-Wstawać!
Ze snu wyrwał mnie głośny krzyk i trzaśnięcie drzwiami. Nic sobie z tego nie robiąc ponownie próbowałam usnąć.
-Wstawaj-ów osobnik stanął obok mojego łóżka.
-Co?-spytałam zaspanym głosem.
-Szybko głodny jestem-poganiał mnie.
-To zrób sobie coś do jedzenia-powiedziałam przekręcając się na drugi bok.
-E-e. Nie zapomniałaś o czymś?
-Niby o czym?-wymamrotałam z głową schowaną w poduszce.
-Masz mi służyć cały dzisiejszy dzień-oznajmił wesolutko.
-Nie-jęknęłam.
-Tak-powiedział chłopak.
-Ale, że teraz?
-No a kiedy?-prychnął pod nosem.
-Później. Daj mi się chociaż wyspać. Wiesz jak się wczoraj zmęczyłam?
On się tylko zaśmiał.
-Wyśpisz się jutro. Wstawaj-poganiał mnie.
-Która godzina?
-Piąta rano-powiedział Harry z satysfakcją w głosie.
-No ty chyba sobie żartujesz?-powiedziałam zakrywając kołdrą szczelnie głowę.
Chłopak złapał za jej koniec i próbował ją ściągnąć.
-Nie wygłupiaj się-powiedział w tym samym momencie ściągając pościel. Następnie podniósł mnie z łóżka i skierował w stronę drzwi.
-Zlituj się Harry-jęknęłam.
-Nie ma litości-uśmiechnął się.
-Kiedyś ci się za to odpłacę-pogroziłam mu palcem-Ale najpierw rozprawię się z Louisem, który to wszystko wymyślił.
-Mi tam to pasuje-powiedział wchodząc do kuchni i stawiając mnie na zimnych kafelkach.
-Ale mi nie-powiedziałam z oburzoną miną.
-Dobra to bierz się do roboty, bo zaraz umrę z głodu-pomasował się po brzuchu. Udając, że umiera.
-Co chcesz?
-Eee-zaczął się zastanawiać-Naleśniki.
-Jesteś tego pewien?-spojrzałam na niego.
-Zaryzykuję-uśmiechnął się ponownie tylko tym razem chytrzej.
Doskonale wiedział o tym, że nie umiem gotować i robił to tylko dlatego aby miała trudniej. Jeszcze tego pożałuje. Pożałuje wszystkiego co do tej pory zrobił.
-Twój wybór.
Wyjęłam z szafki mąkę, a z lodówki mleko i jajka. Kładąc składniki na stole. Westchnęłam głośno i wzięłam się do roboty. Nie szło mi nawet tak źle.
Kiedy skończyłam robić ciasto. Spojrzałam na nie z uśmiechem na ustach, ale na bałagan jaki po sobie zostawiłam, od razu zmazał uśmiech z moich ust. Harry cały czas powtarzał żebym się postarała i go przypadkiem nie otruła. Szybko wszystkie śmieci ze stołu zgarnęłam do kosza i wzięłam się za pieczenie. Wlałam ciasto na patelnię i czekałam, aż się upiecze. Po jakimś czasie przekręciłam go i zaśmiałam się. Prawie we wszystkich miejscach był czarny. Ukradkiem spojrzałam na Harrego, który będzie to jadł. Wzięłam talerz i zdjęłam na niego naleśnika i podsunęłam go chłopakowi pod nos. Ten najpierw spojrzał na moje dzieło, a następnie na mnie.
-I ja mam to zjeść?-spytał, podnosząc obie brwi do góry.
-Mogłeś sam sobie zrobić-jęknęłam.
-Ale mi się nie chce-odpowiedział-Dalej, dalej.
Po kilku minutach podałam mu następnego. Wcale nie lepszego od poprzedniego. Znowu obdarzył mie tym samym spojrzeniem.
-Do trzech razy sztuka-powiedział, odsuwając od siebie talerz.
Po chwili dostał następnego i tylko pokręcił głową.
-Aaa-Usiadłam na krześle przy stole-Nie robię-oznajmiłam-To mnie przerasta. Nigdy w życiu nie robiłam naleśników.No może kiedyś, ale to było dawno.
-Daj spokój. Przecież każdy to umie.
Spojrzałam na niego złowrogim wzrokiem.
-Boże kim ty mnie obdarzyłeś-jęknął.
-Jesteś okropny-skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Chyba dobroduszny-poprawił mnie.
Podniósł się z miejsca i wziął za robienie tych głupich naleśników. Dzięki Bogu. Rozsiadłam się na krześle i czekałam aż chłopak skończy. W pewnym momencie do kuchni wszedł zaspany Zayn. Popatrzył na nas, a potem zrobił zdziwioną minę.
-A to nie Bella miała tobie dziś służyć, a nie ty jej?-spytał, patrząc na Harrego.
-Miała, ale ta sierota nie umie nawet usmażyć naleśników.
-Kogo ty tu nazywasz sirotą?-zgromiłam go wzrokiem.
-Harry? Skończyłeś już te naleśniki, bo jestem głodny-mruknął Zayn.
-Nie-odpowiedział stanowczo.
-Coś ty taki zagniewany?
-Bo jak widzisz moja służąca mnie wykorzystuje-na te słowa kopnęłam go w nogę-Ała za co to było?
-Ja ci dam służącą.
-Trzeba było się bardziej postarać w grze.
-Nie gadaj tylko gotuj-powiedziałam odwracając się do Zayna-Co tam u Perrie?-spytałam, a za moimi plecami usłyszałam prychnięcie.
-Spoko-powiedział biorąc tyk soku, wyjętego przed chwilą z lodówki. Podniósł butelkę nad buzią, a następnie wyrzucił ją do kosza.
-Spotykacie się dzisiaj?
-Jasne. W końcu kto by nie skorzystał ze spotkania, lub pogadania ze swoją dziewczyną.
-A znam taką jedną osobę, która za żadne skarby świata nie chciała zadzwonić do swojej dziewczyny-uśmiechnęłam się.
W tym momencie Harry postawił przed nami talerz pełen naleśników i niby przez przypadek walnął mnie łokciem w ramię.
Po chwili dosiadł się do nas i zaczęliśmy jeść śniadanie. Po skończeni wróciłam do swojego pokoju i przebrałam się w czarne rurki i fioletowy top, a włosy związałam w dobieranego warkocza.
-Bella!-usłyszałam jak Louis krzyczy z salonu.
Szybko wyszłam z pokoju.
-Co?-podeszłam do kanapy siadając obok mojego chłopaka.
-A przywitać się to nie łaska?-spytał, całując mnie w policzek.
-Hej. Co oglądacie?
-Straszny film-odpowiedział.
-Co?-spytałam jeszcze raz.
-Film pod tytułem " Straszny film "
Jakoś w połowie filmu usłyszałam głos.
-Wiesz co, Bella?-z boku usłyszałam zadowolonego z siebie Harrego.
-Nie-jęknęłam.
-Tak-wyszczerzył się jeszcze bardziej.
-Co znowu?-odwróciłam się w jego stronę.
-Pojedź kupić mi do sklepu popcorn.
-Popcorn?-popatrzyłam na niego z byka.
-Tak, bo się skończył.
-Weź się. Mam iść tyle do sklepu, bo tobie zachciało się głupiego popcornu?
-Tak-powiedział przenosząc wzrok z telewizroa na mnie.
-Jesteś okropny-powiedziałam z obrażoną miną i wstałam z kanapy-Louis-spojrzałam na niego-Jedziesz ze mną-oznajmiłam.
-Co?-spytał zdziwiony.
-Rusz się. Masz samochód, więc podwieziesz mnie do sklepu.
-Zayn też ma.
-Ale to przez ciebie muszę dały dzisiejszy dzień spełniać życzenia Harrego.
-No wiesz ty co?
Leniwie wstał z kanapy i ruszył w stronę drzwi.
-Idziesz!-zawołał za mną.
-Idę!-pobiegłam za nim.
Zjechaliśmy na dół, a następnie wyszliśmy z hotelu i wsiedliśmy do samochodu chłopaka. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Louis został w aucie. Natomiast ja weszłam do środka. Na wszelki wypadek kupiłam trzy paczki. Jakby mu się zachciało więcej. Zapłaciłam i wróciłam do samochodu, a następnie pojechaliśmy do hotelu. Chłopak zaparkował i weszliśmy do budynku, wjeżdżając windą na górę. Pierwszy do apartamentu wszedł Louis, a ja zaraz za nim. Zamykając za sobą drzwi. Chłopcy śmiali się głośno... Zajadając popcorn z dwóch wielkich misek. Jak to zobaczyłam myślałam, że zaraz to normalnie zabiją Harrego gołymi rękami. Chłopak spojrzał na nas nadal się śmiejąc z poczynań bohaterów filmu, do kiedy tylko napotkał mój wzrok. W tym momencie mina mu zrzedła. Podeszłam do niego i stanęłam naprzeciwko, a następnie zaczęłam trzepać go po głowie opakowaniami z popcornem, który rozsypał się po kanapie i naokoło. Chłopak zasłaniał się rękami i głośno śmiał. Za co waliłam go teraz rękami, które już strasznie mnie piekły od tego bicia. Reszta chłopaków tylko śmiała się z nas.
-To nic nie boli-śmiał się.
-Oj zamknij się-warknęłam na niego-Zobaczysz co się stanie jak powiem o tym mojemu bratu.
-Prawdę mówiąc-uśmiechnął się-To on podsunął mi ten pomysł.
-Co?!-warknęłam.
-Daj już spokój-pociągnął mnie za nadgarstek na miejsce obok niego-I oglądaj film.
-Jeszcze mnie popamiętasz-ostrzegłam.
-Już to mówiłaś-uśmiechnął się, na co tylko prychnęłam i oparłam się o ramię Louisa.
-Czy wy pozamienialiście się rolami?-spytał nagle Zayn. Wszyscy popatrzyliśmy na niego zdziwionym wzrokiem.
-Co?-spytał nagle Louis-Kto pozamieniał się miejscami?
-No ty z Harrym, bo na początku było zupełnie na odwrót-wytłumaczył.
-Właśnie. Jeszcze pamiętam. Jak robiłeś jej wszystko na złość-powiedział Niall, poprawiając się na fotelu.
-Kiedy to było-Louis machnął ręką.
-Już nie tak dawno temu-dodał Liam z uśmiechem na twarzy.
-Wydaje się, że wieki temu-powiedział szatyn obejmując mnie ręką.
Po jakiejś godzinie chłopaki włączyli drógą część. Kiedy skończyliśmy oglądać jeszcze kilka fimów dochodziła prawie druga.
-No Bella-Harry zatarł ręce-Jedziemy na zakupy.
-Chyba ty jedziesz-odpowiedziałam mu.
-Nie wybredzaj. Zostało ci jeszcze tylko kilka godzin-uśmiechnął się do mnie Louis.
-Które będą twały wiecznie-jęknęłam.
-Chodź!-krzyknął Harry za mną z korytarza.
-Mogę was podwieźć-zaproponował Zayn.
-jedziesz do Perrie.
-Tak.
-Super! Przynajmniej nie będę musiała się z nim wlec przez pół miasta.
-A gdzie dokładnie jedziecie?-spytał Niall.
-Nie wiem-wzruszyłam ramionami.
-Kupić ciuchy na koncert-Harry wychylił głowę zza drzwi-Idziesz?-zwrócił się do mnie.
-Super. Bo ja też muszę sobie coś kupić. Mogę jechać z wami?-zapytał z nadzieją.
-Niall! Wybawco!-zarzuciłam m ręce na szyję-Widzisz nawet mój własny chłopak nie opiekuje się mną jak ty-powiedziałam z żalem, na co Louis spojrzał na mnie z podniesionymi brwiami.
-Przecież byłem z tobą w sklepie.
-Bo cię do tego zmusiłam.
-Ale byłem-bronił się.
-Ile mam czekać!?-krzyknął zniecierpliwiony Harry.
-Już idziemy!-odkrzyknęłam mu i we trójkę wyszliśmy z apartamentu.
-Ile ty ich ze sobą zabrałaś?-spytał kiedy byliśmy już w windzie.
-Tyle ile potrzeba-odpowiedziałam opierając się o ścianę.
Chłopak tylko prychnął. Po chwili byliśmy na dole. Zayn podwiózł nas pod galerię, a następnie pojechał na spotkanie ze swoją dziewczyna. Chłopaki szli przodem, natomiast ja zaraz za nimi. Po co oni w ogóle kupują sobie nowe ubrania? Przecież mają ich pełno. Oj tam. Kto zrozumie chłopaków. Weszliśmy do pierwszego sklepu. Chłopcy od razu się rozdzielili i zniknęli między półkami. Westchnęłam i usiadłam na ławce. Po co ja im tu, skoro jestem im nie potrzebna. Oparłam się o ścianę, podciągając nogi do góry i kładąc je na ławce. Z kieszeni wyjęłam telefon i zaczęłam grać w różne gry, dla zabicia czasu, który strasznie się dłużył. No ile można wybierać parę spodni i bluzkę.
-Zbieraj się-usłyszałam głos za sobą.
Po chwili oberwałam w głowę ciemnym materiałem. Zdjęłam nogi z ławki i wzięłam, jak się później okazało fioletowo-czarną sukienkę w ręce. Spojrzałam na chłopców, stojących przede mną i uśmiechających się szeroko.
-Dawaj, dawaj-popędzał mnie Niall.
-Ale, że ja mam to założyć?-spytałam, spoglądając najpierw na nich, a później na sukienkę,którą trzymałam w rękach.
Byłam ona na grubych ramiączkach, fioletowa puszczona od piersi w dół, luźnym materiałem. A w górę czarny, opinający materiał, ze złotym zsówak i cienki pasek tego samego koloru, pod piersiami.
Ponownie spojrzałam na chłopaków.
-No, na co czekasz?-spytał Harry, popędzając mnie wzrokiem.
-Ale to wy mieliście iść na zakupy, a nie ja-przypomniałam.
-To w czym chcesz iść na nasz koncert?-spytał Harry.
-Właśnie-poparł go Niall, za co zmierzyłam go srogim wzrokiem.
-Przecież w tej wielkiej garderobie, którą mam u mnie w pokoju jest mnóstwo sukienek.
-Przecież najlepiej jest samemu kupić sobie własną sukienkę-powiedział Harry.
-Tak i ty wiesz o tym na pewno najlepiej-prychnęłam-Po prostu kupowanie sukienek to twój żywioł. A szczególnie te najkrótsze.
-Dajcie już spokój-jęknął Niall-A ty-wskazał palcem na mnie-Przebieraj się szybko, bo chcę zobaczyć cię w niej-popędzał.
W końcu dałam sobie spokój i weszłam do jednej z przymierzalni, zamykając za sobą drzwi. Szybko przebrałam się w sukienkę i z trudem zapięłam tylny zamek, wychodząc na zewnątrz.
-I jak?-spytałam, chłopaków, siedzących na moim poprzednim miejscu.
Spojrzeli na mnie i pokiwali zgodnie głową. Następnie wstali z miejsca i podeszli do mnie.
-Całkiem, całkie-Harry pokiwał głową-chodząc naokoło mnie, po chwili zatrzymał się za moimi plecami i dotknął moich pleców. Na co od razu się odsunęłam.
-Co robisz?
-Spokojnie-uśmiechnął się-Chciałem tylko zasunąć ci zsówak.
Ponownie zbliżył swoje ręce do moich pleców i dosunął zsówak.
Niall znowu siedział na swoim poprzednim miejscu i patrzył na nas uśmiechając się szeroko.
-Wyglądasz ślicznie-powiedział w końcu-Dobra, przebieraj się i idziemy do jakiejś knajpki, bo po prostu umieram z głodu.
Oboje zaśmialiśmy się. Ponownie weszłam do przebieralni i zdjęłam sukienkę, zakładając swoje poprzednie ciuchy.
Chłopcy zapłacili za zakupy i wyszliśmy ze sklepu i udaliśmy się do pobliskiej kawiarni. Zajęliśmy z Harrym stolik, a Niall poszedł kupić jedzenie. Po kilku minutach przyszedł trzymając w ręku duży kubek ze skrzydełkami i różnego rodzaju sosy, oraz frytki.
Po jakiejś półtorej godzinie postanowiliśmy wrócić do hotelu. Od razu rzuciłam się na kanapę obok siedzącego na niej Louisa. Chłopak zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
-I jak było?-spytał uśmiechając się.
-I ty jeszcze śmiesz pytać?-jęknęłam.
-Chyba nie było aż tak źle?
-Jedyne co mi w tym wszystkim pasowało jest to, że później poszliśmy coś zjeść.
-Zobaczysz jutro jaką jej sukienkę wybraliśmy-wyszczerzył się Niall.
-Czemu dopiero jutro?-jęknął Louis, robiąc smutną minę.
-A tak sobie-odpowiedział mu blondyn-Będziesz miał czas sobie pomarzyć.
-To będzie długa noc-powiedział, na co wszyscy zaśmialiśmy się.
Na szczęście przez resztę dnia, a tak naprawdę wieczoru, bo kiedy wróciliśmy to dochodziła prawie osiemnasta spędziliśmy na wygłupianiu się. Brakowało tylko Zayna, który nadal siedział u swojej dziewczyny.
Kiedy czarnowłosy wrócił do hotelu, przenieśliśmy się z Louisem do jego pokoju kładąc na łóżku i kontynuując nasze wygłupy, ale teraz już sami.Po pewnym czasie zmęczeni leżeliśmy już spokojnie opowiadając sobie nawzajem o swoim dzieciństwie i tak dalej. Tym razem ja opowiedziałam chłopakowi moją historię. O śmierci rodziców, następnie dwuletnim pobycie w domu dziecka i jak miałam czternaście lat mój brat dostał mnie pod opiekę. Chyba po raz pierwszy opowiadałam komuś to tak szczegółowo. Kilku osobą wspominałam o śmierci rodziców, ale Louis to co innego. W końcu jest gwiazdą i mógłby nie chcieć się już spotykać z taką sierotą jak ja. Ale na szczęście było zupełnie odwrotnie. Kiedy skończyłam chłopak przytulił mnie mocno i pocałował, mówiąc że mnie kocha. Co było naprawdę wspaniałe. Nie chcę jutro wracać już do Polski. Ciekawe jak to dalej się potoczy. Mam tylko nadzieję, że wszystko się nie skończy. Zobaczymy co przyniesie los. Leżeliśmy tak w ciszy dopóki nie zmógł nas sen.
Proszę o komentarze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz