destiny-1d-thevamps-5sos.blogspot.com/
Przez ostatnie dni przeczytałam wszystkie rozdziały mojego opowiadania i wydało mi się ono strasznie nudne. dlatego za namową mojej przyjaciółki postanowiłam wprowadzić do bloga The Vamps i 5 Seconds of Summer. I jeszcze na dodatek kolejna część będzie opierałam się na fantastycznej fabule. 
Prolog powinien pojawić się jutro.
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
I życzę udanych wakacji.
Pozdrawiam, Bella!
 

środa, 7 maja 2014

Rozdział 31

     -Wstawać!
Ze snu wyrwał mnie głośny krzyk i trzaśnięcie drzwiami. Nic sobie z tego nie robiąc ponownie próbowałam usnąć.
     -Wstawaj-ów osobnik stanął obok mojego łóżka.
     -Co?-spytałam zaspanym głosem.
     -Szybko głodny jestem-poganiał mnie.
     -To zrób sobie coś do jedzenia-powiedziałam przekręcając się na drugi bok.
     -E-e. Nie zapomniałaś o czymś?
     -Niby o czym?-wymamrotałam z głową schowaną w poduszce.
     -Masz mi służyć cały dzisiejszy dzień-oznajmił wesolutko.
     -Nie-jęknęłam.
     -Tak-powiedział chłopak.
     -Ale, że teraz?
     -No a kiedy?-prychnął pod nosem.
     -Później. Daj mi się chociaż wyspać. Wiesz jak się wczoraj zmęczyłam?
On się tylko zaśmiał.
     -Wyśpisz się jutro. Wstawaj-poganiał mnie.
     -Która godzina?
     -Piąta rano-powiedział Harry z satysfakcją w głosie.
     -No ty chyba sobie żartujesz?-powiedziałam zakrywając kołdrą szczelnie głowę.
Chłopak złapał za jej koniec i próbował ją ściągnąć.
     -Nie wygłupiaj się-powiedział w tym samym momencie ściągając pościel. Następnie podniósł mnie z łóżka i skierował w stronę drzwi.
     -Zlituj się Harry-jęknęłam.
     -Nie ma litości-uśmiechnął się.
     -Kiedyś ci się za to odpłacę-pogroziłam mu palcem-Ale najpierw rozprawię się z Louisem, który to wszystko wymyślił.
     -Mi tam to pasuje-powiedział wchodząc do kuchni i stawiając mnie na zimnych kafelkach.
     -Ale mi nie-powiedziałam z oburzoną miną.
     -Dobra to bierz się do roboty, bo zaraz umrę z głodu-pomasował się po brzuchu. Udając, że umiera.
     -Co chcesz?
     -Eee-zaczął się zastanawiać-Naleśniki.
     -Jesteś tego pewien?-spojrzałam na niego.
     -Zaryzykuję-uśmiechnął się ponownie tylko tym razem chytrzej.
Doskonale wiedział o tym, że nie umiem gotować i robił to tylko dlatego aby miała trudniej. Jeszcze tego pożałuje. Pożałuje wszystkiego co do tej pory zrobił.
     -Twój wybór.
Wyjęłam z szafki mąkę, a z lodówki mleko i jajka. Kładąc składniki na stole. Westchnęłam głośno i wzięłam się do roboty. Nie szło mi nawet tak źle.
Kiedy skończyłam robić ciasto. Spojrzałam na nie z uśmiechem na ustach, ale na bałagan jaki po sobie zostawiłam, od razu zmazał uśmiech z moich ust. Harry cały czas powtarzał żebym się postarała i go przypadkiem nie otruła. Szybko wszystkie śmieci ze stołu zgarnęłam do kosza i wzięłam się za pieczenie. Wlałam ciasto na patelnię i czekałam, aż się upiecze. Po jakimś czasie przekręciłam go i zaśmiałam się. Prawie we wszystkich miejscach był czarny. Ukradkiem spojrzałam na Harrego, który będzie to jadł. Wzięłam talerz i zdjęłam na niego naleśnika i podsunęłam go chłopakowi pod nos. Ten najpierw spojrzał na moje dzieło, a następnie na mnie.
     -I ja mam to zjeść?-spytał, podnosząc obie brwi do góry.
     -Mogłeś sam sobie zrobić-jęknęłam.
     -Ale mi się nie chce-odpowiedział-Dalej, dalej.
Po kilku minutach podałam mu następnego. Wcale nie lepszego od poprzedniego. Znowu obdarzył mie tym samym spojrzeniem.
     -Do trzech razy sztuka-powiedział, odsuwając od siebie talerz.
Po chwili dostał następnego i tylko pokręcił głową.
     -Aaa-Usiadłam na krześle przy stole-Nie robię-oznajmiłam-To mnie przerasta. Nigdy w życiu nie robiłam naleśników.No może kiedyś, ale to było dawno.
     -Daj spokój. Przecież każdy to umie.
Spojrzałam na niego złowrogim wzrokiem.
     -Boże kim ty mnie obdarzyłeś-jęknął.
     -Jesteś okropny-skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
     -Chyba dobroduszny-poprawił mnie.
Podniósł się z miejsca i wziął za robienie tych głupich naleśników. Dzięki Bogu. Rozsiadłam się na krześle i czekałam aż chłopak skończy. W pewnym momencie do kuchni wszedł zaspany Zayn. Popatrzył na nas, a potem zrobił zdziwioną minę.
     -A to nie Bella miała tobie dziś służyć, a nie ty jej?-spytał, patrząc na Harrego.
     -Miała, ale ta sierota nie umie nawet usmażyć naleśników.
     -Kogo ty tu nazywasz sirotą?-zgromiłam go wzrokiem.
     -Harry? Skończyłeś już te naleśniki, bo jestem głodny-mruknął Zayn.
     -Nie-odpowiedział stanowczo.
     -Coś ty taki zagniewany?
     -Bo jak widzisz moja służąca mnie wykorzystuje-na te słowa kopnęłam go w nogę-Ała za co to było?
     -Ja ci dam służącą.
     -Trzeba było się bardziej postarać w grze.
     -Nie gadaj tylko gotuj-powiedziałam odwracając się do Zayna-Co tam u Perrie?-spytałam, a za moimi plecami usłyszałam prychnięcie.
     -Spoko-powiedział biorąc tyk soku, wyjętego przed chwilą z lodówki. Podniósł butelkę nad buzią, a następnie wyrzucił ją do kosza.
     -Spotykacie się dzisiaj?
     -Jasne. W końcu kto by nie skorzystał ze spotkania, lub pogadania ze swoją dziewczyną.
     -A znam taką jedną osobę, która za żadne skarby świata nie chciała zadzwonić do swojej dziewczyny-uśmiechnęłam się.
W tym momencie Harry postawił przed nami talerz pełen naleśników i niby przez przypadek walnął mnie łokciem w ramię.
   Po chwili dosiadł się do nas i zaczęliśmy jeść śniadanie. Po skończeni wróciłam do swojego pokoju i przebrałam się w czarne rurki i fioletowy top, a włosy związałam w dobieranego warkocza.
     -Bella!-usłyszałam jak Louis krzyczy z salonu.
Szybko wyszłam z pokoju.
     -Co?-podeszłam do kanapy siadając obok mojego chłopaka.
     -A przywitać się to nie łaska?-spytał, całując mnie w policzek.
     -Hej. Co oglądacie?
     -Straszny film-odpowiedział.
     -Co?-spytałam jeszcze raz.
     -Film pod tytułem " Straszny film "
Jakoś w połowie filmu usłyszałam głos.
     -Wiesz co, Bella?-z boku usłyszałam zadowolonego z siebie Harrego.
     -Nie-jęknęłam.
     -Tak-wyszczerzył się jeszcze bardziej.
     -Co znowu?-odwróciłam się w jego stronę.
     -Pojedź kupić mi do sklepu popcorn.
     -Popcorn?-popatrzyłam na niego z byka.
     -Tak, bo się skończył.
     -Weź się. Mam iść tyle do sklepu, bo tobie zachciało się głupiego popcornu?
     -Tak-powiedział przenosząc wzrok z telewizroa na mnie.
     -Jesteś okropny-powiedziałam z obrażoną miną i wstałam z kanapy-Louis-spojrzałam na niego-Jedziesz ze mną-oznajmiłam.
     -Co?-spytał zdziwiony.
     -Rusz się. Masz samochód, więc podwieziesz mnie do sklepu.
     -Zayn też ma.
     -Ale to przez ciebie muszę dały dzisiejszy dzień spełniać życzenia Harrego.
     -No wiesz ty co?
Leniwie wstał z kanapy i ruszył w stronę drzwi.
     -Idziesz!-zawołał za mną.
     -Idę!-pobiegłam za nim.
Zjechaliśmy na dół, a następnie wyszliśmy z hotelu i wsiedliśmy do samochodu chłopaka. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Louis został w aucie. Natomiast ja weszłam do środka. Na wszelki wypadek kupiłam trzy paczki. Jakby mu się zachciało więcej. Zapłaciłam i wróciłam do samochodu, a następnie pojechaliśmy do hotelu. Chłopak zaparkował i weszliśmy do budynku, wjeżdżając windą na górę. Pierwszy do apartamentu wszedł Louis, a ja zaraz za nim. Zamykając za sobą drzwi. Chłopcy śmiali się głośno... Zajadając popcorn z dwóch wielkich misek. Jak to zobaczyłam myślałam, że zaraz to normalnie zabiją Harrego gołymi rękami. Chłopak spojrzał na nas nadal się śmiejąc z poczynań bohaterów filmu, do kiedy tylko napotkał mój wzrok. W tym momencie mina mu zrzedła. Podeszłam do niego i stanęłam naprzeciwko, a następnie zaczęłam trzepać go po głowie opakowaniami z popcornem, który rozsypał się po kanapie i naokoło. Chłopak zasłaniał się rękami i głośno śmiał. Za co waliłam go teraz rękami, które już strasznie mnie piekły od tego bicia. Reszta chłopaków tylko śmiała się z nas.
     -To nic nie boli-śmiał się.
     -Oj zamknij się-warknęłam na niego-Zobaczysz co się stanie jak powiem o tym mojemu bratu.
     -Prawdę mówiąc-uśmiechnął się-To on podsunął mi ten pomysł.
     -Co?!-warknęłam.
     -Daj już spokój-pociągnął mnie za nadgarstek na miejsce obok niego-I oglądaj film.
     -Jeszcze mnie popamiętasz-ostrzegłam.
     -Już to mówiłaś-uśmiechnął się, na co tylko prychnęłam i oparłam się o ramię Louisa.
     -Czy wy pozamienialiście się rolami?-spytał nagle Zayn. Wszyscy popatrzyliśmy na niego zdziwionym wzrokiem.
     -Co?-spytał nagle Louis-Kto pozamieniał się miejscami?
     -No ty z Harrym, bo na początku było zupełnie na odwrót-wytłumaczył.
     -Właśnie. Jeszcze pamiętam. Jak robiłeś jej wszystko na złość-powiedział Niall, poprawiając się na fotelu.
     -Kiedy to było-Louis machnął ręką.
     -Już nie tak dawno temu-dodał Liam z uśmiechem na twarzy.
     -Wydaje się, że wieki temu-powiedział szatyn obejmując mnie ręką.
Po jakiejś godzinie chłopaki włączyli drógą część. Kiedy skończyliśmy oglądać jeszcze kilka fimów dochodziła prawie druga.
     -No Bella-Harry zatarł ręce-Jedziemy na zakupy.
     -Chyba ty jedziesz-odpowiedziałam mu.
     -Nie wybredzaj. Zostało ci jeszcze tylko kilka godzin-uśmiechnął się do mnie Louis.
     -Które będą twały wiecznie-jęknęłam.
     -Chodź!-krzyknął Harry za mną z korytarza.
     -Mogę was podwieźć-zaproponował Zayn.
     -jedziesz do Perrie.
     -Tak.
     -Super! Przynajmniej nie będę musiała się z nim wlec przez pół miasta.
     -A gdzie dokładnie jedziecie?-spytał Niall.
     -Nie wiem-wzruszyłam ramionami.
     -Kupić ciuchy na koncert-Harry wychylił głowę zza drzwi-Idziesz?-zwrócił się do mnie.
     -Super. Bo ja też muszę sobie coś kupić. Mogę jechać z wami?-zapytał z nadzieją.
     -Niall! Wybawco!-zarzuciłam m ręce na szyję-Widzisz nawet mój własny chłopak nie opiekuje się mną jak ty-powiedziałam z żalem, na co Louis spojrzał na mnie z podniesionymi brwiami.
