czwartek, 26 września 2013

Rozdział 2

          Obudził mnie głos stewardessy, która oznajmiła, że należy zapiąć pasy ponieważ zaraz będziemy lądować. Otworzyłam oczy. Mojego towarzysza nie było. Wszystko było dość ciemne. Podniosłam rękę do twarzy i zdjęłam z niej okulary. Skąd one są? Przecież moje są w torbie. Rozejrzałam się po samolocie. Nie było w nim większej połowy osób, w tym tych pięciu tajemniczych gości. Pewnie te okulary należą do jednego z nich. Może jak kiedyś ich spotkam to mu oddam. Tak, tylko ciekawe jak ich rozpoznam? Wylądowaliśmy. Wziełam moją torbę i skierowałam się do wyjścia. Przy drzwiach zauważyłam resztę klasy. Podeszłam do nich, a oni zaczęli się śmiać.
     -O co chodzi?-spytałam zdziwiona.
Oni pokręcili przecząco głowami, nadal się śmiejąc. Nie zwracając na nich uwagi wyszłam z samolotu. Drogę do hotelu mieliśmy pokonywać tymi słynnymi, czerwonymi, Londyńskimi autobusami. Ale zanim wyszliśmy z lotniska to minęły ze dwie godziny, ale w końcu się udało. Wsiedliśmy do pojazdów. Zajęłam miejsce na górze w samym końcu w rogu. Odwróciłam się i oglądałam panoramę miasta. Pogoda była bardzo dopisująca. Świeciło słońce i wiał ciepły wiatr. Jechaliśmy już godzinę. Nagle dziewczyny zaczęły głośno piszczeć. Odwróciłam się w ich stronę. Na ich twarzach widniały wielkie uśmiechy. Po chwili autokar stanął, a one wybiegły z niego jak oszalałe w kierunku chyba największego i najpiękniejszego budynku jaki w życiu widziałam. Pod bramą stała bardzo duża grupa dziewczyn naokoło jakiś kolesi. Rozejrzałam się po autobusie. Byłam sama. Ponownie spojrzałam w stronę rozwrzeszczanego tłumu. Jeden z chłopaków gapił się w moją stronę. Kiedy zobaczył moją twarz uśmiechnął się łobuzersko i przystawił wskazujący palec do czoła. Co za palant. Założyłam ręce na piersi i odwróciłam się z oburzoną miną. Postanowiłam, że sama pójdę do naszego hotelu, był jakieś piętnaście piętnaście metrów w tond. Ale wychowawcy jak to wychowawcy. Jeden musiał iść ze mną. Po pięciu minutach drogi byliśmy na miejscu. Otworzyłam drzwi i weszłam. Od razu podbiegła do mnie jakaś młoda dziewczyna i złapała moje dłonie gratulując. Podobno wygrałam jakiś konkurs autograficzny. 
     -Zaraz, zaraz-przerwałam potok jej słów-Powtórz od nowa, bo nic nie zrozumiałam-spojrzałam na nią
     -A więc-zaczęła-wygrałaś konkurs. Jesteś tysięczną osobą, która przyszła do tego hotelu z autografem.
     -Jaki autograf?-spytałam zdziwiona. Dziewczyna wskazującym palcem napisała coś na moim czole.
     -Autograf Louisa z One Direction-uśmiechnęła się.
     -Co?-ja go nawet nigdy nie spotkałam-Jaki autograf. Nigdy w życiu kolesia na oczy nie spotkałam.
Dziewczyna zaśmiała się i wyjęła z kieszeni lusterko podając mi je. Spojrzałam w przedmiot i usta momentalnie mi się otworzyły. Na czole miałam coś napisane czarnym markerem.
     -Zabiję drania!-krzyknęłam-To pewnie ten głupek z samolotu. Gdzie jest to całe One Direction?-zwróciłam się do dziewczyny-Nie daruję mu tego. Tak mnie upokorzyć.
     -Spokojnie. Zajmiesz się tym później. Będziesz miała na to cały pobyt tu. Jeśli oczywiście przyjmiesz nagrodę.
     -A co to za nagroda?
     -Pobyt w sześciogwiazdkowym hotelu z One Direction.
     -No to dziękuję, ale nie skorzystam. Nie lubię ich.
     -Dlaczego?-spytała zdziwiona.
     -Bo to głupki-oświadczyłam-I nie zamierzam spędzać z nimi całego pobytu tu.
     -Ale to tylko przyjemność spędzać z nimi czas.
     -Nie dla mnie.
     -Proszę, taka okazja więcej się nie powtórzy. A ja ich tak lubię. Jak się nie zgodzisz, to oni jutro wyjadą-powiedziała smutno, a w oczach miała łzy.
     -No dobra-westchnęłam. Moją wielką wadą jest to, że nie mogę znieść jak ludzie są smutni.
     -Dziękuję-przytuliła mnie-Jesteś super.
     -Ale tylko pod warunkiem, że przekonasz moją wychowawczynię-uśmiechnęłam się. Wątpię żeby się zgodziła więc...
     -Reszta się już tym zajeła i masz zgodę-uśmiechnęła się szeroko.
     -Serio?-nie mogłam w to uwierzyć
     -Tak chodź-pociągnęła mnie za sobą w stronę drzwi wyjściowych.
     - Poczekaj chwilę-powiedziałam wyrywając rękę z jej uścisku. Wyjęłam z torby dużą dżokejkę i założyłam na głowę zakrywając czoło. Wyszłyśmy z hotelu udając się do drugiego. Był wielki i piękny. Przekraczając próg, zaparło mi dech w piersiach. Ściany były pomalowane na wyrazisty czerwony kolor ze złotymi wzorami. Podeszłyśmy do brązowego blatu przy którym stała około trzydziestoletnia kobieta. Pogratulowała mi wygranej i podała kartę do pokoju mojej towarzyszce. Ruszyłyśmy w stronę windy, która przyjechała po wciśnięciu czerwonego guzika. Następnie zawiozła nas na szesnaste piętro. Wysoko. Wysiadłyśmy i skierowałyśmy się pod drzwi z numerkiem 1654. Kiedy moja towarzyszka otworzyła drzwi normalnie już się dusiłam.. Stanęłam w progu i podziwiałam salon, był śliczny. Białe ściany idealnie kontrastowały z ciemno brązowymi meblami. Na środku pokoju stała wielka kanapa skierowana w stronę ogromnej plazmy, a pomiędzy nimi stał średniej wielkości szklany stolik. Obok telewizora stała szafko  z ogromną ilością płyt.
     -Chodź pokarzę ci twój pokój-usłyszałam głos dziewczyny z drugiej strony pokoju. Posłusznie za nią poszłam. Weszłam do małego korytażyka połączonego z salonem. Było tam sześć par drzwi. Blondynka zaprowadziła mnie pod ostatnie i otworzyła je na oścież. Moim oczom ukazał się przepiękny pokój o zielonych ścianach. Podłoga była zrobiona z paneli, na niej był zielony dywan w białe koła, półkoła i inne kształty. Na  środki pokoju było wielkie kremowe łoże z białą pościelą i zieloną narzutą, nad którym było okno. Zwisały na nim dwie śnieżnobiałe firanki. Po obu stronach łóżka były dwie małe, brązowe szafki nocne ze srebrnymi lampkami, a w rogu niewielki drewniany stolik z czterema krzesłami. Po prostu było tu obłędnie, przepiękni. W moim guście.
     -Podoba ci się-ułyszałam za sobą głos dziewczyny.
     -Jest śliczny-wymamrotałam.
     -A to jeszcze nie koniec-spojrzałam na nią wyczekującym wzrokiem. Podeszła do ściany, nacisnęła, a ta rozsunęła się ukazując ogromną przestrzeń wypełnioną po brzegi ciuchami.
     -Wow-to jedyne co z siebie wydałam. Blondynka zaśmiała się-A gdzie jest łazienka?-podeszła do ściany naprzeciwko i zrobiła to samo. Łazienka była wspaniała, w niebieskim kolorze. Prysznic, wanna... Było tam wszystko-A gdzie prowadzą te pozostałe drzwi na zewnątrz-spytałam ciekawa odpowiedzi.
     -Tam są pokoje chłopaków
     -Co!? Nic nie mówiłaś, że będę mieszkać z nimi w jednym domu.
     -Nie przesadzaj-mruknęła-Rozgość się. Ja idę do pracy-powiedziała wychodząc z pokoju.
     -Czekaj-krzyknęłam za nią-Moje bagaże zostały w autokarze. Muszę po nie pójść.
     -Spoko-oznajmiła-poproszę chłopaków żeby ci je po drodze przynieśli-puściła mi oczko i wyszła. Skierowałam się z powrotem do pokoju. Wyjęłam z torby notes i długopis. Następnie napisałam na kartce
     ,, Nie wchodzić. Tylko mój bagażysta. Obojętnie kto tylko nie Lułis. Zrozumiano!?"
Następnie przykleiłam ją do mich drzwi. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zamknęłam oczy i po chwili usnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz