poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 20

     -Bella-poczółam szturchnięcie w ramię. Mruknęłam i wtuliłam twarz w poduszkę-Bella-ktoś wyciągnął mi poduszkę spod głowy.
     -Ej! Oddawaj!-krzyknęłam gwałtownie się podnosząc.
     -Twój brat dzwoni-powiedział Harry, siedzący na brzegu łóżka, bez koszulki pod kocem, którym byłam przykryta.
     -Ubierz się-powiedziałam zabierając od niego telefon, odwracając się i przykładając ją do ucha-Co tam?-spytałam sennie.
     -Komu kazałaś się ubrać? Czy to ten chłopak, z którym przed chwilą rozmawiałem? Spaliście razem? Mam nadzieję, że do niczego nie doszło. Jestem za młody, żeby być dziadkiem-mówił teatralnym głosem. Natomiast ja z każdym jego słowem rumieniłam się coraz bardziej.
     -Nie!-krzyknęłam od razu-Nigdy w życiu! A poza tym ty nie możesz być dziadkiem.
     -No mam nadzieję, bo tamtemu jakoś nie wierzę.
     -Rozmawiałeś z nim o tym?-pisnęłam, spoglądając przelotnie na Harrego. Uśmiechał się szeroko. Ale wstyd.
     -Na początku mówił coś o pięknej nocy, ale podobno robiliście ognisko? Tak?
     -Taa...-szepnęłam.
     -I nic więcej?-dopytywał.
     -Nie!-krzyknęłam.
     -Już nie złość się tak-słyszałam jak się uśmiecha-Jak tam ci z tymi chłopakami? Może mam przyjechać? Od razu się z nimi rozprawię.
     -Jest bardzo fajnie i nic ci do tego.
     -Jest pewna sprawa-powiedział w końcu.
     -Już się boję.
     -Powinnaś.
     -Wiedziałam, że nie dzwoniłbyś tak wcześnie z byle błahostką.
     -Wcześnie? Jest prawie piętnasta.
     -Piętnasta!-krzyknęłam-Zapomniałam! Poczekaj chwilę. Harry, gdzie jest Nikol?-zwróciłam się do chłopaka.
     -Nie wiem-wzruszył ramionami-Dopiero wstałem. A co?
     -Nic-ponownie przyłożyłam telefon do ucha-Poczekaj kilka minut, zaraz wracam-położyłam telefon na szafce obok łóżka i skierowałam się do drzwi-Nie ruszaj go Harry-ostrzegłam mu i wyszłam z pokoju. Zbiegłam schodami na dół prosto do kuchni-Gdzie Nikol-spytałam Liama i Nialla siedzących przy stole.
     -Wyszła przed trzynastą z Eleną-powiedział Liam, na co odetchnęłam z ulgą.
     -Gdzieś-dodał Niall-Chcesz trochę-spytał pokazując na pizzę, którą jadł.
     -Pewnie-wzięłam dwa kawałki i pobiegłam na górę.
     -Jak małe to ni mam nic przeciwko.
     -Harry!-warknęłam wchodząc do pokoju-Miałeś go nie ruszać.
     -Oj nie narzekaj-oddał mi przedmiot-To dla mnie?-spytał pokazując na pizzę-Nie musiałaś-już chciał wziąć jeden kawałek.
     -To miało być dla ciebie, ale zmieniłam zdanie.
     -Nie obrażaj się na mnie. Daj mi jeden.
     -Nie-odwróciłam głowę i zamknęłam oczy.
     -Proszę-złożył ręce przed sobą.
     -No, OK. Masz i spadaj-dałam mu jeden, a sama zabrałam się za jedzenie drugiej.
     -Co chciałaś?-spytałam Filipa z pełną buzią.
     -Tak po dłuższej rozmowie to nawet fajny ten twój kochaś.
     -Ja ci dam kochasie-warknęłam na niego.
     -Nie dzięki. Zatrzymaj se go. Ja gustuję w dziewczynach-zaśmiał się.
     -Spadaj-fuknęłam-To o co chodzi?
     -Pamiętasz Tyśkę.
     -Taa...-westchnęłam-I jej dzieciaki też. Tą dwójkę zła wcielonego.
     -Trójkę-poprawił mnie.
     -Jak trójkę? Maja, Adrian i...?
     -Rose.
     -Następne.
     -Podobno Rose to aniołek w porównaniu z nimi.
     -Jak ostatnio widziałam ich trzy lata temu. To aniołek może mieć wiele znaczeń. Dobra do rzeczy.
     -Więc Tyśka i James wyjeżdżają na wakacje do końca tygodnia, do Grecji i nie mają z kim zostawić dzieci. A właśnie są w Londynie.
     -Nie-odpowiedziałam stanowczo.
     -A tamten się zgodził.
     -A tamten to ma imię. Harry.
     -To w takim takim razie zostaną u Harrego.
     -Co? Nie możesz. Przecież ciotka się nie zgodzi.
     -Jesteś pewna?-spytał.
     -Reszta chłopaków też się nie zgodzi.
     -Chłopaki też się zgodzili-Harry jakby czytał mi w myślach. Przecież on nie zna polskiego.
     -Zdrajca-warknęłam.
     -Do usług.
     -OK-powiedziałam do słuchawki.
     -Super. Będą u was dziś około osiemnastej. Trzymaj się-Powiedział szybko i się rozłączył.
     -Co!-krzyknęłam jeszcze. Spojrzałam na Harrego-To wszystko przez ciebie. Mogłeś nie odbierać tego telefonu-wyrzuciłam mu.
     -Nie cieszysz się? Będzie super. Dzieci są cudowne.
     -Może i są, ale nie oni.
     -Nie mogą być, aż tacy źli.
     -Uwierz mi mogą-westchnęłam-A tak przy okazji to dlaczego spałeś w moim łóżku. Powinieneś dostać ochrzan.
     -Ale to w takim razie będziesz też musiała nawrzeszczeć na Zayna, Louisa i resztę.
     -Dobra, dobra tym razem wam odpuszczę-uśmiechnęłam się do niego.
Zeszliśmy na dół i dołączyliśmy do reszty. Siedzieli w salonie i oglądali film. Zaczęliśmy rozmawiać o zakwaterowaniu tych diabełków. Jako sprawcę problemu Harry musiał oddać im swój pokój i ma na ten czas zamieszkać z Louisem. W międzyczasie zadzwoniłam jeszcze do Nikol. Miała oznajmić, że do końca tygodnia nie będę mogła występować razem z nią. Kiedy wróciła do domu około szesnastej. Od razu pożegnaliśmy się z nią i ruszyliśmy do hotelu, odwożąc po drodze resztę dziewcząt. Po półgodzinnej drodze byliśmy na miejscu. Od razu weszliśmy do naszego apartamentu. Harry musiał w błyskawicznym tempie uprzątnąć ten bajzel w jego pokoju, a na to, że to moi kuzyni to musiałam mu pomóc. Wszystkie ubrania powrzucaliśmy do jego garderoby, zostawiając tylko te które będą mu potrzebne, a następnie chłopak zamknął ją na kluczyk, który schował do kieszeni swoich spodni. Wróciliśmy do reszty. Siedzieli w salonie. Powoli dochodziła osiemnasta, więc zaczęliśmy schodzić na parter. Ledwo zdążyliśmy wyjść na zewnątrz, a pod hotel zajechał bus, z którego wyskoczyła dwójka dzieci. Pierwszy blond-włosy chłopczyk około sześcioletni, następna też  blondynka, której idealne włosy sięgały ramion, wyglądała na około osiem lat, może trochę więcej. Następnie wyszli Tyśka i James z małą dziewczynką na rękach. Podeszli do nas.
     -Cześć-przywitałam się. Chłopcy również.
     -Witaj Bella-zaczął mężczyzna.
     -Bardzo ci dziękuję, że się zgodziłaś-kobieta uśmiechnęła się do nas.
     -To wszystko dzięki mnie-pochwalił się Harry, stojący obok mnie.
     -Twój chłopak i przyjaciele mam nadzieję, że nie mają nic przeciwko-zwróciła się do nas.
     -Nie-szybko odpowiedział Harry.
     -W tym momencie nie mam chłopaka-zaakcentowałam ostatnie słowo-ale chłopcy na pewno będą szczęśliwi.
     -A myślałam, że jesteście razem-wskazała na mnie i Harrego.
     -Nie, nie jesteśmy-odpowiedziałam, uśmiechając się.
     -Szkoda, bylibyście piękną parą-powiedziała, a następnie zwróciła się do Rose-Pa malutka-pocałowała ją w czoło, a ona zaśmiała się uroczo. Wręczyła mi ją, następnie pożegnała się z pozostałą dwójką. Tak ja James-Tylko bądźcie grzeczni.
     -Dobrze. Pa mamo-powiedzieli.
Małżeństwo wsiadło do busa i odjechali, zostawiając na chodniku bagaże i kołyskę dla małej.
     -Cześć-przywitał się Harry.
Adrian podszedł do niego i kopnął w nogę.
     -Ał-chłopak jęknął i złapał się za bolącą nogę.
     -Adrian co ty robisz?-spytała jego siostra i podeszła do Harrego-To się robi tak-powiedziała i kopnęła go w drugą nogę.
     -Nieźle-powiedział Louis-Już was lubię podszedł do nich i przybili piątkę. Harry chyba nie bardzo się z nimi dogaduje. A tak się jarał. Za to Louis nie ma z tym problemu.
     -Nic ci nie jest?-spytałam kucając obok niego.
     -Nie-odpowiedział.
Rose uśmiechnęła się i poklepała go po głowie, bawiąc się jego loczkami.
