piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 22

          Kiedy powoli zaczęłam się przebudzać, poczułam jakiś dziwny zapach. Pomidory? Otworzyłam szybko oczy. W pokoju nikogo już nie było. Ani Harrego, ani Rose. Podniosłam ręce do twarzy żeby ją przetrzeć. W ostatniej chwili odsunęłam je z piskiem. Były całe w ketchupie. W błyskawicznym tempie wstałam i wbiegłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Całe włosy i twarz miałam w ketchupie. Zabije je. Ze wściekłą miną wybiegłam do salonu, gdzie biegali dzieciaki drąc się na całego. Kiedy tylko mnie zauważyli zaczęli się głośno śmiać.
     -Kto to zrobił?!-krzyknęłam, wskazując palcem na moją twarz.
W tym czasie z kuchni wyszli chłopcy. Niall trzymał Rose na rękach. Oni też nie mogli powstrzymać się od śmiechu, nawet dziewczynka.
     -Kto to zrobił?!-powtórzyłam. Nadal nie uzyskałam odpowiedzi-Jeszcze tego pożałujecie-warknęłam i wróciłam do pokoju.
Weszłam do łazienki. Wyjęłam z szafki ręcznik kładąc go na brzegu wanny i zdjęłam bluzkę. Niedoczekanie ich. Zostałam w staniku i dolnej części piżamy. Pochyliłam głowę nad wanną i włączyłam wodę. Dokładnie umyłam twarz i włosy, które nadal śmierdziały ketchupem. Rozłożyłam ręcznik i zaczęłam je wycierać, kiedy usłyszałam jak drzwi się otwierają i stanął w nich w całej swojej okazałości Louis.
     -Idziesz...?
     -Wynoś się z tond!-nie dokończył, bo wzięłam z szafki szampon i rzuciłam w niego, podchodząc do drzwi i go wypychając, a następnie zamykając z hukiem.
     -Fajne...
     -Zamknij się!-warknęłam.
     -OK, OK. Już sobie idę. Chciałem tylko zapytać czy idziesz z nami do kina-powiedział jeszcze zza drzwi.
     -A na co?-zapytałam zaciekawiona.
     -Zombi-odpowiedział pewnie.
     -A to nie, dzięki-wzdrygnęłam się na samą myśl o tytule.
     -Czemu?
     -Bo nie. To jest głupie.
     -Skąd możesz wiedzieć skoro nie oglądałaś-spytał ironicznie.
     -A skąd ty możesz wiedzieć, że jest taki fajny. Też jeszcze chyba nie oglądałeś.
     -Dobra, dobra jak nie chcesz to pójdziemy tylko we trójkę.
     -Jak to we trójkę?
     -Normalnie. Ja, Maja i Adrian.
     -Nie pozwalam zabrać ci tej dwójki!
     -Dlaczego?-spytał zdziwiony.
     -Nie poradzisz sobie z nimi sam.
     -To chodź ze mną.
     -Nie. Oni zostają w domu, a ty jak chcesz to idź, a jak nie to zostań.
     -Nie możesz im tego zabronić, wiesz jak się cieszyli?
     -Po tym co zrobili z moimi włosami!?
     -A jak to nie oni. To będą mogli iść?-spytał niepewnie.
     -Co!?-otworzyłam ze wściekłą miną drzwi.
     -No wiesz...
     -Pożałujesz tego Louis!
     -Oj, nie gniewaj się.
     -Nie gniewaj się? A co ty byś zrobił na moim miejscu?
     -Poszedłbym ze mną do kina-wyszczerzył się i zaczął porusza zabawnie brwiami.
     -A ja nie pójdę.
     -No chodź-złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę salonu-Idziemy!-krzyknął.
     -Ale ja...
     -Cii... I tak się nie wymigasz.
     -Louis!-krzyknęłam nerwowo-Daj mi się ubrać.
     -Nie ma takiej potrzeby-powiedział Harry z fotela-Świetnie wyglądasz bez bluzki. Mogłabyś tak spać.
     -Ja ci zaraz dam-warknęłam na niego i wbiegłam do pokoju.
     -Czekamy!-krzyknął za mną szatyn.
Podeszłam do garderoby i wyciągnęłam bladoróżową bluzkę na grubych ramiączkach z dżinsowym kołnierzykiem i spódniczkę przed kolano. Weszłam do łazienki i przebrałam się w naszykowane rzeczy. Włosy miałam już prawie suche, więc tylko przeczesałam szczotką. Wróciłam do salonu.
     -Nareszcie-westchnął Adrian-Ile można się szykować.
Spojrzałam na trójkę osobników stojących w drzwiach i czekających tylko na mnie. Przeniosłam swój wzrok na resztę chłopaków siedzących na kanapie i oglądających telewizję.
     -Proszę. Niech ktoś jeszcze z nami pójdzie-jęknęłam błagalnie.
Nagle wszyscy udali, że są strasznie zajęci.
     -Ja byłem wczoraj, więc...-zaczął Harry, bawiąc się Rose.
     -Więc pójdziesz też dziś-dokończył za niego Liam.
     -Ja też byłem wczoraj i dziś mi się nie chce-Niall założył nogi na stolik.
     -Ja też odpoczywam-powiedział Liam. Błagalnym wzrokiem spojrzałam na Zayna.
     -Eee... ja... ja mam...-jąkał się. W końcu westchnął ze zrezygnowaną miną-Dobrze, dobrze pójdę z tobą.
     -Dziękuję-uśmiechnęłam się do niego z ulgą.
Opuściliśmy hotel i wsiedliśmy do busa. Po około dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Louis kupił bilety i zajęliśmy miejsca w kinie. Zastanawiam się czy dzieci mogą oglądać takie filmy, ale skoro nas wpuścili to najwidoczniej tak. Usiadłam pomiędzy Zaynem, a Louisem, obok którego siedzieli dzieciaki. ten film to po prostu żenada. Cały czas się tylko zabijają i nic więcej. To zatruwa dzieciom umysł, ale im to już i tak to nie grozi. Zayn tak jak ja nie był zachwycony filmem, ale jakoś to znosił. Natomiast dzieci, i te małe i te duże przeżywali każdą minutę filmu. Zamknęłam oczy i westchnęłam cicho. Kiedy poczułam jak ktoś mnie chwyta za rękę. Otworzyłam oczy i spojrzałam w stronę Louisa. Ten patrzył na ekran z szeroko otwartymi oczami. Odwróciłam się w tym samym kierunku.
     -O matko!-ścisnęłam dłoń chłopaka, a drugą złapałam się za serce. Akurat w tym momencie z szybkością błyskawicy na ekranie pojawiła się głowa zombi. Po sali rozległ się krzyk. Po chwili odetchnęłam z ulgą. Ale mnie głupi potwór wystraszył.
     -Bella-powiedział Louis. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem-Bo zmiażdżysz mi palce-uśmiechnął się łobuzersko. Szybko zabrałam rękę.
     -Sorry-mruknęłam.
     -Nic się nie stało-powiedział i ponownie złapał mnie za rękę łącząc nasze palce. Reszta filmu przeleciała spokojnie. Kiedy wyszliśmy z kina odetchnęłam z ulgą, że to już koniec. Niestety nadzieja matką głupich. Musieliśmy jeszcze jechać oczywiście do Nando's, co nie było takie złe, ale później. Masakra. Chodziliśmy od sklepu do sklepu. Teraz, ku mojemu zdziwieniu, to nawet Zayn się rozkręcił. Kupowali jak najęci, a ja stałam z boku i tylko się przyglądałam. Około osiemnastej nareszcie postanowili wrócić do hotelu. Już na korytarzu dobiegły nas krzyki. szybko wbiegliśmy do apartamentu.
     -Co tu się dzieje?-spytałam od razu. Na środku salonu stał Harry trzymając w rękach pociętą koszulkę. Na kanapie obok leżała cała kupa ciuchów-Po co pociąłeś tą koszulkę?
     -Ja?-spytał zdenerwowany-To oni mi to zrobili-wskazał na dwojga najmniejszych osobników.
     -No co?-spytał Adrian.
     -My tylko je upiększyliśmy-uśmiechnęła się Maja.
     -Tylko?-spytał ironicznie-Zniszczyliście prawie wszystkie moje ubrania!
     -Nie histeryzuj lokowaty, kupisz sobie nowe-uśmiechnęła się blondynka i razem z bratem pobiegli do swoich pokoi.
     -Nie przejmuj się tym-podeszłam do chłopaka i położyłam rękę na jego ramieniu-Kupisz sobie nowe. Przecież masz kupę forsy-skierowałam się do swojego pokoju. Byłam padnięta-Idziesz?-odwróciłam się w jego stronę.
     -Jeszcze nie-mruknął i usiadł na kanapie włączając telewizor.
     -Jak wolisz-weszłam do pokoju i klapnęłam na łóżku.
To naprawdę męczący dzień. Dobrze, że już się skończył. Powoli wstałam i weszłam do łazienki. Umyłam twarz i ręce, a następnie przebrałam się w piżamę. Wróciłam do pokoju i schowałam się pod kołdrą. Poszłam spać nie czekając aż Harry pojawi się w pokoju. Chyba mi to wybaczy, prawda? Zamknęłam oczy i szybko usnęłam.

Proszę o komentarze :)

2 komentarze:

  1. Hahahaha Ketchup;) Z Rozdziału na rozdział się rozkrecasz :D Nie mogę się doczekać nexta <3

    OdpowiedzUsuń