czwartek, 20 marca 2014

Rozdział 29

     -Wiesz... ta... pewnie... pewnie...-z mojego ślicznego snu, w którym spełniło się jedno z moich marzeń i właśnie szybowałam po błękitnym niebie, wyrwało mnie czyjeś pomrukiwanie. Zmarszczyłam powieki i lekko przekręcając twarz w stronę dziwnych dźwięków. Uchyliłam lekko jedną powiekę żeby zobaczyć kto jest tego sprawcą.
     -Louis! Co ty tu robisz?-podniosłam się do pozycji siedzącej widząc śpiącego obok mnie chłopaka. On tylko się przekręcił i nadal zaczął mamrotać pod nosem-Louis-szturchnęłam go w ramię.
     -Zaraz, zaraz-mruknął niewyraźnie.
     -Louis!-krzyknęłam.
     -Co? Co?-poderwał się z łóżka-Co się stało?
     -Co ty tu robisz?-spytałam podnosząc pytająco do góry brwi.
     -O Matko!-krzyknął.
     -Co się stało?-spytałam zdziwiona.
     -Śniadanie. Miałem zawołać cię na śniadanie. Chodź-złapał mnie za rękę i wyciągnął mnie z łóżka.
     -Louis, ale ja jestem nie ubrana.
Chłopak spojrzał na mnie.
     -Nie kantuj. Ślepy nie jestem. Jakbyś nie była ubrana nigdy nie wypuścił bym cię z tego pokoju-uśmiechnął się szyderczo i wyciągnął mnie na korytarz.
     -No nareszcie wstaliście-powiedział Liam patrząc na nas kątem oka i oglądając telewizję.
     -To gdzie to śniadanie?-spytałam zacierając ręce.
     -Zjedzone-powiedział Niall masując się po brzuchu.
     -Jak to-ręce opadły mi wzdłuż tułowia-Jak mogliście!
     -Od prawie dwóch godzin-Zayn wziął pilota ze stolika i przełączył na inny kanał.
Spojrzałam wrogo na Louisa.
     -Czemu nie obudziłeś mnie wcześniej-jęknęłam.
     -Tak słodko spałaś-uśmiechnął się nieśmiało.
     -Aaa, no wiesz co?-skrzyżowałam ręce na piersiach i prychnęłam na niego.
     -Nie gniewaj się-przytulił mnie od tyłu-Jak chcesz to możemy pojechać gdzieś razem i coś kupimy?-pocałował mnie w policzek.
Odwróciłam się w jego stronę i objęłam rękoma szyję.
     -Skoro zajedziemy po coś do jedzenia-uśmiechnęłam się.
     -I tylko dlatego?-spytał smutno.
     -No-wzruszyłam ramionami i wyswobodziłam się z jego uścisku idąc do pokoju-Zaraz wracam i jedziemy-powiedziałam zamykając za sobą drzwi.
Szybko założyłam na siebie czyste ciuchy, wyglądając jeszcze przez okno, żeby zobaczyć jaka jest pogoda. Było w miarę ładnie. Świeciło słońce, ale było też sporo chmur. Założyłam zielony, ciemny sweterek, brązowe rurki i kurtkę tego samego koloru, a na stopy czarne tenisówki. Wyczesałam włosy, robiąc z nich warkocza na lewym boku i chwyciłam torbę przewieszając ją przez ramię. Wyszłam z pokoju, chwyciłam przebranego już Louisa i wyszliśmy z apartamentu żegnając się z resztą zespołu. Zjechaliśmy windą na dół, wsiadając do samochodu chłopaka.
     -To gdzie jedziemy na początek?-uniósł jedną brew, spoglądając na mnie.
     -Do...-zaczęłam się zastanawiać-Do KFS-uśmiechnęłam się.
     -Po co?-spytał odpalając auto.
     -No po kurczaka, oczywiście. Przecież stawiasz mi dziś śniadanie.
     -Czy ty zawsze musisz myśleć o jedzeniu?
Prychnęłam tylko i ruszyliśmy. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Złożyliśmy zamówienie, cierpliwie na nie czekając. No może Louis cierpliwie czekał. Po kilku minutach nareszcie dostaliśmy nasze śniadanko. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i zaczęliśmy jeść. Skończyłam swoją porcję i spojrzałam proszącym wzrokiem na chłopaka, któremu zostało jeszcze trochę na talerzu.
     -Louis-spytałam słodkim głosikiem, przekręcając głowę w bok.
     -Yhym?-spojrzał na mnie.
     -Proszę daj mi trochę-złożyłam ręce przed sobą.
Chłopak się tylko zaśmiał, ale oddał mi resztę swojej porcji.
     -Dzięki-przytuliłam go dając mu małego całusa.
     -Za takie podziękowania oddałbym ci to jeszcze raz-wyszczerzył się, za co dostał doe mnie w ramię.
Kiedy skończyłam posiedzieliśmy jeszcze trochę. Czas mijał nam, bardzo fajnie. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy teraz kłócili się tak jak na początku naszej znajomości.
     -Pamiętasz jak na początku darliśmy koty?-spytał. Czy on przypadkiem nie umie czytać mi w myślach. Zaśmiałam się.
     -Pewnie-westchnęłam-Właściwie to dlaczego od samego początku mnie nie lubiłeś?
     -Wiesz...-podrapał się w tył głowy-Jak pierwszy raz spotkaliśmy się w samolocie i nazwałaś mnie Idiotą to postanowiłem się zemścić-uśmiechnął się.
     -A więc to ty nie chciałeś zamienić się na miejsca? Jak mogłeś, przez ciebie musiałam całą podróż przenudzić się na śmierć.
     -Chyba przespać-wtrącił-A według mnie było naprawdę fajnie, a szczególnie te zdjęcia-jego uśmiech powiększył.
     -O tego to ci nigdy nie zapomnę-skrzyżowałam ręce na piersiach.
     -Ale wyszłaś na nich tak uroczo.
     -To nie zmienia faktu, że wrzuciłeś je do internetu.
     -Sam tego nie robiłem.
     -To z kim?-uniosłam pytająco brwi.
     -Zgadnij?
     -Harry...-warknęłam-Jego też zabiję.
     -Skąd wiedziałaś?-spytał zdziwiony.
     -A kto inny jest na tyle głupi żeby ci w tym pomagać?-spytałam ironicznie.
     -No wiesz co?
     -Dobra, jedziemy już?-zerknęłam na niego.
     -Chodź-złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
Ponownie wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do hotelu. Po kilku minutach wysiedliśmy, wchodząc do hotelu, a następnie weszliśmy do apartamentu.
     -Co robicie?-spytałam siadając na kanapie obok Zayna.
     -A nic-mruknął czarnowłosy.
     -Chłopcy-do pokoju wszedł Liam.
     -Chłopcy?-spytałam oburzona.
     -I dziewczęta-dokończył.
     -O co chodzi?-spytał Niall.
     -Bella kiedy dokładnie wyjeżdżasz?-spytał smutnym tonem.
     -W poniedziałek rano-odpowiedziałam.
     -Aha. Więc w niedzielę o 19 mamy koncert-powiedział-Taki pożegnalny.
     -Super!-krzyknęli razem.
     -Zaraz, zaraz-podniosłam ręce do góry-Jaki koncert?
     -No taki, co się śpiewa, tańczy, są fani...-zaczął wyliczać na palcach Harry.
     -No przecież wiem, ale po co on będzie?
     -Paul zorganizował koncert na twój odjazd i dał nam dwa tygodnie na wyjazdy do rodzin-powiedział uśmiechając się szeroko.
     -Zobaczysz jak ślicznie śpiewamy-powiedział Louis obejmując mnie ramieniem.
     -No zobaczę jak fałszujecie-uśmiechnęłam się.
     -Ej-szturchnął mnie w ramię.
     -Przecież żartuję-uśmiechnęłam się do niego.
     -To co? Zamawiamy pizzę?-spytał Niall pocierając ręce.
     -Pewnie-wszyscy od razu się zgodzili.
Blondyn podszedł do telefonu i złożył zamówienie. Po około trzydziestu minutach przyjechała nasza pizza. Chłopcy włączyli jakiś film i wzięliśmy się za jedzenie. Dzień jak co dzień.
     Około osiemnastej usłyszeliśmy pukanie od drzwi. Zayn przekręcił się w stronę Nialla, patrząc na niego proszącym wzrokiem.
     -Nie chce mi się-jęknął i spojrzał na Harrego-Harry.
     -Czemu ja-mruknął niezadowolony.
     -Młodszym się ustępuje-uśmiechnął się.
     -Niech Liam idzie.
     -Ja się nikogo nie spodziewam-wzruszył ramionami wracając do oglądania.
     -Louis to ty idź-blondyn wskazał na niego palcem.
     -Co?-zrobił zbolałą minę i spojrzał na mnie ze słodkim uśmiechem-Bella...
     -Ja nie mogę, ale z was lesery-pokręciłam z dezaprobatą głową i ruszyłam w stronę drzwi.
     -Dzięki-usłyszałam jeszcze, zanim otworzyłam drzwi.
Mojemu wzrokowi ukazała się szczupła twarz dziewczyny o różowych włosach.
     -Co tak długo?-jęknęła.
     -Cześć-przytuliła mnie na powitanie.
     -Hej-odwzajemniła jej uścisk-Co cię tu sprowadza?
     -Zabieram was na imprezę-uśmiechnęła się.
     -Chyba nic z tego-odpowiedziałam smutno.
     -A to dlaczego?-zdziwiła się.
     -Nie wiem czy chłopcy dadzą radę-odsunęłam się na bok wpuszczając ją do pokoju-Nawet im się drzwi otworzyć nie chciało.
     -Chłopaki!-krzyknęła stając na progu pokoju. Wszyscy automatycznie na nią spojrzeli.
     -O cześć Pezz-uśmiechnął się Zayn, wstając z kanapy i przytulając swoją dziewczynę.
     -Idziecie do klubu?-spytała kiedy skończyli się witać.
     -Jasne.
Zaczęli się podnosić i każdy wszedł do swojego pokoju przygotowując się do wyjścia.
     -Wow-skomentowałam i również udałam się z Perrie do pokoju żeby ubrać się w coś odpowiedniego. Podeszłam do garderoby i otworzyłam ją rozglądając się po niej-Perrie, pomóż-jęknęłam.
Dziewczyna zaśmiała się i podeszła do mnie. Weszła do środka i zaczęła przeglądać ciuchy. Po kilku minutach wróciła do mnie wręczając mi przygotowane ubrania. Weszłam do łazienki i przebrałam się w nie. Wyglądało to naprawdę super, krótkie dżinsowe, ciemne spodenki z podwijanymi nogawkami i diamencikami na kieszonkach, sięgające pod biust, białą bluzkę z czarnymi napisami, która opadała na dół odkrywając jedno z moich ramion, rękawy sięgały do łokci zwisając luźno. Wróciłam do pokoju pokazując się jej. Uśmiechnęła się szeroko i podała mi czarne trampki sięgające do kolan. Usiadłam obok niej na łóżku i założyłam je.
     -No, jeszcze tylko fryzura i będziesz prawie gotowa-wyszczerzyła się.
Z moich włosów po chwili powstał ładny, chodź niechlujny kok. Spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się z końcowego efektu.
     -Teraz czas na najlepsze-odwróciłam się w stronę dziewczyny, która trzymała w ręku kosmetyki.
     -A już miałam nadzieję, że zapomniałaś-westchnęłam, na co ona uśmiechnęła się-Tylko tym razem lekko, bo ostatnio nie czułam się za dobrze.
     -OK, do tego stroju będzie pasował delikatny makijaż.
Usiadłyśmy na łóżku i dziewczyna zaczęła robić mi makijaż. Na szczęście tym razem mały. Pomalowała tuszem rzęsy, a na usta nałożyła delikatny pomarańczowy błyszczyk, natomiast cerę pokryła fluidem. Odsunęła się ode mnie i uśmiechnęła.
     -No teraz to chłopaki padną na zawał.
Spojrzałam na strój Perrie. Była w zwykłych dżinsach i kremowej koszulce z dżinsowym kołnierzem.
     -Teraz czas na ciebie-puściłam jej oczko.
     -Mogę?-spytała niepewnie.
     -Pewnie-krzyknęłam-Wybierz sobie coś-pokazałam na garderobę pełną ciuchów.
     -Dzięki-przytuliła mnie.
Po chwili już grzebała w szafie, żeby pokazać mi trzy sukienki. Pierwsza była granatowa bez ramiączek, do kolan, i przepasana cienkim paskiem, druga  czerwona na jedno ramiączko spadające z ramienia, strasznie obcisła, a trzecia żółta ściśnięta w biuście, wiązana na szyi i luźno opadająca w dół.
     -Którą wybrać?-spytała patrząc raz na mnie, a raz na sukienki.
Zastanowiłam się chwilę, ale w końcu wskazałam palce na tą pierwszą.
     -Wiedziałam, że tą wybierzesz-uśmiechnęła się i weszła do łazienki, żeby się przebrać. po drodze rzuciła dwie pozostałe na łóżko. Wyszła po kilku minutach. Wyglądała pięknie-I jak?-spytała obracając się.
     -Ślicznie-uśmiechnęłam się do niej.
Założyła swoje poprzednie czarne szpilki i wyszłyśmy z pokoju.
     -Nareszcie, ile można-Zayn przerwał widząc nas w progu-czekać-dokończył.
     -Wow wyglądacie...-Niall zaczął gestykulować rękami.
     -Przepięknie-dokończył Louis podchodząc do mnie i mocno ściskając, a następnie całując.
     -Dobra starczy tego. Jedziemy na imprezę!-krzyknął Harry wychodząc z pozostałymi chłopakami z apartamentu. Perrie i Zayn wyszli za nimi, a następnie my. Jakoś pomieściliśmy się w windzie i zjechaliśmy na dół. Pod hotelem stały dwa auta. Jedno było Louisa. Drugie pewnie Perrie. Dziewczyna wsiadła do niego z Zaynem i Liamem, a ja, Louis, Harry i Niall do auta mojego chłopaka, który oczywiście usiadł za kierownicą, a ja obok niego. Ruszyliśmy. Tamci mieli zajechać jeszcze po Daniell, więc pierwsi dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się do loży. Louis poszedł zamówić coś do picia, ponieważ my byliśmy jeszcze nie pełnoletni. Myślałam, że Niall skończył już osiemnastkę, ale wychodzi na to, że jeszcze nie. Chłopcy opadli na kanapy, a ja usiadłam obok Harrego. Po kilku minutach dołączyła do nas reszta. Rozsiadając się na wolnych miejscach. Przywitałam się z Daniell. Drugie miejsce obok mnie zajął Niall, który został zepchnięty ze swojego przez Zayna. Po chwili przyszedł Louis i rozdał każdemu jego napoje. Spojrzał na mnie, a następnie na Nailla i Harrego.
     -A ja gdzie?-spytał smutnym głosem.
     -Na podłodze-odpowiedział mu Zayn zza pleców.
     -Sam sobie siedź na podłodze-prychnął i wepchnął się pomiędzy mnie i Harrego-Ja muszę siedzieć obok moich ukochanych.
Objął nas ramionami. Robiąc zdjęcie telefonem, który trzymał w ręce, którą mnie obejmował.
     -Piękne-powiedział siadając normalnie i grzebiąc w telefonie.
     -Co robisz?-Harry zajrzał mu przez ramię.
     -Ustawiam sobie nowe zdjęcie profilowe na twitterze-odpowiedział chowając telefon do kieszeni. Złapał drinka i wypił-To co? Idziemy tańczyć?-spytał biorąc mnie za rękę i wstając z kanapy ciągnąc za sobą. Wyszliśmy na parkiet i zaczęliśmy tańczyć do jakiejś skocznej muzyki. Po kilku minutach poszliśmy do baru i zamówiliśmy drinki, wypijając je i powracając na parkiet. Tym razem puścili wolną muzykę, więc przytuliliśmy się i zaczęliśmy się kołysać. Niedaleko nas dostrzegłam Liama i Zayna tańczących ze swoimi dziewczynami i Harrego z jakąś brunetką, natomiast Niall stał przy barze rozmawiając z jakimś chłopakiem. Ponownie wtuliłam się w Louisa. Muzyka zmieniła się, a my usłyszeliśmy odbijamy i byłam już w ramionach Zayna, a Louis z Perrie. Przetańczyliśmy dwie piosenki i ponownie udaliśmy się do baru, gdzie siedział Niall z nieznajomym. Okazało się, że to jego stary kumpel. Pogadaliśmy chwilę, a następnie nowy chłopak o imieniu Dan wyciągnął mnie na parkiet. Po kilku piosenkach byłam taka zmęczona, że wróciłam do naszej loży i usiadłam obok śpiącego na jednej z kanap Louis. Już zdążył się upić. Westchnęłam. Chwyciłam jego telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Dochodziła prawie północ. Czyli byliśmy tu prawie cztery godziny. Ale ten czas szybko leci. Odłożyłam telefon i rozejrzałam się dookoła. Na drugiej kanapie spał Niall, a reszty nigdzie nie było widać. Pewnie wrócili już do domu. Wstałam i ruszyłam w stronę łazienek. Weszłam do jednej i spojrzałam w lusterko. Byłam już nieźle zmęczona. Oczy miałam ledwo otwarte, a pod nimi ogromne wory. Przemyłam twarz wodą zmywając makijaż, a następnie dokładnie ją wytarłam. Ponownie spojrzałam w lustro. Nie było aż tak źle. Kiedy opuściłam ujrzałam coś w co nie mogłam uwierzyć. Mianowicie Harrego stojącego pod ścianą i całującego się z jakąś odpicowaną dziewczyną. Co on wyprawia? Przecież ma dziewczynę! Już ja mu pokażę. Podeszłam do nich i dociągnęłam chłopaka od dziewczyny.
     -Co...-spojrzał na mnie złowrogim wzrokiem-Bella?-zapytał przekręcając głowę i mrużąc lekko oczy. Widać, że jest już nieźle wstawiony.
     -Co ty wyprawiasz?-spytałam podirytowana-A co z twoją dziewczyną?
     -Kto to?-spytała dziewczyna spoglądając na mnie.
     -Bella-odpowiedział jej.
     -Harry-spojrzałam na niego wyczekując odpowiedzi.
     -Co?-spytał niemiło.
     -Co z twoją dziewczyną?
     -Jaką dziewczyną?-spytała zdezorientowana blondynka-Mówiłeś że...
     -Nie mam już dziewczyny-odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia.
     -Zaczekaj!-krzyknęłam za nim, ale chłopak nie zareagował.
Wyszedł z klubu, a ja za nim.
     -Harry!-krzyknęłam ponownie.
     -Zostaw mnie w spokoju-warknął i opadł pod ścianę obok klubu. Podbiegłam do niego i kusnęłam naprzeciwko.
     -Harry-położyłam mu dłoń na ramieniu, ale on ją strząsnął.
     -Odejdź-szepnął, mówił to takim tonem jakby miał się zaraz rozpłakać.
Nie posłuchałam go tylko mocno do siebie przytuliłam. Chłopak nie opierał już się, tylko również we mnie wtulił. Po chwili poczułam jak kropelki łez spływają mu po policzkach na moje nagie ramie. Przytuliłam go jeszcze mocniej, na co lekko syknął z bólu.
     -Przepraszam-rozluźniłam uścisk.
     -Dziękuję-szepnął, już zupełnie innym tonem niż na początku.
     -Za co?-spytałam zdziwiona.
     -Za wszystko-uśmiechnął się, na jego policzkach było widać ślady łez. Oparł się o ścianę i zamknął oczy.
     -Co się stało?-spytałam w końcu siadając obok niego. Chwilę się zastanowił i w końcu odpowiedział.
     -Złamane serce czasem naprawdę boli-powiedział ze spuszczoną głową.
     -Tak mi przykro-przytuliłam go lekko, kładąc głowę na ramieniu.
     -Tak już jest w życiu-objął mnie ramieniem w talii.
     -Jakbym tylko ją spotkała... Jak można zranić takiego cudownego człowieka jak ty?-zadałam retoryczne pytanie.
     -Spokojnie. Nie chciałbym żeby coś jej się stało. Po prostu życie takie już jest. Nie da się zmusić kogoś do miłości, dlatego niektóry muszą cierpieć w samotności.
     -Nie jesteś sam. Masz chłopaków i mnie-powiedziałam.
     -Wiem, ale nie możecie mi w tym pomóc. Sam muszę sobie poradzić.
     -Jak to się stało?-spytałam cicho.
     -Miłość nie wybiera...-zacisnął mocniej dłoń na mojej talii-Zakochała się w kimś innym.
     -Och.
Nastała cisza. Żadne z nas nic nie mówiło. Biedak. Na pewno misi czuć się okropnie. Poczułam jak po moich policzkach płyną łzy.
     -Ej-W końcu Harry przerwał ciszę-Nie płacz-złapał mnie za policzek i starł z niego łzy.
     -Nie... Nie umiem-chłopak przytulił mnie mocno głaszcząc dłonią po plecach.
     -Wszystko będzie dobrze-szeptał.
To takie dziwne. To ja powinnam pocieszać jego, a nie na odwrót. Zaśmiałam się sama z siebie, ale nadal nie umiałam przestać płakać. To takie smutne. Rozumiem go dokładnie. Tak samo czułam się po tym jak dowiedziałam się, że Nathan z... Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Wszystkie wspomnienia powróciły do mnie ponownie. Chłopak nadal mnie pocieszał. W pewnym momencie zaczął śpiewać mi jakąś piosenkę. Ma naprawdę piękny głos. Po chwili odpłynęłam.

~~~**~~~

Hej wszystkim!
Jak mija wam tydzień. Mam nadzieję, że dobrze.
Nareszcie jutro wiosna i dzień wagarowicza co oznacz weekend.
Ach ta szkoła. Po co w ogóle trzeba do niej chodzić. A najgorszy to ten polski i ortografia. Jak pani sprawdzała nam zeszyty i dziś oddawała to moja przyjaciółka śmiała się ze mnie, że dwa razy w słowie Artur zrobiłam błąd i napisałam Artór. Katastrofa.
Ostatnio dowiedziałam się, że mój młodszy, głupszy brat opowiadał swojemu koledze większość kompromitujących rzeczy o mnie i mi to wczoraj wypominali. Na przykład, że jak byłam w szóstej klasie to myślałam, że Hitler był Polakiem i Polska odniosła taki wielki sukces i drugie, ale to o wiele dawniej, że Maryja była dziewczyną Jezusa. Mógł to zatrzymać dla siebie.
OK to na tyle. Miłego weekendu!    
Hi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz