wtorek, 29 października 2013

Rozdział 11

          Poczułam lekkie uderzenie w ramię. Ziewnęłam cicho i powoli otworzyłam zaspane oczy, przed którymi stanął obraz czyjejś dłoni. Wyciągnęłam jedną rękę z pod kołdry i podniosłam czyjąś własność ze swojego ramienia, odkładając ją na łóżko. Trochę wystraszona usiadłam i spojrzałam w bok. Obok spał Harry. A, no tak. Już myślałam, że do chłopaków włamał się jakiś zboczeniec. Wszedł do pokoju i zobaczył taką piękną dziewczynę jak ja i od razu zmienił orientację. Brunet leżał z twarzą wtuloną do poduszki, a jego loki rozłożone były po całej głowie, na której oczywiście nie było już mojego arcydzieła, musiał je zdjąć gówniarz. Ciekawe kiedy zabraknie mu powietrza? Pomyślałam w tym samym momencie chłopak podniósł gwałtownie głowę i zrobił głęboki oddech.
     -Udusiłbym się-powiedział spoglądając na mnie-Czemu mnie nie ratowałaś?-zapytał z wyrzutem ciężko dysząc.
     -Oj wybacz panie Styles za zamach na twoje życie.
     -Wybaczam-uśmiechnął się-No to idziemy-wstał z łóżka.
     -Teraz?-spytałam.
     -A kiedy?-przewrócił oczami-Chodź.
     -Ale ja jestem nie ubrana.
     -Dla mnie możesz iść i tak-na jego twarzy ponownie zagościł uśmiech.
     -Harry-westchnęłam.
     -Dobra, dobra przecież żartowałem. Zaraz ci coś znajdę-wszedł do mojej garderoby.
     -Sama sobie mogę coś znaleźć-pobiegłam za nim.
     -Możesz, ale nie możesz. Dziś ja ci coś wybiorę-powiedział i rzucił w moją stronę ogromny T-shirt.
     -To jest większe ode mnie-rozłożyłam bluzkę przed sobą.
     -Będziesz w niej słodko wyglądać-uśmiechnął się i podał mi jeszcze krótkie kremowe spodenki.
     -No wiesz co?
     -Przecież lubisz chodzić w takich koszulkach. Sama to mówiłaś.
     -Lubię, ale w o kilka rozmiarów mniejszych.
     -To od teraz będziesz chodzić w takich.
     -Tylko dzisiaj-odwróciłam się i weszłam do łazienki.
Włosy związałam w koka i wzięłam prysznic. Taki szybki, pół godzinny. Wytarłam się dokładnie i założyłam rzeczy naszykowane mi przez Harrego. Włosy rozpuściłam i wyczesałam, następnie wsunęłam na nie opaskę. Wyszłam z łazienki. Brunet siedział na moim łóżku z dwoma telefonami w ręku. Swoim byłym, czyli moim i swoim teraźniejszym.
     -Co robisz z moim telefonem?-wyrwałam mu go z ręki.
     -Tłumaczę twoje SMS-y z moim udziałem. Daj mi dokończyć. Została tylko mniejsza połowa-wyciągnął rękę w moją stronę.
     -Nie!-krzyknęłam i schowałam telefon za plecy.
     -Dlaczego mi nie powiedziałaś, że spotykasz się z tym Nathanem-ostatnie słowo wypowiedział z obrzydzeniem.
     -A co czego potrzebna ci ta informacja?
     -No, mieszkasz tu, a spotykasz się z naszym wrogiem i idziesz ze mną na randkę-uśmiechnął się zawadiacko.
     -Wcale nie idę z tobą na randkę!-krzyknęłam-Gdzie ty to w ogule wyczytałeś?
     -No w twoich SMS-ach.
     -Ja nic nie pisałam, że idę z tobą na randkę.
     -No może ujęłaś to trochę inaczej-przekręcił głowę.
     -Zupełnie inaczej.
     -Już nieważne. Idziemy?-spytał-Zaczekaj momencik-podszedł do mnie i złapał za za długą bluzkę, a następnie na środku zrobił pęceł-No to idziemy?
     -Pewnie.
Wyszliśmy z naszego apartamentu i zjechaliśmy na dół. Jak na kulturalnego człowieka przystało, przywitałam się z  personelem. Wyszliśmy przed hotel. Pan od taksówek zamówił nam jedną. Wsiedliśmy i ruszyliśmy.
     -Gdzie dzisiaj jedziemy?-spytałam chłopaka.
     -Niespodzianka-uśmiechnął się.
     -Ale nie nad morze?-upewniłam się.
     -Niestety, ale nie. To coś lepszego.
     -Już się boję.
     -Nie ma czego.
     -Mam nadzieję.
Po półgodzinnej jeździe taksówka zatrzymała się przed dużym zielonym budynkiem.
     -Gdzie my jesteśmy?-spytałam wysiadając.
     -Zaraz się dowiesz-chłopak zapłacił taksówkarzowi i dołączył do mnie-No to idziemy.
Weszliśmy do budynku. Moim oczom od razu ukazało się mnóstwo różnorakich rowerów.
     -Rowery?-spytałam spoglądając na niego.
     -Nie podoba ci się ten pomysł?-spytał lekko smutniejąc.
     -Kocham rowery!-krzyknęłam. Jak ja dawno na nich nie jeździłam. Westchnęłam.
     -Super.
Harry załatwił coś u ekspedienta, następnie ten wypożyczył nam dwa rowery. od razu jak wyszliśmy z budynku wsiadłam na mój pojazd i ruszyłam przodem.
     -Rusz się Harry!-zawołałam jeszcze do bruneta.
     -Ej. Zaczekaj!-krzyknął i ruszył za mną.
Jeździliśmy tak kilka godzin, było naprawdę fajnie. Dojechaliśmy w piękne miejsce. Widok zapierał dech w piersiach. Jechaliśmy wykładanym kostką chodnikiem. Po bokach były kolumny oplątane zieleniącymi się liśćmi, a nad nami marmurowy dach. Za ścieżką znajdował się ogromy park, wypełniony różnorodnymi odmianami kwiatów i oczywiście drzew. To miejsce było zjawiskowe. Na pewno jeszcze kiedyś tu przyjadę. Jechaliśmy z Harrym w milczeniu, oglądając ósmy cud świata.
     -Ale tu pięknie-westchnęłam.
     -Jak wszędzie gdzie ja kogoś zabieram-powiedział wywyższonym głosem brunet.
     -Nie przechwalaj się tak-posłałam mu złowrogie spojrzenie-Może odpoczniemy trochę?-zapropnonwałam.
     -Pewnie, nogi to mi zaraz z tyłka wylecą.
Stanęliśmy i zeszliśmy z rowerów, które postawiliśmy obok wielkiego dęba. Harry usiadł na ziemi, a ja położyłam się obok, wkładając ręce pod głowę. Spojrzałam w niebo, po którym wolno płynęły śnieżnobiałe obłoki. Jedna z nich przypominała mi miseczkę pełną lodów.
     -Głodna jestem-pożaliłam się chłopakowi.
     -Czekaj, powinienem gdzieś...-zaczął sobie grzebać po kieszeniach-Jest!-krzyknął i wyjął Twixa. Podniosłam się i zabrałam mu go z dłoni.
     -Ej. Ja też jestem głodny.
     -To nie fair-założyłam ręce na piersi.
     -To że jestem głodny?-zaśmiał się.
     -Tak. Bo muszę się z tobą dzielić.
     -Nie zapominaj, że to mój baton.
     -Ale mi go dałeś.
     -To chcesz żebym umarł z głodu?
     -Masz-otworzyłam batona i wyjęłam jednego, a drugiego podałam chłopakowi.
Zjadłam i ponownie położyłam się na ziemi w tej samej pozycji co poprzednio. Zamknęłam oczy.  Lekki wiaterek owiewał moją twarz. Po kilku minutach błogiego odpoczynku usłyszałam dźwięk flesza. Otworzyłam oczy.
     -Co to było?-spytałam Harrego, który leżał obok.
     -Co?-spytał zdziwiony.
     -Ten dźwięk.
Rozejrzałam się dookoła. Mój wzrok zatrzymał się na jakimś facecie, który stał w krzakach i robił nam zdjęcia. Zamknęłam oczy, bo oślepiło mnie światło z aparatu.
     -Znowu oni. Nie mogą dać człowiekowi chwili spokoju-wstał i wyciągnął dłoń w moją stronę-Chodź musimy już iść, bo inaczej nie da nam spokoju.
Chwyciłam jego dłoń i wstałam. Nagle naszych uszu dobiegły głośne piski.
     -A! Harry! Kocham cię! Harry!
     -I jeszcze one-chłopak spojrzał w kierunku hałasu. Z tamtej strony wprost na nas biegł tłum fanek-Szybko!
Pomachał im tylko krótko i chwycił mnie za dłoń, ciągnąc w stronę rowerów. Szybko na nie wsiedliśmy i ruszyliśmy z powrotem. Po półgodzinnej jeździe dotarliśmy do miejsca, z którego wyruszyliśmy i oddaliśmy rowery.
     -No to teraz idziemy jeść-zatarłam ręce.
     -Dużo jeść-poprawił mnie Harry.
Weszliśmy do pobliskiej pizzerii i zamówiliśmy dużą pizzę. Po około trzydziestu minutach była gotowa. Wzięliśmy karton z jedzeniem, dwie duże kole z lodem i wyszliśmy. Harry zaprowadził nas w jakiś zaułek. Usiedliśmy na murku i zaczęliśmy jeść pizzę. Około siedemnastej postanowiliśmy wracać do hotelu. Harry podobno znał drogę, więc poszliśmy pieszo, ale powiem wam najświętszą z prawd ,, Nie ufaj Harremu! Nieeee ufaj Harremu! " po godzinie spaceru dotarliśmy w mniej znane Harremu miejsce, a tym bardziej mi. Następne pół godziny staraliśmy się wrócić tam z kont przyszliśmy,ale tylko zgubiliśmy się jeszcze bardziej. Postanowiliśmy spytać kogoś o drogę. Po czterech nieudanych próbach zrezygnowaliśmy. Zmęczona już usiadłam na schodkach jednego ze sklepów i głośno westchnęłam. Harry oparł się o ścianę obok.
     -Bella-usłyszałam krzyk. Odwróciłam się w jego stronę, w moim kierunku biegła Ola, a za nią Daria, Magda, Patrycja, Aneta, Gaba, Wika i Wiola.
     -Co wy tu robicie-spytałam wstając.
     -Przyszłyśmy na za...a...a...-zaczęła się jąkać jak zobaczyła Harrego-H...Harry!
     -Cześć-pomachał im.
     -Aaa!-zaczęły krzyczeć i rzuciły się na chłopaka prosząc o autografy i zdjęcia.
Harry zaśmiał się pod nosem. Z czego on się śmieje? Przecież one go zmiażdżą.
     -Dziewczyny-upomniałam je. Nie zadziałało-Dziewczyny!-krzyknęłam. Spojrzały na mnie-Uspokójcie się, albo zabieram Harrego-pogroziłam.
     -Bella nie narzekaj, przecież on jest wielką gwiazdą!-krzyknęła Magda.
     -Powtórzę słowa Nialla ,, Gwiazdy to są na niebie i wcale nie są takie wielkie"
     -Serio Niall to powiedział!-krzyczały jedna przez drugą.
     -Ale teraz to Harry was zapamięta jako szurnięte wariatki.
     -Niech tylko spróbuje-powiedziała Gaba.
     -Nie żartuj sobie Bella i chodź zrobić sobie ze mną zdjęcie, w końcu super gwieździe się nie odmawia-uśmiechnął się chłopak.
     -A jak nie chcę?-skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
     -Ale ja chcę-powiedział Harry.
Wyjął telefon z kieszeni stanął za mną, położył głowę na moim ramieniu i cyknął nam fotkę.
     -No i mam zdjęcie na piękną tapetę-skwitował oglądając fotografię.
     -Masz je usunąć!-krzyknęłam do niego.
     -Bella-upomniałam mnie Patrycja-Jak ty się odzywasz do Harrego?
     -Gdybyś ty słyszała jak ona odzywa się do Louisa, to by ci szczęka opadła-za co zmierzyłam go zabójczym wzrokiem.
     -Isabell czy to prawda!?-spytała Wiola groźnie.
     -No... tak, ale to zawsze Louis zaczyna-broniłam się.
     -Jak wrócisz do hotelu to masz go przeprosić-rozkazała Wika, a reszta poparła ją skinieniem głowy.
     -W życiu! To on niech mnie przeprasza.
     -Dobra dziewczyny to robimy to zdjęcie, bo trochę nam się z Bellą śpieszy-powiedział Harry. Właśnie śpieszy nam się do hotelu, bo ten dzieciuch zgubił drogę. Stanęłam pod ścianą i mamrotałam różne rzeczy pod nosem, kiedy oni robili sobie zdjęcia i brały dziewczyny od niego autografy. Zaraz przecież dziewczyny mieszkają obok naszego hotelu to mogą nas zaprowadzić.
     -Hej-przerwałam im-Idziecie już do hotelu?-spytałam następnie.
     -Tak, a co?-zdziwiła się Daria.
     -Moglibyście pokazać nam drogę, bo ten oto wyśmienity GPS zawiódł-wskazałam na Harrego, który zaśmiał się nerwowo.
     -Pewnie chodźcie-zawołała Ola.
Po prawie godzinnym marszu nareszcie dotarliśmy na miejsce. Pożegnaliśmy się z dziewczynami i razem z Harrym weszliśmy do naszego hotelu. Winda zawiozła nas na górę. Weszliśmy do apartamentu. Nareszcie. Rzuciłam się na kanapę i poczułam śliczny zapach kanapek. Otworzyłam oczy, którym ukazał się jeden z piękniejszych widoków, czyli talerz pełen kanapek. Podniosłam się i już miałam wziąć pierwszą, kiedy usłyszałam znienawidzony przeze mnie w tym momencie głos
Louisa.
     -Nie ruszać moich kanapek!-ale on ma wyczucie czasu.
     -Louis ja umieram z głodu-jęknęłam-Mogę jedną?
     -Po moim trupie-warknął.
     -Po twoim trupie to one będą już dawno spleśniałe, przecież tacy skąpcy żyją najdłużej. Oni wszystkich przeżyją-mruknęłam.
     -Wszystko słyszałem-krzyknął.
W tym momencie Harry runął na kanapę obok mnie i bez żadnej zapowiedzi chwycił talerzyk wsadził do buzi jedną z kanapek.
     -A dlaczego Harry może?-spytałam.
     -Harry odłóż tą kanapkę!-Louis wparował do salonu i wyrwał brunetowi talerzyk z rąk.
     -Ej. Oddaj mi-oburzył się.
     -Zrób sobie.
     -Nie chce mi się. Zrób mi.
     -Śmieszne. Bozia rączek nie dała?-brunet spojrzał na swoje ręce, a następnie schował za siebie.
     -Nie-uśmiechnął się.
     -Już nie wymyślaj Harry.
     -Bella zrób mi-poprosił spoglądając na mnie.
     -A co za to dostanę?-spytałam.
     -Wszystko co tylko zechcesz.
     -Ale co dokładnie?-dopytywałam.
     -Dam ci 10 euro.
     -OK-wstałam z kanapy i weszłam do kuchni.
Otworzyłam lodówkę i wyjęłam szynkę, masło. Zamknęłam. Wzięłam dwie kromki chleba i położyłam do na blacie, posmarowałam masłem i położyłam szynkę, następnie złączyłam je. Wzięłam masło i szynkę, ponownie otworzyłam lodówkę i wsadziłam rzeczy wyjmując litrowy prawie pełny sok pomarańczowy. Otworzyłam i za jednym zamachem wypiłam cały. Zamknęłam karton i wsadziłam do lodówki zamknęłam. Wzięłam kanapkę i wróciłam do salonu, gzie rozsiadła się już cała piątka.
     -Nareszcie-powiedział Harry i wręczył mi banknot.
     -Dzięki-wzięłam go i wsadziłam do kieszeni spodenek, następnie ugryzłam kanapkę.
     -Ej. Ona miała być dla mnie-powiedział.
     -Przecież sam powiedziałeś, że mam ci tylko ją zrobić, o jedzeniu nic nie wspomniałeś-powiedziałam robiąc następny kęs.
     -Ale jesteś!-powiedział zakładając ręce na klatkę piersiową.
     -Dobra koniec-powiedział nagle Liam-Bella usiądź musimy o czymś porozmawiać-powiedział poważnym tonem. O co może chodzić? Usiadłam obok Nialla i słuchałam dalej-A więc tak jak już wiecie jutro mamy wywiad i...-nie dokończył, ponieważ mu przerwałam.
     -Jaki wywiad? Dlaczego ja nic nie wiem? I po co ci ja do tego?-zalałam go pytaniami.
     -Harry miałeś jej powiedzieć-Liam spojrzał na niego złowrogim wzrokiem.
     -Zapomniałem-uśmiechnął się nerwowo chłopak.
     -Na tobie to można polegać-westchnął krótkowłosy-Bello jutro mamy wywiad w którym będziemy wypowiadać się na temat tego konkursu, który wygrałaś i ty też będziesz w nim uczestniczyć-powiedział.
     -Co? Ja?-spojrzałam na niego wielkimi oczami.
     -Tak i właśnie w tej sprawie was tu zebrałem-chłopak wziął do ręki kilka kartek papieru, a następnie dał nam po kilka-To jest scenariusz jutrzejszego wywiadu.
     -Scenariusz? Przecież to głupie-powiedziałam.
     -Tak zarządził prowadzący, a nasz menadżer musiał się zgodzić-powiedział, a wszyscy zaczęliśmy przeglądać kartki-Na jutro macie to wszystko umieć. Każdy swoją kwestię.
     -Co?-jęknęłam-A o której mamy ten wywiad?
     -O trzynastej.
     -A jak ktoś się nagle rozchoruje to będzie mógł nie iść-spytał Niall z nadzieją w głosie.
     -Będzie musiał iść, choćby miał pozarażać wszystkich w studiu.
     -Oj-westchnęłam-Dobra to już koniec?
     -Tak-odpowiedział Liam.
     -To dobranoc-powiedziałam i wstałam z kanapy znikając za drzwiami mojego pokoju.
Ostatnio chodziłam bardzo wcześnie spać. Ale co na to poradzić, że jestem strasznie zmęczona. Odłożyłam kartki na stolik nocny i wzięłam do ręki telefon miałam trzy nieodebrane połączeni, pięć SMS-ów od Nathana. Pytał czy wszystko w porządki i dlaczego ni odpisuję na jego SMS-y. Napisałam mu, że wszystko OK i wytłumaczyłam, że miałam bardzo zabiegany dzień i jeszcze to zgubienie się w mieście. Zrobiłam jeszcze szczegółowe streszczenie dnia i wysłałam je do Nikol. Na koniec postanowiłam, chyba pierwszy raz odkąd jestem w Londynie zadzwonić do Filipa. Rozmawialiśmy prawie godzinę, opowiedziałam mu o wszystkim co się zdarzyło, a on opowiadał co u niego. Mówił, że się stęsknił, i że strasznie cicho w domu beze mnie. Po długiej rozmowie postanowiłam odwiedzić dawno nie odwiedzane przeze mnie strony internetowe takie jak: facebook, twitter, poczta. Wyjęłam z mojej torby tableta i uruchomiłam. Najpierw weszłam na facebooka. Miałam mnóstwo zaproszeń od nie znanych mi ludzi, to samo było na twiterze w ciągu ostatniego tygodnia dorobiłam się o kilka tysięcy więcej obserwatorów. Na końcu odwiedziłam pocztę. Na szczęście tam było tylko sześć wiadomości. Moją uwagę przykuła jedna z nich. Otworzyłam okno i moim oczom ukazała się fatalna scena z przedwczorajszej imprezy. Zdjęcie pokazywało jak całuję się z Louisem a na samym dole była napisana data. Kto mógł je zrobić? Przecież nikogo tam nie było. Pod zdjęciem było napisane.
      ,, Jeśli nie chcesz żeby to zdjęcie ujrzało światło dzienne masz naszykować ciekawy artykuł o chłopakach, o czymś czego nikt nie wie. Inaczej sam napiszę artykuł a tobie i Louisie"
Co za głupi koleś to napisał. Ja mam mu napisać coś kompromitującego o chłopakach. Nie doczekanie jego. Ale jeśli każdy dowie się o tym? Przecież zniszczę jego związek? Tu mi jakoś nie szkoda. Szczególnie Eleonor. Ale w gazetach będą pisać tylko o jego zdradzie. I tyle osób pewnie mnie znienawidzi. Muszę coś z tym zrobić. Może znajdę jakiś śmieszny temat. Tak! W ich życiu na pewno znajdzie się coś śmiesznego. Ziewnęłam głośno. Ale tym to zajmę się już jutro. Dziś jestem na to za zmęczona. Spojrzałam na zegarek. 22.34 Nieźle. Długo mi na tym zeszło, a jutro mam się jeszcze rano nauczyć tego scenariusz. Zgasiłam tableta i odłożyłam na szafkę nocną. W telefonie ustawiłam budzik na siódmą rano, przebrałam się w piżamę i wślizgnęłam pod kołdrę. Po kilku minutach już smacznie spałam.

~~**~~

Cześć!

Opowiem wam dzisiejszą historię z polskiego. A więc zaczynam.
Kiedy zaczynałam pisać mojego bloga to prolog powstał na lekcji polskiego z tyłu mojego zeszyło. Pani tak przynudzała, że gdybym tego słuchał jeszcze przynajmniej przez minutę i z mojego mózgu pozostała by tylko woda. A tamtego dnia na dodatek mieliśmy jeszcze dwie długie godziny. Więc zaczęłam pisać. I dzięki mojej polonistce powstał właśnie ten blog. Trzeba być jej wdzięcznym. Ale to jest niemożliwe.
Przejdźmy do rzeczy, a więc ostatnio pisaliśmy wypracowanie. Opisać siebie i stworzyć swoją wymarzoną wycieczkę. Na początku coś tam bazgrałam w zeszycie, ale nie mogłam nic wymyślić, więc sobie odpuściła. Resztę lekcji przesiedziałam w ławce, nudząc się. Panie zebrała zeszyty i miała oddać następnego dnia. Czyli dziś. 
Akurat dziś jest ten sam dzień w którym powstał prolog do mojego opowiadania. I niestety dwa polskie. Weszliśmy do klasy i pani zaczęła rozdawać nam te zeszyty. Spodziewałam się kolejnej pały więc nie miałam zbyt dobrego nastroju. Kiedy wszyscy oprócz mnie dostali już swoją własność. Nauczycielka zaczęła coś tam mówić i mojej pracy, że jej się bardzo spodobała, i że cieszy się że ją w niej umieściłam. Dodam jeszcze, że nasza wychowawczyni i polonistka i jedna i ta sama osoba. Na koniec przeczytała moją pracę na głos. Okazało się, że sprawdziła mojego prologa a nie te wypociny w środku zeszytu. Chłopaki jak tylko usłyszeli One Direction zaczęli się śmiać, ale dziewczyny były normalnie urzeczone ty że mieli ich spotkać na tej wycieczce. Jak ona to przeczytała to normalnie miałam ochotę urwać jej łeb. Jak tak można czytać cudzą pracę na głos, ale przynajmniej dostałam pierwszą piątkę od kilku lat z polskiego. Jeden plus.
                                                                   Pozdrawiam!!!

piątek, 25 października 2013

Rozdział 10

     -Bella szybko, wstawaj!-z mojego błogiego snu wyrwał mnie czyjś głos-Podnoś ten swój tyłek!-ten ktoś poszedł do mojego łóżka-Hej-usłyszałam zadziorny głos-Pisałaś o mnie z niejaką Olą-szybko zerwałam się i wyrwałam temu komuś, którym okazała się Harry, mój telefon z ręki.
     -Nie nauczyli cię w domu, że nie czyta się cudzej korespondencji?!-krzyknęłam na niego.
     -Ale ciebie chyba nauczyli, że chłopcy lubią dziewczyny w takich kusych piżamkach-uśmiechnął się szeroko.
     -Zboczeniec!-szybko okryłam się po czubek nosa kołdrą.
     -Ale za to jaki przystojny-przejechał palcami po włosach.
     -Racja, ale za to jaki nieprzystojny-powiedziałam z pod kołdry.
     -Ej-oburzył się-Wstawaj! Przecież mieliśmy ten dzień spędzić razem!
     -Mieliśmy, ale nie tak wcześnie-powiedziałam zmęczonym głosem-Jeszcze jest noc-spojrzałam na zegarek w telefonie. 07.38.
     -Będziemy mieli więcej czasu.
     -Nie! Ja chcę spać!-krzyknęłam.
     -No to posuń się-powiedział nagle.
     -Po co? Tu mi jest dobrze-spojrzałam na niego.
     -Skoro mieliśmy razem spędzić cały dzień, to zaczynamy od teraz-uśmiechnął się i usiadł na brzegu mojego łóżka.
     -Ale nie było wspomniane nic o spaniu razem.
     -Dla mnie można zrobić wyjątek-zaczął zdejmować buty.
     -Weź Harry, dałbyś mi się chociaż wyspać-jęknęłam.
     -Nie narzekaj. Wstajesz, czy idziemy spać?-zdjął jednego trampka.
     -No dobra niech ci będzie...-chłopak uśmiechnął się i jednym ruchem założył buta z powrotem-...idziemy spać-szybko przeniosłam się na drugą część łóżka.
     -Ej. Mieliśmy iść-powiedział oburzonym głosem.
     -Spać-dokończyłam jego wypowiedź.
     -Ale...-jęknął-W sumie. To nawet niezły pomysł. A skoro jeszcze jesteś chętna do spania razem, to mogę przychodzić co wieczór-położył się obok i zaczął przysówać.
     -Stać!-krzyknęłam-Masz zakaz przekraczania połowy łóżka. Zrozumiano?-mówiąc to odwróciłam się w jego stronę.
     -Dlaczego-zrobił smutną minę.
     -Bo ja sobie tego nie życzę.
     -Dobra, dobra-chłopak chciał się położyć na poduszce, ale walnął głową w parapet okna.
     -Ała moja głowa-powiedział podnosząc się do pozycji siedzącej i łapiąc się ręką za tył głowy.
     -Ała. Twoja głowa-powiedziałam mrużąc lekko oczy. Harry odsunął rękę od głowy, na niej było widać dość dużo krwi.
     -Nieźle przywaliłeś. Pokaż to-usiadłam na łóżku.
Złapałam chłopaka za ramiona i odwróciłam tyłem do siebie. Lekko odsunęłam jego włosy palcami. Z tyłu głowy miał niewielkie rozcięcie z którego leciało wiele krwi
     -Poczekaj tu. Pójdę po apteczkę-powiedziałam do niego wstając.
     -Nie ma sprawy-weszłam do łazienki, bo ostatnio tam ją widziałam. Otworzyłam jedną z szafek i wyjęłam przedmiot. Wzięłam jeszcze ręcznik i namoczyłam róg zimną wodą. Wróciłam do pokoju. Ponownie usiadłam na łóżku za Harrym. Wzięłam do ręki ręcznik, a drugą chwyciłam jego głowę i pochyliłam lekko w dół. Przyłożyłam mokry koniec do rany i odsunęłam. Czynność powtórzyłam jeszcze kilka razy, aż zebrałam całą krew. Podałam ręcznik Harremu i wyjęłam z apteczki wodę utlenioną i wacika.
     -Teraz trochę zapiecze-powiedziałam i polałam ciecz na wacika, a następnie przyłożyłam go do rany. Chłopak odruchowo cofnął głowę.
     -Ał-mruknął.
     -Nie przesadzaj już-lekko przemyłam ranę. Posmarowałam jeszcze kremem i wyjęłam z apteczki gazę i bandarz.
     -Po co ci to?-spytał chłopak.
     -No jak to po co? Muszę cię zabandażować-uśmiechnęłam się do niego.
     -Ale ja nie chcę-powiedział wystraszonym głosem.
     -Daj spokój. To tylko bandarz.
     -Po co bandażować taką małą rankę?
     -Przecież plastra ci we włosach nie przykleję?
     -Ale...-przerwałam mu.
     -Żadne ale. Albo zakładam ci bandaż, albo nigdzie z tobą nie idę?
     -Och. Niech będzie-ustąpił.
Przyłożyłam gazę w miejscu rany i owinęłam dwa razy naokoło głowy chłopaka.
     -No skończyłam-stanęłam przed łóżkiem i spojrzałam na swoje dzieło.
     -Boże widzisz i nie grzmisz-chłopak spuścił głowę.
     -Co mówiłeś?-spytałam.
     -Nic-powiedział szybko.
     -To dobrze. Nie. Czekaj, jeszcze momencik.
Podeszłam do łóżka i kucnęłam przed nim, następnie wyjęłam grzywkę spod bandażu, układając ją lekko na nim.
     -Teraz wyglądasz idealnie-uśmiechnęłam się.
     -Lepiej niż Nathan?-zapytał łobuzersko.
     -Jak już ci mówiłam, zaraz po nim.
     -Czyli, że jak on zniknie to będę twoim numerem jeden!?
     -Wybacz pomyłka, nie jesteś zaraz za Nathanem. Jest jeszcze Filip, Justin Bieber-westchnęłam teatralnie-Moja rodzina, wszyscy chłopcy z mojej szkoły, z miejscowości. Co ja mówię z całego kraju, świata i dopiero na końcu ty-wskazałam na niego ręką.
     -No wiesz co?-skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
     -Żartuję. Oczywiście jesteś zaraz za nim. Z wyjątkiem Filipa i Justina.
     -Kto to Filip i w czym Bieber jest lepszy ode mnie?
     -Filip to mój brat, a Justin jest od ciebie lepszy we wszystkim.
     -Masz brata?-spytał.
     -Mam, a co?
     -Nic, a masz jeszcze jakieś rodzeństwo?
     -Nie.
     -A jak nazywają się twoi rodzice.
     -Nazywali się Marcin i Wiola-odpowiedziałam.
     -Nazywali?-spytał zdziwiony chłopak.
     -Umarli pięć lat temu-powiedziałam trochę smutniej.
     -Przepraszam, nie wiedziałem.
     -Nie szkodzi-uśmiechnęłam się-To ja idę spać-wskoczyłam pod kołdrę. Harry położył się powoli na swojej połówce i zamknął oczy.
     -Co się stało?-spytałam patrząc na niego.
     -Ja naprawdę nie chciałem-spojrzał na mnie.
     -Oj Harry. Mówiłam ci przecież, że nic się nie stało. To było dawno. Proszę, uśmiechnij się-powiedziałam do niego. Chłopak lekko uniósł kąciki ust-Bardziej-podniosłam się lekko i zaczęłam go łaskotać po szyi i dekolcie. On od razu zaczął się śmiać i wiercić.
     -Przestań-wypowiedział między śmiechem.
     -Ale masz być uśmiechnięty!
     -Dobra, ale przestań.
Odpuściłam i położyłam się wygodnie na swojej połówce. Zamknęłam oczy. Nagle poczułam dłoń chłopaka sunącą po moim czole. Otworzyłam oczy. Jego dłoń pojechała za ucho i schowała za nie jeden z niesfornych kosmyków. Uśmiechnęłam się do niego, odwzajemnił gest. Leżał naprzeciwko mnie odwrócony w moją stronę.
     -Dobranoc-ziewnęłam i ponownie zamknęłam oczy.
     -Chyba dobrydzień?-skomentował.
     -Nieważne-odpowiedziałam i po chwili już spałam.

czwartek, 24 października 2013

Rozdział 9

          Obudziłam się z o wiele lepszym samopoczuciem. Wyciągnęłam ręce w górę i ziewnęłam. Spojrzałam w dół. Harry nadal spał na moich kolanach z głową odwróconą w moją stronę. Która już godzina? Spojrzałam na zegarek. Dwunasta trzydzieści. Nikol. Za pół godziny mamy śpiewać. Szturchnęłam lekko chłopaka.
     -Harry, wstawaj-brunet zaczął się kręcić, żeby po chwili złapać mnie obiema rękami i mocno do siebie przytulić.
     -Nie chcę jeść brukselki-powiedział w mój brzuch. Mimowolnie się zaśmiałam.
     -Harry wstawaj-poczochrałam go po włosach.
     -Nie chcę-wymamrotał.
     -Wstawaj, bo przez ciebie się spóźnię.
     -Ja też chcę iść.
     -Nie możesz. Jestem umówiona z koleżanką.
     -A ze mną?
     -Z tobą nie jestem.
     -Dlaczego?
     -Bo mnie o to nie poprosiłeś.
     -Umów się ze mną-poprosił, podnosząc głowę.
     -Niestety, ale jestem tęż umówiona z Natchanem.
     -To on jest lepszy ode mnie-posmutniał.
     -No niestety, ale zapewniam cię, że ty jesteś zaraz za nim-uśmiechnęłam się, a on natychmiast się rozpromienił.
     -A jutro jesteś z kimś umówiona?-spytał.
     -Jutro nie.
     -To w takim razie jutro idziemy gdzieś razem.
     -Niech ci będzie-westchnęłam.
     -No wiesz co? Wyraziła byś więcej entuzjazmu, w końcu wielki Harry Styles zaprosił szanowną Bellę Green.
     -Jak się cieszę-powiedziałam i przytuliłam chłopaka.
     -No i to rozumiem-odwzajemnił uścisk.
     -No, to ja teraz idę się ubierać.
     -A mogę z tobą-spytał zadziornie chłopak.
     -Bo zaraz zmienię zdanie-pogroziłam mu.
Wstałam i weszłam do swojego pokoju, mijając po drodze pogrążonych w śnie chłopaków. Szybko wbiegłam do garderoby, pogoda była ładna, więc założyłam zwykły szary T-shire z podwijanymi rękawkami i dżinsowe spodenki do kolan, też podwijane. Do tego moje czerwone trampki. Włosy uczesałam w dobieranego warkocza. Chwyciłam jeszcze moją torbę i wyszłam do salonu. Harry zdążył w tym czasie już usnąć. Wyszłam z apartamentu, następnie przed hotel.
     -Szybko taksówkę, poproszę-powiedziałam do pana.
     -Dzień dobry. Gdzie ci tak się śpieszy?
     -Dzień dobry. Umówiłam się z przyjaciółką i jestem już spóźniona-weszłam do taksówki-Miłego dnia.
Odjechaliśmy. W parku byłam po piętnastu minutach. W taksówce założyłam jeszcze perukę i okulary.
     -Cześć Nikol!-krzyknęłam z daleka, biegnąc w jej stronę i machając ręką-Przepraszam za spóźnienie!
     -Cześć-uśmiechnęła się do mnie.
     -Przepraszam, ale Harry mnie zatrzymał.
     -No tak, na kogoś trzeba zgonić.
     -To prawda!-fuknęłam do niej-Gramy?
     -Pewnie.
Blondynka wzięła gitarę i zaczęła grać. Jak zwykle grałyśmy kilka godzin. Dziś skończyłyśmy o szesnastej. Ludzie się rozeszli. Usiadłyśmy na altance.
     -Bella-zaczęła Nikol-Jutro wyjeżdżam na trzy dni do babci, więc nie będę mogła przychodzić.
     -Spoko. Jakoś przeżyję. Zrobię sobie małą, trzydniową przerwę-uśmiechnęłam się do niej.
     -Masz do mnie dzwonić i mówić co u ciebie-rozkazała.
     -Na pewno. To ja już lecę. Do zobaczenia.
     -Cześć.
Ruszyłam w stronę mojego hotelu. Pogoda była bardzo ładna. Świeciło słońce i wiał przyjemny wiatr. Przypomniała mi się wczorajsza impreza. Dlaczego Nathan nie mógł przyjść? Postanowiłam do niego zadzwonić i o wszystko spytać. Wybrałam numer i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrał po dwóch sygnałach.
     -Halo?-usłyszałam głos chłopaka.
     -Nathan?
     -Tak.
     -Czemu wczoraj nie przyszedłeś na imprezę. Eleonor mówiła że...-przerwał mi.
     -Byłem i widziałem jak obściskujesz się z tym idiotą.
     -Wcale się z nim nie obściskiwałam-krzyknęłam na niego
     -Właśnie wczoraj widziałem.
     -Nieprawda. My tylko tańczyliśmy-broniłam się.
     -Gdzie jesteś?-spytał nagle.
     -W parku.
     -Zaraz tam będę, poczekaj-rozłączył się.
Usiadłam na ławce i czekałam. Po piętnastu minutach, zobaczyłam chłopaka. Podbiegłam do niego.
     -Cześć-ponownie się przywitałam.
     -Cześć-powiedział.
     -Nathan ja naprawdę się nie obściskiwałam z Louisem-zaczęłam od razu.
     -Nie wyglądało na to.
     -Przysięgam.
     -Na pewno? Przysięgasz, że nic nas nie łączy.
     -Na pewno-powiedziałam.
Chłopak w tym momencie złapał mnie dłońmi za twarz i pocałował. Poczułam się tak samo jak w nocy. Tylko, że teraz z odpowiednią osobą. Nathan odsunął się ode mnie, a następnie mocno przytulił.
     -Przepraszam-szepnęłam.
     -Mam do ciebie pytanie-powiedział nagle.
     -Tak?-spytałam.
     -Chcesz ze mną chodzić?-spojrzał mi w oczy. Zaskoczył mnie tym pytaniem. Nie zastanawiając się długo odpowiedziałam szybko.
     -Tak.
Teraz ja go pocałowałam. Resztę dnia spędziliśmy razem. Najpierw poszliśmy na lody, następnie do kina, a na końcu spacerowaliśmy po parku. Kiedy zaczęło się ściemniać, chłopak odprowadził mnie pod hotel. Pożegnaliśmy się. Weszłam do budynku i wjechałam windą na szesnaste piętro. Weszłam do naszego apartamentu. Po pokoju roznosił się piękny zapach. Dopiero teraz zorientowałam się, że od rana jadłam tylko lody i popcorn. Weszłam do źródła zapachu, czyli kuchni. Siedzieli tam Niall i Harry. Dokładnie to Harry piekł naleśniki, a Niall jęczał mu nad uchę,, Za ile będą?"
     -Cześć chłopaki. Gdzie reszta?-spytałam siadając przy stole obok blondyna.
     -Cześć-Harry odwrócił się w moją stronę-Zayn gdzieś wyszedł, a Lou i Liam grają w fifę.
     -Aha. Co smacznego szykujesz?
     -Naleśniki.
     -A za ile będą? Jestem strasznie głodna-pomasowałam się po brzuchu.
     -Za chwilę.
     -Mówisz tak od godziny-jęknął Niall.
     -Już-brunet postawił przed nami talerz pełen placków. Od razu wzięłam jednego i wsadziłam do buzi.
     -Są pyszne-powiedziałam sięgając po następnego.
     -Siewie-uśmiechnął się Harry i też zaczął jeść. Kiedy talerz był już pusty do kuchni weszła pozostała dwójka.
     -Nic nam nie zostawili-krzyknął Louis, podnosząc pusty talerz i odwracając go do góry nogami.
     -Spóźniliście się-powiedziałam rozkładając się wygodnie na krześle.
     -No wiecie co?-oburzył się.
     -Zrobisz sobie-wstałam i podeszłam do drzwi-Dobranoc. Padam ze zmęczenia-weszłam do salonu i nagle usłyszałam swój głos. W telewizji leciało jedno z wideo z naszych koncercików z Nikol w parku.
     -Nieźle śpiewają-usłyszałam za sobą Liama.
     -Racja-spojrzałam na niego.
     -Kto to?-spytał Harry siadając na fotelu.
     -Nie wiem, ale są niezłe-powiedził Louis.
     -Ta-dodał Miall.
     -Dobra to ja idę. Do jutra. Miłych snów-powiedziałam im.
     -Dobranoc-odpowiedzieli.
Weszłam do pokoju. Szybko przebrałam się w piżamę i wśliznęłam pod kołdrę. Niesamowite. Pokazali nas w telewizji. Ludziom naprawdę podoba się nasz śpiew. Rozmyślałam. Nagle usłyszałam dżwięk mojego telefonu, oznajmiający nową wiadomość. Leniwie zwlekłam się z łózka i podeszłam do przedmiotu. Wróciłam.
     ,,Dlaczego się nie odzywasz? Poznałaś chłopaków? No co ja na pewno. Jacy oni są? Wpadł ci któryś w oko?"
To od Oli. Racja dawno się do nich nie odzywałam.
     ,,Są super. Nawet Louis, który z początku mnie nie lubił, ale najlepsi są Niall i Harry. I dla twojej wiadomości to mam chłopaka."
Wysłałam i po chwili otrzymałam odpowiedż.
     ,,Masz chłopaka!? Od kiedy!? Czemu mi nic nie powiedziałaś!? Kto to!? Któryś z One Direction!?"
     ,,Nathan jesteśmy razem od kilku godzin"
     ,,Nie kojarzę, żeby w One Direction był niejaki Nathan"
     ,,Bo nie ma. Nathan z The Wanted"
     ,,Uuu. Też nieźle, ale i tak wolę One Direction"
     ,,Wiem"
     ,,Spotkamy się jutro?"
     ,,Niestety nie mogę. Obiecałam Harremu, że się z nim ,,UMÓWIĘ""
     ,,Z Harrym!? Tym Harrym?! On chciał!?"
     ,,Tak z tym Harrym. Gdybym się nie zgodziła to nie wiem co by było do tej pory z moim brzuchem w jego uścisku"
     ,,On cię przytulał!?"
     ,,Nie no, co ty?"
     ,,Aaa. Coś mi tu śmierdzi"
     ,,No jak się człowiek nie myje to tak jest"
     ,,Oj Bella. Wiesz o co mi chodzi. Może chłopak się w tobie zakochał, a ty łamiesz jego serduszko spotykając się z tym Nathanem"
     ,,Nie chrzań. Kończę, bo jestem strasznie zmęczona. Kolorowych snów"
     ,,Nawzajem. Dobranoc"
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i zamknęłam oczy. Oj. Ta dziewczyna ma ogromną wyobraźnię. Usnęłam.

Rozdział 8

          Rano obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Wczorajsza impreza dała się we znaki. Nagle przypomniał mi się wczorajszy pocałunek i ponownie po chwili moją głowę zalała fala pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Może Louis niczego nie pamięta przecież ledwo trzymał się na nogach. Wstałam z łóżka i weszłam do łazienki. Postanowiłam, że będę udawać, że prawie nic nie pamiętam. Przemyłam twarz zimną wodą. Następnie ruszyłam w stronę kuchni. Głowa strasznie mnie bolała, może chłopaki mają jakieś tabletki. Kiedy weszłam do salonu wszyscy leżeli porozwalani na kanapach.
     -Cześć-przywitałam się-Macie jakieś tabletki? Strasznie boli mnie głowa-stanęłam obok jednej z kanap.
     -Cii-uciszyli mnie wszyscy. Liam spojrzał na mnie.
     -Są w kuchni na stole-powiedział i wrócił do poprzedniej czynności.
     -Dzięki-podziękowałam mu znacznie ciszej.
Weszłam do pomieszczenia obok. Na stole stała butelka wody i prawie puste opakowanie aspiryny.  Wzięłam szklankę i napełniłam ją do połowy. Wrzuciłam jedną tabletkę i poczekałam, aż się rozpuści, następnie wypiłam. Nigdy nie łykałam tabletek i nigdy nie będę. Wróciłam do salonu i usiadłam na wolnym miejscu obok Harrego. Postanowiłam zacząć grę.
     -Ale się nie wyspałam-oparłam się o ramię chłopaka-O której wczoraj wróciliśmy?
     -Nie pamiętam dokładnie, chyba około czwartej na ranem-odpowiedział mi Zayn. Spojrzałam na zegarek dziesiąta. Więc spałam tylko sześć godzin.
     -Niezła była impreza, co?-spytał ponownie brunet.
     -Ja tam nic nie pamiętam-powiedział Harry.
     -No jak żeś usnął przed północą-zaśmiał się Liam.
     -Zasnąłeś już przed północą?-spytałam bruneta.
     -Przecież razem zanosiliśmy go do auta-powiedział Zayn.
     -Serio?-spytałam z udawanym zdziwieniem przecież wszystko pamiętałam.
     -To ty też musiałaś nieźle wypić-zaśmiał się Niall.
     -W takim razie ty też nam nic nie powiesz na temat waszej wczorajszej kłótni z Louisem-posmutniał Zayn.
     -Jakiej kłótni-spytałam teraz naprawdę zdziwiona, przecież wszystko pamiętam i nie przypominam sobie żadnej kłótni.
     -Około trzeciej zniknęliście gdzieś razem, a następnie wróciłaś z nadąsaną miną-dodał. A więc o to chodzi.
     -Pewnie ten kretyn znowu obraził moją dumę-powiedziałam zamykając oczy.
     -Ja ci dam kretyna-warknął Louis.
     -Oj, nie kłóćcie się już dziś z samego rana-westchnął zmęczony Harry.
Chłopak normalnie zasypiał na siedząco. Musi mieć słabą głowę. Podniosłam głowę z jego ramienia, ten spojrzał na mnie. Cicho poklepałam moje nogi. Brunet od razy zrozumiał o co mi chodzi. Przekręcił się w bok i wyrzucił nogi za kanapę. Następnie położył głowę na moich nogach, a ręce na swoim brzuchu. Jego włosy lekko łaskotały mnie w uda. Wplotłam dłoń w jego włosy. Bardzo lubiłam się czyimiś bawić, a on miał takie fajne. Spojrzał na mnie z dołu, uśmiechnęłam się do niego, a on zamknął oczy odwzajemniając gest. Podparłam się ręką o oparcie kanapy i położyłam na dłoni głowę. Po kilku minutach już spałam.
~~***~~
Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale czytałam świetnego bloga i po prostu nie mogłam się oderwać. Tak mnie wciągnął skubaniec. A miał zastraszająco dużą liczbę rozdziałów około 200 i to jeszcze nie koniec.
Ponownie przepraszam, że rozdział taki krótki. Jeszcze dzisiaj postaram się dodać dodać następną część dnia, a jak dziś nie zdążę to na pewno dodam jutro. Bo mam się jeszcze nauczyć 257 słówek i wyrażeń z anglika na jutro a jeszcze nic nie umiem. Życzcie mi szczęścia.
                      Pozdrawiam serdecznie wszystkich moich czytelników.
                                                                   LOVE YOU  Xx

środa, 16 października 2013

Rozdział 7

          Rano obudziłam się wypoczęta. Poleżałam jeszcze trochę w łóżku. W końcu postanowiłam wstać, bo mój żołądek upominał się o śniadanie. Wstałam i wyszłam z pokoju prosto do kuchni. Kiedy otworzyłam drzwi ujrzałam różowowłosą dziewczynę, która siedziała przy stole i jadła jakąś sałatkę.
     -Cześć-przywitałam się.
     -Siemka-odpowiedziała spoglądając na mnie.
     -Bella-przedstawiłam się-Jesteś dziewczyną któregoś z chłopaków?-spytałam.
     -Tak. Zayna. Jestem Perrie.
     -Ale jestem głodna-podeszłam do lodówki, otwierając ją-Nic nie ma-zamknęłam.
     -Jak to nic nie ma?-zdziwiła się dziewczyna-Lodówka jest prawie pełna.
     -Ale...-przerwała mi dzwonek do drzwi. Kto normalny przychodzi w odwiedziny o ósmej rano. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał listonosz z koszem pełnym marchewek.
     -Louis Tomlinson?-spytał. Jakby nie było widać.
     -Nie, ale mieszka tu niejaki Tomlinson. Mogę mu przekazać-uśmiechnęłam się do niego.
     -Jesteś jego dziewczyną?-spytał wręczając mi kosz.
     -Nie-prychnęłam. I co jeszcze?
     -Narzeczoną?-dopytywał.
     -O nie-odchyliłam głowę do tyłu-Znajomą.
     -Aha. Do widzenia-odszedł.
     -Do widzenia-weszłam do kuchni i położyłam kosz na stole-Jak sądzisz Louis nie obrazi się jeśli zjem sobie kilka marchewek?-spytałam spoglądając na Perrie.
     -Jeśli chodzi o marchewki to wszystko jest możliwe-uśmiechnęła się.
     -Zaryzykuję-wzięłam jedną z marchewek i zjadłam. Muszę przyznać, że są wyśmienite. Takie chrupiące. Zaczęłam jeść następną.
     -Kto je moje marchewki!?-nagle usłyszałam krzyk bruneta. Ale skąd on o tym wiedział? Marchewkę, którą właśnie jadłam schowałam pod bluzkę i położyłam ręce na brzuchu, żeby mi przypadkiem nie wypadła. Chłopak wszedł do kuchni.
     -Cześć-przywitałam się z nim.
     -Czemu trzymasz się za brzuch?-spytał. Spojrzałam na niego, był w samych bokserkach. Odruchowo zakryła oczy dłońmi, co spowodowało, że marchewka wyleciała mi z pod bluzki.
     -Ty-usłyszałam jego warknięcie-Czemu zjadasz moje marchewki-podszedł bliżej.
     -A ty czemu chodzisz w samych gaciach, w mojej obecności!?-krzyknęłam na niego.
     -To też jest mój dom-podniósł z ziemi marchewkę, następni umył ją.
     -Wyjdź z tond-pokazałam palcem drzwi.
     -Nie-zaczął jeść warzywo.
     -Bo zaraz cię z tond wykopię-warknęłam.
     -Nie dasz rady-powiedział pewnie.
     -Jesteś pewny?-popchnęłam go do wyjścia i zamknęłam za nim drzwi-Jak z tond wyjdę to masz być ubrany, albo nie pokazywać mi się na oczy. Idiota.
     -Nieźle-pochwaliła mnie dziewczyna.
     -Ma się to coś-podeszłam do kosza i wzięłam następną marchewkę.
Zjadłam jeszcze kilka i wyszłam do swojego pokoju. Pogoda nie była zbyt ładna, więc założyłam dżinsowe rurki, białą bluzkę i na to różowo-czarną bejsbolówkę. Wyszłam z pokoju i ponownie weszłam do kuchni. Powiedziałam Perrie, żeby przekazała reszcie, że wychodzę. Zjechałam windą na dół. Jak zwykle przywitałam się z personelem. Zeszłam po schodach gdzie spotkałam pana od taksówek. Postanowiłam, że się przejdę. Do parku nie miałam aż tak daleko, a z Nikol miałam się dopiero spotkać o trzynastej. Dziś też będziemy grać nad altanką. Już nie mogę się doczekać. Kocham śpiewać i jeszcze podoba się to ludziom. Jest jedenasta. Postanowiłam, że nie chcę, żeby ktoś mnie rozpoznał, więc weszłam do jednego sklepów z perukami. Wybrałam sobie blond z grzywką. Do tego dokupiłam kapelusz i okulary. Założyłam i poszłam na umówione spotkanie. Kiedy dotarłam na miejsce dziewczyna już tam była. Przywitałyśmy się i zaczęłyśmy śpiewać. Tak jak wcześniej było mnustwo ludzi. Niektórzy nawet nas nagrywali. Tak jak wczoraj, było super. Grałyśmy trzy wspaniałe godziny. Po występie poszłyśmy do kawiarni. Zdjęłam perukę i wsadziłam do mojej torby.
     -Co zamawiany?-spytała dziewczyna siadając przy jednym z wolnych stolików.
     -Ja chcę duże lody-uśmiechnęłam się.
     -Ok. Zaraz wrócę-powiedziała odchodząc od stolika, żeby po chwili wrócić z dwoma pucharkami lodów. Szybko zabrałam się za jedzenie.
     -Nikt ci ich nie zabierz-zaśmiała się blondynka.
     -No przecież wiem, ale jestem strasznie głodna.
     -Ta. I lodami się najesz?
     -Oczywiście-oburzyłam się.
     -Dobra. To jutro też się spotykamy?-spytała.
     -Pewnie. O której?
     -Oczywiście o trzynastej. To będzie taka nasza stała godzina-puściła mi oczko.
     -Hej dziewczyny-usłyszałam tak dobrze znany mi dłos.
     -Nathan?-odwróciłam się w jego stronę.
     -To ja już pójdę-Nikol podniosła się i skierowała się do wyjścia-Do jutra Bella.
     -Cześć-pomachałam jej-Siadaj.
     -Wybacz, ale dziś nie mogę, właśnie idę na jakiś wywiad.
     -Aha-posmutniałam trochę.
     -Ale zapraszam cię dziś do klubu.
     -Super. Na pewno przyjdę.
     -No to super. Do zobaczenia o dwudziestej pierwszej.
     -Cześć-pomachałam mu.
Była już osiemnasta, więc postanowiłam pojechać do hotelu. Zamówiłam taksówkę i po piętnastu minutach byłam na miejscu. Wjechałam na górę i weszłam do pokoju.
     -Cześć-przywitałam się ze wszystkimi-Idę dziś do klubu-oświadczyłam.
     -Sama?-spytał Harry.
     -Tak-skłamałam. Jakbym im powiedziała to by się wkurzyli.
     -Nie wpuszczą cię-powiedział.
     -Jak to?-spytałam zdziwiona.
     -Nie jesteś pełnoletnia.
     -A ty skąd to wiesz?
     -Z twojej legitymacji.
     -Grzebałeś w moich rzeczach! Kto ci pozwolił?
     -Sam. Ale dowiedziałem się dużo ciekawych rzeczy.
     -Niby jakich?
     -Jestem od ciebie aż o pięć dni starszy-uśmiechnął się.
     -Czy ktoś tu wybiera się na imprezę?-spytał Zayn wychodząc z pokoju.
     -Ja.
     -Jak chcesz możesz iść z nami?-zaproponował.
     -My też idziemy-powiedziała Eleonor parząc na Louisa.
     -To chodźmy wszyscy razem-powiedział Niall.
I okazało się, że idziemy wszyscy razem. Niestety moje plany diabli wzięli. Poszłam przebrać się do swojego pokoju, a następnie do garderoby. I co tu na siebie włożyć, żeby spodobać się Nathanowi. Po dziesięciu minutach postanowiłam założyć kremową sukienkę do kolan na grubych ramiączkach. Kiedy przeglądałam się w lustrz, usłyszałam pukanie.
     -Otwarte-do pokoju weszła Perrie.
     -Boże. Ty tak chcesz iść na imprezę-spytała zszokowana. Była ubrana w czarną sukienkę, miniówkę, bez ramiączek  i wielki szpilki.
     -No tak-odpowiedziałam.
     -Zdejmuj to. Zaraz ci coś znajdę-weszła do garderoby.
     -Ale mi się to podoba-spojrzałam na swoje odbicie.
     -Ale to nie jest strój do klubu. Idealna-rzuciła w moją stronę czerwoną sukienkę, za zwijanymi ramiączkami tak, że jedno opadało na ramię. Krótką jak nie wiem co i na dodatek bez pleców.
     -No co ty. Będę w tym wyglądała jak dziwka-krzyknęłam.
     -Będziesz w tym wyglądała sexi-uśmiechnęła się-Zobaczysz jak chłopakom kopary opadną.
     -Z chęcią bym to zobaczyła-zaśmiałam się.
     -To ubieraj się-powiedziała w moją stronę.
Zdjęłam poprzednią i założyłam czerwoną sukienkę. Ponownie spojrzałam w lustro. Boże jak ja wyglądam.
     -Wyglądasz ślicznie. A teraz załóż te buty-wręczyła mi czarne, chyba same koturny. Dobrze, że małe i górę wstążek.
     -Jak to się zakłada?-spytałam. Różowowłosa tylko pokręciła z politowaniem głową i zaczeła mi je zakładać.
Wstążki ciągnęły się do kolan. Były nawet ładne. Następnie zrobiła mi koka który lada momęt mógłby się rozpaść. Tylko gdzieniegdzie włosy opadały mi na ramiona.
     -A teraz makijaż-uśmiechnęła się szeroko.
     -Makijaż?-powtórzyłam po niej-A nie obędzie się bez niego?-spytałam z nadzieją.
     -Impreza i makijaż to syjamskie siostry bliźniaczki. Bez jednej ani rusz.
     -Ale lekki-pogroziłam jej.
Przyniosła jakieś kosmetyki i zaczęła mnie malować. Ratunku! Jak ja tego nie lubię. Po półgodzinnych katórgach skończyła. Spojrzałam w lustro. Normalnie się nie poznałam. Usta miałam pomalowane różowym błyszczykiem, a oczy były niewiarygodnie czarne.
     -Miało być mało-odwróciłam się do niej.
     -No przecież jest-uśmiechnęła się-Wyglądasz pięknie. Idziemy zobaczyć reakcję chłopaków-pociągnęła mnie za rękę do salonu. Miny chłopaków były niezastąpione.n Normalnie naprawdę kopary im opadły.
     -Wow-powiedział Harry-Wyglądasz ślicznie.
     -Dzięki-uśmiechnęłam się-To co? Idziemy?
Pokiwali głowami na tak. Była dopiero dwudziesta. W klubie byliśmy po półgodzinie. Harry odrazu porwał mnie do tańca. Reszta też wyszła na parkiet. Niall znalazł sobie blond włosom partnerkę i także wirował z nią na parkiecie. Liam zaprosił swoją dziewczynę Daniell. Po kilku piosenkach byłam już zmęczona, więc podeszłam do baru i zamówiłam sobie drinka. tak dokładnie to kupił mi Zayn, który siedział z Perrie.Trochę alkoholu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Po chwili dołączyła do nas reszta ekipy. Usiedliśmy przy stoliku. Chłopaki pili po piwie. po kilku minutach Niall poszedł tańczyć z Eleonor, a Zayn z Perrie. Siedziałam między Harrym, a Liamem. Obok niego Daniell a naprzeciwko Louis. Dochodziła dwudziesta pierwsza. Wzrokiem szukałam Nathana, ale nigdzie go nie było. Nagle Louis poderwał się z miejsca z trochę wkurzoną miną i chwycił mnie za rękę.
     -Idziemy tańczyć-powiedział ciągnąc mnie na parkiet.
     -A czy ja wyraziłam zgodę?
     -Oj. Nie narzekaj już.
Idąc minęliśmy Nialla i Eleonor, którzy właśnie wracali. Stanęliśmy na środku i jak na złość z głośników zaczęła lecieć wolna piosenka. Chłopak przysunął się i złapał moje dłonie kładąc sobie na ramionach, a swoimi obioł mnie w talii. Obięłam go rękami i położyłam głowę na ramieniu. Kołyszmy się lekko w rytm muzyki. W tym momencie mogłabym zabić Perrie, że wybrała mi tą sukienkę. Ręce Louisa spoczywały na moich nagich plecach. Na szczęście piosenka już się skończyła i szliśmy do naszych miejsc.
     -Bella, chodź na chwilę-zawołała mnie Eleonor, która stała sama przy barze.
     -On sam chciał tańczyć-powiedziałam obojętnie.
     -Nie o to chodzi. Dzwonił do ciebie Nathan-uśmiechnęła się.
     -Co?-spytałam zdziwiona.
     -Powiedział, że niestety nie może dzisiaj przyjść. Wiesz jakby chłopcy dowiedzieli się, że przyszłaś to spotkać  się z nim to by się nieźle wkurzyli.
     -Czego ty chcesz?-spytałam.
     -Jakbyś mogła zająć się Louim. Skoro i tak znasz moje zamiary, a ja bym się zabawiła.
     -Jesteś wredna.
     -To jak? Mam im powiedzieć dla kogo tu przyszłaś?
     -Dobra, ale odczep się w końcu ode mnie.
     -OK. To ja spadam-i tyle ją widziano. Wróciłam na swoje miejsce. Bawiliśmy się dalej super bez niej. Louis trochę na początku wypytywał, ale wcisnęłam mu kit, że spotkała swoich starych znajomych. Chłopaki byli już nieźle spici. Harry już około północy, to ledwo trzymał się na nogach. Ja choć zbyt dużo nie piłam. Tylko kilka drinków, ale czułam, że też mnie wzięło. Przez następne trzy godziny tańczyliśmy i bawiliśmy się wyśmienicie. Wypiłam jeszcze trzy drinki i na tym postanowiłam skończyć. Zrobiło mi się trochę duszno, więc postanowiłam wyjść się przewietrzyć. Wyszłam z pomieszczenia i usiadłam na jednej z ławek, patrząc w gwiazdy. Księżyc świecił jasno, więc nie było aż tak ciemno.
     -Mogę się przysiąść-usłyszałam zmieniony przez procenty głos Tomlinsona.
     -Pewnie, siadaj-usiadł obok i spojrzał wgwiazdy.
     -Ale ładne niebo-powiedział.
     -Yhym-przytaknęłam mu.
     -Takie jak ty-normalnie w tym momencie walnął we mnie grom. Spojrzałam na niego. Był odwrócony w moją stronę i przyglądał się mi.
     -Co?-spytałam.
     -Jesteś piękna-położył dłoń na moim policzku i pocałował mnie. Tak delikatnie. To był mój pierwszy pocałunek, ale czemu z nim? Tyle razy sobie go wyobrażałam i był właśnie taki. Delikatny. Chłopak przejechał językiem po mojej dolnej wardze. Lekko rozchyliłam usta pozwalając mu pogłębić pocałunek. Normalnie bym tego nie zrobiła, ale alkohol zdziałał swoje. Zaczęłam odwzajemniać jego pocałunki. W końcu opamiętałam się i odsunęłam swoją twarz od jego,zdejmując dłoń z policzka. Wróciłam do klubu. Czemu on mnie pocałował? Przecież mówił, że mnie nie lubi. O co mu w ogule chodzi? Zadawałam sobie mnustwo pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Postanowiliśmy wrócić. Po półgodzinie byliśmy w hotelu. Starałam się nie patrzeć na bruneta, przez ten czas. Wjechaliśmy windą na górę i weszliśmy do środka. Od razu skierowałam się do swojego pokoju, mówiąc tylko dobranoc. Weszłam do łazienki, wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę, następnie weszłam pod kołdrę. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Stanął w nich Louis. W świetle księżyca, chwiejnym krokiem podszedł do mojego łóżka i usiadł na nim. Położył mi dłoń na policzku. Nie odzywałam się.
     -To był idealny pocałunek-powiedział i wyszedł.
To było trochę dziwne. Ale byłam zbyt zmęczona, żeby dalej się nad tym zastanawiać. Po kilku minutach usnęłam.

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 6

          Rano obudziłam się o dziewiątej. Reszta chyba jeszcze spała, bo było bardzo cicho. Wstałam i ruszyłam do kuchni. Akurat wychodziła z niej Eleonor. Spojrzała na mnie spode łba.
     -Chodź no. Mam ci coś do powiedzenia-powiedziała i wyciągnęła mnie na zewnątrz-Wara od Louisa. Rozumiesz?
     -Co!?-krzyknęłam na nią.
     -Masz się od niego trzymać z daleka.
     -O co ci chodzi?-spytałam ponownie.
     -Aleś ty jesteś tępa-westchnęła-On nie jest dla ciebie.
     -Dla mnie?-prychnęłam-Ja go nawet nie lubię.
     -Właśnie wczoraj widziałam.
     -Odwal się ode mnie kobieto. Chyba reszta ma racje, że lecisz tylko na jego kasę.
     -A co ci do tego smarkulo?
     -Czyli tak. Ale ty jesteś głupia. Masz chłopaka, który cię kocha i tak go wykorzystujesz. Bądź pewna, że to kiedyś wyjdzie na jaw. I nie wydzieraj się na mnie, bo on mnie nie interesuje. Mam innego na oku-weszłam do środka.
Nathan! Zupełnie o nim zapomniałam. Gdzie mój telefon? Oj tam. Później do niego napiszę. Weszłam do kuchni, ponieważ byłam strasznie głodna. Na stole stał talerz z kanapkami. Usiadłam nad nim i zaczęłam jeść. Chyba ten ktoś się nie pogniewa, że sobie kilka zjem. No dobra, że sobie zjem wszystkie.
     -Ej. Moje kanapki!-usłyszałam głos Louisa-Wiesz ile je robiłem?
     -Nie-odpowiedziałam na jego pytanie.
     -Oddawaj-wyrwał mi kanapkę  z rąk z miną oburzonego dziecka i wsadził do buzi.
     -Ej. Ja to jadłam-warknęłam na niego.
     -Właśnie. Jadłaś-podniósł palec do góry.
     -Proszę-zrobiłam smutną minkę.
     -Wow-wytrzeszczył oczy.
     -No co?-powróciłam do poprzedniej.
     -Normalnie wyglądasz jak pies Liama, kiedy musi wyjść za potrzebą-uśmiechnął się.
     -No weź, daj mi.
     -Zrób se-wziął się za jedzenie następnej.
     -No proszę-złożyłam ręce przed sobą-Bo umrę z głodu. I co wtedy zrobisz?
     -Zakopię cię, a pózniej żeżlą cię lobaki. Takie oglomne-zaczął seplenić i pokazywać rękami ich wielkość.
     -Lou-spojrzałam na niego prosząco-proszę.
     -Oj. No dobra-zmiękł. Czyżby od tego ,,Lou". Muszę tego używać częściej-Tylko nie zjedz mi wszystkiego.
     -Dziękuję-rzuciłam się na niego przez stół. Nie wiem dlaczego. Dzisiaj był jakiś inny. Był sobą. Mógłby być taki cały czas-Uratowałeś mnie od śmierci głodowej.
     -Dobra, dobra, to że daję ci kanapki, to nie znaczy, że zacząłem cię lubić-odsunęłam się od niego.
     -Nie szkodzi. Ważne, że mam co jeść-wzięłam kanapkę i zaczęłam szybko jeść. Jeszcze się rozmyśli. On tylko zaczął się śmiać. Spojrzałam na niego.
     -Z czego się śmiejesz?-spytałam z pełną buzią.
     -Nie bój się, nie zabiorę ci ich.
     -Przecież wiem-prychnęłam na niego.
     -Bo ci nosem wyjdzie-wstał od stołu i wyszedł.
     -Bo ci nosem wyjdzie-powtórzyłam kręcąc głową.
Zjadłam śniadanie i poszłam do swojego pokoju. Wyjrzałam przez okno. Pogoda dla mnie była idealna. Na niebie widniało kilka chmurek, zza których gdzieniegdzie wychodziło słońce. Padał lekki deszczyk i wiał wiatr. Postanowiłam jak zwykle pozwiedzać miasto. Weszłam do garderoby i rozejrzałam się po niej. Postanowiłam założyć leginsy w panterkę, bokserkę w kolorze kapuczino i czerwono-czarnę koszulę w kratkę. Na nogi wsunęłam jedne z balerin, a na ramiona zarzuciłam płaszczyk z kapturem. Włosy związałam w koński kok, a na oczy założyłam okulary przeciwsłoneczne. Wzięłam jeszcze moją torbę i wyszłam z pokoju. Reszta chyba nadal spała. A Louis i Eleonor wyszli zostawiając kartkę na stole.
     ,, Wychodzimy. Lou i Els. "
Chciałam dziś pobyć sama, więc dopisałam.
     ,, I ja. Czyli Bella też wychodzę. Nie martwcie się. "
Opuściłam pomieszczenie. Zjechałam windą na dół i jak zwykle przywitałam się z personelem. Na schodach spotkałam mojego ulubionego pana od taksówek.
     -Taksówka dal panienki?-uśmiechnął się do mnie.
     -Nie dziękuję. Dziś się przejdę-odwzajemniłam gest.
     -W porządku. Miłego dnia-pomachał mi.
     -Nawzajem-ruszyłam przed siebie, podziwiając panoramę miasta.
Spacerowałam już kilka godzin. Była czternasta. Zgłodniałam, więc postanowiłam wejść do jednej z kawiarenek. Ku mojemu zdziwieniu w środku siedział Nathan z jakimś łysym chłopakiem. Muszę wam się przyznać,że nienawidzę chłopaków o krótko ściętych włosach. No tylko niektórych.
     -Nathan to ta twoje laska-spytał tamten.
     -Zamknij się-szturchnął go-Cześć Bella!-zawołał.
     -Hej Nathan-przywitałam się podchodząc do ich stolika-Kim jest twój kolega?
     -Max to jest Bella. Bella, Max-przedstawił nas sobie.
     -Miło mi-uścisnął moją dłoń.
     -Mi również-odwzajemniłam gest i usiadłam obok.
     -Dzwoniłem wczoraj. Czemu nie odbierasz?-powiedział nagle brunet.
     -Wybacz, ale od wczoraj nie mogę znaleźć mojego telefonu. Chyba Harry mi go schował-w sumie to nawet go nie szykałam.
     -Aha. Rozumiem-uśmiechnął się-Zamówić ci coś?
     -Pewnie. Umieram z głodu-pogłaskałam się po brzuchu.
Chłopaki zaczęli się śmiać. Zamówiłam sobie Big-Maca i frytki, a chłopaki dojedli swoje posiłki. Po godzinnej rozmowie, musieli się już zbierać, więc pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w swoich kierunkach. Postanowiłam pójść do parku. Zaczął padać deszcz, więc zarzuciłam kaptur na głowę i ruszyłam przed siebie. Kiedy przechodziłam obok altany, usłyszałam dźwięk gitary i czyjś śpiew. Na altance po drugiej stronie siedziała dziewczyna w moim wieku, a naokoło niej stali ludzie. Miał falowane włosy sięgające jej do ramion. Siedziała tyłem, więc nie widziałam jej twarzy, ale śpiewała pięknie. Wsłuchałam się w słowa piosenki. Jej głos był taki czysty. Nie wiem kiedy też zaczęłam śpiewać. W pewnym momencie dziewczyna tylko grała,a ja śpiewałam. To był wyśmienity momęt. Pierwszy raz śpiewałam przed publicznością. Kiedy skończyłam ludzie zaczęli bić brawa. Byłam trochę speszona. Nagle blondynka podeszła do mnie.
     -Zaśpiewasz ze mną?-spytała.
     -Ale...-zająkałam się.
     -Żadne ale, masz piękny głos..
     -Ale ja jeszcze nigdy nie śpiewałam.
     -Zaczynamy-zaczęła grać na gitarze. Ludzie zaczęli nas zachęcać, więc zaśpiewałyśmy jeszcze kilka utworów. Nie było aż tak żel. Ja też grałam na gitarze. Jak ja to kocham. Po dwóch godzinach grania, wymieniliśmy się numerami i pożegnałyśmy. Umówiłyśmy się na jutro w tym samym miejscu. W hotelu byłam po osiemnastej. Wjechałam windą na górę i weszłam do pokoju. Na kanapach przed telewizorem siedzieli Niall i Harry, a reszty nie było.
     -Hej, a gdzie reszta?-spytałam.
     -Siemka. Wyszli gdzieś ze swoimi dziewczynami-odpowiedział mi Harry.
     -Aha-usiadłam obok nich-Co oglądanie?
     -Nic-powiedział Niall przciągliwie.
     -Jest coś do jedzenia?-spytałam.
     -W kuchni powinna być jeszcze pizza. Jak Niall jej nie zjadł-Harry spojrzał na blondyna, a ten zaśmiał się nerwowo.
     -No co. Głodny byłem-zaczął się tłumaczyć.
     -Ty zawsze jesteś głodny.
     -Możemy zamówić jeszcze-uśmiechnął się.
     -Właśnie-poparłam go-A właśnie. Harrry gdzie jest mój telefon? Nie widziałam go odkąd wczoraj pojechaliśmy nad morze.
     -Momencik-pogrzebał rękom w kieszeni z której po chwili wyjął telefon. Ale nie mój-Przepraszam. Wczoraj wpadł mi do wody i się zepsuł. Masz mój, kartę już ci przeniosłem.
     -No wiesz co? Mogłeś mi powiedzieć o tym wczoraj-wzięłam telefon z jego ręki.
     -Oj, przepraszam.
     -Nie szkodzi-uśmiechnęłam się do niego.
     - To co? Zamawiamy tą pizzę-wtrącił się Niall. Zaczęliśmy się z niego śmiać. Po pół godzinie nasza kolacja przyjechała. Zjadłam i poszłam do swojego pokoju, bo byłam bardzo zmęczona. Nie wyspałam się dziś. Przebrałam się w piżamę i usnęłam.

czwartek, 10 października 2013

Rozdział 5

          Rano obudził mnie czyjś głos.
     -Szybko wstawaj. Już dziesiąta!-ktoś krzyczał tuż nad moim uchem-Mamy mało czasu!-ten ktoś nagle ściągłoł ze mnie kołdrę-Uuu ładna piżamka-usłyszałam śmiech. Natychmiast otworzyłam oczy. Przy moim łóżku stał Harry, śmiejąc się.
     -Zboczeniec-krzyknęłam, wyrywając mu moją własność z rąk i szczelnie się otulając.
     -Wstawaj. Obiecałaś, że dziś pójdziesz ze mną na miasto-przypomniał mi, zabawnie podnosząc wskazujący palec w górę i zamykając oczy. Uśmiechnęłam się i wtuliłam głowę w poduszkę.
     -Oj, daj mi jeszcze kilka godzinek-wymamrotałam.
     -Nie ma mowy! Wstawaj!-rzucił się na łóżko i zaczął mnie łaskotać.
     -Aaa! Puść mnie!-krzyczałam. Po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają.
     -Ja też chcę!-krzyknął Niall i rzucił się na nas.
     -Dobra, dobra. Już wstaję-oznajmiłam. Jakoś udało mi się wydostać i stanęłam obok łóżka. Chłopaki nadal na nim leżeli.
     -Fajna piżamka-uśmiechnął się Niall.
     -No i drugi zaczyna. Uważałam cię za normalniejszego Niall-westchnęłam spuszczając głowę.
     -Naprawdę wyglądasz w niej sexi-potowarzyszył mu Harry.
     -Oj, dajcie już sobie spokój-odwróciłam się i ruszyłam do łazienki.
     -Z tyłu też wyglądasz super-usłyszałam Nialla-A Liam kazał wam powiedzieć, że za pół godziny będzie śniadanie-zatarł ręce.
     -Chyba drugie-dodał Harry.
Weszłam do łazienki. Postanowiłam wziąć szybki prysznic, który jak zwykle skończył się nie za szybko. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Wzięłam z garderoby białą bluzkę z długim rękawem do połowy brzucha. I białe spodenki do kolan, takie które zakrywały jego resztę. Weszłam z powrotem do łazienki. Szybko się ubrałam i stanęłam przed lustrem. Nagle usłyszałam dość głośne trzaśnięcie drzwi. Wyjrzałam do pokoju, ale tam nikogo nie było.
     -Halo!-w łazience rozległ się głośny krzyk Louisa-Els. Przepraszam-znowu on. Rozejrzałam się po łazience i natrafiłam na klatkę wentylacyjną-Chłopaki mnie zdenerwowali-kucnęłam i spojrzałam przez nią. Ujrzałam trochę czarnej przestrzeni, a następnie jasne światło i czyjeś nogi za klatką-Tak. Już w porządku-ciągnął. Wstałam i usiadłam na toalecie-Też tęsknię-mówił z nią chyba tą swoją lepszą stroną, o której wczoraj mówił Niall-Oczywiście. Wpadaj. Wyjdziemy gdzieś czy coś-ona ma tu przyjść?!-Nawet o nią nie pytaj. Po prostu koszmar-czyżby mówił o mnie? Ja mu dam-Oczywiście,że jesteś ładniejsza-zaśmiał się-W życiu!-krzyknął nagle-Co ty? Podłapałaś tekst od Harrego?-o co tam chodzi?-Też cię kocham. Do zobaczenia później-cmoknął jeszcze i chyba się rozłączył-Ona ma mi się podobać?-westchnął ironicznie. Nie chciało mi się już go słuchać więc wyszłam z łazienki do kuchni. W tym samym momencie ze swojego pokoju wychodził Louis. Był nadzwyczaj wesoły.
     -Siema!-krzyknął do mnie. Chyba pierwszy raz odkąd tu jestem jest dla mnie miły.
     -Cześć-pomachałam mu, ten poleciał do salonu, w którym siedziała reszta i rzucił się na Harrego, który siedział na kanapie. Zaczęli się śmiać.
     -Co ty w takim dobrym humorze-spytał Zayn.
     -Eleonor dzisiaj wraca-niemalże wykrzyknął.
     -Świetnie-powiedział brunet nie odrywając wzroku od telewizora.
     -Mógłbyś chociaż udawać, że ją lubisz-mruknął.
     -Po co się męczyć.
     -Świetnie! Chcę ją poznać-powiedziałam z uśmiechem.
     -Kategorycznie nie-oznajmił chłopak.
     -Dlaczego?-spytałam zdziwiona.
     -Jeszcze nauczy się od ciebie tych twoich chamskich manier-mówił z bardziej poważną miną.
     -Moje maniery nie są chamskie!-krzyknęłam na niego.
     -Głodny jestem-jęknął blondyn.
     -Ja też-tym zakończyłam rozmowę z brunetem-Co na śniadanie?-spojrzałam na Liama.
     -Ty nie jesz nic, ponieważ my wychodzimy-oznajmił Harry chwytając mnie za rękę i prowadząc do drzwi.
     -Ale ja jestem głodna-mruknęłam.
     -Zjemy na mieście-wyszliśmy z pokoju i zjechaliśmy windą na parter.
     -Cześć wszystkim-krzyknęłam w holu.
Kilka osób mi odpowiedziało, inni zaczęli się śmiać pod nosem, a jeszcze inni kręcili głowami z politowaniem. Na schodach spotkaliśmy mojego ulubionego pana od taksówek. Mężczyzna zamówił jedną wsiedliśmy i ruszyliśmy.
     -Harry gdzie my w ogóle jedziemy?-spytałam.
     -Jest dziś taka ładna pogoda, że żal byłoby ją zmarnować, więc jedziemy nad wodę.
     -Co?! Ale ja nawet nie mam stroju!-krzyknęłam.
     -Masz, masz-uśmiechnął się i zaczął grzebać w swojej torbie. Po chwili wyjął z niej czarne, skąpe bikini. Popatrzyłam na niego ze strachem.
     -Nie założę tego-podniosłam obie dłonie do góry, kręcąc przecząco głową.
     -Założysz-uśmiechnął się szerzej.
     -O nie-odsunęłam się lekko do tyłu.
     -O tak. Założysz. A jak nie to wcisnę to na ciebie siłą.
     -Nie-oparłam się plecami o drzwi samochodu.
     -Założysz-w tym momencie taksówka zatrzymała się.
Harry wyciągnął mnie z niej i zaprowadził do jakiegoś budynku. Następnie wepchnął do damskiej toalety z bikini w ręce. Jak zwykle musi postawić na swoim. W łazience były oprócz mnie jeszcze dwie dziewczyny, które po chwili wyszły. Chyba rozmawiają teraz z Harrym. Nie zamierzam przebierać się w ten strój. Poczekam tu może odpuści. Po kilku minutach usłyszałam krzyk chłopaka.
     -Bella. Już?-zapukał w drzwi.
     -Nie założę tego-oparłam się o drzwi jednej z toalet i skrzyżowałam ręce na piersiach.
     -Poczekam-zaśmiał się.
Siedziałam w łazience jeszcze pół godziny. Harry najwidoczniej dobrze się bawił z fankami, bo zza drzwi dobiegały ich śmiechy. Nagle zaburczało mi głośno w brzuchu.
     -Harry! mógłbyś przynieść mi coś do jedzenia?
     -Nie mogę. Jestem zajęty-odpowiedział mi-Długo będziesz jeszcze tam siedzieć?
     -Tak-ponownie usłyszałam głośne burczenie-No proszę. Głodna jestem.
     -Jak założysz strój.
     -Nie. On jest za mały.
     -Na pewno?-uchylił drzwi i wsunął głowę.
     -Wynoś się z tond to jest damska toaleta.
     -Oj, nie przesadzaj. Większość dziewczyn chciałaby żebym tu był-wszedł śmiejąc się.
     -To ta, w której mnie nie ma?-spytałam.
     -Weź się w końcu przebierz. Jest taka ładna pogoda-chyba zmiękł-Chcę na plażę.
     -Ale ten komplet...-przerwał mi.
     -... Jest śliczny i będziesz wyglądać w nim uroczo-uśmiechnął się.
     -Nie. Nie założę tego.
     -Proszę-zrobił słodką minkę.
     -Nie.
     -Proszę-zaczął do tego jeszcze trzepotać żęsami.
     -Oj. No dobra. Dawaj to-znowu wygrała moja słabość. Rzucił mi bikini, które leżało na zlewie-Ale masz mi za to postawić obiad-rzuciłam wchodząc do jednej z kabin.
     -OK. Dla takich widoków zrobię wszystko-uśmiechnął się łobuzersko.
     -Harry!. Bo zmienię zdanie-weszłam i zamknęłam drzwi. Szybko założyłam czarne bikini, a na nie mój poprzedni strój. Wyszłam do chłopaka.
     -Eee. Mogłabyś mi się chociaż pokazać-westchnął smutny.
     -Spadaj-wyszłam z łazienki-Rusz się. Pamiętaj, że masz mi postawić obiad!-krzyknęłam za nim.
     -Idę, idę-dołączył do mnie.
Ruszyliśmy w kierunku McDonalds. Weszliśmy do środka, podchodząc do lady. Nie było kolejki, więc poszło szybko. Zamówiłam sobie duży kubek nagetsów, dwa sosy, duże frytki i kolę z lodem. A Harry hamburgera, frytki i kolę. Po chwili otrzymaliśmy nasze zamówienie. Usiedliśmy przy stoliku pod ścianą i zaczęliśmy jeść. Byłam strasznie głodna, więc zjadłam szybko moją porcję czekając na chłopaka, który w międzyczasie podpisał jeszcze kilka plakatów i pozował do zdjęć. Następnie udaliśmy się na plaże. Jechaliśmy krótko, około piętnastu minut. Dojście na plażę oczywiście nie obyło się bez piszczących fanek. Po jakiejś godzinie zmęczona usiadłam na piasku. Brunet wyjął z torby ręcznik, który następnie rozłożył na złotym piasku. Przebrał się w kąpielówki, położył na nim i spojrzała na mnie wyczekującym wzrokiem.
     -No co?-spytałam.
     -Rozbieraj się!-nakazał uśmiechnięty.
     -Sam się rozbieraj-podciągnęłam nogi pod brodę i oplotłam je ramionami.
     -Skoro nalegasz-uśmiechnął się szerzej, podchodząc do mnie.
     -Co ty wyprawiasz-odsunęłam się odruchowo do tyłu.
     -No będę cię rozbierał-powiedział, jakby to było oczywiste.
     -Co!?-krzyknęłam podrywając się z miejsca.
     -Przecież sama to zaproponowałaś-uśmiechnął się.
     -Powiedziałam żebyś sam SIEBIE rozebrał!-krzyknęła.
     -Taka propozycja też nieźle wygląda-jego ręce natychmiast znalazły się przy kąpielówkach.
     -No co ty! Zwariowałeś!-podbiegłam do niego i chwyciłam za nadgarstki. Ten szybkim ruchem ściągnął mi bluzkę, śmiejąc się i uciekając. Zaczęłam biec za nim ze złowrogą miną-Jeszcze cię dorwę, zboczeńcu-krzyknęłam za nim. Wróciłam na swoją miejscówkę. Skoro nie mam już bluzki to zdjęłam też spodenki i położyłam obok. Położyłam się na brzuchu i zamknęłam oczy.
     -Weź nie gniewaj się-usłyszałam głos Harrego-Wyglądasz teraz pięknie.
     -Ty-warknęłam podnosząc się-normalnie ci zaraz głowę urwę-chłopak zaczął uciekać w stronę morza, a ja za nim-Tym razem mi nie uciekniesz.
Harry darł się na cały regulator, biegnąc prosto przed siebie. Po chwili wbiegł do wody, co spowolniło jego ruchy. Wbiegłam za nim. Ten odwrócił się i zaczął iść tyłem z wyciągniętymi rękami przed siebie. Byłam coraz bliżej. Nagle brunet potknął się i wpadł do wody na plecy. Zaczęłam się głośno śmiać. Harry wynurzył się i spojrzał na mnie złowrogim wzrokiem, żeby po chwili złapać mnie w pasie i wsadzić pod wodę. Było naprawdę fajnie. Bawiliśmy się w wodzie prawie cztery godziny. Następnie ja leżałam na ręczniku opalając się, a chłopaka był zajęty swoimi fankami. Po dwóch godzinach postanowiliśmy wracać. Na suchy już strój założyłam koszulkę i spodenki. Spakowaliśmy nasze rzeczy do torby i wsiedliśmy do uprzednio zamówionej taksówki. Ruszyliśmy w stronę hotelu. W końcu dotarliśmy na miejsce. Pod hotelem jak zwykle było mnóstwo piszczących dziewczyn. Po piętnastu minutach byliśmy już w windzie. Dojechaliśmy na szesnaste piętro w wyśmienitych humorach. Wyszliśmy z windy. Harry otworzył drzwi. W pokoju było zadziwiająco cicho. Było słychać tylko telewizor i chichot. Chłopak wszedł do środka i rzucił w róg torbę. Następnie weszłam ja. W salonie siedzieli wszyscy. Tylko u Louisa, który siedział na fotelu, na kolanach siedziała dziewczyna o brązowych, długich, falowanych włosach, chichocząc i miziając się z chłopakiem.
     -Siema wszystkim-powiedział Harry, rzucając się na kanapę obok Nialla-Moglibyście przestać się miziać, albo idźcie do Louisa-powiedział z zamkniętymi oczami.
     -Cześć. Jestem Bella-wyciągnęłam rękę w jej stronę.
     -Chodźmy skarbie-Louis podniósł się-Skoro nas tu nie chcą-ruszyli w stronę jego pokoju.
     -Eleonor-przedstawiła się jeszcze dziewczyna.
     -Louis to ciebie nikt tu nie chce, a nie jej!-krzyknęłam za nimi.
     -A może ciebie-mruknął pod nosem.
     -To możemy już zamówić pizze?-usłyszałam głos Nialla.
     -No skoro wszyscy jesteśmy w komplecie-powiedział Liam-To możesz już dzwonić.
     -Super!-krzyknął i pobiegł do pokoju po telefon.
     -Ale jestem głodna-rozłożyłam się na kanapie obok Zayna i położyłam ręce na brzuchu-Normalnie konia z kopytami bym zjadła.
     -Najwidoczniej mamy tutaj nowego Nialla-zaśmiał się Zayn-Wiecznie głodna.
     -No weź. Nie jem, aż tak dużo-zamknęłam oczy.
     -Jaką chcecie-krzyknął blondyn.
     -Dużą, ze wszystkim-odpowiedziałam mu.
     -A to są taki?-zdziwił się-Ja też chcę.
     -Czy są to nie wiem, ale i tak ją chcę. Najwyżej dla mnie zrobią wyjątek-wstałam i podeszłam do chłopaka-Daj-wzięłam telefon i zadzwoniłam do pizzerii.
     -Pizza. Halo?-usłyszałam w słuchawce.
     -Chcę największą pizze jaką macie, ze wszystkimi dodatkami. Proszę-powiedziałam.
     -Pizzę ze wszystkim-zaśmiał się chłopak z telefonu.
     -Dwie-dodał Niall.
     -Dwie-powiedziałam sprzedawcy.
     -Postaram się zrobić co w mojej mocy-ponownie się zaśmiał-Gdzie ją przywieść?-spytał.
     -Zaraz, zaraz-odezwał się Harry, kiedy miałam już mu odpowiedzieć-A dla nas zamówić to nie łaska.
     -Dobra już wam zamawiam-odpowiedziałam mu-I jeszcze pięć pizz średnich. A przywieść do hotelu, w którym mieszka One Direction.
     -OK. Będziemy za pół godziny. Cześć.
     -Cześć-rozłączyłam się-No załatwione.
     -Wow-skwitował Zayn-Mi by takiej nie zrobili.
Zaczęliśmy się śmiać. Zgodnie z zamówieniem pizza była po pół godzinie. W tym czasie świetnie się bawiliśmy. Louis i Eleonor cały czas siedzieli u chłopaka. Ciekawe co robią? Zresztą nieważne. Zapłaciliśmy z wnieśliśmy jedzenie do środka.
     -Lou, Eleonor pizza!-krzyknął Liam.
     -Jedzonko!-wydarł się za nim Niall.
Po chwili w drzwiach stanęła para. Usiedli na swoim dawnym miejscu. Razem z Niallem wzięliśmy szybko, jako pierwsi, pierwsze kawałki naszych ogromnych pizz. Zaczęłam jeść, była pyszna, reszta też wzięła sobie po sporym kawałku. Tylko brunetka wzięła jeden z mniejszych. Zjadłam, wzięłam następny równo z blondynem. Postanowiliśmy zrobić wieczór filmowy. Chłopaki na początek wybrali horror ,, Kolekcjoner kości " następnie ,, Avatar " a na końcu ,, Marley i ja ". Nie jestem fanką oglądanie filmów, ale teraz jakoś mam ochotę. Na zewnątrz było już ciemno. Było dwudziesta druga coś. Usiadłam na kanapie. Obok mnie Harry, a po drugiej stronie wepchał się Niall. Liam z Zaynem siedzieli na drugiej kanapie. Louis z Eleonor tam gdzie wcześniej. Także jeden fotel został wolny. Zasłoniliśmy jeszcze rolety, żeby było dosłownie ciemno i Liam włączył film. Na początku było nawet spokojnie. Dopiero gdzieś od połowy Harry i Niall zaczęli głośno piszczeć i przytulać się do mnie. Jak oni mogą się tego bać. Horrory nigdy mnie nie przerażały. Wydawały się być śmieszne. Przecież niektórych rzeczy nie da się zrobić. Uderzyć człowieka, a ten odleci cztery metry w dal. Nareszcie się skończył. Fantazy może być, zostało to ślicznie wyrysowane. A jak fajnie powychodziły te niebieskie stworki. Na końcu był trochę wzruszający. I to najgorsze. Zawsze płaczę na takich momentach. Najgorszy będzie ostatni film. Pod koniec łzy normalnie zaczęły lecieć mi strumieniami, zresztą Harremu tak samo.
     -Oj. Moje dzieciątka-powiedział Niall i wstał ze swojego miejsca, wsunął się między nas i mocno do siebie przytulił. Wszyscy zaczęli się śmiać.
     -Nie ruszać się!-krzyknął Louis i wstał ze swojego miejsca-Muszę uwiecznić ten moment.
Wyjął z kieszeni telefon i pstryknął nam zdjęcie. Następnie dodał na swojego Twittera z podpisem
     ,,Niall niańczy dzieci, które rozkleiły się na filmie Marley i ja"
Po chwili było pod nim pełno komentarzy. Że ludzie jeszcze nie śpią o tej porze, jest czwarta w nocy, no może rano. Siedzieliśmy i gadaliśmy tak jeszcze z godzinę. Chyba pierwszy raz widziałam Louisa w takim stanie. Wygłupiał się i opowiadał kawały. Tylko Eleonor była jakaś nieobecna. Nagle wpadłam na pomysł. Wstałam i wyciągnęłam z szafki czarnego markera.
     -No Louis-uśmiechnęłam się szyderczo-Czas zemsty nadszedł-szybko ruszyłam w jego kierunku, a ten zaczął uciekać jak oparzony i drzeć się.
Zayn i Harry pomogli mi go złapać, a ja podpisałam mu się na czole i dla uroku dorysowałam jeszcze wąsy. Wszyscy oprócz niego się śmiali. Tamten z oburzoną miną poszedł do swojego pokoju, biorąc ze sobą Eleonor.
     -Tylko zamknijcie drzwi od łazienki!-krzyknęłam jeszcze za nimi. On tylko pokazał mi język.
     -Po co mają zamykać drzwi od łazienki?-zdziwił się Niall.
     -A tak na wszelki wypadek-żebym nie musiała ich słuchać co tam wyprawiają. Dodałam w myślach.
     -Ja chyba też już idę spać-oznajmił Harry.
     -Dobranoc-powiedziałam mu, ten tylko kiwnął głową-Ja też już się położę. Dobranoc-weszłam do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę i usnęłam z prędkością błyskawicy.


    ~~***~~


Przepraszam, że nie dodałam nic przez cały tydzień ale nie miałam internetu.
 Następny rozdział postaram się dodać w poniedziałek.

środa, 2 października 2013

Rozdział 4

Rano obudziły czyjeś krzyki. Odruchowo zarzuciłam poduszkę na głowę. Nic nie pomogło. Po chwili usłyszałam jak drzwi do mojego pokoju się otwierają. Wyjęłam głowę z pod poduszki i podniosłam się do pozycji siedzącej. Od razu poraziło mnie jasne światło i głośne krzyki.
     -Aaa!-krzyczał Niall-Bella ratuj! Wczoraj obiecałaś, że Harry mi nic nie zrobi!-blondyn wpakował się do mnie do łóżka. Dokładnie za moje plecy.
     -Harry!?-krzyknęłam pytająco-Masz mu nic nie robić-powiedziałam i znowu się położyłam zmykając oczy. Słyszałam tylko czyjeś kroki coraz bliżej mojego łóżka. Niall nadal na nim siedział. To znaczy ,że tamten drugi jeszcze nie wyszedł. Nie dadzą się człowiekowi wyspać. Otworzyłam oczy. Przede mną stał chłopak o bardzo dużej ilości kręconych, brązowych włosów na głowie, ze złowrogą mnią.
     -Czy ty widziałaś jak on nabałaganił w kuchni?-spytał wściekły.
     -No widziałam, a co?-jego brwi były prawie złączone.
     -Niech to teraz sprząta!-krzyknął pokazując palcem na blondyna.
     -Po co?-ziewnęłam dość głośno.
     -No żeby było czysto-stwierdził Harry.
     -Oj daj spokój. Jak chcesz to posprzątaj to sobie sam-zamknęłam oczy i odwróciłam się na bok, przytulając się do poduszki i uważając rozmowę za zakończoną.
     -Sam sobie posprzątaj-mruknął brunet pod nosem-Niall do kuchni, ale już!-krzyknął.
     -Nie chcę!-krzyknął blondyn niemal nad moim uchem-Bella obiecałaś!
     -No dobra, dobra-westchnęłam i wstałam. Ruszyłam prosto przed siebie do kuchni. Mogę przysiąc, że w nocy był tam mniejszy bałagan. Wzięłam czyjś telefon ze stołu i zadzwoniłam do obsługi, prosząc o przysłanie kogoś do sprzątania. Po dziesięciu minutach do pokoju weszła blond włosa dziewczyna. Oczy to jej się normalnie świeciły. Sprzątanie zajęło jej jakieś pół godziny. Opuściła pomieszczenie.
     -Może być?-zwróciłam się do Harrego stojącego przedemną.
     -Spoko-podniósł oba kciuki do góry z niejaką miną.
     -No to mogę się już wyspać-skierowałam się do swojego pokoju-Dobranoc-weszłam do środka i rzuciłam się na łóżko. Nie zdążyłam nawet dobrze zamknąć oczu, bo zza ściany zaczęła lecieć przerażająco głośna muzyka.
     -Że co?-westchnęłam głośno-Chyba sobie żarty stroją-wstałam i wyszłam na korytarz. Muzyka dobiegała z pokoju obok. Weszłam do niego trzaskając drzwiami-Wyłącz to!-krzyknęłam do chłopaka leżącego na łóżku. On usiadł na nim. No nie wierzę. On. Na łózku siedział chłopak o jasnobrązowych włosach i grczoło.
     -Bo co?-spytał z łobuzerskim uśmiechem-Mieszkam tu i mogę robić co mi się podoba w sumie ma racje.
     -Ja też tu mieszkam i mi się to nie podoba.
     -Oj. Jakże mi przykro-zrobił smutną minę.
     -Wyłącz to!-rozkazałam mu.
     -Nie-skwitował.
     -No weź-poprosiłam. Może to zadziała.
     -Nie mam ochoty spełniać twoich zachcianek.
     -Zachcianek-warknęłam-To raczej ja nie mam ochoty słuchać twoich zachcianek.
     -Nie pozwalaj sobie na za wiele.
     -Idiota-fuknęłam.
     -Lou. Nie miło mi-uśmiechnął się chamsko wyciągając rękę w moją stronę.
     -Louis! Jak ty śmiałeś mi to zrobić!-krzyknęłam jeszcze głośniej. pokazując palcem na czoło.
     -Powinnaś czuć się zaszczycona, że wybrałem akurat twoje czoło-uśmiechnął się szerzej-Dzięki temu możesz być tu z nami.
     -Dla twojej wiadomości. To akurat dla mnie zła wiadomość.
     -Dla mnie dobra. W końcu przez tyje czasu, będę miał na kim wyprubowywać moje żarty, bo na chłopakach to tak niezbyt. Zbyt wiele już znają.
     -Wcale nie zamierzam spędzać z wami czasu-skrzyżowałam ręce na piersiach.
     -A co właśnie robisz?-spytał.
     -Właśnie wychodzę na miasto.
     -Serio? A myślałem że będziesz jeszcze spała.
     -Spadaj-fuknęłam.
     -Lou!-usłyszałam krzyk-Wyłącz tą muzykę. Nie jesteś u siebie-do pokoju wszedł chłopak o krótko ściętych włosach-Hej Bello.
     -Cześć-uśmiechnęłam się do niego. Wyglądał przyjaźnie.
     -Lou. Wyłącz tą muzykę-nakaz
     -Nie mam ochoty-wzruszył obojętnie ramionami
     -Ze co słucham-chłopak był już mocno wkurzony.
     -Nie chce mi się-mruknął.
     -To zaraz ci się zachce-krótkowłosy podszedł do niego.

Wyszłam i skierowałam się do swojego pokoju. Szybkim krokiem weszłam do łazienki, spojrzałam w lustro. O nie. Zupełnie o tym zapomniałam. Na czole nadal miałam autograf Louisa. Wzięłam do ręki biały ręcznik, który wisiał obok umywalki. Zmoczyłam róg i zaczęłam trzeć czoło. Niestety, nic to prawie nie dawało. Nagle głośna muzyka ucichła. Nareszcie. Zrezygnowana odłożyłam ręcznik na jego miejsce. Postanowiłam wziąć szybki prysznic i iść zwiedzać miasto. Zamknęłam jeszcze drzwi na klucz i weszłam pod prysznic, ale jak to w moim przypadku, szybki prysznic zmienił się w prawie godzinny. I jak zwykle szampon musiał wlecieć mi do oczu. Jak ja tego nie lubię. Ale co na to poradzić. Mycie głowy to dla mnie czarna magia. Zresztą tak samo jak dobieranie ciuchów, robienie fryzur i oczywiście makijaż, którego nienawidzę. Po prostu nie rozumiem jak dziewczyny mogą wogule wyjść z tą klejącą się papką na zewnątrz. Po orzeźwiającej kąpieli, owinęłam się w biały puszysty ręcznik. Wyszłam z łazienki. Naprawdę super wymyślili te drzwi. Weszłam do garderoby. I co tu na siebie włożyć? Takiego wyboru chyba nie miałam nigdy w życiu. Nie zastanawiając się długo wzięłam krótki podwijane, dżinsowe spodenki i zielony T-shirt. Dobrze, że w tek kolekcji są i one, bo to moje ulubione części garderoby. Szybko się ubrałam. T-shirt był o wiele za długi, wię na środku związałam go na supeł. Mokre jeszcze włosy rozczesałam. Po niedługim czasie były już prawie suche. I zostały jeszcze buty. Ponownie rozejrzałam się po garderobie. Obuwie znajdowało się na samym końcu. Podeszłam. Była tego normalnie cała szafa. I to wszystkie na obcasie, szpilce czy koturnie. Rozejrzałam się uważnie. Jest! Prawie w samym rogu stały czerwone trampki. Szybko je wzięłam i wsunęłam na nogi. Opuściłam pokój. W salonie grał telewizor, a piątka chłopaków siedziała na kanapie i fotelach. Jedli pizze, oglądając jakiś durny film i śmiejąc się głośno.
     -Cześć-usłyszałam nieznany mi jeszcze głos.
     -Siemka-odpowiedziałam spoglądając na chłopaka. Miał ciemne niemal czarne włosy i ciemną cerę-Wychodzę wrócę wieczorem, może później-podchodziłam do drzwi.
     -Ale miałaś spędzać czas z nami-ponownie spojrzałam w ich stronę słysząc głos Nialla. Blondyn miał smutną minę.
     -Jak chcesz możesz iść ze mną-uśmiechnęłam się do niego. Ten od razu się rozweselił.
     -Pewnie!-poderwał się z miejsca, a reszta oprócz idioty zrobiła to samo-A wy gdzie?-spytał.
     -No idziemy z wami-odparł mu mulat.
     -Nie!-niemalże krzyknął.
     -Dlaczego?-spytał ze smutkiem Harry.
     -Bo nie-podszedł do mnie.
     -To nie fair-oburzył się kręconowłosy.
     -Spadaj-uśmiechnął się triumfualnie-Byłę pierwszy.
     -W takim razie ja idę z nią jutro-powiedział pewnie, zakładając ręce na piersi.
     -Chłopaki, a nie powinniście spytać najpierw Belli czy się zgadza?-spytał krótkowłosy.
     -Właśnie-podsumowałam go.
     -Czy mogę iść z tobą jutro...-zaczął Harry-...gdzieś tam-dokończył.
     -Zobaczę. Jak będziesz grzeczny-uśmiechnęłam się.
     -A ze mną zgodziła się pójść-blondyn wbiła Harremu łokieć w bok. Nagle uśłyszałam głośny śmiech Louisa. Wszyscy na niego spojrzeliśmy.
     -Z czego się śmiejesz?-spytał krótkowłosy.
     -Z niej i was-nadal się śmiał.
     -A to niby dlaczego?-spytałam z sarkazmem.
     -Spójrz na siebie-popatrzyła na mnie-Czerwone buty i zielona koszulka.
     -A co ci do tego-fuknęłam.
     -No to byłby wstyd wyjść tak na ulicę.
     -Co ci do mojego ubioru. Przecież nie idziesz ze mną.
     -Po prostu współczuję chłopakom.
     -Zaraz oni ci powspółczują jak dostaniesz w twarz-podeszłam do niego od tyłu
     -No chyba nie uderzysz tak przystojnej twarzy-zaczął poruszać brwiami w dół i gurę.
     -Wiesz co mi przypomina ta twoja twarz?-spytałam z ironią.
     -Nie. No co? Pewnie przystojnego boga-uśmiechnął się.
     -Ta chciałbyś. Jesteś uderzająco podobny do owłosionych i śmierdzących stup Hobbita.
     -No wiesz co?-oburzył się-Nie zdążyłem się jeszcze ogolić, ale żeby mówić, że śmierdzę.
     -A nie śmierdzisz?-odfuknęłam mu
     -To chyba raczej ty.
     -Dla twojej wiadomości. Przed chwilą wzięłam prysznic-pokazałam mu język.
     -No i mi nie powiedziałaś. Z chęcią bym se pooglądał-uśmiechnął się łobuzersko.
     -Spadaj zboczeńcu-cofnęłam się.
     -A ty byś nie chciała pooglądać?
     -Nie-krzyknęłam-Ja mam na tyle rozumu, a nie to co ty.
     -Czy ty właśnie powiedziałaś, że jestem głupi?
     -Owszem-powiedziałam zamykając oczy i krzżując ręce na klatce piersiowej.
     -Sama jesteś głupia-tupnął nogą o podłogę. W tym momencie usłyszałam saltę śmiechów. Otworzyłam oczy. Chłopaki normalnie pokładali się ze śmiechu.
     -Z czego się tak śmiejecie?-spytałam nadal zła.
     -Kłócicie się jak stare małżeństwo-powiedział ze śmiechem Zayn.
     -O wypraszam sobie-bardziej nadąsałam minę.
     -Ja też. Jakbyście nie wiedzieli mam dziewczynę.
     -No właśnie on ma dziewczynę-skwitowałam.
     -Niestety-westchnęli wszyscy jednocześnie.
     -Co niestety?-spytałam.
     -Później ci wyjaśnię-powiedział blondyn chwytając mnie za nadgarstek i wybiegając z pokoju. Stanęliśmy przed windą. Niall wcisnął czerwony guzik i czekaliśmy.
     -O co wam chodzi z jego dziewczyną?-spytałam-Nie chcenie żeby był szczęśliwy?-dodałam z niesmakiem.
     -Chcemy, ale właśnie z nią jest to niemożliwe. Od samego początku odradzaliśmy mu ten związek.
     -Dlaczego?-byłam ciekawa co powie dalej.
     -Ponieważ Eleonor to jest po prostu wredna suka. Leci tylko na jego sławę i forsę-powiedział.
     -W sumie za takie zachowanie to mu się trochę należy.
     -Ale Louis taki nie jest-odwrócił się w moją stronę.
     -Właśnie widzę-prychnęłam.
     -Naprawdę. Zazwyczaj jest miły i wesoły. Tylko w twoim towarzystwie się tak zachowuje.
     -Czyli,że żel zrobiłam przyjmując tą nagrodę!-krzyknęłam.
     -Nie-blondyn od razu zareagował-Chem żebyś tu była. Jesteś super dziewczyną.
     -Dzięki. I sorry za to, że tak działam na Louisa.
     -Oj daj spokój. On lepiej na ciebie nie działa.
     -On na mnie nie działa!-krzyknęłam.
     -Tak jak ty na niego?-spytał.
     -Weź się-odwróciłam głowę w bok. Akurat na tej ścianie było wielkie lustro. Spojrzałam na swoje odbicie. O matko! Zapomniałam!-Zaczekaj-powiedziałam. Pobiegłam na chwilę do pokoju. Reszta znajdujących się w nim spojrzała na mnie zdziwiona. Chwyciłam swoją czapkę, która leżała na stoliku, założyłam na głowę i szybko wybiegłam. Winda już była-Jestem-blondy się zaśmiał i wsiedliśmy do windy. Po chwili byliśmy na dole. Przywitałam się z personelem i wyszliśmy z budynku. Podszedł do nas jakiś mężczyzna około czterdziestki.
     -Zamówić taksówkę?-spytał uśmiechając się do nas.
     -Tak-odpowiedział Niall. Po chwili przed nami stała klasyczna, londyńska taksówka. Wsiedliśmy i ruszyliśmy do...
     -Niall gdzie my wogule jedziemy?-spytałam.
     -Do wesołego miasteczka-uśmiechnął się szeroko.
     -Wesołe miasteczko-co on wymyślił-Ale dlaczego akurat do wesołego miasteczka?
     -A co? Nie lubisz?-spytał momentalnie smutniejąc.
     -Lubię. Tylko że...-przerwałam.
     -No co?-niecierpliwił się.
     -Ja jeszcze nigdy nie byłam w wesołym miasteczku.
     -Nigdy? To tym bardziej musimy tam pojechać-uśmiechnął się szeroko.
Droga minęła nam szybko. Najpierw poszliśmy kupić sobie po wacie cukrowej. Normalnie nie mogłam powstrzymać śmiechu widząc blondyna oblizującego palce po słodyczy. Pierwszym do czego wsiedliśmy była kolejka górska. Było odjazdowo. Niall całą prawie drogę miał zakryte oczy rękoma. I co chwilę obiecywał, że już nigdy na nią nie wsiądzie. Następnie poszliśmy na młyn, samochodziki, płynęliśmy statkiem i wiele innych rzeczy. Dochodziła siedemnasta. Byłam już bardzo zmęczona i głodna. Zresztą Niall chyba też bo zaczął strasznie marudzić, więc poszliśmy do pobliskiej kawiarenki. Usiedliśmy i złożyliśmy zamówienie. Ja wzięłam sok z pomarańczy i duży kawałek ciasta karmelowego. Natomiast Niall dużą kolę i ogromnego hamburgera. Kilka stolików dalej siedział ktoś, a naokoło niego było mnustwo dziewczyn piszczących i trzymających kartki.
     -Kto tam jest-spytałam blondyna. Ten odwrócił się we wskazanym przezemnie kierunku.
     -Nie wiem-stwierdził-pewnie ktoś sławny-po chwili do naszego stolika przybiegło kilka dziewczyn prosząc o autograf do Nialla. Ten rozdawał je uśmiechając się szeroko.
     -Cześć Niall-usłyszałam nieznajomy mi głos. Spojrzałam na chłopaka. Był ładny. Miał ciemne włosy, zaczesane do tyłu, ciemne oczy i śliczną twarz. Co ja wyprawiam. Przecież obiecałam sobie, że nie będę uganiać się za chłopakami. Ale on jest taki piękny. Co tam pewnie więcej się już nie spotkamy.-Kim jest twoja piękna towarzyszka-spojrzał na mnie.
     -Nathan-blondyn spojrzał na niego ze złością-Co znowu ode mnie chcesz-zwrócił się do chłopaka.
     -Od ciebie? Nic. Tylko od niej-wskazał na mnie-To twoja dziewczyna?-spytał.
     -Nie-odpowiedziałam za niego-Jestem Bella-wyciągnęłam do niego rękę, a ten ją uścisnął.
     -Nathan-uśmiechnął się-Mogę się do was przysiąść?
     -Nie-odpowiedział blondyn, za co spiorunowałam go wzrokiem. Ten tylko prychnął.
     -Pewnie, siadaj-wskazałam mu wzrokiem miejsce obok.
     -Dzięki-usiadł na krześle.
     -Jak spędzasz wakacje?-zaczęłam rozmowę.
     -Spoko. Przyjechaliśmy z kumplami z zespołu do Londynu na wczasy na miesiąc-uśmiechnął się.
     -Grasz w zespole?!-spytałam-To tak jak Niall.
     -Tak-spojrzał na blondyna, który zbytnio nie był zaangażowany w tą rozmowę. Wolał pałaszować swojego hamburgera.
     -Jak on się nazywa?-spytałam z ciekawości.
     -The Wanted-i tak zaczęła się nasza rozmowa.
 Chłopak zaczął opowiadać o sobie, a ja go uważnie słuchałam. Natomiast blondyn zamówił sobie następnego hamburgera. Rozmawialiśmy tak chyba z godzinę. Następnie wymieniliśmy się numerami telefonów i pożegnaliśmy się. Nathan poszedł w jednym kierunku a my w drugim.
     -Ale on jest fajny-westhnęłam.
     -Uuu-zaśmiał się Niall-Bella się zakochała.
     -Spadaj-wbiłam mu łokcia w bok. Postanowiliśmy wrócić do hotelu pieszo-Ja tylko mówię, że jest przystojny.
     -On?-zaczął się głośno śmiać-Przystojny to jestem ja-poprawił sobie dłonią włosy.
     -No dobra, dobra. Chodźmy już do hotelu mój przystojniaku.
Po godzinie drogi byliśmy na miejscu. Wjechaliśmy windą na górę. Blondyn otworzył drzwi. Rozmarzona weszłam do pokoju i rzuciłam się na kanapę.
     -Coś ty taka szczęśliwa?-spytał Harry siedzący na kanapie obok Louisa.
     -Spotkałam super chłopaka-oznajmiłam.
     -Kogo?-dopytywał Liam siedzący na fotelu.
     -Nie chcesz wiedzieć-powiedział Niall wychodząc z kuchni obładowany jedzeniem.
     -Dlaczego?-spytał Zayn-Kto to?
     -Nathan-westchnęłam.
     -Z The Wanted-dokończył Niall.
     -Co?!-krzyknęli wszyscy oprócz blondyna.
     -No co?-spytałam zdziwiona ich reakcją.
     -Masz się z nim nie spotykać-rozkazał mi idiota.
     -A to niby dlaczego?-burknęłam-Zabronisz mi?
     -A żebyś wiedziała.
     -Nie będziesz mi mówił z kim mam się spotykać, a z kim nie.
     -Możesz spotykać się z kim chcesz tylko nie z nim.
     -Dlaczego?
     -Bo Lou i Nathan to normalnie tak się nienawidzą, że mogliby się gołymi rękoma pozabijać-wtrącił się Zayn.
     -Zayn, no co ty. Pozabijać to mało powiedziane-przerwał mu Harry-Oni to normalnie...
     -Dosyć!-krzyknął Louis-Masz się z nim nie spotykać i koniec-podszedł do mnie.
     -Tak!?-spojrzałam na niego.
     -Tak-on patrzył na mnie ze złością.
     -To w takim razie ty masz się nie spotykać z Eleonor. Może ja jej też nie lubię.
     -Ty jej nawet nie znasz-warknął.
     -No i co z tego?
     -Nic. Masz się z nim nie spotykać!
     -A ty masz się nie spotykać z nią!
     -Ty z nim!
     -Nie! Ty z nią!
     -Ty z nim!
     -Przepraszam-wtrącił się Niall.
     -Czego?!-oboje spojrzeliśmy na niego złowrogim wzrokiem.
     -Skoro już kłócicie się o to z kim macie chodzić to oboje z nimi zerwijcie i zostańcie parą-zaproponował ironicznie.
     -W życiu!-krzyknęliśmy do niego równocześnie.
     -No przecież, że nie po śmierci-prychnął Harry.
     -Zamknij się-krzyknęłam do niego i wstałam z kanapy kierując się do swojego pokoju-Dobranoc i dla twojej wiadomości Louis. Zamierzam się z nim jeszcze kiedyś spotkać.
Weszłam do mojego pokoju zamykając z hukiem drzwi. Poczułam wibracje, wyjęłam telefon z kieszeni. SMS. To od Nathana. Przeczytałam.
     ,, Kolorowych snów, mała."-słodko.
     ,, Dziękuję i nawzajem=)"-odpisałam mu.
Położyłam telefon na szafce nocnej. Przebrałam się w moją piżamę i poszłam spać.