     -Chyba spodobały jej się twoje włosy-uśmiechnęłam się
Podnieśliśmy się. Chłopaki zabrali się za bagaże i kołyskę. Tylko Louis szedł z diabełkami na przodzie i wygłupiali się. Weszliśmy do naszego apartamentu.
     -To gdzie śpimy?-spytała Maja rozglądając się. Wręczyłam Rose Harremu. Następnie zaprowadziłam rodzeństwo do jego pokoju-Nie będę spała z nim-wskazała na brata-Razem-dokończyła.
     -Ja z nią też-dodał Adrian.
     -Nie mamy więcej wolnych pokoi-powiedziałam.
     -Cóż-wzruszył ramionami-Będziesz musiała oddać mi swój-uśmiechnął się chytrze.
     -Co?
     -Gdzie twój pokój? Tu?-otworzył drzwi naprzeciwko-Fuj. Pełno zieleni-zamknął drzwi z hukiem i skrzywił się. Otworzył te obok-No tu o wiele lepiej.
     -Tu śpią Harry i Louis-powiedziałam.
     -Louis spoko. Może spać, nie ma przeszkód, ale ten lokowaty. Wypad-powiedział i wszedł do pokoju-Przynieście mi moje bagaże.
     -Ej. Wyrażaj się mały-skarciłam go.
     -A ja ? Gdzie mam spać?-spytał Harry.
     -Ze mną na pewno nie. Ja mam dziewczynę-powiedział Zayn.
     -Ja też-dodał Liam.
     -Na mnie nawet nie patrz-oznajmił Niall.
     -No weź Niall-jęknął-Mam spać na kanapie.
     -Dobry pomysł!-krzyknęła Maja.
     -Co ty? Widziałeś, żeby dwóch kolesi spało w jednym pokoju i to w jednym łóżku. Co sobie dziewczyny pomyślą?-udawał, że szepcze, ale wszystko było słychać.
     -OK, OK-westchnęłam-To moi kuzyni, więc możesz spać u mnie.
     -Dzięki-uśmiechnął się i wszedł do mojego pokoju z małą.
Chłopcy poroznosili bagaże i wstawili do mojego pokoju łóżeczko Rose. Harry przeniósł ciuchy z pokoju Louisa do mojego i rzucił na krzesło. W tym czasie ja nakarmiłam dziewczynkę i położyłam spać.
     -Bella! Głodny jestem!-usłyszałam krzyk.
     -Masz w kuchni!-odkrzyknęłam.
     -Zrób mi kanapkę!
     -Zaraz!-westchnęłam-Katastrofa.
     -Skoro jemu robisz to mi też!-krzyknęła Maja.
     -Ja też chcę-powiedział Harry, który siedział na łóżku.
     -Pomóż mi-zwróciłam się do niego.
     -Nie chce mi się.
     -Bo będziesz spał na kanapie-ostrzegłam.
     -Dobra, dobra.
Razem poszliśmy zrobić kanapki. Oczywiście ni obyło się od zamówień od wszystkich. Po zjedzeniu opadłam na łóżko. Harry położył się na brzuchu obok mnie.
     -Ale jestem zmęczona-ziewnęłam głośno.
     -Myślałem, że będzie tak fajnie, a tu...-westchnął opierając głowę na dłoniach.
     -Przecież ci mówiłam.
     -No tak...
     -Nieważne. Jakoś sobie poradzimy-usiadłam na brzegu-Zajmuję łazienkę-powiedziałam i wyjęłam z garderoby moją piżamę i weszła do łazienki. Wzięłam prysznic i przebrałam się w nią. Włosy przeczesałam i związałam w warkocza. Wróciłam do pokoju. Pościel była cała pościągana na jednej połowie łóżka, a na drugiej spał już Harry. Muszę mu powiedzieć, że jeśli śpi u mnie to ma mieć piżamę. Był w samych bokserkach. Poprawiłam pościel i go przykryłam. Następnie położyłam się obok i usnęłam.

~~***~~

Hej.
Jak tam wasze święta.
Mam nadzieję, że były idealne.
Dziś kiedy rano szłam do mojej przyjaciółki. Jakieś pięć domów dalej. Wzięłam ze sobą mój zeszyt z notatkami. Gdzieś w połowie drogi wypadł mi z torby. Dopiero kiedy już u niej byłam to zauważyłam. Razem wróciłyśmy go szukać, ale nigdzie go nie było. Kiedy wracałyśmy do niej. Mój sąsiad, a zarazem palant z mojej klasy, wyszedł na zewnątrz trzymając mój zeszyt w ręce. Szantażysta jeden, chciał żebym zapłaciła mu za mój zeszyt. Wyrwałam mu go i poszłyśmy do domu Olki. Na szczęście nic nie przeczytał, mówił, że bazgrzę jak kura pazurem. Każdy mi to mówi. Czasami jak przepisuję na komputer to muszę wymyślać nową treść, bo nie mogę się doczytać.
Pozdrawiam i życzę wszystkim miłego weekendu. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz