czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 30

     Z powrotem przekręciłam się na lewy bok. Potworny ból głowy przerwał mój sen. Skrzywiłam się lekko i powróciłam do poprzedniej pozycji. W mojej głowie powoli zaczęły pojawiać się urywki z wczorajszej nocy. Ziewnęłam i położyłam się na plecach.
     Odkąd tu jestem strasznie się zmieniłam i to wcale nie na lepsze. Nawet nie mam jeszcze osiemnastu lat, a już kilka razy byłam pijana. Ciekawe co powie na to Filip. A tak właściwie to jak ja się znalazłam w swoim pokoju. Nie przypominam sobie żebym wracała do hotelu. Ostatnie co pamiętam to pijanych chłopaków i Harrego, którego starałam się pocieszyć, po tym jak zerwała z nim dziewczyna. Musi naprawdę ją kochać. Może on mi powie jak dostaliśmy się do hotelu, bo na Louisa to raczej nie ma co liczyć.
     Powoli podniosłam się z łóżka. Miałam na sobie luźną, szarą koszulkę, a wczorajsze ciuchy leżały złożone na kupce, rzucone na kupce obok łóżka. Trochę mnie to przestraszyło. Mam nadzieję, że żaden z chłopaków mnie nie przebierał? Podeszłam do drzwi i otworzyłam je wychodząc z pokoju. Na kanapie w salonie leżeli Louis i Zayn. Podeszłam do nich, próbując obudzić, ale nic to mi nie dało. Westchnęłam i zrezygnowana weszłam do kuchni, gdzie zastałam Liama siedzącego przy stole i trzymającego telefon w ręce.
     -Cześć-przywitałam się podchodząc do lodówki i otwierając ją na oścież.
     -Hej-powiedział odkładając telefon na blat stołu-Już się wyspałaś?-uśmiechnął się do mnie.
     -Niezbyt. Nie mogę usnąć-odwzajemniłam blado jego gest i wyciągnęłam z lodówki karton soku jabłkowego, siadając naprzeciwko chłopaka.
     -Nie dziwię się, po tym jak was wczoraj znalazłem śpiących z Harrem na betonie niedaleko klubu-zaśmiał się.
     -O właśnie. Jak ja się znalazłam u siebie w pokoju i to na dodatek przebrana w tą bluzkę?-dotknęłam palcem ciuchu, w który byłam ubrana.
     -Spakowaliśmy was z chłopakami do busa i przywieźliśmy do hotelu.
     -Z chłopakami? Przecież oni byli w nie lepszym stanie-powiedziałam nieco zdziwiona słowami chłopaka.
     -Z Andym i Markiem. Naszymi ochroniażami-wyjaśnił.
     -No chyba, że tak-pokiwałam głową-I co dalej?
     -Przywieźliśmy was wszystkich do hotelu, na następnie zostaliście porozkładani na kanapach w salonie, a co się działo później to nie wiem, bo poszedłem spać. A jak się obudziłem to ciebie, Nialla i Harrego już nie było. I tak dla twojej wiadomości to jest koszulka Lou.
     -Cześć wam-usłyszałam w progu zaspany głos Nialla.
     -Cześć Niall-odwróciłam się w jego stronę.
     -Ale jestem głodny-usiadł przy stole-Liam, jeść-jęknął.
     -A co ja służący?-spytał chłopak, zakładając ręce na piersi.
     -Proszę-spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.
     -Ja też chcę-powiedziałam.
     -O już-Liam pokiwała głową z dezaprobatą i wstał do stołu, a następnie otwierając lodówkę.
     -Dzięki-uśmiechnęłam się do niego.
     -Nie ma sprawy-powiedział z przekąsem.
     -Ale wczoraj było fajnie, nie?-spytał Niall.
     -Było super, ale teraz ten okropny ból głowy-westchnęłam, kładąc ręce na blacie, a następnie opierając na nich głowę.
     -Ta-przytaknął mi blondyn.
     -Macie-powiedział Liam kładąc na stole butelkę wody i tabletki przeciwbólowe.
     -Wielkie dzięki-ponownie się do niego uśmiechnęłam.
     -Ale z was lenie.
Nic na to nie opowiedzieliśmy. Wzięłam jedną z tabletek, włożyłam do buzi, a następnie odkręciłam butelkę i wypiłam trochę wody odstawiając ją na bok. Niall zrobił to samo, wypijając resztę wody. Po chwili Liam postawił na blacie talerz pełen kanapek. Od razu wzięliśmy się za jedzenie. Po kilku minutach talerz był już pusty. Posiedzieliśmy jeszcze jakąś godzinę rozmawiając na różne tematy, kiedy do naszych uszu doszły dziwne dźwięki z salonu. Wstałam od stołu i wyszłam z pomieszczenia. Na kanapach siedział Zayn, a Louis leżał na podłodze i jęczał przeraźliwie.
     -Co tu się dzieje?-spytałam podchodząc do nich.
     -On mnie zrzucił-szatyn wskazał na Zayna śmiejącego się w najlepsze na kanapie.
     -Zayn, trochę powagi-szturchnęłam go w ramię
     -Właśnie-poparł nie.
     -Przecież Louis nam tu cierpi-dokończyłam śmiejąc się.
     -No wiesz co?-oburzył się najbardziej poszkodowany, wstając z podłogi i odwracając się do nas tyłem.
     -Oj nie strzelaj fochów-podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.
     -Czemu jesteś w mojej koszulce?-spytał już całkiem rozchumożony.
     -A tak jakoś-wzruszyłam ramionami.
     -Tak jakoś?
     -No nie pamiętam-westchnęłam.
     -Jak można nie pamiętać jak znalazło się w moich ciuchach?
Zaśmiał się. Na co dostał kuksańca w bok.
     -OK. To ja idę się ubrać a wy wymyślcie coś fajnego na dzisiejszy dzień.
Powiedziałam wchodząc do mojego pokoju. Wyciągnęłam z garderoby fioletową bluzkę bez pleców, wiązaną na szyi i krótkie czarne spodenki. Weszłam do łazienki. Szybko zdjęłam z siebie koszulkę Louisa i weszłam pod prysznic. Dokładnie wyszorowałam się po wczorajszej imprezie i opuściłam kabinę, wycierając się białym ręcznikiem. Następnie zawiązałam go wokół ciała i podeszłam do lustra. Wysuszyłam włosy, rozczesując je i przebrałam się w naszykowane ciuchy, wychodząc z łazienki. Na stopy wciągnęła kremowe sandałki i wróciłam do chłopaków.
     -To co, idziemy?-spytałam, stając przy drzwiach wyjściowych.
     -Pewnie-Louis podbiegł do mnie, a zaraz za nim reszta. Przyjrzałam im się uważnie.
     -A gdzie piąty?-spojrzałam na każdego po kolei.
     -Śpi-w końcu odpowiedział mi Niall.
     -Jak to śpi? Przecież mieliście go obudzić.
     -Tak jakoś wyszło-powiedział Louis-Możemy iść bez niego-dodał-W sumie to możemy iść sami-uśmiechnął się.
     -Nie. To są moje ostatnie dni w Londynie i chcę żebyśmy spędzili je razem.
     -Dobra, dobra-westchnął-Już po niego idę.
Szybko pobiegł do pokoju Harrego.
     -To gdzie idziemy?-spytałam spoglądając na Liama z zaciekawieniem.
     -Zobaczysz-uśmiechnął się Zayn.
     -Oj no powiedzcie mi-jęknęłam.
     -Zobaczysz na miejscu-powiedział Niall.
     -Co ty wyprawiasz?-usłyszałam zaspany głos Harrego, a już po chwili z jego pokoju wybiegł Louis ciągnąc go za sobą.
     -Już?-spytałam.
     -No możemy iść-powiedział szaty i poklepał Harrego po głowie.
     -Co? Gdzie iść?-spytał zdziwiony.
     -No na...-Niall nie dokończył, ponieważ dostał w ramię od Zayna-Ej, za co to było.
     -Cicho bądź-powiedział czarnowłosy.
     -No weź Zayn. Gdzie idziemy?
     -Do Afryki pingwiny straszyć-odpowiedział.
     -Wielkie dzięki-fuknęłam.
     -Nie ma sprawy-uśmiechnął.
     -Dobra chodźcie już-nacisnęłam na klamkę.
     -Stój Bella-powiedział Liam-przecież tamten się jeszcze nawet nie ubrał-wskazał palcem na Harrego.
     -Ruchy Harry. Chyba nie chcesz stracić całego dnia?-popędziłam go.
Chłopak westchnął i ponownie wszedł do pokoju, wychodząc po kilku minutach już kompletnie ubranym.
     Wyszliśmy z hotelu od razu wsiadając do busa. Zajęliśmy z Louisem miejsca na samym końcu. Droga strasznie się dłużyła. Nie mogę się już doczekać kiedy zobaczę co zaplanowali dla nas chłopaki. Na szczęście nie byłam w tym sama. Harry również nic nie wiedział, ale najwidoczniej jemu to nie przeszkadzało, bo prawie zasypiał na swoim miejscu. Nareszcie około dwunastej dotarliśmy na miejsce. Chciałam wyjrzeć przez okno i zobaczyć gdzie się znajdujemy, ale uniemożliwił mi to Louis, zasłaniając oczy ręką. Westchnęłam tylko i wysiedliśmy z busa. Louis prowadził mnie, uważając żeby w nic nie walnęła, albo nie potknęła się. Lecz nie za dobrze mu to szło. Po chwili znaleźliśmy się w budynku. Strasznie jestem ciekawa co oni wymyślili. Stanęliśmy chwilę później, czekając aż Liam coś załatwi. Chłopak wrócił po chwili i ruszyliśmy dalej. Kiedy nagle usłyszałam głośny huk i wszyscy zaczęli się głośno śmiać. Nie wiedziałam o co im chodzi.
     -Co się stało?-spytałam próbując zdjąć rękę Louisa.
     -Harry przywalił w szybę-wymamrotał przez śmiech Niall.
     -Ja też chcę zobaczyć-jęknęłam.
     -Dobra, ale tylko chwilkę-powiedział Louis.
Odwrócił mnie w bok i skierował głowę w dół, zabierając rękę. Pośpiesznie otworzyłam oczy. Na ziemi leżał kręconowłosy i trzymał się za głowę. Również zaczęłam się śmiać. Na co dostałam od niego złowrogie spojrzenie. Podniósł się i zaczął od nas odchodzić. Louis ponownie położył mi rękę na głowie.
     -Ej, a dlaczego on może widzieć gdzie idziemy a ja nie?-spytałam z wyrzutem.
     -A tak sobie-wzruszył ramionami na co tylko prychnęłam.
Zaczęliśmy iść dalej. Ponownie wyszliśmy na dwór. Po chwili zatrzymując się.
     -Gotowa?-spytał Louis.
     -No dawaj-popędziłam go.
Chłopak ściągnął rękę z twarzy i moim oczom ukazała się wielka przestrzeń, wypełniona drzewami i torem przeszkód.
     -Golf?-spytałam zdziwiona i spojrzałam na chłopaków-Ale ja nie umiem w to grać.
     -No to się nauczysz-powiedział Louis.
     -Aleś ty mądry. Mogliście mi chociaż powiedzieć-jęknęłam.
     -Wtedy nie byłoby niespodzianki-uśmiechnął się Zayn i wręczył mi jakiś worek pełen kiji.
     -Po co ich, aż tyle-ponownie jęknęłam, rzucając je na ziemię.
     -Nie narzekaj tyko gramy-pośpieszył mnie Louis.
Ruszyliśmy w stronę dołków. Na pierwszy ogień poszedł Niall. Wyciągnął swój kij i przysunął go do piłeczki. Dołek miał bardzo blisko, więc próbował uderzyć w nią z małą siłą. Przysunął lekko kij i uderzył w piłeczkę naprawdę leciutko. Przeturlała się kilka centymetrów zrobiła kółeczko i zaczęła turlać się w drugą stronę.
     -Nie no.
Rzucił kij na ziemię. Zaczęliśmy się z niego śmiać. Następnie każdy poszedł w inne miejsce ćwiczyć. Chwyciłam swój bagaż i szłam przed siebie, aż dotarłam do miejsca, gdzie dość spora ilość ludzi próbowała nauczyć się uderzać w piłeczkę. No nareszcie coś dla mnie. Rzuciłam torbę na ziemię i wyciągnęłam jeden z kijów. Położyłam piłeczkę na ziemi i mocno chwyciłam w dłonie kij. Stanęłam nad nią. Dokładnie skoncentrowałam się na piłeczce wzięłam zamach i uderzyłam z całej siły, patrząc przed siepie próbując znaleźć ją wzrokiem, ale nigdzie jej nie było. Już miałam wziąć następną kiedy spojrzałam w dół, a on leżała w tym samym miejscu co wcześniej.
     -Nie no. Przecież cię uderzyłam-jęknęłam.
     -Może ci pomóc?-ktoś spytał, stając za moimi plecami, strasząc mnie przy tym.
Odwróciłam się w stronę nieznajomej osoby. Przede mną stał blondwłosy chłopak o jasnych zielonych oczach i ubrany w biały strój.
     -Jakbyś mógł-uśmiechnęłam się do niego blado.
     -Jestem Jeremy-wyciągnął dłoń w moją stronę.
     -Bella-uścisnęłam ją-Pracujesz tutaj?
     -Tak-odpowiedział-Przyszłaś sama?
     -Nie z przyjaciółmi, który zostawili mnie na pastwę losu-westchnęłam wskazując na kij.
     -Rozumiem. Nauczyć cię grać?
     -Pewnie. Przecież nie będę się nudzić jak oni dobrze się bawią.
Blondyn wyjął z torby kij i podszedł do mnie wręczając mi go. Następne pokazał w jakiej mam stanąć pozycji i jak uderzyć w piłeczkę. Położył mi piłeczkę. Wzięłam rozmach i ponownie w nią uderzyłam, ale niestety znowu skucha. Warknęłam i ponowiłam próbę. Chłopak zaczął się śmiać. Podszedł do mnie od tyłu i złapał za dłonie ściskając kij. Następnie wziął lekki zamach i uderzył w piłkę, która poleciała w górę.
     -Nareszcie się udała-uśmiechnęłam się- Dzięki-zwróciła się do Jeremiego.
     -Nie ma sprawy. To co ćwiczymy dalej?
     -O nie, dzięki. Chyba tyle mi wystarczy.
     -OK.
     -Bella?!-usłyszałam krzyk Louisa.
     -Co?-odkrzyknęłam mu.
Chłopak podbiegł do nas.
     -Kto to jest?-wskazał na mojego nauczyciela.
     -Jeremi-przedstawiłam go.
     -Czemu jesteś z nim sama i się przytulaliście?-spytał z wyrzutem.
     -Oj Louis, on mi tylko pokazywał jak grać-uspakajałam go.
     -Przecież ja też mogłem to zrobić?
     -Mogłeś. Nie rób scen.
     -To ja już może pójdę-wtrącił się chłopak i odszedł.
Louis stał z obrażona miną. Podeszłam do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję.
     -Nie obrażaj się-cmoknęłam go w usta.
Uśmiechnął się lekko, ale próbował to ukryć i dalej udawać obrażonego.
     -Myślisz, że taki pocałunek wystarczy?-spytał udawanym smutnym głosem.
     -A taki?-przybliżyłam swoje usta do jego i zaczęłam całować.
Na początku nie odwzajemniał pocałunku, ale po chwili uległ i również zaczął mnie całować. Po chwili odsunęłam się od niego i sięgnęłam po moje rzecz.
     -Tyle ci na razie wystarczy.
     -Tak mało?
     -I jeszcze narzekasz. W takim razie nie dostaniesz już nic.
     -Nie, nie było wspaniale-od razu się poprawił.
     -No mam nadzieję-uśmiechnęłam się do niego-Gdzie tu jest jakieś miejsce na odpoczynek?-spytałam rozglądając się naokoło.
     -Chodź-wziął ode mnie rzeczy i zaprowadził w kierunku małych namiotów.
Odsunął od jednego zasłonę i naszym oczom ukazał się śpiący w najlepsze Harry.
     -A ten co? Mieliśmy tu grać, a nie spać-Louis chciał już go obudzić.
     -Daj mu spokój Louis-złapałam go za ramię-Pewnie jest zmęczony po wczorajszej imprezie. Niech sobie śpi.
     -Ok-westchnął-To ja idę grać, a ty sobie odpocznij-cmoknął mnie w policzek i wyszedł.
Usiadłam na drugim z leżaków i wyjęłam telefon z kieszeni. Dochodził prawie druga, ale ten czas szybko zleciał. Położyłam się i zaczęłam przeglądać różne strony internetowe. Po kilkudziesięciu minutach usłyszałam jak Harry przekręca się na bok. Spojrzałam na niego. Otworzył lekko oczy i spojrzał na mnie.
     -Bella?-spytał zaspanym głosem-Co ty tu robisz?
     -Odpoczywam-wzruszyłam ramionami.
     -Aha-ziewnął i przeciągnął się, wyjmując telefon z kieszeni.
     -Dopiero piętnasta-jęknął.
     -A co?
     -Nic. Ale mnie głowa boli-położył sobie rękę na czole.
     -Nie dziwię się. Po tym jak się wczoraj spiłeś-zaśmiałam się.
     -O właśnie. Kiedy my wróciliśmy do hotelu? Bo jak się w nocy obudziłem tu byłem już na kanapie.
     -Podobno wasi ochroniarze nas zgarnęli-odpowiedziałam mu.
     -Możliwe-ponownie ziewnął.
Nastała chwila ciszy.
     -Tak mi przykro-powiedziałam w końcu.
     -Co?-spojrzał na mnie zdziwiony-Za co jest ci przykro?
     -No przez tą twoją dziewczynę-spojrzałam na niego pytającym wzrokiem-Zerwała z tobą dla innego.
     -Co?-spytał ponownie-Dziewczynę?
     -Podobno jakąś aktorkę, bo mówiłeś, że występuje w telewizji i nic więcej nie chcesz o niej zdradzić
     -Aaa. Racja-zaśmiał się nerwowo-Widzisz co ten alkohol robi z ludźmi?-pogroził mi palcem-To my zerwaliśmy?
     -Wczoraj na imprezie mi o tym mówiłeś.
     -Kurcze-mruknął pod nosem-A co ci dokładnie mówiłem?
     -No, że zerwała z tobą bo okazało się, że kocha innego. A ty się upiłeś i całowałeś z jakąś laską.
     -Co? Całowałem się z jakąś dziewczyną? O matko i co było dalej?
     -Jak do was podeszłam to wybiegłeś na zewnątrz. Poszłam za tobą. Znalazłam cię pod klubem. Następne co pamiętam, to że siedzieliśmy na ziemi i wszystko mi opowiedziałeś i...-zatrzymałam się na chwilę, nie wiedząc czy mu to powiedzieć. W końcu dla chłopaka to lekkie upokorzenie.
     -No dawaj-ponaglił mnie. W jego głosie było czuć lekką obawę przed tym co powiem.
     -Rozpłakałeś się.
Kiedy to powiedziałam, zauważyłam że odetchnął z ulgą, albo mi się tylko wydawało.
     -Naprawdę płakałem?-spytał po chwili lekko zażenowany.
     -Ta-zaśmiałam się.
     -Kurczę. Muszę zastopować z alkoholem, bo robię się strasznie wylewny.
     -Ale to było urocze.
     -Zależy dla kogo-jęknął.
     -Oj nie przeżywaj tak tego.
Chłopak tylko zmierzył mnie srogim wzrokiem.
     -Harry?-spytałam po chwili.
     -No?
     -To wy w końcu zerwaliście czy nie?
     -Sam już nie wiem-położył się na leżaku wkładając ręce pod głowę.
     -Zadzwoń do niej-poleciłam mu.
Chwila ciszy.
     -A co jeśli to prawda?-spytał w końcu.
Wstałam cicho ze swojego miejsca i podeszłam do chłopaka. Stając nad nim i opierając ręce na biodrach. Miał zamknięte oczy.
     -Masz do niej zadzwonić-powiedziałam władczym tonem.
Ten podskoczył w miejscu i gwałtownie otworzył oczy.
     -Nie strasz ludzi-złapał się za serce-Chyba chcesz żebym jeszcze trochę pożył.
     -Nie, nie chcę. Chcę żebyś do niej zadzwonił i wszystko wytłumaczył.
     -To było pytanie retoryczne-mruknął pod nosem-Później-powiedział poprawiając się na leżaku.
     -Teraz-złapałam go za ręce i próbowałam ściągnąć z leżaka, ale ten nawet nie drgnął. Tylko zaczął się śmiać z moich zmagań-No rusz żeś się grubasie-warknęłam na niego.
     -Kogo ty tu nazywasz grubasem?
     -Ciebie-wyszczerzyłam się.
     -O! To teraz na pewno nie zejdę z tego leżaka-założył ręce na piersi zamykając oczy.
     -No to zadzwoń na leżąco?
     -Ta żebyś mogła podsłuchiwać? Nigdy.
     -Skoro nie zejdziesz to w takim razie zlecisz-podeszłam od tyłu i zaczęłam go spychać, ale to też na nic. Co on przykleił się do tego leżaka czy co?
     -Czemu nie chcesz do niej zadzwonić-spytałam zrezygnowana opierając się o oparcie przedmiotu.
     -Później to zrobię.
     -Nie rozumiem cię. Każdy normalny człowiek zrobiłby to od razu.
     -Czyli uważasz mnie za głupka?
     -Sam go z siebie robisz-uśmiechnęłam się do niego.
     -No wiesz ty co?
Usiadł gwałtownie, rozkładając nogi po bokach leżaka i złapał mnie w pasie. Przeżucając przez oparcie na wolne miejsce, bokiem między jego nogami i zaczął łaskotać.
     -Przestań-próbowałam odsunąć jego ręce, ale chłopak ma za dużo siły-Harry proszę-mówiłam przez śmiech.
     -Poproś ładniej.
     -Kiedy... Kiedy ja nie mogę... Puszczaj.
     -To nie było ładne.
     -Harry! Weź się! Puść mnie!
     -Ciszej-uciszył mnie nie zaprzestając czynności.
     -Puść mnie, albo będę krzyczeć!-ostrzegłam.
     -To ja powinienem stawiać warunki.
     -Nie gadaj tylko przestań.
Próbowałam opanować śmiech, ale nie szło mi to za dobrze. Na szczęście chłopak przestał. Oparłam się o jego kolano i głośno oddychałam.
     -Ale mnie bolą policzki-jęknęłam.
Nagle leżak na którym siedzieliśmy załamał się i zlecieliśmy na ziemię.
     -Ala. Mój tyłek-jęknął chłopak
     -Nie tylko ty ucierpiałeś-powiedziałam oglądając moją dłoń, w którą wbiła się drzazga-Gdyby nie ta twoja upartość to by się nie stało.
     -Od razu wszystko na mnie-jęknął-Pokaż tą rękę.
Chwycił za moją dłoń i zaczął oglądać. drzazga utkwiła dość głęboko i nie dało się jej wyjąć palcami.
     -Wstawaj-powiedział nadal trzymając moją dłoń, a drugą połozył na plecach pomagając wstać.
Poszliśmy na drugi koniec namiotu. Chłopak wyjął z jakiegoś pudła igłę. Głośno przełknęłam ślinę.
     -Wiesz co Harry? To tak bardzo mnie nie boli. Jakoś wytrzymam. Może po pewnym czasie sama wyjdzie?-chciałam wyrwać rękę z jego uścisku, ale jak zwykle nic mi to nie dało.
     -Daj spokój nie będzie bolało.
     -Już to widzę.
     -Weź nie histeryzuj.
Nagle wpadłam na pewien pomysł.
     -Nie pozwolę jej wyjąć, jeśli nie zadzwonisz do tej dziewczyny.
     -Co?-spytał zdziwiony.
     -Masz do niej zadzwonić.
     -Nie możesz. Tu chodzi o twoje zdrowie. A jak dostaniesz zakażenia?
     -Tak? Zakażenia od takiej małej drzazgi. To jak?
Harry zastanowił się przez moment, ale w końcu się zgodził.Teraz przyszedł czas na tę najgorszą część. Tym razem usiedliśmy na moim, bo z Harrego to nie było już co zbierać. Chłopak polecił mi nie patrzeć. Zresztą nawet tego nie zamierzałam robić, mogę się założyć, że gdybym to zobaczyła, to od razu by mnie zemdliło. Kiedy kręconowłosy na początku lekko dotknął tego miejsca, zabrałam odruchowo rękę. On tylko cicho mruknął pod nosem i kazał mi się nie ruszać. Nawet tak bardzo nie bolało, ale uczucie które temu towarzyszyło było okropne.
     -No i po strachu-powiedział puszczając moją dłoń.
Od razu przysunęłam ją do twarzy i zaczęłam uważnie oglądać. Z pozostawionej rany leciało trochę krwi. Harry jeszcze przemył ją wodą utlenioną i przykleił plaster.
     -No to teraz dzwoń.
     -OK, OK.
Wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer, a następnie wyszedł z namiotu.
Rozłożyłam się na leżaku uśmiechając sama do siebie. Po kilku minutach zaczęło mi się nudzić, więc poszłam zrobić sobie coś do picia. Podeszłam do tych pudeł co wcześniej z tyłu namiotu i zaczęłam szukać jakiejś wody czy coś.
     -Mam nadzieję, że nic więcej nie mówiłem-usłyszałam głos Harrego z zewnątrz.
Wiem, że to nie ładnie podsłuchiwać, ale cóż poradzę na tą wrodzoną ciekawość. Cicho przysunęłam się do ściany namiotu.
     -Dopytam jeszcze-słuchał co mówi osoba po drugiej stronie-Nie wiem co bym zrobił gdyby się dowiedziała. Jak mogłem się tak upić. I to jeszcze podobno całowałem się z jakąś dziewczyną-Czy on na pewno rozmawia ze swoją dziewczyną? Przecież by jej tego nie powiedział-Nawet nie wiesz jak bym był ci za to wdzięczny. Ale to musiałabyś coś wymyślić-O cym oni rozmawiają?-OK. To porozmawiamy jutro-przerwał słuchając dziewczyny-Spadaj-mruknął urażonym tonem na koniec i rozłączył się.
     Szybko wróciłam na mój leżak, żeby niczego nie podejrzewał. Po chwili chłopak stanął w progu.
     -I jak?-spytałam.
     -A jak ma być-wzruszył ramionami, z nijaką miną.
     -Harry, nie drocz się ze mną-spojrzałam na niego złowrogim wzrokiem.
     -OK, OK-uśmiechnął się.
     -To jak?
     -Nic takiego nie było-powiedział.
     -Ale jak to?-spytałam zdziwiona.
     -Musiałem za dużo wypić i gadałem głupoty.
     -Nie brzmiało ta na głupoty.
     -Eee... Może podłapałem to z jakiegoś filmu-podrapał się po głowie-Oj, dobra nieważne. Było minęło.
     -Jak wolisz.
     -Siema dzieciaki!-do namiotu wparował Louis.
     -Dzieciaki?-spojrzałam na niego groźnym wzrokiem.
     -Idziecie zagrać?-spytał podchodząc do mnie i całując w policzek.
     -Ja nie-odpowiedział od razu Harry.
     -Idziemy-odpowiedziałam.
     -Co?-spytał zdziwiony brunet.
     -Chodź-pociągnęłam go za ramię i we trójkę wyszliśmy z namiotu-Gdzie jest reszta?-spytałam.
     -Tutaj!-krzyknął za nami Niall i po chwili skoczył na Harrego.
     -Złaź ze mnie Niall!-krzyknął próbując go zrzucić.
Po chwili obaj wylądowali na ziemi, a my zaczęliśmy się z nich śmiać.
     -Co wy wyprawiacie?
W naszym kierunku szli Liam i Zayn.
     -Wstawać ofermy!-krzyknął Louis-Gramy w golfa!
     -Musimy-jęknął Harry.
     -Jeszcze ty marudzisz?-powiedział Zayn-Grałeś dziś chodź raz?
     -Dobra gramy-leniwym ruchem podniósł się z ziemi, a zaraz za nim Niall.
Chłopaki wymyślili, że podzielimy się na dwie grupy i zagramy na punkty. Znaleźliśmy wolne miejsce.
     -Dobra to kto jest kapitanem?-spytał Louis, zacierając ręce.
Każdy podniósł rękę go góry i zaczęliśmy się przekrzykiwać.
     -Spokój!-krzyknął Liam.
Wszyscy ucichliśmy i spojrzeliśmy na chłopaka.
     -Będziemy ciągnęli zapałki-powiedział.
     -Świetny pomysł-poparliśmy go.
     -To ma ktoś zapałki?-spytał.
Spojrzeliśmy po sobie.
     -Dobra. Mam pomysł.
Zayn kucnął i wybrał równej wielkości sześć źdźbeł trawy, a następnie skrócił dwa o połowę.
     -Ten kto wylosuje najkrótsze jest liderem.
Następnie złapał w jedną rękę i podchodził do każdego a my losowaliśmy, w końcu on wyciągnął ostatnie.
     -Ha ha ha! Mam najkrótsze!-krzyknął Niall.
     -To nie fair-jęknął Louis-Ciągniemy jeszcze raz-oznajmił.
     -Cicho bądź-powiedział Niall-Kto ma drugi?
     -Ja-jęknął Harry.
     -Zamień się ze mną-podbiegł do niego Louis.
     -Ej nie ma tak-skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
     -Nie ma żadnych zamian-oznajmił Liam.
     -Dobra to ja wybieram pierwszy-powiedział Niall-Bella.
Podeszłam do niego, teraz wybierał Harry.
     -Eee... Zayn-czarnowłosy stanął za chłopakiem.
     -Ej Harry, miałeś wybrać mnie-jęknął Louis.
     -Spoko Lou idziesz do nas-powiedział Niall.
     -No to Liam do nas.
Po podzieleniu się na grupy. Ustaliliśmy, że będzie trzech rund i ta grupa która zdobędzie najwięcej dołków wygrywa.
     -Ale to będzie trochę nudne-jęknął Louis-Może ta drużyna, która przegra musi wykonać po jednym zadaniu przeciwnika. He, może być?
     -Super!
     -Ale dla utrudnienia, niech każdy powie co ma zrobić druga osoba przed rozpoczęciem gry-uśmiechnął się Zayn-Dobra to ja zaczynam. Na naszym niedzielnym koncercie ta osoba ma skoczyć ze sceny w tłum.
     -Co?-spytałam zdziwiona-A jak wypadnie na mnie?
     -Trudno-uśmiechnął się.
     -Jesteś podły.
     -Dobra teraz ja!-krzyknął Louis-Ten kogo ja będę miał ma zrobić tak. Jak będziemy wracać to zajedziemy do Centrum Handlowego i wtedy on wejdzie do damskiej łazienki i ma udawać ślepego i że się pomylił.
     -Głupie-skomentował Zayn.
     -OK, teraz ja-powiedziałam-osoba, którą wylosuję ma w naszym hotelu zalać się keczupem, zejść na dół do recepcji i powiedzieć, że zaatakowali go kosmici.
     -Dobra teraz ja-powiedział Liam-Osoba, którą wylosuje ma jutro na koncercie zaśpiewać Baby Justina Bibera.
     -Wszyscy przeciwko mnie-jęknęłam.
     -Oj już nie jęcz. Moja kolej. W takim razie ten ktoś ma jutro przez cały dzień chodzić w gaciach założonych na spodnie-powiedział Niall.
     -Wysoka stawiasz poprzeczkę-skomentowałam.
     -A jak-uśmiechnął się.
     -To teraz ja?-uśmiechnął się Harry.
     -Dawaj-pogonił go Louis.
     -Ma mi słuzyć przez cały dzień. Ta osoba-uśmiechnął się szerzej. widać, że humor już mu się poprawił.
Wszyscy zgodziliśmy się na swoje propozycje, w końcu to tylko zabawa. Pierwsi zaczęli Harry, Zayn i Liam, którzy nazwali swój zespół. Wampy. Nasz natomiast nosił nazwę Zwycięscy. Pierwszą konkurencją było wybicie piłki jak najdalej. Zaczynał Zayn. Chłopak uderzył naprawdę mocno. Z naszej grupy poszedł Lous, który normalnie się do tego rwał. Uderzył mocno, ale Zaynowi poszło lepiej. W ten sposób przegrywamy 1 do 0. Następna konkurencja to trafienie do dołka na torze przeszkód. Od Wampów poszedł Liam, a od nas Niall. W tej konkurencji nareszcie wygraliśmy. Dzięki czemu jest remis i teraz najtrudniejsze, bo nadeszła moja kolej, a ja sama ani razu nie uderzyłam w piłeczkę. Przynajmniej konkurencji nie miałam za dobrej, bo Harry też ani razu nie ćwiczył. Pierwsza byłam ja. To coś to był normalnie koszmar. Zwykłą piłeczką trzeba było trafić do głupiego dołka kilka metrów dalej, bez żadnych przeszkód, a mi zajęło to tyle czasu. Już przygotowywałam się na przegraną, która niestety szybko nadeszła bo okazało się, że Harry umie dobrze grać w golfa. I w taki oto sposób musimy wykonać po jednym zadaniu osoby z którą konkurowaliśmy. Co osobiście mnie przeraziło, bo przez cały jutrzejszy dzień będę musiała spełniać polecenia Stylesa. O Boźu.
     -Ale z was pożytek-powiedział niezadowolony Niall.
     -No co? Mogłeś wybrać lepszą drużynę, przecież wiesz, że ja nie umiem w to coś grać.
     -Wiecie co?-spytał Louis, na co wszyscy na niego spojrzeliśmy-To ja jednak cofam to co powiedziałem na początku, że ta drużyna, która przegra musi wykonać jedno zadanie przeciwników.
     -Co nie ma tak-powiedział Zayn-Wiesz jakie fajne zadanie dla ciebie wymyśliłem-uśmiechnął się do niego. Na co ten tylko zrobił zbolałą minę.
     -Dobra to wracajmy już-powiedział Liam-Dochodzi prawie dziewiętnasta.
Spakowaliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Humor już mi tak nie dopisywał. Spuściłam głowę i szłam przed siebie.
     -Uważaj-usłyszałam ciche słowa Zayna.
Następnie leżałam już na ziemi, a wszyscy zaczęli się śmiać.
     -Teraz drugie-powiedział przez śmiech Niall.
Okazało się, że uderzyłam w ta samą szybę co Harry. Rzeczywiście, ale śmieszne. Wstałam i dalej ruszyłam do przodu, nie obracając się za siebie. Wsiedliśmy do busa i około dwudziestej byliśmy już w hotelu, przed którym było pełno fanek. Pierwsza przecisnęłam się przez tłum, a zaraz za mną szli chłopcy, którzy niestety musieli zostać tam dłuższą chwilkę. W sumie to nawet dobrze za to, że się ze mnie śmiali. Weszłam do naszego apartamentu i przy moich nogach od razu pojawiła się Nina. Wzięłam ją na ręce i weszłam do kuchni. Ale zgłodniałam. Chwyciłam z lodówki jogurt i jedną bułkę ze stołu. Następnie weszłam prosto do swojego pokoju. Położyłam kotka na łóżku, na co on od razu z niego zeskoczył i podszedł do swojej miski z jedzeniem. W łazience umyłam ręce i również wzięłam się za jedzenie. Na dworze było jeszcze jasno, ale po dzisiejszym dniu jestem bardzo zmęczona, więc postanowiłam iść już spać. Pusty kubeczek wrzuciłam do kosza i przebrałam się w piżamę wskakując do łózka. Nagle po pokoju rozległ się dźwięk mojego telefonu. Jęknęłam i wygramoliłam się z pod kołdry. Chwyciłam telefon ze stolika i odebrałam połączenie.
     -Halo?
     -Bella?-spytał głos mojego brata.
     -Nie UFO. A kto inny.
     -Dobra nieważne.
     -O co chodzi, że dzwonisz tak późno.
     -Późno? Jest dopiero kilka minut pi dwudziestej pierwszej.
     -Dobra mów o co chodzi, bo chcę iść spać.
     -Tylko minutka. O której wracacie?
     -Z Anglii?
     -Tak z Anglii.
     -To w poniedziałek. Jakoś koło... Rano.
     -Dobra. To w razie czego jakby mnie nie było to klucz jest pod doniczką z rośliną jakąś. Siema-rozłączył się.
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i usnęłam.

~~***~~

Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale po prostu brak mi weny. Bardzo, bardzo przepraszam.
A teraz.
Wszystkiego najlepszego z okazji świąt Wielkanocnych. Dużo zdrowia, szczęścia i wszystkiego czego tylko sobie zapragniecie. A najważniejsze, żebyście w lany poniedziałek były całe mokre. Wesołych świąt!