     -Przecież byłem z tobą w sklepie.
     -Bo cię do tego zmusiłam.
     -Ale byłem-bronił się.
     -Ile mam czekać!?-krzyknął zniecierpliwiony Harry.
     -Już idziemy!-odkrzyknęłam mu i we trójkę wyszliśmy z apartamentu.
     -Ile ty ich ze sobą zabrałaś?-spytał kiedy byliśmy już w windzie.
     -Tyle ile potrzeba-odpowiedziałam opierając się o ścianę.
Chłopak tylko prychnął. Po chwili byliśmy na dole. Zayn podwiózł nas pod galerię, a następnie pojechał na spotkanie ze swoją dziewczyna. Chłopaki szli przodem, natomiast ja zaraz za nimi. Po co oni w ogóle kupują sobie nowe ubrania? Przecież mają ich pełno. Oj tam. Kto zrozumie chłopaków. Weszliśmy do pierwszego sklepu. Chłopcy od razu się rozdzielili i zniknęli między półkami. Westchnęłam i usiadłam na ławce. Po co ja im tu, skoro jestem im nie potrzebna. Oparłam się o ścianę, podciągając nogi do góry i kładąc je na ławce. Z kieszeni wyjęłam telefon i zaczęłam grać w różne gry, dla zabicia czasu, który strasznie się dłużył. No ile można wybierać parę spodni i bluzkę.
     -Zbieraj się-usłyszałam głos za sobą.
Po chwili oberwałam w głowę ciemnym materiałem. Zdjęłam nogi z ławki i wzięłam, jak się później okazało fioletowo-czarną sukienkę w ręce. Spojrzałam na chłopców, stojących przede mną i uśmiechających się szeroko.
     -Dawaj, dawaj-popędzał mnie Niall.
     -Ale, że ja mam to założyć?-spytałam, spoglądając najpierw na nich, a później na sukienkę,którą trzymałam w rękach.
Byłam ona na grubych ramiączkach, fioletowa puszczona od piersi w dół, luźnym materiałem. A w górę czarny, opinający materiał, ze złotym zsówak i cienki pasek tego samego koloru, pod piersiami.
   Ponownie spojrzałam na chłopaków.
     -No, na co czekasz?-spytał Harry, popędzając mnie wzrokiem.
     -Ale to wy mieliście iść na zakupy, a nie ja-przypomniałam.
     -To w czym chcesz iść na nasz koncert?-spytał Harry.
     -Właśnie-poparł go Niall, za co zmierzyłam go srogim wzrokiem.
     -Przecież w tej wielkiej garderobie, którą mam u mnie w pokoju jest mnóstwo sukienek.
     -Przecież najlepiej jest samemu kupić sobie własną sukienkę-powiedział Harry.
     -Tak i ty wiesz o tym na pewno najlepiej-prychnęłam-Po prostu kupowanie sukienek to twój żywioł. A szczególnie te najkrótsze.
     -Dajcie już spokój-jęknął Niall-A ty-wskazał palcem na mnie-Przebieraj się szybko, bo chcę zobaczyć cię w niej-popędzał.
W końcu dałam sobie spokój i weszłam do jednej z przymierzalni, zamykając za sobą drzwi. Szybko przebrałam się w sukienkę i z trudem zapięłam tylny zamek, wychodząc na zewnątrz.
     -I jak?-spytałam, chłopaków, siedzących na moim poprzednim miejscu.
Spojrzeli na mnie i pokiwali zgodnie głową. Następnie wstali z miejsca i podeszli do mnie.
     -Całkiem, całkie-Harry pokiwał głową-chodząc naokoło mnie, po chwili zatrzymał się za moimi plecami i dotknął moich pleców. Na co od razu się odsunęłam.
     -Co robisz?
     -Spokojnie-uśmiechnął się-Chciałem tylko zasunąć ci zsówak.
Ponownie zbliżył swoje ręce do moich pleców i dosunął zsówak.
Niall znowu siedział na swoim poprzednim miejscu i patrzył na nas uśmiechając się szeroko.
     -Wyglądasz ślicznie-powiedział w końcu-Dobra, przebieraj się i idziemy do jakiejś knajpki, bo po prostu umieram z głodu.
Oboje zaśmialiśmy się. Ponownie weszłam do przebieralni i zdjęłam sukienkę, zakładając swoje poprzednie ciuchy.
   Chłopcy zapłacili za zakupy i wyszliśmy ze sklepu i udaliśmy się do pobliskiej kawiarni. Zajęliśmy z Harrym stolik, a Niall poszedł kupić jedzenie. Po kilku minutach przyszedł trzymając w ręku duży kubek ze skrzydełkami i różnego rodzaju sosy, oraz frytki.
   Po jakiejś półtorej godzinie postanowiliśmy wrócić do hotelu. Od razu rzuciłam się na kanapę obok siedzącego na niej Louisa. Chłopak zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
     -I jak było?-spytał uśmiechając się.
     -I ty jeszcze śmiesz pytać?-jęknęłam.
     -Chyba nie było aż tak źle?
     -Jedyne co mi w tym wszystkim pasowało jest to, że później poszliśmy coś zjeść.
     -Zobaczysz jutro jaką jej sukienkę wybraliśmy-wyszczerzył się Niall.
     -Czemu dopiero jutro?-jęknął Louis, robiąc smutną minę.
     -A tak sobie-odpowiedział mu blondyn-Będziesz miał czas sobie pomarzyć.
     -To będzie długa noc-powiedział, na co wszyscy zaśmialiśmy się.
Na szczęście przez resztę dnia, a tak naprawdę wieczoru, bo kiedy wróciliśmy to dochodziła prawie osiemnasta spędziliśmy na wygłupianiu się. Brakowało tylko Zayna, który nadal siedział u swojej dziewczyny.
   Kiedy czarnowłosy wrócił do hotelu, przenieśliśmy się z Louisem do jego pokoju kładąc na łóżku i kontynuując nasze wygłupy, ale teraz już sami.Po pewnym czasie zmęczeni leżeliśmy już spokojnie opowiadając sobie nawzajem o swoim dzieciństwie i tak dalej. Tym razem ja opowiedziałam chłopakowi moją historię. O śmierci rodziców, następnie dwuletnim pobycie w domu dziecka i jak miałam czternaście lat mój brat dostał mnie pod opiekę. Chyba po raz pierwszy opowiadałam komuś to tak szczegółowo. Kilku osobą wspominałam o śmierci rodziców, ale Louis to co innego. W końcu jest gwiazdą i mógłby nie chcieć się już spotykać z taką sierotą jak ja. Ale na szczęście było zupełnie odwrotnie. Kiedy skończyłam chłopak przytulił mnie mocno i pocałował, mówiąc że mnie kocha. Co było naprawdę wspaniałe. Nie chcę jutro wracać już do Polski. Ciekawe jak to dalej się potoczy. Mam tylko nadzieję, że wszystko się nie skończy. Zobaczymy co przyniesie los. Leżeliśmy tak w ciszy dopóki nie zmógł nas sen.

Proszę o komentarze :)

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 30

     Z powrotem przekręciłam się na lewy bok. Potworny ból głowy przerwał mój sen. Skrzywiłam się lekko i powróciłam do poprzedniej pozycji. W mojej głowie powoli zaczęły pojawiać się urywki z wczorajszej nocy. Ziewnęłam i położyłam się na plecach.
     Odkąd tu jestem strasznie się zmieniłam i to wcale nie na lepsze. Nawet nie mam jeszcze osiemnastu lat, a już kilka razy byłam pijana. Ciekawe co powie na to Filip. A tak właściwie to jak ja się znalazłam w swoim pokoju. Nie przypominam sobie żebym wracała do hotelu. Ostatnie co pamiętam to pijanych chłopaków i Harrego, którego starałam się pocieszyć, po tym jak zerwała z nim dziewczyna. Musi naprawdę ją kochać. Może on mi powie jak dostaliśmy się do hotelu, bo na Louisa to raczej nie ma co liczyć.
     Powoli podniosłam się z łóżka. Miałam na sobie luźną, szarą koszulkę, a wczorajsze ciuchy leżały złożone na kupce, rzucone na kupce obok łóżka. Trochę mnie to przestraszyło. Mam nadzieję, że żaden z chłopaków mnie nie przebierał? Podeszłam do drzwi i otworzyłam je wychodząc z pokoju. Na kanapie w salonie leżeli Louis i Zayn. Podeszłam do nich, próbując obudzić, ale nic to mi nie dało. Westchnęłam i zrezygnowana weszłam do kuchni, gdzie zastałam Liama siedzącego przy stole i trzymającego telefon w ręce.
     -Cześć-przywitałam się podchodząc do lodówki i otwierając ją na oścież.
     -Hej-powiedział odkładając telefon na blat stołu-Już się wyspałaś?-uśmiechnął się do mnie.
     -Niezbyt. Nie mogę usnąć-odwzajemniłam blado jego gest i wyciągnęłam z lodówki karton soku jabłkowego, siadając naprzeciwko chłopaka.
     -Nie dziwię się, po tym jak was wczoraj znalazłem śpiących z Harrem na betonie niedaleko klubu-zaśmiał się.
     -O właśnie. Jak ja się znalazłam u siebie w pokoju i to na dodatek przebrana w tą bluzkę?-dotknęłam palcem ciuchu, w który byłam ubrana.
     -Spakowaliśmy was z chłopakami do busa i przywieźliśmy do hotelu.
     -Z chłopakami? Przecież oni byli w nie lepszym stanie-powiedziałam nieco zdziwiona słowami chłopaka.
     -Z Andym i Markiem. Naszymi ochroniażami-wyjaśnił.
     -No chyba, że tak-pokiwałam głową-I co dalej?
     -Przywieźliśmy was wszystkich do hotelu, na następnie zostaliście porozkładani na kanapach w salonie, a co się działo później to nie wiem, bo poszedłem spać. A jak się obudziłem to ciebie, Nialla i Harrego już nie było. I tak dla twojej wiadomości to jest koszulka Lou.
     -Cześć wam-usłyszałam w progu zaspany głos Nialla.
     -Cześć Niall-odwróciłam się w jego stronę.
     -Ale jestem głodny-usiadł przy stole-Liam, jeść-jęknął.
     -A co ja służący?-spytał chłopak, zakładając ręce na piersi.
     -Proszę-spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.
     -Ja też chcę-powiedziałam.
     -O już-Liam pokiwała głową z dezaprobatą i wstał do stołu, a następnie otwierając lodówkę.
     -Dzięki-uśmiechnęłam się do niego.
     -Nie ma sprawy-powiedział z przekąsem.
     -Ale wczoraj było fajnie, nie?-spytał Niall.
     -Było super, ale teraz ten okropny ból głowy-westchnęłam, kładąc ręce na blacie, a następnie opierając na nich głowę.
     -Ta-przytaknął mi blondyn.
     -Macie-powiedział Liam kładąc na stole butelkę wody i tabletki przeciwbólowe.
     -Wielkie dzięki-ponownie się do niego uśmiechnęłam.
     -Ale z was lenie.
Nic na to nie opowiedzieliśmy. Wzięłam jedną z tabletek, włożyłam do buzi, a następnie odkręciłam butelkę i wypiłam trochę wody odstawiając ją na bok. Niall zrobił to samo, wypijając resztę wody. Po chwili Liam postawił na blacie talerz pełen kanapek. Od razu wzięliśmy się za jedzenie. Po kilku minutach talerz był już pusty. Posiedzieliśmy jeszcze jakąś godzinę rozmawiając na różne tematy, kiedy do naszych uszu doszły dziwne dźwięki z salonu. Wstałam od stołu i wyszłam z pomieszczenia. Na kanapach siedział Zayn, a Louis leżał na podłodze i jęczał przeraźliwie.
     -Co tu się dzieje?-spytałam podchodząc do nich.
     -On mnie zrzucił-szatyn wskazał na Zayna śmiejącego się w najlepsze na kanapie.
     -Zayn, trochę powagi-szturchnęłam go w ramię
     -Właśnie-poparł nie.
     -Przecież Louis nam tu cierpi-dokończyłam śmiejąc się.
     -No wiesz co?-oburzył się najbardziej poszkodowany, wstając z podłogi i odwracając się do nas tyłem.
     -Oj nie strzelaj fochów-podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.
     -Czemu jesteś w mojej koszulce?-spytał już całkiem rozchumożony.
     -A tak jakoś-wzruszyłam ramionami.
     -Tak jakoś?
     -No nie pamiętam-westchnęłam.
     -Jak można nie pamiętać jak znalazło się w moich ciuchach?
Zaśmiał się. Na co dostał kuksańca w bok.
     -OK. To ja idę się ubrać a wy wymyślcie coś fajnego na dzisiejszy dzień.
Powiedziałam wchodząc do mojego pokoju. Wyciągnęłam z garderoby fioletową bluzkę bez pleców, wiązaną na szyi i krótkie czarne spodenki. Weszłam do łazienki. Szybko zdjęłam z siebie koszulkę Louisa i weszłam pod prysznic. Dokładnie wyszorowałam się po wczorajszej imprezie i opuściłam kabinę, wycierając się białym ręcznikiem. Następnie zawiązałam go wokół ciała i podeszłam do lustra. Wysuszyłam włosy, rozczesując je i przebrałam się w naszykowane ciuchy, wychodząc z łazienki. Na stopy wciągnęła kremowe sandałki i wróciłam do chłopaków.
     -To co, idziemy?-spytałam, stając przy drzwiach wyjściowych.
     -Pewnie-Louis podbiegł do mnie, a zaraz za nim reszta. Przyjrzałam im się uważnie.
     -A gdzie piąty?-spojrzałam na każdego po kolei.
     -Śpi-w końcu odpowiedział mi Niall.
     -Jak to śpi? Przecież mieliście go obudzić.
     -Tak jakoś wyszło-powiedział Louis-Możemy iść bez niego-dodał-W sumie to możemy iść sami-uśmiechnął się.
     -Nie. To są moje ostatnie dni w Londynie i chcę żebyśmy spędzili je razem.
     -Dobra, dobra-westchnął-Już po niego idę.
Szybko pobiegł do pokoju Harrego.
     -To gdzie idziemy?-spytałam spoglądając na Liama z zaciekawieniem.
     -Zobaczysz-uśmiechnął się Zayn.
     -Oj no powiedzcie mi-jęknęłam.
     -Zobaczysz na miejscu-powiedział Niall.
     -Co ty wyprawiasz?-usłyszałam zaspany głos Harrego, a już po chwili z jego pokoju wybiegł Louis ciągnąc go za sobą.
     -Już?-spytałam.
     -No możemy iść-powiedział szaty i poklepał Harrego po głowie.
     -Co? Gdzie iść?-spytał zdziwiony.
     -No na...-Niall nie dokończył, ponieważ dostał w ramię od Zayna-Ej, za co to było.
     -Cicho bądź-powiedział czarnowłosy.
     -No weź Zayn. Gdzie idziemy?
     -Do Afryki pingwiny straszyć-odpowiedział.
     -Wielkie dzięki-fuknęłam.
     -Nie ma sprawy-uśmiechnął.
     -Dobra chodźcie już-nacisnęłam na klamkę.
     -Stój Bella-powiedział Liam-przecież tamten się jeszcze nawet nie ubrał-wskazał palcem na Harrego.
     -Ruchy Harry. Chyba nie chcesz stracić całego dnia?-popędziłam go.
Chłopak westchnął i ponownie wszedł do pokoju, wychodząc po kilku minutach już kompletnie ubranym.
     Wyszliśmy z hotelu od razu wsiadając do busa. Zajęliśmy z Louisem miejsca na samym końcu. Droga strasznie się dłużyła. Nie mogę się już doczekać kiedy zobaczę co zaplanowali dla nas chłopaki. Na szczęście nie byłam w tym sama. Harry również nic nie wiedział, ale najwidoczniej jemu to nie przeszkadzało, bo prawie zasypiał na swoim miejscu. Nareszcie około dwunastej dotarliśmy na miejsce. Chciałam wyjrzeć przez okno i zobaczyć gdzie się znajdujemy, ale uniemożliwił mi to Louis, zasłaniając oczy ręką. Westchnęłam tylko i wysiedliśmy z busa. Louis prowadził mnie, uważając żeby w nic nie walnęła, albo nie potknęła się. Lecz nie za dobrze mu to szło. Po chwili znaleźliśmy się w budynku. Strasznie jestem ciekawa co oni wymyślili. Stanęliśmy chwilę później, czekając aż Liam coś załatwi. Chłopak wrócił po chwili i ruszyliśmy dalej. Kiedy nagle usłyszałam głośny huk i wszyscy zaczęli się głośno śmiać. Nie wiedziałam o co im chodzi.
     -Co się stało?-spytałam próbując zdjąć rękę Louisa.
     -Harry przywalił w szybę-wymamrotał przez śmiech Niall.
     -Ja też chcę zobaczyć-jęknęłam.
     -Dobra, ale tylko chwilkę-powiedział Louis.
Odwrócił mnie w bok i skierował głowę w dół, zabierając rękę. Pośpiesznie otworzyłam oczy. Na ziemi leżał kręconowłosy i trzymał się za głowę. Również zaczęłam się śmiać. Na co dostałam od niego złowrogie spojrzenie. Podniósł się i zaczął od nas odchodzić. Louis ponownie położył mi rękę na głowie.
     -Ej, a dlaczego on może widzieć gdzie idziemy a ja nie?-spytałam z wyrzutem.
     -A tak sobie-wzruszył ramionami na co tylko prychnęłam.
Zaczęliśmy iść dalej. Ponownie wyszliśmy na dwór. Po chwili zatrzymując się.
     -Gotowa?-spytał Louis.
     -No dawaj-popędziłam go.
Chłopak ściągnął rękę z twarzy i moim oczom ukazała się wielka przestrzeń, wypełniona drzewami i torem przeszkód.
     -Golf?-spytałam zdziwiona i spojrzałam na chłopaków-Ale ja nie umiem w to grać.
     -No to się nauczysz-powiedział Louis.
     -Aleś ty mądry. Mogliście mi chociaż powiedzieć-jęknęłam.
     -Wtedy nie byłoby niespodzianki-uśmiechnął się Zayn i wręczył mi jakiś worek pełen kiji.
     -Po co ich, aż tyle-ponownie jęknęłam, rzucając je na ziemię.
     -Nie narzekaj tyko gramy-pośpieszył mnie Louis.
Ruszyliśmy w stronę dołków. Na pierwszy ogień poszedł Niall. Wyciągnął swój kij i przysunął go do piłeczki. Dołek miał bardzo blisko, więc próbował uderzyć w nią z małą siłą. Przysunął lekko kij i uderzył w piłeczkę naprawdę leciutko. Przeturlała się kilka centymetrów zrobiła kółeczko i zaczęła turlać się w drugą stronę.
     -Nie no.
Rzucił kij na ziemię. Zaczęliśmy się z niego śmiać. Następnie każdy poszedł w inne miejsce ćwiczyć. Chwyciłam swój bagaż i szłam przed siebie, aż dotarłam do miejsca, gdzie dość spora ilość ludzi próbowała nauczyć się uderzać w piłeczkę. No nareszcie coś dla mnie. Rzuciłam torbę na ziemię i wyciągnęłam jeden z kijów. Położyłam piłeczkę na ziemi i mocno chwyciłam w dłonie kij. Stanęłam nad nią. Dokładnie skoncentrowałam się na piłeczce wzięłam zamach i uderzyłam z całej siły, patrząc przed siepie próbując znaleźć ją wzrokiem, ale nigdzie jej nie było. Już miałam wziąć następną kiedy spojrzałam w dół, a on leżała w tym samym miejscu co wcześniej.
     -Nie no. Przecież cię uderzyłam-jęknęłam.
     -Może ci pomóc?-ktoś spytał, stając za moimi plecami, strasząc mnie przy tym.
Odwróciłam się w stronę nieznajomej osoby. Przede mną stał blondwłosy chłopak o jasnych zielonych oczach i ubrany w biały strój.
     -Jakbyś mógł-uśmiechnęłam się do niego blado.
     -Jestem Jeremy-wyciągnął dłoń w moją stronę.
     -Bella-uścisnęłam ją-Pracujesz tutaj?
     -Tak-odpowiedział-Przyszłaś sama?
     -Nie z przyjaciółmi, który zostawili mnie na pastwę losu-westchnęłam wskazując na kij.
     -Rozumiem. Nauczyć cię grać?
     -Pewnie. Przecież nie będę się nudzić jak oni dobrze się bawią.
Blondyn wyjął z torby kij i podszedł do mnie wręczając mi go. Następne pokazał w jakiej mam stanąć pozycji i jak uderzyć w piłeczkę. Położył mi piłeczkę. Wzięłam rozmach i ponownie w nią uderzyłam, ale niestety znowu skucha. Warknęłam i ponowiłam próbę. Chłopak zaczął się śmiać. Podszedł do mnie od tyłu i złapał za dłonie ściskając kij. Następnie wziął lekki zamach i uderzył w piłkę, która poleciała w górę.
     -Nareszcie się udała-uśmiechnęłam się- Dzięki-zwróciła się do Jeremiego.
     -Nie ma sprawy. To co ćwiczymy dalej?
     -O nie, dzięki. Chyba tyle mi wystarczy.
     -OK.
     -Bella?!-usłyszałam krzyk Louisa.
     -Co?-odkrzyknęłam mu.
Chłopak podbiegł do nas.
     -Kto to jest?-wskazał na mojego nauczyciela.
     -Jeremi-przedstawiłam go.
     -Czemu jesteś z nim sama i się przytulaliście?-spytał z wyrzutem.
     -Oj Louis, on mi tylko pokazywał jak grać-uspakajałam go.
     -Przecież ja też mogłem to zrobić?
     -Mogłeś. Nie rób scen.
     -To ja już może pójdę-wtrącił się chłopak i odszedł.
Louis stał z obrażona miną. Podeszłam do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję.
     -Nie obrażaj się-cmoknęłam go w usta.
Uśmiechnął się lekko, ale próbował to ukryć i dalej udawać obrażonego.
     -Myślisz, że taki pocałunek wystarczy?-spytał udawanym smutnym głosem.
     -A taki?-przybliżyłam swoje usta do jego i zaczęłam całować.
Na początku nie odwzajemniał pocałunku, ale po chwili uległ i również zaczął mnie całować. Po chwili odsunęłam się od niego i sięgnęłam po moje rzecz.
     -Tyle ci na razie wystarczy.
     -Tak mało?
     -I jeszcze narzekasz. W takim razie nie dostaniesz już nic.
     -Nie, nie było wspaniale-od razu się poprawił.
     -No mam nadzieję-uśmiechnęłam się do niego-Gdzie tu jest jakieś miejsce na odpoczynek?-spytałam rozglądając się naokoło.
     -Chodź-wziął ode mnie rzeczy i zaprowadził w kierunku małych namiotów.
Odsunął od jednego zasłonę i naszym oczom ukazał się śpiący w najlepsze Harry.
     -A ten co? Mieliśmy tu grać, a nie spać-Louis chciał już go obudzić.
     -Daj mu spokój Louis-złapałam go za ramię-Pewnie jest zmęczony po wczorajszej imprezie. Niech sobie śpi.
     -Ok-westchnął-To ja idę grać, a ty sobie odpocznij-cmoknął mnie w policzek i wyszedł.
Usiadłam na drugim z leżaków i wyjęłam telefon z kieszeni. Dochodził prawie druga, ale ten czas szybko zleciał. Położyłam się i zaczęłam przeglądać różne strony internetowe. Po kilkudziesięciu minutach usłyszałam jak Harry przekręca się na bok. Spojrzałam na niego. Otworzył lekko oczy i spojrzał na mnie.
     -Bella?-spytał zaspanym głosem-Co ty tu robisz?
     -Odpoczywam-wzruszyłam ramionami.
     -Aha-ziewnął i przeciągnął się, wyjmując telefon z kieszeni.
     -Dopiero piętnasta-jęknął.
     -A co?
     -Nic. Ale mnie głowa boli-położył sobie rękę na czole.
     -Nie dziwię się. Po tym jak się wczoraj spiłeś-zaśmiałam się.
     -O właśnie. Kiedy my wróciliśmy do hotelu? Bo jak się w nocy obudziłem tu byłem już na kanapie.
     -Podobno wasi ochroniarze nas zgarnęli-odpowiedziałam mu.
     -Możliwe-ponownie ziewnął.
Nastała chwila ciszy.
     -Tak mi przykro-powiedziałam w końcu.
     -Co?-spojrzał na mnie zdziwiony-Za co jest ci przykro?
     -No przez tą twoją dziewczynę-spojrzałam na niego pytającym wzrokiem-Zerwała z tobą dla innego.
     -Co?-spytał ponownie-Dziewczynę?
     -Podobno jakąś aktorkę, bo mówiłeś, że występuje w telewizji i nic więcej nie chcesz o niej zdradzić
     -Aaa. Racja-zaśmiał się nerwowo-Widzisz co ten alkohol robi z ludźmi?-pogroził mi palcem-To my zerwaliśmy?
     -Wczoraj na imprezie mi o tym mówiłeś.
     -Kurcze-mruknął pod nosem-A co ci dokładnie mówiłem?
     -No, że zerwała z tobą bo okazało się, że kocha innego. A ty się upiłeś i całowałeś z jakąś laską.
     -Co? Całowałem się z jakąś dziewczyną? O matko i co było dalej?
     -Jak do was podeszłam to wybiegłeś na zewnątrz. Poszłam za tobą. Znalazłam cię pod klubem. Następne co pamiętam, to że siedzieliśmy na ziemi i wszystko mi opowiedziałeś i...-zatrzymałam się na chwilę, nie wiedząc czy mu to powiedzieć. W końcu dla chłopaka to lekkie upokorzenie.
     -No dawaj-ponaglił mnie. W jego głosie było czuć lekką obawę przed tym co powiem.
     -Rozpłakałeś się.
Kiedy to powiedziałam, zauważyłam że odetchnął z ulgą, albo mi się tylko wydawało.
     -Naprawdę płakałem?-spytał po chwili lekko zażenowany.
     -Ta-zaśmiałam się.
     -Kurczę. Muszę zastopować z alkoholem, bo robię się strasznie wylewny.
     -Ale to było urocze.
     -Zależy dla kogo-jęknął.
     -Oj nie przeżywaj tak tego.
Chłopak tylko zmierzył mnie srogim wzrokiem.
     -Harry?-spytałam po chwili.
     -No?
     -To wy w końcu zerwaliście czy nie?
     -Sam już nie wiem-położył się na leżaku wkładając ręce pod głowę.
     -Zadzwoń do niej-poleciłam mu.
Chwila ciszy.
     -A co jeśli to prawda?-spytał w końcu.
Wstałam cicho ze swojego miejsca i podeszłam do chłopaka. Stając nad nim i opierając ręce na biodrach. Miał zamknięte oczy.
     -Masz do niej zadzwonić-powiedziałam władczym tonem.
Ten podskoczył w miejscu i gwałtownie otworzył oczy.
     -Nie strasz ludzi-złapał się za serce-Chyba chcesz żebym jeszcze trochę pożył.
     -Nie, nie chcę. Chcę żebyś do niej zadzwonił i wszystko wytłumaczył.
     -To było pytanie retoryczne-mruknął pod nosem-Później-powiedział poprawiając się na leżaku.
     -Teraz-złapałam go za ręce i próbowałam ściągnąć z leżaka, ale ten nawet nie drgnął. Tylko zaczął się śmiać z moich zmagań-No rusz żeś się grubasie-warknęłam na niego.
     -Kogo ty tu nazywasz grubasem?
     -Ciebie-wyszczerzyłam się.
     -O! To teraz na pewno nie zejdę z tego leżaka-założył ręce na piersi zamykając oczy.
     -No to zadzwoń na leżąco?
     -Ta żebyś mogła podsłuchiwać? Nigdy.
     -Skoro nie zejdziesz to w takim razie zlecisz-podeszłam od tyłu i zaczęłam go spychać, ale to też na nic. Co on przykleił się do tego leżaka czy co?
     -Czemu nie chcesz do niej zadzwonić-spytałam zrezygnowana opierając się o oparcie przedmiotu.
     -Później to zrobię.
     -Nie rozumiem cię. Każdy normalny człowiek zrobiłby to od razu.
     -Czyli uważasz mnie za głupka?
     -Sam go z siebie robisz-uśmiechnęłam się do niego.
     -No wiesz ty co?
Usiadł gwałtownie, rozkładając nogi po bokach leżaka i złapał mnie w pasie. Przeżucając przez oparcie na wolne miejsce, bokiem między jego nogami i zaczął łaskotać.
     -Przestań-próbowałam odsunąć jego ręce, ale chłopak ma za dużo siły-Harry proszę-mówiłam przez śmiech.
     -Poproś ładniej.
     -Kiedy... Kiedy ja nie mogę... Puszczaj.
     -To nie było ładne.
     -Harry! Weź się! Puść mnie!
     -Ciszej-uciszył mnie nie zaprzestając czynności.
     -Puść mnie, albo będę krzyczeć!-ostrzegłam.
     -To ja powinienem stawiać warunki.
     -Nie gadaj tylko przestań.
Próbowałam opanować śmiech, ale nie szło mi to za dobrze. Na szczęście chłopak przestał. Oparłam się o jego kolano i głośno oddychałam.
     -Ale mnie bolą policzki-jęknęłam.
Nagle leżak na którym siedzieliśmy załamał się i zlecieliśmy na ziemię.
     -Ala. Mój tyłek-jęknął chłopak
     -Nie tylko ty ucierpiałeś-powiedziałam oglądając moją dłoń, w którą wbiła się drzazga-Gdyby nie ta twoja upartość to by się nie stało.
     -Od razu wszystko na mnie-jęknął-Pokaż tą rękę.
Chwycił za moją dłoń i zaczął oglądać. drzazga utkwiła dość głęboko i nie dało się jej wyjąć palcami.
     -Wstawaj-powiedział nadal trzymając moją dłoń, a drugą połozył na plecach pomagając wstać.
Poszliśmy na drugi koniec namiotu. Chłopak wyjął z jakiegoś pudła igłę. Głośno przełknęłam ślinę.
     -Wiesz co Harry? To tak bardzo mnie nie boli. Jakoś wytrzymam. Może po pewnym czasie sama wyjdzie?-chciałam wyrwać rękę z jego uścisku, ale jak zwykle nic mi to nie dało.
     -Daj spokój nie będzie bolało.
     -Już to widzę.
     -Weź nie histeryzuj.
Nagle wpadłam na pewien pomysł.
     -Nie pozwolę jej wyjąć, jeśli nie zadzwonisz do tej dziewczyny.
     -Co?-spytał zdziwiony.
     -Masz do niej zadzwonić.
     -Nie możesz. Tu chodzi o twoje zdrowie. A jak dostaniesz zakażenia?
     -Tak? Zakażenia od takiej małej drzazgi. To jak?
Harry zastanowił się przez moment, ale w końcu się zgodził.Teraz przyszedł czas na tę najgorszą część. Tym razem usiedliśmy na moim, bo z Harrego to nie było już co zbierać. Chłopak polecił mi nie patrzeć. Zresztą nawet tego nie zamierzałam robić, mogę się założyć, że gdybym to zobaczyła, to od razu by mnie zemdliło. Kiedy kręconowłosy na początku lekko dotknął tego miejsca, zabrałam odruchowo rękę. On tylko cicho mruknął pod nosem i kazał mi się nie ruszać. Nawet tak bardzo nie bolało, ale uczucie które temu towarzyszyło było okropne.
     -No i po strachu-powiedział puszczając moją dłoń.
Od razu przysunęłam ją do twarzy i zaczęłam uważnie oglądać. Z pozostawionej rany leciało trochę krwi. Harry jeszcze przemył ją wodą utlenioną i przykleił plaster.
     -No to teraz dzwoń.
     -OK, OK.
Wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer, a następnie wyszedł z namiotu.
Rozłożyłam się na leżaku uśmiechając sama do siebie. Po kilku minutach zaczęło mi się nudzić, więc poszłam zrobić sobie coś do picia. Podeszłam do tych pudeł co wcześniej z tyłu namiotu i zaczęłam szukać jakiejś wody czy coś.
     -Mam nadzieję, że nic więcej nie mówiłem-usłyszałam głos Harrego z zewnątrz.
Wiem, że to nie ładnie podsłuchiwać, ale cóż poradzę na tą wrodzoną ciekawość. Cicho przysunęłam się do ściany namiotu.
     -Dopytam jeszcze-słuchał co mówi osoba po drugiej stronie-Nie wiem co bym zrobił gdyby się dowiedziała. Jak mogłem się tak upić. I to jeszcze podobno całowałem się z jakąś dziewczyną-Czy on na pewno rozmawia ze swoją dziewczyną? Przecież by jej tego nie powiedział-Nawet nie wiesz jak bym był ci za to wdzięczny. Ale to musiałabyś coś wymyślić-O cym oni rozmawiają?-OK. To porozmawiamy jutro-przerwał słuchając dziewczyny-Spadaj-mruknął urażonym tonem na koniec i rozłączył się.
     Szybko wróciłam na mój leżak, żeby niczego nie podejrzewał. Po chwili chłopak stanął w progu.
     -I jak?-spytałam.
     -A jak ma być-wzruszył ramionami, z nijaką miną.
     -Harry, nie drocz się ze mną-spojrzałam na niego złowrogim wzrokiem.
     -OK, OK-uśmiechnął się.
     -To jak?
     -Nic takiego nie było-powiedział.
     -Ale jak to?-spytałam zdziwiona.
     -Musiałem za dużo wypić i gadałem głupoty.
     -Nie brzmiało ta na głupoty.
     -Eee... Może podłapałem to z jakiegoś filmu-podrapał się po głowie-Oj, dobra nieważne. Było minęło.
     -Jak wolisz.
     -Siema dzieciaki!-do namiotu wparował Louis.
     -Dzieciaki?-spojrzałam na niego groźnym wzrokiem.
     -Idziecie zagrać?-spytał podchodząc do mnie i całując w policzek.
     -Ja nie-odpowiedział od razu Harry.
     -Idziemy-odpowiedziałam.
     -Co?-spytał zdziwiony brunet.
     -Chodź-pociągnęłam go za ramię i we trójkę wyszliśmy z namiotu-Gdzie jest reszta?-spytałam.
     -Tutaj!-krzyknął za nami Niall i po chwili skoczył na Harrego.
     -Złaź ze mnie Niall!-krzyknął próbując go zrzucić.
Po chwili obaj wylądowali na ziemi, a my zaczęliśmy się z nich śmiać.
     -Co wy wyprawiacie?
W naszym kierunku szli Liam i Zayn.
     -Wstawać ofermy!-krzyknął Louis-Gramy w golfa!
     -Musimy-jęknął Harry.
     -Jeszcze ty marudzisz?-powiedział Zayn-Grałeś dziś chodź raz?
     -Dobra gramy-leniwym ruchem podniósł się z ziemi, a zaraz za nim Niall.
Chłopaki wymyślili, że podzielimy się na dwie grupy i zagramy na punkty. Znaleźliśmy wolne miejsce.
     -Dobra to kto jest kapitanem?-spytał Louis, zacierając ręce.
Każdy podniósł rękę go góry i zaczęliśmy się przekrzykiwać.
     -Spokój!-krzyknął Liam.
Wszyscy ucichliśmy i spojrzeliśmy na chłopaka.
     -Będziemy ciągnęli zapałki-powiedział.
     -Świetny pomysł-poparliśmy go.
     -To ma ktoś zapałki?-spytał.
Spojrzeliśmy po sobie.
     -Dobra. Mam pomysł.
Zayn kucnął i wybrał równej wielkości sześć źdźbeł trawy, a następnie skrócił dwa o połowę.
     -Ten kto wylosuje najkrótsze jest liderem.
Następnie złapał w jedną rękę i podchodził do każdego a my losowaliśmy, w końcu on wyciągnął ostatnie.
     -Ha ha ha! Mam najkrótsze!-krzyknął Niall.
     -To nie fair-jęknął Louis-Ciągniemy jeszcze raz-oznajmił.
     -Cicho bądź-powiedział Niall-Kto ma drugi?
     -Ja-jęknął Harry.
     -Zamień się ze mną-podbiegł do niego Louis.
     -Ej nie ma tak-skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
     -Nie ma żadnych zamian-oznajmił Liam.
     -Dobra to ja wybieram pierwszy-powiedział Niall-Bella.
Podeszłam do niego, teraz wybierał Harry.
     -Eee... Zayn-czarnowłosy stanął za chłopakiem.
     -Ej Harry, miałeś wybrać mnie-jęknął Louis.
     -Spoko Lou idziesz do nas-powiedział Niall.
     -No to Liam do nas.
Po podzieleniu się na grupy. Ustaliliśmy, że będzie trzech rund i ta grupa która zdobędzie najwięcej dołków wygrywa.
     -Ale to będzie trochę nudne-jęknął Louis-Może ta drużyna, która przegra musi wykonać po jednym zadaniu przeciwnika. He, może być?
     -Super!
     -Ale dla utrudnienia, niech każdy powie co ma zrobić druga osoba przed rozpoczęciem gry-uśmiechnął się Zayn-Dobra to ja zaczynam. Na naszym niedzielnym koncercie ta osoba ma skoczyć ze sceny w tłum.
     -Co?-spytałam zdziwiona-A jak wypadnie na mnie?
     -Trudno-uśmiechnął się.
     -Jesteś podły.
     -Dobra teraz ja!-krzyknął Louis-Ten kogo ja będę miał ma zrobić tak. Jak będziemy wracać to zajedziemy do Centrum Handlowego i wtedy on wejdzie do damskiej łazienki i ma udawać ślepego i że się pomylił.
     -Głupie-skomentował Zayn.
     -OK, teraz ja-powiedziałam-osoba, którą wylosuję ma w naszym hotelu zalać się keczupem, zejść na dół do recepcji i powiedzieć, że zaatakowali go kosmici.
     -Dobra teraz ja-powiedział Liam-Osoba, którą wylosuje ma jutro na koncercie zaśpiewać Baby Justina Bibera.
     -Wszyscy przeciwko mnie-jęknęłam.
     -Oj już nie jęcz. Moja kolej. W takim razie ten ktoś ma jutro przez cały dzień chodzić w gaciach założonych na spodnie-powiedział Niall.
     -Wysoka stawiasz poprzeczkę-skomentowałam.
     -A jak-uśmiechnął się.
     -To teraz ja?-uśmiechnął się Harry.
     -Dawaj-pogonił go Louis.
     -Ma mi słuzyć przez cały dzień. Ta osoba-uśmiechnął się szerzej. widać, że humor już mu się poprawił.
Wszyscy zgodziliśmy się na swoje propozycje, w końcu to tylko zabawa. Pierwsi zaczęli Harry, Zayn i Liam, którzy nazwali swój zespół. Wampy. Nasz natomiast nosił nazwę Zwycięscy. Pierwszą konkurencją było wybicie piłki jak najdalej. Zaczynał Zayn. Chłopak uderzył naprawdę mocno. Z naszej grupy poszedł Lous, który normalnie się do tego rwał. Uderzył mocno, ale Zaynowi poszło lepiej. W ten sposób przegrywamy 1 do 0. Następna konkurencja to trafienie do dołka na torze przeszkód. Od Wampów poszedł Liam, a od nas Niall. W tej konkurencji nareszcie wygraliśmy. Dzięki czemu jest remis i teraz najtrudniejsze, bo nadeszła moja kolej, a ja sama ani razu nie uderzyłam w piłeczkę. Przynajmniej konkurencji nie miałam za dobrej, bo Harry też ani razu nie ćwiczył. Pierwsza byłam ja. To coś to był normalnie koszmar. Zwykłą piłeczką trzeba było trafić do głupiego dołka kilka metrów dalej, bez żadnych przeszkód, a mi zajęło to tyle czasu. Już przygotowywałam się na przegraną, która niestety szybko nadeszła bo okazało się, że Harry umie dobrze grać w golfa. I w taki oto sposób musimy wykonać po jednym zadaniu osoby z którą konkurowaliśmy. Co osobiście mnie przeraziło, bo przez cały jutrzejszy dzień będę musiała spełniać polecenia Stylesa. O Boźu.
     -Ale z was pożytek-powiedział niezadowolony Niall.
     -No co? Mogłeś wybrać lepszą drużynę, przecież wiesz, że ja nie umiem w to coś grać.
     -Wiecie co?-spytał Louis, na co wszyscy na niego spojrzeliśmy-To ja jednak cofam to co powiedziałem na początku, że ta drużyna, która przegra musi wykonać jedno zadanie przeciwników.
     -Co nie ma tak-powiedział Zayn-Wiesz jakie fajne zadanie dla ciebie wymyśliłem-uśmiechnął się do niego. Na co ten tylko zrobił zbolałą minę.
     -Dobra to wracajmy już-powiedział Liam-Dochodzi prawie dziewiętnasta.
Spakowaliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Humor już mi tak nie dopisywał. Spuściłam głowę i szłam przed siebie.
     -Uważaj-usłyszałam ciche słowa Zayna.
Następnie leżałam już na ziemi, a wszyscy zaczęli się śmiać.
     -Teraz drugie-powiedział przez śmiech Niall.
Okazało się, że uderzyłam w ta samą szybę co Harry. Rzeczywiście, ale śmieszne. Wstałam i dalej ruszyłam do przodu, nie obracając się za siebie. Wsiedliśmy do busa i około dwudziestej byliśmy już w hotelu, przed którym było pełno fanek. Pierwsza przecisnęłam się przez tłum, a zaraz za mną szli chłopcy, którzy niestety musieli zostać tam dłuższą chwilkę. W sumie to nawet dobrze za to, że się ze mnie śmiali. Weszłam do naszego apartamentu i przy moich nogach od razu pojawiła się Nina. Wzięłam ją na ręce i weszłam do kuchni. Ale zgłodniałam. Chwyciłam z lodówki jogurt i jedną bułkę ze stołu. Następnie weszłam prosto do swojego pokoju. Położyłam kotka na łóżku, na co on od razu z niego zeskoczył i podszedł do swojej miski z jedzeniem. W łazience umyłam ręce i również wzięłam się za jedzenie. Na dworze było jeszcze jasno, ale po dzisiejszym dniu jestem bardzo zmęczona, więc postanowiłam iść już spać. Pusty kubeczek wrzuciłam do kosza i przebrałam się w piżamę wskakując do łózka. Nagle po pokoju rozległ się dźwięk mojego telefonu. Jęknęłam i wygramoliłam się z pod kołdry. Chwyciłam telefon ze stolika i odebrałam połączenie.
     -Halo?
     -Bella?-spytał głos mojego brata.
     -Nie UFO. A kto inny.
     -Dobra nieważne.
     -O co chodzi, że dzwonisz tak późno.
     -Późno? Jest dopiero kilka minut pi dwudziestej pierwszej.
     -Dobra mów o co chodzi, bo chcę iść spać.
     -Tylko minutka. O której wracacie?
     -Z Anglii?
     -Tak z Anglii.
     -To w poniedziałek. Jakoś koło... Rano.
     -Dobra. To w razie czego jakby mnie nie było to klucz jest pod doniczką z rośliną jakąś. Siema-rozłączył się.
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i usnęłam.

~~***~~

Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale po prostu brak mi weny. Bardzo, bardzo przepraszam.
A teraz.
Wszystkiego najlepszego z okazji świąt Wielkanocnych. Dużo zdrowia, szczęścia i wszystkiego czego tylko sobie zapragniecie. A najważniejsze, żebyście w lany poniedziałek były całe mokre. Wesołych świąt!

czwartek, 20 marca 2014

Rozdział 29

     -Wiesz... ta... pewnie... pewnie...-z mojego ślicznego snu, w którym spełniło się jedno z moich marzeń i właśnie szybowałam po błękitnym niebie, wyrwało mnie czyjeś pomrukiwanie. Zmarszczyłam powieki i lekko przekręcając twarz w stronę dziwnych dźwięków. Uchyliłam lekko jedną powiekę żeby zobaczyć kto jest tego sprawcą.
     -Louis! Co ty tu robisz?-podniosłam się do pozycji siedzącej widząc śpiącego obok mnie chłopaka. On tylko się przekręcił i nadal zaczął mamrotać pod nosem-Louis-szturchnęłam go w ramię.
     -Zaraz, zaraz-mruknął niewyraźnie.
     -Louis!-krzyknęłam.
     -Co? Co?-poderwał się z łóżka-Co się stało?
     -Co ty tu robisz?-spytałam podnosząc pytająco do góry brwi.
     -O Matko!-krzyknął.
     -Co się stało?-spytałam zdziwiona.
     -Śniadanie. Miałem zawołać cię na śniadanie. Chodź-złapał mnie za rękę i wyciągnął mnie z łóżka.
     -Louis, ale ja jestem nie ubrana.
Chłopak spojrzał na mnie.
     -Nie kantuj. Ślepy nie jestem. Jakbyś nie była ubrana nigdy nie wypuścił bym cię z tego pokoju-uśmiechnął się szyderczo i wyciągnął mnie na korytarz.
     -No nareszcie wstaliście-powiedział Liam patrząc na nas kątem oka i oglądając telewizję.
     -To gdzie to śniadanie?-spytałam zacierając ręce.
     -Zjedzone-powiedział Niall masując się po brzuchu.
     -Jak to-ręce opadły mi wzdłuż tułowia-Jak mogliście!
     -Od prawie dwóch godzin-Zayn wziął pilota ze stolika i przełączył na inny kanał.
Spojrzałam wrogo na Louisa.
     -Czemu nie obudziłeś mnie wcześniej-jęknęłam.
     -Tak słodko spałaś-uśmiechnął się nieśmiało.
     -Aaa, no wiesz co?-skrzyżowałam ręce na piersiach i prychnęłam na niego.
     -Nie gniewaj się-przytulił mnie od tyłu-Jak chcesz to możemy pojechać gdzieś razem i coś kupimy?-pocałował mnie w policzek.
Odwróciłam się w jego stronę i objęłam rękoma szyję.
     -Skoro zajedziemy po coś do jedzenia-uśmiechnęłam się.
     -I tylko dlatego?-spytał smutno.
     -No-wzruszyłam ramionami i wyswobodziłam się z jego uścisku idąc do pokoju-Zaraz wracam i jedziemy-powiedziałam zamykając za sobą drzwi.
Szybko założyłam na siebie czyste ciuchy, wyglądając jeszcze przez okno, żeby zobaczyć jaka jest pogoda. Było w miarę ładnie. Świeciło słońce, ale było też sporo chmur. Założyłam zielony, ciemny sweterek, brązowe rurki i kurtkę tego samego koloru, a na stopy czarne tenisówki. Wyczesałam włosy, robiąc z nich warkocza na lewym boku i chwyciłam torbę przewieszając ją przez ramię. Wyszłam z pokoju, chwyciłam przebranego już Louisa i wyszliśmy z apartamentu żegnając się z resztą zespołu. Zjechaliśmy windą na dół, wsiadając do samochodu chłopaka.
     -To gdzie jedziemy na początek?-uniósł jedną brew, spoglądając na mnie.
     -Do...-zaczęłam się zastanawiać-Do KFS-uśmiechnęłam się.
     -Po co?-spytał odpalając auto.
     -No po kurczaka, oczywiście. Przecież stawiasz mi dziś śniadanie.
     -Czy ty zawsze musisz myśleć o jedzeniu?
Prychnęłam tylko i ruszyliśmy. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Złożyliśmy zamówienie, cierpliwie na nie czekając. No może Louis cierpliwie czekał. Po kilku minutach nareszcie dostaliśmy nasze śniadanko. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i zaczęliśmy jeść. Skończyłam swoją porcję i spojrzałam proszącym wzrokiem na chłopaka, któremu zostało jeszcze trochę na talerzu.
     -Louis-spytałam słodkim głosikiem, przekręcając głowę w bok.
     -Yhym?-spojrzał na mnie.
     -Proszę daj mi trochę-złożyłam ręce przed sobą.
Chłopak się tylko zaśmiał, ale oddał mi resztę swojej porcji.
     -Dzięki-przytuliłam go dając mu małego całusa.
     -Za takie podziękowania oddałbym ci to jeszcze raz-wyszczerzył się, za co dostał doe mnie w ramię.
Kiedy skończyłam posiedzieliśmy jeszcze trochę. Czas mijał nam, bardzo fajnie. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy teraz kłócili się tak jak na początku naszej znajomości.
     -Pamiętasz jak na początku darliśmy koty?-spytał. Czy on przypadkiem nie umie czytać mi w myślach. Zaśmiałam się.
     -Pewnie-westchnęłam-Właściwie to dlaczego od samego początku mnie nie lubiłeś?
     -Wiesz...-podrapał się w tył głowy-Jak pierwszy raz spotkaliśmy się w samolocie i nazwałaś mnie Idiotą to postanowiłem się zemścić-uśmiechnął się.
     -A więc to ty nie chciałeś zamienić się na miejsca? Jak mogłeś, przez ciebie musiałam całą podróż przenudzić się na śmierć.
     -Chyba przespać-wtrącił-A według mnie było naprawdę fajnie, a szczególnie te zdjęcia-jego uśmiech powiększył.
     -O tego to ci nigdy nie zapomnę-skrzyżowałam ręce na piersiach.
     -Ale wyszłaś na nich tak uroczo.
     -To nie zmienia faktu, że wrzuciłeś je do internetu.
     -Sam tego nie robiłem.
     -To z kim?-uniosłam pytająco brwi.
     -Zgadnij?
     -Harry...-warknęłam-Jego też zabiję.
     -Skąd wiedziałaś?-spytał zdziwiony.
     -A kto inny jest na tyle głupi żeby ci w tym pomagać?-spytałam ironicznie.
     -No wiesz co?
     -Dobra, jedziemy już?-zerknęłam na niego.
     -Chodź-złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
Ponownie wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do hotelu. Po kilku minutach wysiedliśmy, wchodząc do hotelu, a następnie weszliśmy do apartamentu.
     -Co robicie?-spytałam siadając na kanapie obok Zayna.
     -A nic-mruknął czarnowłosy.
     -Chłopcy-do pokoju wszedł Liam.
     -Chłopcy?-spytałam oburzona.
     -I dziewczęta-dokończył.
     -O co chodzi?-spytał Niall.
     -Bella kiedy dokładnie wyjeżdżasz?-spytał smutnym tonem.
     -W poniedziałek rano-odpowiedziałam.
     -Aha. Więc w niedzielę o 19 mamy koncert-powiedział-Taki pożegnalny.
     -Super!-krzyknęli razem.
     -Zaraz, zaraz-podniosłam ręce do góry-Jaki koncert?
     -No taki, co się śpiewa, tańczy, są fani...-zaczął wyliczać na palcach Harry.
     -No przecież wiem, ale po co on będzie?
     -Paul zorganizował koncert na twój odjazd i dał nam dwa tygodnie na wyjazdy do rodzin-powiedział uśmiechając się szeroko.
     -Zobaczysz jak ślicznie śpiewamy-powiedział Louis obejmując mnie ramieniem.
     -No zobaczę jak fałszujecie-uśmiechnęłam się.
     -Ej-szturchnął mnie w ramię.
     -Przecież żartuję-uśmiechnęłam się do niego.
     -To co? Zamawiamy pizzę?-spytał Niall pocierając ręce.
     -Pewnie-wszyscy od razu się zgodzili.
Blondyn podszedł do telefonu i złożył zamówienie. Po około trzydziestu minutach przyjechała nasza pizza. Chłopcy włączyli jakiś film i wzięliśmy się za jedzenie. Dzień jak co dzień.
     Około osiemnastej usłyszeliśmy pukanie od drzwi. Zayn przekręcił się w stronę Nialla, patrząc na niego proszącym wzrokiem.
     -Nie chce mi się-jęknął i spojrzał na Harrego-Harry.
     -Czemu ja-mruknął niezadowolony.
     -Młodszym się ustępuje-uśmiechnął się.
     -Niech Liam idzie.
     -Ja się nikogo nie spodziewam-wzruszył ramionami wracając do oglądania.
     -Louis to ty idź-blondyn wskazał na niego palcem.
     -Co?-zrobił zbolałą minę i spojrzał na mnie ze słodkim uśmiechem-Bella...
     -Ja nie mogę, ale z was lesery-pokręciłam z dezaprobatą głową i ruszyłam w stronę drzwi.
     -Dzięki-usłyszałam jeszcze, zanim otworzyłam drzwi.
Mojemu wzrokowi ukazała się szczupła twarz dziewczyny o różowych włosach.
     -Co tak długo?-jęknęła.
     -Cześć-przytuliła mnie na powitanie.
     -Hej-odwzajemniła jej uścisk-Co cię tu sprowadza?
     -Zabieram was na imprezę-uśmiechnęła się.
     -Chyba nic z tego-odpowiedziałam smutno.
     -A to dlaczego?-zdziwiła się.
     -Nie wiem czy chłopcy dadzą radę-odsunęłam się na bok wpuszczając ją do pokoju-Nawet im się drzwi otworzyć nie chciało.
     -Chłopaki!-krzyknęła stając na progu pokoju. Wszyscy automatycznie na nią spojrzeli.
     -O cześć Pezz-uśmiechnął się Zayn, wstając z kanapy i przytulając swoją dziewczynę.
     -Idziecie do klubu?-spytała kiedy skończyli się witać.
     -Jasne.
Zaczęli się podnosić i każdy wszedł do swojego pokoju przygotowując się do wyjścia.
     -Wow-skomentowałam i również udałam się z Perrie do pokoju żeby ubrać się w coś odpowiedniego. Podeszłam do garderoby i otworzyłam ją rozglądając się po niej-Perrie, pomóż-jęknęłam.
Dziewczyna zaśmiała się i podeszła do mnie. Weszła do środka i zaczęła przeglądać ciuchy. Po kilku minutach wróciła do mnie wręczając mi przygotowane ubrania. Weszłam do łazienki i przebrałam się w nie. Wyglądało to naprawdę super, krótkie dżinsowe, ciemne spodenki z podwijanymi nogawkami i diamencikami na kieszonkach, sięgające pod biust, białą bluzkę z czarnymi napisami, która opadała na dół odkrywając jedno z moich ramion, rękawy sięgały do łokci zwisając luźno. Wróciłam do pokoju pokazując się jej. Uśmiechnęła się szeroko i podała mi czarne trampki sięgające do kolan. Usiadłam obok niej na łóżku i założyłam je.
     -No, jeszcze tylko fryzura i będziesz prawie gotowa-wyszczerzyła się.
Z moich włosów po chwili powstał ładny, chodź niechlujny kok. Spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się z końcowego efektu.
     -Teraz czas na najlepsze-odwróciłam się w stronę dziewczyny, która trzymała w ręku kosmetyki.
     -A już miałam nadzieję, że zapomniałaś-westchnęłam, na co ona uśmiechnęła się-Tylko tym razem lekko, bo ostatnio nie czułam się za dobrze.
     -OK, do tego stroju będzie pasował delikatny makijaż.
Usiadłyśmy na łóżku i dziewczyna zaczęła robić mi makijaż. Na szczęście tym razem mały. Pomalowała tuszem rzęsy, a na usta nałożyła delikatny pomarańczowy błyszczyk, natomiast cerę pokryła fluidem. Odsunęła się ode mnie i uśmiechnęła.
     -No teraz to chłopaki padną na zawał.
Spojrzałam na strój Perrie. Była w zwykłych dżinsach i kremowej koszulce z dżinsowym kołnierzem.
     -Teraz czas na ciebie-puściłam jej oczko.
     -Mogę?-spytała niepewnie.
     -Pewnie-krzyknęłam-Wybierz sobie coś-pokazałam na garderobę pełną ciuchów.
     -Dzięki-przytuliła mnie.
Po chwili już grzebała w szafie, żeby pokazać mi trzy sukienki. Pierwsza była granatowa bez ramiączek, do kolan, i przepasana cienkim paskiem, druga  czerwona na jedno ramiączko spadające z ramienia, strasznie obcisła, a trzecia żółta ściśnięta w biuście, wiązana na szyi i luźno opadająca w dół.
     -Którą wybrać?-spytała patrząc raz na mnie, a raz na sukienki.
Zastanowiłam się chwilę, ale w końcu wskazałam palce na tą pierwszą.
     -Wiedziałam, że tą wybierzesz-uśmiechnęła się i weszła do łazienki, żeby się przebrać. po drodze rzuciła dwie pozostałe na łóżko. Wyszła po kilku minutach. Wyglądała pięknie-I jak?-spytała obracając się.
     -Ślicznie-uśmiechnęłam się do niej.
Założyła swoje poprzednie czarne szpilki i wyszłyśmy z pokoju.
     -Nareszcie, ile można-Zayn przerwał widząc nas w progu-czekać-dokończył.
     -Wow wyglądacie...-Niall zaczął gestykulować rękami.
     -Przepięknie-dokończył Louis podchodząc do mnie i mocno ściskając, a następnie całując.
     -Dobra starczy tego. Jedziemy na imprezę!-krzyknął Harry wychodząc z pozostałymi chłopakami z apartamentu. Perrie i Zayn wyszli za nimi, a następnie my. Jakoś pomieściliśmy się w windzie i zjechaliśmy na dół. Pod hotelem stały dwa auta. Jedno było Louisa. Drugie pewnie Perrie. Dziewczyna wsiadła do niego z Zaynem i Liamem, a ja, Louis, Harry i Niall do auta mojego chłopaka, który oczywiście usiadł za kierownicą, a ja obok niego. Ruszyliśmy. Tamci mieli zajechać jeszcze po Daniell, więc pierwsi dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się do loży. Louis poszedł zamówić coś do picia, ponieważ my byliśmy jeszcze nie pełnoletni. Myślałam, że Niall skończył już osiemnastkę, ale wychodzi na to, że jeszcze nie. Chłopcy opadli na kanapy, a ja usiadłam obok Harrego. Po kilku minutach dołączyła do nas reszta. Rozsiadając się na wolnych miejscach. Przywitałam się z Daniell. Drugie miejsce obok mnie zajął Niall, który został zepchnięty ze swojego przez Zayna. Po chwili przyszedł Louis i rozdał każdemu jego napoje. Spojrzał na mnie, a następnie na Nailla i Harrego.
     -A ja gdzie?-spytał smutnym głosem.
     -Na podłodze-odpowiedział mu Zayn zza pleców.
     -Sam sobie siedź na podłodze-prychnął i wepchnął się pomiędzy mnie i Harrego-Ja muszę siedzieć obok moich ukochanych.
Objął nas ramionami. Robiąc zdjęcie telefonem, który trzymał w ręce, którą mnie obejmował.
     -Piękne-powiedział siadając normalnie i grzebiąc w telefonie.
     -Co robisz?-Harry zajrzał mu przez ramię.
     -Ustawiam sobie nowe zdjęcie profilowe na twitterze-odpowiedział chowając telefon do kieszeni. Złapał drinka i wypił-To co? Idziemy tańczyć?-spytał biorąc mnie za rękę i wstając z kanapy ciągnąc za sobą. Wyszliśmy na parkiet i zaczęliśmy tańczyć do jakiejś skocznej muzyki. Po kilku minutach poszliśmy do baru i zamówiliśmy drinki, wypijając je i powracając na parkiet. Tym razem puścili wolną muzykę, więc przytuliliśmy się i zaczęliśmy się kołysać. Niedaleko nas dostrzegłam Liama i Zayna tańczących ze swoimi dziewczynami i Harrego z jakąś brunetką, natomiast Niall stał przy barze rozmawiając z jakimś chłopakiem. Ponownie wtuliłam się w Louisa. Muzyka zmieniła się, a my usłyszeliśmy odbijamy i byłam już w ramionach Zayna, a Louis z Perrie. Przetańczyliśmy dwie piosenki i ponownie udaliśmy się do baru, gdzie siedział Niall z nieznajomym. Okazało się, że to jego stary kumpel. Pogadaliśmy chwilę, a następnie nowy chłopak o imieniu Dan wyciągnął mnie na parkiet. Po kilku piosenkach byłam taka zmęczona, że wróciłam do naszej loży i usiadłam obok śpiącego na jednej z kanap Louis. Już zdążył się upić. Westchnęłam. Chwyciłam jego telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Dochodziła prawie północ. Czyli byliśmy tu prawie cztery godziny. Ale ten czas szybko leci. Odłożyłam telefon i rozejrzałam się dookoła. Na drugiej kanapie spał Niall, a reszty nigdzie nie było widać. Pewnie wrócili już do domu. Wstałam i ruszyłam w stronę łazienek. Weszłam do jednej i spojrzałam w lusterko. Byłam już nieźle zmęczona. Oczy miałam ledwo otwarte, a pod nimi ogromne wory. Przemyłam twarz wodą zmywając makijaż, a następnie dokładnie ją wytarłam. Ponownie spojrzałam w lustro. Nie było aż tak źle. Kiedy opuściłam ujrzałam coś w co nie mogłam uwierzyć. Mianowicie Harrego stojącego pod ścianą i całującego się z jakąś odpicowaną dziewczyną. Co on wyprawia? Przecież ma dziewczynę! Już ja mu pokażę. Podeszłam do nich i dociągnęłam chłopaka od dziewczyny.
     -Co...-spojrzał na mnie złowrogim wzrokiem-Bella?-zapytał przekręcając głowę i mrużąc lekko oczy. Widać, że jest już nieźle wstawiony.
     -Co ty wyprawiasz?-spytałam podirytowana-A co z twoją dziewczyną?
     -Kto to?-spytała dziewczyna spoglądając na mnie.
     -Bella-odpowiedział jej.
     -Harry-spojrzałam na niego wyczekując odpowiedzi.
     -Co?-spytał niemiło.
     -Co z twoją dziewczyną?
     -Jaką dziewczyną?-spytała zdezorientowana blondynka-Mówiłeś że...
     -Nie mam już dziewczyny-odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia.
     -Zaczekaj!-krzyknęłam za nim, ale chłopak nie zareagował.
Wyszedł z klubu, a ja za nim.
     -Harry!-krzyknęłam ponownie.
     -Zostaw mnie w spokoju-warknął i opadł pod ścianę obok klubu. Podbiegłam do niego i kusnęłam naprzeciwko.
     -Harry-położyłam mu dłoń na ramieniu, ale on ją strząsnął.
     -Odejdź-szepnął, mówił to takim tonem jakby miał się zaraz rozpłakać.
Nie posłuchałam go tylko mocno do siebie przytuliłam. Chłopak nie opierał już się, tylko również we mnie wtulił. Po chwili poczułam jak kropelki łez spływają mu po policzkach na moje nagie ramie. Przytuliłam go jeszcze mocniej, na co lekko syknął z bólu.
     -Przepraszam-rozluźniłam uścisk.
     -Dziękuję-szepnął, już zupełnie innym tonem niż na początku.
     -Za co?-spytałam zdziwiona.
     -Za wszystko-uśmiechnął się, na jego policzkach było widać ślady łez. Oparł się o ścianę i zamknął oczy.
     -Co się stało?-spytałam w końcu siadając obok niego. Chwilę się zastanowił i w końcu odpowiedział.
     -Złamane serce czasem naprawdę boli-powiedział ze spuszczoną głową.
     -Tak mi przykro-przytuliłam go lekko, kładąc głowę na ramieniu.
     -Tak już jest w życiu-objął mnie ramieniem w talii.
     -Jakbym tylko ją spotkała... Jak można zranić takiego cudownego człowieka jak ty?-zadałam retoryczne pytanie.
     -Spokojnie. Nie chciałbym żeby coś jej się stało. Po prostu życie takie już jest. Nie da się zmusić kogoś do miłości, dlatego niektóry muszą cierpieć w samotności.
     -Nie jesteś sam. Masz chłopaków i mnie-powiedziałam.
     -Wiem, ale nie możecie mi w tym pomóc. Sam muszę sobie poradzić.
     -Jak to się stało?-spytałam cicho.
     -Miłość nie wybiera...-zacisnął mocniej dłoń na mojej talii-Zakochała się w kimś innym.
     -Och.
Nastała cisza. Żadne z nas nic nie mówiło. Biedak. Na pewno misi czuć się okropnie. Poczułam jak po moich policzkach płyną łzy.
     -Ej-W końcu Harry przerwał ciszę-Nie płacz-złapał mnie za policzek i starł z niego łzy.
     -Nie... Nie umiem-chłopak przytulił mnie mocno głaszcząc dłonią po plecach.
     -Wszystko będzie dobrze-szeptał.
To takie dziwne. To ja powinnam pocieszać jego, a nie na odwrót. Zaśmiałam się sama z siebie, ale nadal nie umiałam przestać płakać. To takie smutne. Rozumiem go dokładnie. Tak samo czułam się po tym jak dowiedziałam się, że Nathan z... Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Wszystkie wspomnienia powróciły do mnie ponownie. Chłopak nadal mnie pocieszał. W pewnym momencie zaczął śpiewać mi jakąś piosenkę. Ma naprawdę piękny głos. Po chwili odpłynęłam.

~~~**~~~

Hej wszystkim!
Jak mija wam tydzień. Mam nadzieję, że dobrze.
Nareszcie jutro wiosna i dzień wagarowicza co oznacz weekend.
Ach ta szkoła. Po co w ogóle trzeba do niej chodzić. A najgorszy to ten polski i ortografia. Jak pani sprawdzała nam zeszyty i dziś oddawała to moja przyjaciółka śmiała się ze mnie, że dwa razy w słowie Artur zrobiłam błąd i napisałam Artór. Katastrofa.
Ostatnio dowiedziałam się, że mój młodszy, głupszy brat opowiadał swojemu koledze większość kompromitujących rzeczy o mnie i mi to wczoraj wypominali. Na przykład, że jak byłam w szóstej klasie to myślałam, że Hitler był Polakiem i Polska odniosła taki wielki sukces i drugie, ale to o wiele dawniej, że Maryja była dziewczyną Jezusa. Mógł to zatrzymać dla siebie.
OK to na tyle. Miłego weekendu!    
Hi!

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 28

          Obudziłam się z niezbyt miłym uczuciem. Powoli wstałam z łóżka i udałam się do łazienki z zamiarem wzięcia odprężającej kąpieli. Może to coś pomoże. Chyba każdy domyśla się już o co chodzi. Jeszcze przed wejście do pomieszczenia, podeszłam do mojej torby podróżnej i wyjęłam z niej małe pudełeczko i wyjęłam z niego znajdujące się tam dwa tampony. Następnie wyrzuciłam ja do kosza w rogu pokoju i skierowałam się w stronę łazienki. Położyłam przedmioty na toalecie i zaczęłam napuszczać wodę do ogromnej wanny. zdjęłam ciuchy, a woda w tym czasie wypełniła wannę. Weszłam do środka zanurzając się po samą szyję, zamykając oczy. Od razu poczułam się lepiej. Chłodna woda zawsze dobrze na mnie działa.
     Po około godzinie powoli wyszłam z wanny i włożyłam jeden z tamponów, następnie ubrałam się w niebieską bluzkę na ramiączka i brązowe spodenki. Wytarłam włosy ręcznikiem i przeczesałam szczotką. Wyszłam z łazienki do pokoju, a następnie spojrzałam na zegarek. Była jedenasta. Już dość późno. Weszłam do salonu, gdzie siedzieli Louis, Zayn i Liam.
     -Cześć-przywitałam się z nimi.
     -Hej, skarbie-powiedział mój chłopka i zrzucił z kanapy, na której siedział Zayna robiąc mi miejsce.
     -Ej, za co?-spytał czarnowłosy podnosząc się z podłogi.
     -Siadaj Bella-uśmiechnął się do mnie Louis, nie zwracając uwagi na Zayna.
Chłopak tylko prychnął podnosząc się z ziemi i siadając obok Liam. Natomiast ja usiadłam na jego dawnym miejscu. Louis od razu objął mnie ramieniem przytulając do siebie.
     -Ktoś jedzie do sklepu-spytałam patrząc na film, który właśnie oglądali.
     -Ta, chyba Niall-powiedział Liam-A co?
     -Nic tak tylko pytam-powiedziałam wstając z miejsca.
     -Ej gdzie idziesz?-spytałam Louis.
     -Do Nialla.
     -A co? To ja już ci nie wystarczam?-zrobił smutną minę.
     -No wiesz...-uśmiechnęłam się do niego słodko-Co dwa chłopaki to nie jeden-weszłam do kuchni, gdzie jak myślę znajduje się blondyn. Bingo! Stali razem z Harrym przy otwartej lodówce i zawzięcie nad czymś dyskutowali.
     -Hej-podeszłam do nich-O czym rozmawiacie?-oboje spojrzeli na mnie.
     -Brałaś coś w nocy z lodówki?-spytał Harry.
     -Co?-spytałam zdziwiona.
     -No bo sama spójrz-odsunął się do tyłu, a ja stanęłam na jego miejscu.
     -No i co?-popatrzyłam do środka lodówki, a później na niego.
     -Gdzie jest jedzenie!-krzyknął Niall, wskazując rękami na pustą lodówkę-Kto zjadł całe moje zapasy-zaczął udawać, że płacze.
     -I to o jedzeniu była ta wasza rozmowa, którą tak zaciekle prowadziliście?-spytałam spoglądając na blondyna.
     -No-jęknął.
     -Super-klasnęłam w dłonie.
     -Co?-spytali obaj zdziwieni, spoglądając na mnie.
     -No bo teraz będziesz musiał jechać do sklepu, a mi się nie chce.
     -A po co?-spytał.
     -No po jedzenie-powiedziałam podnosząc brwi do góry.
     -No co ty?-zaśmiał się-Harry za mnie pojedzie.
     -No już. Na pewno-prychnął.
     -No weź Harry-jęknął-Ja tu z głodu umieram.
     -No właśni. Ty umierasz z głodu, a nie ja-zaśmiał się.
     -Dobra, to który z was w końcu jedzie to tego sklepu?-przerwałam im.
     -No-powiedzieli wspólnie, pokazując na siebie nawzajem palcami.
     -Zdecydujcie się.
     -Niall-powiedział Harry.
     -A właśnie, że nie bo ty-oburzył się.
     -OK w takim razie jedziecie obaj i będzie sprawiedliwie-pokiwałam głową, na co oni tylko westchnęli głośno-No to jak już jest zgoda to kupcie mi tampony-powiedziałam wychodząc z kuchni.
Chłopaki tylko popatrzyli na siebie wielkimi oczami i wylecieli za mną do pokoju.
     -Co!?-krzyknęli.
     -Nie możesz nam tego zrobić!-krzyknął Harry.
     -Chcesz zrobić z nas pośmiewisko!-darł się Niall.
     -Nie no co wy-spojrzałam na nich dziwnie.
Reszta zespołu obserwowała nas ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
     -Ja chcę żebyście tylko zrobili mi zakupy-wzruszyłam ramionami.
     -To niech Louis jedzie na te zakupy-Harry spojrzał na chłopaka, który nie maił zielonego pojęcia o co nam chodzi-W końcu jest twoim chłopakiem-uśmiechnął się.
     -Właśnie-poparł go Niall.
     -Zaraz, zaraz-Louis podniósł ręce do góry wstając z miejsca i podchodząc do nas-O co tu w ogóle chodzi? He?
     -Bo ona-Niall wskazał na mnie palcem-każe nam jechać do sklepu i kupić sobie tampony-powiedział płaczliwym tonem. Liam, Zayn i Louis zaczęli się śmiać.
     -Ale wam zadanie dała-powiedział stojący obok mnie Louis.
     -Właściwi na nam tylko tobie-uśmiechnął się Harry.
     -Mi?-spytał z wystraszoną miną.
     -Skoro Bella jest twoją dziewczyną, no to ty pojedziesz dziś na zakupy-oświadczył kręconowłosy.
     -Co?-zapytał zdezorientowany i zaczął się rozglądać dookoła szukając pomocy. Nagle na jego usta wkradł się złośliwy uśmiech-Tow takim razie Harry...-położył mu rękę na ramieniu-Od teraz przez ten czas jak będziecie w sklepie oddają ci Bellę-powiedział uśmiechając się.
     -Co?!-warknęłam na niego.
     -Spokojnie kochanie, przecież nie będzie go z tobą przez cały czas jak będzie robił za ciebie zakupy.
     -Nie zgadzam się-patrzyłam na niego groźnym wzrokiem.
     -Oj przez chwilę będziesz tylko jego " dziewczyną "-uśmiechnął się, a ja cały czas na niego patrzyłam-No chyba nie zrobisz mi tego! Ja nie chcę tam jechać!-zaczął się drzeć.
     -Ale przecież on...-zaczęłam ale nie skończyłam, ponieważ Harry przyłożył mi rękę do ust nie pozwalając na to i uśmiechał się niewinnie.
     -Cicho bądź-szepnął nadal się uśmiechając.
     -Widzisz jak już się do ciebie klei-powiedział Louis-Nie rozpędzaj się Harry-zmierzył go złowrogim wzrokiem, na co chłopak zabrał rękę, ale uśmiechnął się.
     -Ej Lou skoro dałeś mi ją jako teraz moją dziewczynę to mogę robić dokładni to samo co ty wcześniej-powiedział poruszając brwiami.
     -Nie!-krzyknął-Możesz tylko jechać do sklepu po te tampony!
     -Hej chłopaki koniec tego. Nikt nie będzie mnie nikomu dawał-oznajmiłam i odwróciłam się do Harrego-Proszę jedź do teko głupiego sklepu-popatrzyłam na niego.
     -Ale...-zaczął jękliwie.
     -Proszę-powiedziałam ponownie.
     -Weź no ty-jęknął-Przecież jest tak jakbyś ty poszła kupić mi prezerwatywy powiedział.
     -To ty jej kupisz tampony, a ona tobie gumki-wtrącił się Zayn.
     -Po co mu gumki?-spytałam, z wszyscy zaczęli się śmiać, oczywiście oprócz nas-No co?-spytałam.
     -A po co są gumki?-zapytał ironicznie Louis.
     -Ale w twoim wieku-zmierzyłam Harrego wzrokiem.
     -Oj weź się-prychnął obracając głowę.
     -Poczekajcie chwilę-powiedziałam i weszłam do mojego pokoju.
Ponownie podeszłam do torby i wyjęłam małe opakowani,które włożył mi tam Filip. Następnie wróciłam do salonu i wręczyłam ją Harryemu.
     -No to teraz do sklepu-uśmiechnęłam się, a chłopaki patrzyli na mnie zdziwieni.
     -A tobie po co gumki?-spytał Harry naśladując mnie wcześniej.
     -No ty to już chyba powinieneś wiedzieć-spojrzałam na niego wymownie, a ten się zaśmiał.
     -Dobra-powiedział w końcu-Ale Niall-zwrócił się do blondyna-Jedziesz ze mną pociągnął go za sobą w stroną drzwi znikając za nimi.
Natomiast my rozsiedliśmy się na kanapach i powróciliśmy do oglądania telewizji.
     -Po co ci prezerwatywa?-spytał po chwili Louis.
     -Mój głupi brat mi ją włożył-odpowiedziałam mu.
     -Aha-powiedział i położył głowę na moim ramieniu.
Po chwili Liam przełączył na jakiś program informacyjny. W tym momencie akurat pokazywali te feralne zdjęcia ze wczorajszego spaceru. Wszyscy spojrzeli wyczekująco na mnie, a zwłaszcza Louis.
     -To nie tak-powiedziałam-My byliśmy tylko na spacerze.
     -To czemu leżycie razem na ziemi i on cię przytula?-spytał Louis.
     -Nie przytula tylko mnie wbija w ziemię. Bawiliśmy się.
     -To wy jesteście dziećmi?-spytał Louis. Wyglądał na smutnego.
     -Louis to naprawdę nie to. A poza tym jak kogoś nazywać dzieckiem to ciebie-poczochrałam go po włosach-I Harry-zaczęłam ale na chwilę stanęłam, mam nadzieję, że się ie obrazi, że im powiem-On ma dziewczynę.
     -Co?-wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.
     -To z nią rano wybiegł się spotkać.
     -Kim ona jest?-spytał Louis ze złośliwym uśmiechem na twarzy, chyba już mu przeszło.
     -Nie wiem. Nie chciał mi powiedzieć, ale wiem, że już ją kiedyś widziałam w telewizji. Tyle mi zdradził.
     -Uuu czyli ktoś sławny-powiedział Zayn.
     -Ale nie mówcie mu o tym, że wam powiedziałam, obiecałam mu że nikomu nie powiem.
     -Spoko-powiedzieli z uśmiechem.
Resztę czasu jak czekaliśmy na chłopaków spędziliśmy na oglądaniu jakiś śmiesznych programów. Po około godzinie wrócili. Obaj byli obładowani po pachy. Niall od razu ruszył do kuchni, a Harry podszedł do mnie i wręczył mi pudełeczko z średniej wielkości tamponami.
     -Wiedziałeś które-uśmiechnęłam się.
     -Ta wiedział-zaśmiał się Niall wychodząc z kuchni z kanapką w ręce.
Na jego słowa Harry zrobił się cały czerwony. Chłopaki ponownie zaczęli się śmiać.
     -Gdybyście tylko słyszeli jak rozmawiał z tą biegną kasjerką. Co jaki rozmiar? Nie wiem. Zabije ją!-zaczął naśladować jego głos.
     -Jak w końcu do tego doszliście?-spytał Zayn.
     -Jak spytała się ile razy uprawiali sex-wybuchnął jeszcze większym śmiechem Niall.
     -Weź się zamknij-brązowowłosy walnął go w głowę.
     -Ja to się nadal zastanawiam skąd ty wiesz, że jeszcze nie uprawiała sexu-zaczął się zastanawiać Niall.
     -Zgadywałem-powiedział i wszedł do kuchni.
Westchnęłam głośno i weszłam do pokoju. Położyłam pudełeczko w łazience i chwyciłam torbę wychodząc z pokoju.
     -Wychodzę-powiedziałam do nadal śmiejących się chłopaków.
     -Gdzie idziesz?-spytał Louis.
     -Do Eleny-powiedziałam wychodząc.
Zjechałam windą na dół i weszłam do taksówki. Po kilku minutach byłam już przy wyjściu do parku. Nikol z Eleną siedziały na jednej z ławek. Kiedy do nich podeszłam Elena od razu mnie przytuliła.
     -Gratuluję-pisnęłam.
     -Czego?-dopytałam.
     -No wiesz-zaczęła poruszać brwiami-Ty i Louis! Haa! Od początku wiedziałam, że coś z tego będzie-zacisnęła dłoń triumfualnie w pięść i podniosła do góry.
     -Widzisz-wtrąciła się Nikol-Ty też byś sobie w końcu znalazła chłopaka.
     -I kto to mówi-prychnęła brunetka-Przecież ty też nie masz chłopaka.
     -A skąd możesz o tym wiedzieć?-spytała tajemniczo.
     -Masz chłopaka?-spojrzałam na nią zaciekawiona.
     -Można tak powiedzieć-uśmiechnęła się.
     -Kto to? jak ma na imię? Kiedy go poznamy?-zaczęłyśmy zadawać z Eleną pytania.
     -Hej dziewczyny-uciszyła nas.
     -Dawno jesteście razem?-spytałam.
     -Od jakiegoś tygodnia-powiedziała.
     -Co? I mi wcześniej tego nie powiedziałaś!? Jak mogłaś? Ja ci powiedziałam o Louisie.
     -Oj nie narzekaj-machnęła na mnie ręką-To zaczynamy?
Pokiwałam głową i w ukryciu założyłam moje akcesoria. Po chwili obie zaczęłyśmy śpiewać, a ludzie zaczęli się zbierać dookoła fontanny. Nasze mini show przerwał dzwonek mojego telefonu. Odeszłam na bok i odebrałam połączenie.
     -Halo?-powiedziałam przykładając ekran do ucha.
     -Hej skarbie-po drugiej stronie rozbrzmiał głos Louisa-Za ile będziesz w hotelu?
     -Za jakiej dwie godziny, a co?
     -Nic, tak sobie pomyślałem, że moglibyśmy gdzieś razem wyskoczymy.
     -Możemy gdzieś wyjść jak wrócę-zaproponowałam.
     -Super-ucieszył się.
     -Ok to zadzwonię do ciebie jeszcze później. Pa.
     -Pa-powiedział i się rozłączył.
Wróciłam do mojej poprzedniej czynności. Po jakiejś godzinie postanowiłyśmy już kończyć. Pożegnałyśmy się z ludźmi i wróciłyśmy do słuchającej nas Eleny. Z Louisem miałam spotkać się dopiero za godzinę, więc postanowiłyśmy pójść do kawiarenki niedaleko parku. Po kilku minutach byłyśmy na miejscu. Drogą zdjęłam perukę i okulary wsadzając je do torby. Usiadłyśmy przy stoliku i złożyłyśmy zamówienie. Elena wzięła kawę i do tego ciasto owocowe. Nikol kolę i pączka, a ja sok pomarańczowy i trzy kawałki ciasta francuskiego z marmoladą. W końcu od rana nic nie jadłam. Tylko napatrzyłam się na pałaszującego swoją kanapkę Nialla. Od jakiegoś czasu naprawdę o wiele mniej jem. Powinno mi to wyjść na zdrowie. Po jakiejś półgodzinie pożegnałyśmy się i każda ruszyła w swoją stronę. Zadzwoniłam do Louisa, że jestem już wolna i może po mnie przyjechać pod kawiarnię. Chłopak zjawił się po dziesięciu minutach. Wsiadłam do samochodu na miejsce pasażera.
     -Hej-powiedział dając mi małego buziaka.
     -Cześć Louis! Jak ja cię dawno nie widziałam! Stęskniłam się za tobą!-zawiesiłam mu się na szyję.
     -Dobra czego chcesz?-powiedział zrezygnowany.
     -Pojedziemy do McDonalda?-zrobiłam proszącą minę.
     -Dopiero co wyszłaś z kawiarni-jęknął.
     -Muszę nadrobić zaległości.
     -Dobra-uśmiechnął się, a potem zabieram cię w pewne miejsce.
     -Gdzie?-spytałam ciekawa.
     -Niespodzianka-wyszczerzył się.
     -Powiedz mi-nalegałam.
     -Jak będziesz jęczeć to nie zajedziemy do McDonalda-ostrzegł.
     -OK, OK. Ale jedź już.
W McDonaldzie kupiliśmy dwa duże zestawy i ruszyliśmy w dalszą drogę. Louis kierował się poza miasto. Gdzie on mnie kurde wiezie? Po około godzinie stanęliśmy przed starym lasem.
     -Co?-spytałam patrząc na raz niego raz na las-To ty?
     -Nie-odpiął pas-Wysiadaj.
Posłusznie wykonałam jego polecenie. Następnie chłopak zamknął auto i ruszył w głąb lasu, a ja za nim. Po kilku minutach nareszcie dotarliśmy na miejsce.
     -Louis gdzie my jesteśmy?-spytałam patrząc na wielki żywopłot, w środku lasu, stojący przede mną.
     -Chodź-złapał mnie za rękę i pociągnął w jego środek.
Kiedy przedarliśmy się na drugą stroną, moim oczom ukazał się przepiękny widok. Wszędzie było pełno kwiatów i kilka ogromnych drzew. Nieopodal płynął strumy. Było tu po prostu pięknie.
     -Wow-tylko tyle udało mi się wydusić.
     -Wiedziałem, że ci się spodoba-podszedł do mnie od tyłu i mocno przytulił.
Odwróciłam się w jego stronę i pocałowałam.
     -Dziękuję-szepnęłam cicho-To jest najpiękniejsze miejsce jakie kiedykolwiek widziałam.
     -Wiem-uśmiechnął się, za co dostał kuksańca w bok.
Podeszłam do krystalicznie czystej wody i zanurzyłam w niej ręka. Była chłodna, ale przyjemna. To miejsce jest naprawdę piękne. Panował tu półmrok, ponieważ drze konary drzew zasłaniały słońce i to nadawało temu miejscu uroku. Położyłam się na zielonej trawie i wpatrywałam się w korony drzew przez które próbowały się przebić jasne promienie słońca. po chwili dołączył do mnie Louis. Leżeliśmy taki rozmawiając przez bardzo długi czas, kiedy powoli słońce zaczęło zachodzić postanowiliśmy już wracać. Z niechęcią żegnałam się z tym miejscem. Oczywiście musimy przyjechać tu jeszcze kiedyś.
     Siedzieliśmy już w samochodzie, wracając do hotelu. Droga powrotna wydawała się minąć w mgnieniu oka i po chwili wchodziliśmy do windy która zawiozła nas prosto do celu. Weszliśmy do apartamentu i zmęczeni opadliśmy na kanapę. To był cudowny dzień.
     -Witamy gołąbeczki-do salonu z kuchni wybiegł Zayn i usiadł na jednym z foteli. Reszta chłopaków wyszła za nim z wyjątkiem Nialla.
     -Gdzie Niall?-spytałam patrząc na nich.
     -Karmi kota-powiedział Liam włączając telewizor.
     -On mi go spasie-jęknęłam.
     -Już ci go od razu spasę-powiedział blondyn wychodząc z kuchni i trzymając kotka na rękach-Będzie miał po prostu drze mięśnie-dodał.
     -Chyba brzucha-prychnął śmiechem Harry.
     -Spadaj-fuknął blondyn i usiadł obok bruneta-Bella?-spytał po chwili.
     -No?-spojrzałam na niego.
     -Może Nina dziś spać u mnie?-spytał robiąc maślane oczka.
     -No nie wiem-zaczęłam się zastanawiać.
     -Proszę-przystawił kotka do twarzy i przechylił razem z nim głowę.
     -No dobra-zaśmiałam się-Ale tylko dziś. Tez chcę z nim spędzić trochę czasu.
     -Dzięki-powiedział szczęśliwy i wybiegł do swojego pokoju.
Ja też postanowiłam iść już spać bo byłam padnięta. Dałam Louisowi buziaka i weszłam do pokoju. Przebrałam się w piżamę i weszłam do łóżka. Po chwili usnęłam.

Proszę o komentarze :)