piątek, 27 września 2013

Rozdział 3

          Kiedy się obudziłam było późno w nocy. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 1:17. W tym samym momencie głośno zaburczało mi w brzuchu.
     -Muszę coś zjeść-stwierdziłam wstając z łóżka.
Ruszyłam przed siebie, nagle potknęłam się o coś i upadłam na ziemię.
     -Co jest?-wymacałam ręką. Mój bagaż-Co on tu robi? Pewnie ci idioci go przynieśli. I postawili na środku pokoju-wstałam i otworzyłam drzwi.
W salonie było strasznie ciemno. Rozłożyłam ręce i szłam na oślep w stronę kuchni. Mniejwięcej wiedziałam gdzie się znajduje. Kiedy byłam już obok drzwi nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Tu też panowały grobowe ciemności. A w oddali było słychać takjakby mlaskanie. Wyjęłam z kiszeni telefon i włączyłam w nim latarkę. Poświeciłam przed siebie.
     -Matko-krzyknęłam przerażona cofając się o krok.
     -Wybacz nie chciałem cię przestraszyć-usłyszałam chłopięcy głos, zniekształcony poprzez mówienie z pełną buzią.
     -Nieszkodzi, ale dlaczego siedzisz tu ze zgaszonym światłem?-spytałam trochę tym zdziwiona.
     -Lubię tak-oznajmił biorąc gryza kanapki.
     -Spoko-uśmiechnęłam się do niego, nie widziałam dokładnie jak wygląda, ale w bladym świetle latarki zauważyłam, że ma blond włosy. Podeszłam do szafki-Macie płatki i mleko?
     -Pewnie-wstał z miejsca podchodząc do jednej z szafek otwierając ją-Na jakie masz ochotę?-spytał spoglądając na mnie z uśmiechem.
     -Na kulki czekoladowe-odpowiedziałam bez namysłu. On szybko wyjął je z szafki i postawił na stole. Następnie wyjął z lodówki mleko.
     -Zimne czy gorące?-spytał machając nim na boki.
     -Gorące-stwierdziłam z uśmiechem
Chłopak wyjął z szafki garnek i wlał do niego sporą ilość mleka. Następnie włączył gaz. Ponowie podszedł do szafki i wyjął z niej dwie miski, które następnie postawił na stole. Po chwili sam przy nim usiadł. Ja też.
     -Sobie też robisz?-spytałam.
     -Pewnie-wyszczerzył zęby w uśmiechu.
     -A po takiej dawce kanapek, jak dołożysz do tego płatki to nie pęknie ci brzuch?-on tylko westchnął.
     -Mówisz tak jak Liam-stwierdził.
     -Kto?-spytałam, marszcząc lekko brwi.
     -Liam. Nie znasz go?-spytał ze zdziwieniem.
     -No teraz takjakby znam-stwierdziłam obojętnie.
     -Nie rozumiem-podsumował. Oparł łokcie o stół a głowę położył na dłoniach.
     -Wiem, że to na pewno nie ty i niejaki Lułis-blondyn uśmiechnął się.
     -Louis-poprawił mnie.
     -Właśnie. Ciota Louis.
     -Dlaczego ciota-dotknęłam palcem wskazującym czoła i poświeciłam tam latarką.
     -To ty jesteś tą dziewczyną z lotniska?-spytał blondyn z coraz większym uśmiechem na ustach-To ja już wiem dlaczego Louis miał taką minę kiedy z Harrym zanosili ci walizki.
     -Przecież napisałam, że on ma do mojego pokoju wstęp wzbroniony-zezłościłam się trochę. Trochę. Trochę to mało powiedziane.
     -Na takiej białej z niebieskimi wzorkami?-spytał.
     -Tak-spojrzałam na niego.
     -To Lou wyrzucił ją do kosza. Mamrocząc coś, że nawet nie umiesz sobie dobrze jego imienia z czoła przepisać-zaśmiał się.
     -To niech on pisze wyraźniej. Idiota-pokręciłam głową. Mój wzrok zatrzymał się na kipiącym mleku-Mleko!-krzyknęłam.
     -Co?-blondyn zmarszczył brwi.
     -Wyłącz mleko. Szybko!-chłopak podbiegł do kuchenki i wyłączył gaz.
     - Kurczę-powiedział-Harry mnie zabije jak to zobaczy-zrobił zbitą minę.
     -Spokojnie. Ja cię uratuję-uśmiechnęłam się do niego.
     -Dziękuję!-uścisną mnie mocno-No to możemy jeść.
     -Pewnie.
Usiadłam do stołu i wsypałam nam płatków, a chłopak zalał je mlekiem. Zjedliśmy nadal ze sobą wesoło rozmawiając. Chłopak opowiadał dowcipy,wygłupiając się przy tym. Gadaliśmy tak z pół godzimy. Wydawał się być miły. Mam nadzieję, że reszta też taka jest.
     -Zupełnie zapomniałem-uderzył się otwartą dłonią w czoło-Jak masz na inię?
     -Izabell Green. Ale znajomi mówią na mnie Bella-uśmiechnęłam się-A ty?-spytałam po chwili.
     -Niall. Niall Horan-podał mi rękę-Miło mi cię poznać-puścił mi oczko.
     -Mi też panie Niallu, ale niestety musimy się już pożegnać-mówiąc ostatnie słowo ziewnęłam.
     -Czy szanowna pani życzy sobie żebym odprowadził ją do łóżka?-uśmiechnął się zadziornie.
     -Jeśli to nie będzie kłopot dla wielkiej gwiazdy.
     -Gwiazdy to są na niebie. I na dodatek nie ą takie wielkie. A ja jestem Niall-oburzył się.
     -A więc Niall. Jakbyś nie wiedział to gwiazdy są ogromne-puknęłam go palcem w czoło.
     -Dobra, dobra. I tak wiem swoje-wyciągnął do mnie rękę-Idziemy?
Chwyciłam ją gustownie i z zadartymi nosami ruszyliśmy w stronę pokoi. Telefonem oświetlałam nam drogę, żebyśmy na coś przypadkiem nie wpadli. Pożegnałam się z Niallem przed jego pokojem, a sama poszłam do swojego. Zdjęłam ubranie i założyłam dość krótką bluzkę, którą uprzednio wyciągnęłam z garderoby i krótkie spodenki na sznureczku. Zdjęłam z łóżka narzutę kładąc na podłogę i wsunęłam się pod ciepłą kołdrę. Usnęłam chyba szybciej niż się położyłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz