Obudził mnie głośny dżwięk mojego budzika. Wstałam leniwie.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu 5:30. Spóźnię się. Szybko poderwałam
się z łóżka. Założyłam ciemne dżinsy i czerwoną koszulę w fioletową
kratkę, a na to czarny sweterek. Dostałam na wyjazd 1000 zł. Filip wziął
moje bagaże i zaniósł je do samochodu. Szybko zjadłam śniadanie,
pożegnałam się z Filipem chwyciłam torbę i pobiegłam z nim. Pojechaliśmy
na umówione miejsce, czyli na szkolny parking. Prawie wszyscy już byli
na miejscu. Włożyłam bagaże do autokaru, torbę przewiesiłam sobie przez
ramie. Najpierw niestety trzeba było dojechać do Gdańska, ponieważ z
tamtąd mamy samolot do Londynu. Czyli musimy przejechać prawie cała
Polskę. W jednym z trójmiast byliśmy o 21:00. Czyli samolotem mieliśmy
lecieć w nocy. Super. Kocham patrzeć w gwiazdy. Muszę usiąść pod oknem.
Musieliśmy jeszcze czekać, ponieważ nasz samolot jeszcze nie doleciał.
Po godzinie wsiedliśmy do niego. Okazało się, że musiał po kogoś tam
zalecieć. Wnętrze nie pierwsza klasa, ale może być. Usiadłyśmy z Olą w
dwuosobowych fotelach. Za nami siedział jakiś facet, dość gruby, ze
swoją żoną. Chyba. A przed nami Daria. Rozsiadłam się wygodnie na swoim
miejscu. Torbę położyłam na ziemi i wyjrzałam przez okno. Widok zapierał
dech w piersiach. Ciemność spowita milionem małych światełek.
Lecieliśmy już dobrą godzinę. Facet za nami nie wyglądał za dobrze.
Postanowiłam się trochę odświeżyć, więc wzięłam torbę i poszłam do
łazienki. Kiedy wróciłam Ola siedziała z Darią. Nasze siedzenia były
całe w wymiocinach. To znaczy tylko moje. Okazało się, że mężczyzna za
nami zwymiotował. W przedziale nie było wolnych miejsc, więc stewardessa
zaprowadziła mnie do innego. Był o stokroć ładniejszy od naszego i
chyba o tyle samo nudniejszy. Cicho jak w grobie. Wszyscy byli
wystrojeni, aby w trzech podwójnych miejscach siedziało pięć osób w
okularach wszystkie. I na dodatek niektórzy mieli, a to czapki, szaliki,
kaptury i co jeszcze. Podeszłam do wolnej miejscówki. Jak na złość nie
była od okna. Obok siedział jakiś koleś. Miał na oczach okulary, na
głowę zarzucony kaptur bluzy i był zakryty apaszką po czubek nosa.
Szturchnęłam go. Nic. Chyba śpi
-Ej. Śpisz?-nic-Jak nie śpisz to zamień się na miejsca.
Muszę
przyznać, że ma mocny sen, bo powiedziałam to dość głośno.Trudno.
-Idiota.
Usiadłam na wolnym miejscu. Wyjęłam z torby IPoda, włożyłam do uszu
słuchawki i włączyłam album Katy Perry. Całkiem nieźle śpiewa. Nie wiem
kiedy usnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz